Wiadomości

Zepsuł się jeden z pierwszych Volkswagenów ID.3, które trafiły do klientów. Winowajca? Akumulator

Wiadomości 27.10.2020 108 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 27.10.2020

Zepsuł się jeden z pierwszych Volkswagenów ID.3, które trafiły do klientów. Winowajca? Akumulator

Piotr Szary
Piotr Szary27.10.2020
108 interakcji Dołącz do dyskusji

Ostatnio coraz częściej słychać o problemach z akumulatorami… ale nie tymi, które macie na myśli.

Samochód elektryczny to taka śmieszna rzecz: wygląda na ogół jak każdy inny samochód, siedzi się w nim jak w typowym samochodzie, ma też – tak jak zwykłe auto – bagażnik, radio czy klimatyzację. Różnice zaczynają się po ruszeniu, bo wrażenia z jazdy to mieszanka tych rodem z samochodu spalinowego i z tramwaju. Albo z samochodu i z pociągu Shinkansen, jeśli mamy do czynienia z mocnym elektrykiem.

Za sporą część tych wrażeń odpowiada oczywiście połączenie (na ogół) co najmniej dobrych osiągów i bardzo cichej jazdy. Ta ostatnia kwestia jest pochodną braku silnika spalinowego, co zresztą jest jednym z koronnych argumentów fanów aut elektrycznych. Bo przecież „czego nie ma, to się nie zepsuje”.

Mimo wszystko, wspólne elementy i tak znajdziemy – m.in. akumulator

Mowa o najzwyklejszym w świecie akumulatorze 12-woltowym – to właśnie on jest często powodem problemów w autach elektrycznych. Niedawno przekonał się o tym m.in. pan Christian Stadler, który odebrał swojego Volkswagena ID.3 od dealera 11 września. Minęło półtora miesiąca, a samochód… przestał się uruchamiać, co czyni go pierwszym (lub przynajmniej jednym z pierwszych) ID.3 unieruchomionych z powodu usterki już po odebraniu przez klienta. Przez grzeczność nie wspomnę o fakcie przetrzymywania aut miesiącami przy fabryce z powodu problemów z oprogramowaniem. Ups, jednak wspomniałem.

Po co akumulator 12V w aucie elektrycznym?

Mogłoby się wydawać, że to bezsens, relikt przeszłości, ale wszystko rozbija się jak zwykle o koszty. To po prostu najprostsze i najtańsze rozwiązanie, które na dodatek każdy producent ma w małym palcu, bo stosuje je od miliona lat. To oczywiście tylko częściowo odpowiada na postawione wyżej pytanie, dlatego doprecyzuję: oprócz typowych elementów, takich jak oświetlenie czy system audio, instalacja 12V odpowiada też za zasilanie kluczowych elementów samochodu, jak np. komputerów sterujących pracą układu napędowego czy zarządzaniem energią w akumulatorach trakcyjnych.

Z tego prosty wniosek, że jeśli 12-woltowy akumulator kwasowo-ołowiowy (lub jego zamiennik) rozładuje się lub ulegnie uszkodzeniu, to samochodu elektrycznego po prostu nie uda się uruchomić. I to pomimo tego, że podczas normalnej jazdy akumulator 12V jest ładowany przez… akumulatory trakcyjne właśnie, za pośrednictwem odpowiednich przetwornic DC-DC.

Samochód elektryczny – dlaczego awarie pojawiają się tak szybko?

Piszę o awariach w liczbie mnogiej, bo wspomniany wyżej przypadek Volkswagena ID.3 nie jest jedynym znanym. Podobne problemy trapią m.in. Nissany Leaf, zdarzył się też co najmniej jeden podobny przypadek dotyczący świeżutkiego Polestara 2.

samochód elektryczny awarie
Polestar 2

Można oczywiście podejrzewać wadliwe akumulatory 12V, ale optymistycznie zakładając, że to nie to stanowi problem, to zwykle mamy do czynienia z szybką degradacją baterii (kursywa kursywą, ale i tak ze strachem rozglądam się, czy Piotr Barycki mnie za użycie tego słowa nie zdzieli po głowie). Owa degradacja bierze się stąd, że samochód elektryczny nie korzysta z akumulatora 12-woltowego w sposób równie intensywny, co pojazdy spalinowe. To może sprzyjać np. szybszemu spływaniu tzw. mas czynnych, co prowadzi do konieczności wymiany akumulatora w związku z brakiem możliwości jego powtórnego naładowania.

Pewien poziom kultury technicznej i tak jest przydatny

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że samochody elektryczne to recepta na wszystkie problemy osób, które na motoryzacji się za bardzo nie znają i chcą mieć po prostu bezproblemowe cztery kółka. Okazuje się jednak, że o ile faktycznie ryzyko potencjalnej awarii jest w elektrykach relatywnie niskie, to nie jest ono zerowe. Warto wspomnieć choćby o hamulcach, które owszem, w pojazdach elektrycznych są w stanie wytrzymać bez wymiany wyjątkowo długo (bo przy delikatnym hamowaniu za wytracanie prędkości odpowiada zwykle tylko samo odzyskiwanie energii; hamulce nie są uruchamiane), ale zdarzają się przypadki ich skorodowania z powodu niewystarczająco intensywnego użytkowania.

Wielu z nas prędzej czy później i tak skończy za kierownicą auta elektrycznego. Nie będzie to jakiś kolosalny kłopot, o ile tylko będziemy pamiętać, że żadne auto nie jest bezobsługowe i każde wymaga odpowiedniego traktowania. Obojętne, czy to Trabant, Volvo z dieslem czy Volkswagen ID.3.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać