Bezpieczeństwo ruchu drogowego

To rozwiązanie drogowe zamieni Wam mózgi w galaretkę. Kto tu ma pierwszeństwo?

Bezpieczeństwo ruchu drogowego 21.11.2022 45 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 21.11.2022

To rozwiązanie drogowe zamieni Wam mózgi w galaretkę. Kto tu ma pierwszeństwo?

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski21.11.2022
45 interakcji Dołącz do dyskusji

Jak to dobrze, że prawie nikt tu nigdy nie jeździ. Gdyby pojawił się tu jakiś ruch, rozbite lampy można by zbierać wiadrami.

Teren warszawskiego Toru Wyścigów Konnych „Służewiec” to istne miasto w mieście. Wjeżdżając „na stajnie” można poczuć się, jakbyśmy wyjechali z Warszawy. Ruch tam ogranicza się do koni i nielicznych samochodów dowożących zaopatrzenie do stajni. Z jakiegoś powodu jednak ktoś postanowił pobawić się w „organizację ruchu”, a najlepszą metodą jest oczywiście nastawianie znaków drogowych.

Tak to wygląda z góry:

Najeżdżamy tak jak pokazuje żółta strzałka. Wydawałoby się, że wszystko jest oczywiste. Są to drogi gruntowe, obowiązują zasady ogólne. Przepuszczamy nadjeżdżających z prawej strony, jeśli chcemy jechać prosto to po prostu trzymamy się prawej strony, a jeśli chcemy skręcić w lewo – przepuszczamy nadjeżdżających z przeciwka. Proste? Za proste! Natychmiast trzeba skomplikować, stawiając znak…

C-12 – ruch okrężny

Po co? Co on zmienia? Tylko jedną rzecz, mianowicie nie można już skręcić w lewo przed wyspą centralną, tylko trzeba ją objechać – ale jeśli się nad tym zastanowić, to i tak wcześniej już było to nielegalne, bo łamało nakaz jazdy po prawej stronie jezdni. Zatem znak C-12 nie zmienia w tym przypadku totalnie nic. Nadal nadjeżdżający od prawej strony mają pierwszeństwo. Nadal wjeżdżając na „rondo” pierwszeństwo ma osoba nadjeżdżająca, a nie już będąca na rondzie, bo nie ma żółtego trójkąta nakazującego ustąpić pierwszeństwa. Stosujemy więc zasadę prawej ręki. Ale to nie koniec.

Przy okazji ustawienia znaku zmieniono kształt wyspy centralnej

Była okrągła, co sugerowało istnienie ronda. Uczyniono ją trójkątną, żeby nie przypominała ronda, a potem utworzono z tego miejsca rondo. To ma sens. Ale to wciąż nie jest ten najlepszy moment. Po pierwsze, ten znak jest w złym miejscu, ponieważ po minięciu znaku C-12 powinniśmy poruszać się po ruchu okrężnym. Ale po minięciu go najpierw dojeżdżamy do skrzyżowania drogi głównej z drogą dochodzącą z prawej strony, tą przechodzącą przez mostek (droga na wprost jest gruntowa, więc nie jest elementem skrzyżowania, pozostałe drogi są wyłożone trylinką). Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że pewnie jakieś 99% kierowców, widząc znak ronda, uznaje że musi przepuścić tych nadjeżdżających z lewej strony. Tymczasem tu jest zupełnie odwrotnie. Najeżdżając od strony znaku C-12 musimy przede wszystkim uważać na nadjeżdżających z prawej, a tych jadących już po rondzie możemy zignorować, bo to oni muszą ustąpić pierwszeństwa nam. A potem jeszcze musimy znaleźć to rondo, bo trójkątna wyspa nie bardzo nam sugeruje, gdzie ono jest.

Radosna zabawa w ustawianie znaków powoduje oderwanie się prawa od rzeczywistości

Wszyscy jadą tak jak wszyscy inni, żeby się nie zderzyć. Najczęściej niezgodnie ze znakami. Wszystko „jakoś idzie”, dopóki jedna osoba nie postanowi pojechać zgodnie z oznakowaniem i nie dojdzie do kolizji. A wtedy trzeba oczywiście zwalić wszystko na kierowców i wyprzeć się odpowiedzialności za idiotyczne oznakowanie. Been there, done that, jak to mówią po angielsku. Jak to dobrze, że w tym miejscu prawie nikt nie jeździ – ale jest to jedno z przynajmniej trzech warszawskich rond, gdzie stoi znak C-12 bez znaku A-7. Pozostałe dwa pokażę Wam wkrótce.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać