Wiadomości

Amerykanie płacą za to, by ich samochody zatruwały środowisko

Wiadomości 26.11.2020 490 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 26.11.2020

Amerykanie płacą za to, by ich samochody zatruwały środowisko

Adam Majcherek
Adam Majcherek26.11.2020
490 interakcji Dołącz do dyskusji

Według badań, ich zmodyfikowane auta robią więcej złego niż diesle z afery Dieselgate.

Mowa o co najmniej 0,5 miliona samochodów emitujących spaliny, którymi można by obdzielić 9 milionów aut. I robią to tylko dlatego, że znajdują się chętni, którzy płacą za odpowiednie modyfikacje.

Choć trudno w to uwierzyć (a może w sumie to i nie trudno), są w Stanach ludzie gotowi zapłacić za to, by ich nowe pickupy ze współczesnymi, możliwie czystymi silnikami Diesla, po wdepnięciu pedału przyspieszenia wypluwały z wydechów chmurę czarnego, gryzącego dymu. I jeszcze się tym szczycą.

To schorzenie psychiczne nazywa się rolling coal

W Stanach działa wiele firm, które trudnią się tym zajęciem, polegającym na modyfikacji układu napędowego tak, by truć tak mocno, jak tylko się da. Żeby była jasność – nie chodzi po prostu o demontaż i dezaktywację wszelkich możliwych układów oczyszczania spalin. Nawet gdybyśmy to zrobili, to sprawny silnik wysokoprężny wciąż nie jest w stanie wyprodukować chmury czarnego, gryzącego dymu. Trzeba go popsuć, wprowadzająć w tym celu odpowiednie modyfikacje.

Co prawda nie jest to modyfikacja legalna, ale nie brakuje firm, które ją proponują

W marcu właściciele jednej z nich, znani na YouTube jako Diesel Brothers, zostali na tę okoliczność ukarani grzywną w wysokości 850 tys. dolarów.

Według śledztwa amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA) temat dotyczy co najmniej 500 tysięcy zmodyfikowanych pojazdów. I to podobno są bardzo ostrożne szacunki. Raport z tego śledztwa wskazuje, że w ciągu swojego cyklu życia samochody te wyemitują do atmosfery ok 570 tys. ton tlenków azotu, czyli dziesięciokrotność tego, co diesle Volkswagena, podpadające pod aferę Dieselgate. Nie do przeoczenia jest też 5 tys. ton sadzy.

Jeszcze raz zaznaczę: nie chodzi o to, by odblokować potencjał silników, zdławiony przez producentów, ograniczonych przepisami prawa. Chodzi o wprowadzenie modyfikacji, których jedynym skutkiem jest stworzenie efektownej chmury czarnego dymu, którym można poczęstować np. wyprzedzanego rowerzystę, albo jakiegoś ekologicznego freaka w Tesli czy innym Priusie. Serdecznie gratulujemy!

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać