Ciekawostki / Samochody używane

Wyjątkowo udana replika Lamborghini Diablo. Czy jeśli nie widać różnicy, to nie ma po co przepłacać?

Ciekawostki / Samochody używane 21.07.2018 94 interakcje
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 21.07.2018

Wyjątkowo udana replika Lamborghini Diablo. Czy jeśli nie widać różnicy, to nie ma po co przepłacać?

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk21.07.2018
94 interakcje Dołącz do dyskusji

Większość replik wygląda koślawo, zwłaszcza gdy stoją obok swoich pierwowzorów. Ale w tym przypadku sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Repliki różnych samochodów nie są już tak popularne, jak były jeszcze kilkanaście lat temu. Koniec lat 90. XX wieku był czasem świetności takich firm, jak np. Bojar Tuning, które specjalizowały się w budowaniu replik Ferrari i innych aut sportowych. Dziś za sprawą internetu niemal każdy potrafi już odróżnić oryginał od repliki, więc „Ferrari” zbudowane na Pontiaku Fiero czy Toyocie MR2 na nikim nie zrobi już wrażenia. Zresztą na ulicach pojawiło się więcej prawdziwych samochodów egzotycznych marek.

Problemem większości replik jest ich wygląd.

Co z tego, że na pierwszy rzut oka niezorientowana osoba pomyśli, że to Ferrari czy Lamborghini, skoro każdy lepiej obeznany zazwyczaj po prostu parsknie śmiechem? Zwłaszcza gdy taki samochód ruszy i okaże się, że pod maską jest silnik o mocy kilkukrotnie mniejszej, niż w oryginale.

Ta replika jest inna.

Replika-Lamborghini-Diablo-3

Na jednym z kanadyjskich portali aukcyjnych wystawiono replikę Lamborghini Diablo 6.0. Obejrzałem zdjęcia i pomyślałem, że ktoś próbuje dokonać oszustwa i wstawił zdjęcia prawdziwego Diablo, by nabrać potencjalnych klientów.

Ale ta replika po prostu tak wygląda. Jest bardzo dobrze zrobiona. W dodatku jej osiągi nie przynoszą nikomu specjalnego wstydu, bo pracuje tu 300-konny silnik V8 (oryginalne Diablo 6.0 ma V12). Zamontowano w niej również pięciobiegową skrzynię ręczną z Porsche ze sportowym sprzęgłem i hamulce z Corvette, a nadwozie wykonano z włókna szklanego. Zadbano także o szczegóły – pojawiły się więc elektrycznie sterowane szyby czy wspomaganie kierownicy.

Cena to 80 tysięcy dolarów.

Replika-Lamborghini-Diablo-6

To oczywiście masa pieniędzy, jak za replikę. Można jednak użyć argumentu, że prawdziwe Diablo jest jeszcze droższe, a w tym wypadku nie widać specjalnej różnicy.

To trochę tak, jak z podróbkami torebek albo zegarków, które też bywają nazywane „replikami”. Da się kupić taką za dwa dolary, która rozpada się w rękach. Da się też wydać na takiego „Rolexa” połowę ceny prawdziwego i mieć naprawdę porządnie wykonany zegarek, przy którym nawet profesjonalny zegarmistrz będzie się zastanawiał, czy to przypadkiem nie jest oryginał.

Ale… po co?

Replika-Lamborghini-Diablo-4

Czy kupowanie ręcznie wykonanej repliki jest gorsze, niż kupowanie ręcznie wykonanego Lamborghini? Całkiem możliwe, że jeżeli ktoś włożył w ten samochód podobno 2 tysiące roboczogodzin i wydał na same części 100 tysięcy dolarów, zrobił to dokładniej, niż Włosi z Sant’Agata Bolognese. Wygląda na to, że całość jest całkiem sensowną ofertą. Teoretycznie.

Pora na moją opinię: kupowanie jakiejkolwiek repliki nie ma żadnego sensu, ponieważ to nadal będzie tylko replika. Nie zapewni takich wrażeń z jazdy, jak oryginalne Lamborghini, a przy okazji kosztuje na tyle dużo, że można sobie za tyle kupić nowe Porsche czy mocne BMW i mieć szybszy samochód, który i tak sprawia, że ludzie się za nim odwracają.

Nie zapewni też tego samego klimatu, co prawdziwy włoski samochód sportowy. Nie ma takiej historii (mimo że ktoś długo nad nim pracował) i… prędzej czy później w końcu trzeba będzie się komuś przyznać, że to tylko replika. Ten moment musi być smutny. Jeśli ktoś jeszcze zbudował ten samochód od zera, może liczyć na słowa uznania za dobrze wykonaną robotę – tego mu nie odmawiam. Ale jeśli ktoś po prostu kupi to auto, reakcją innych będzie zapewne tylko drwiący uśmiech.

Wygląd Lamborghini, ale reszta niekoniecznie…

Replika-Lamborghini-Diablo-7

Taki samochód służy więc tylko do imponowania innym. „Nie stać mnie na prawdziwe Lamborghini Diablo, ale chciałbym, żebyście myśleli, że jednak mnie stać” – oto o co tutaj chodzi. Jest to tym dziwniejsze, że ktoś, kto wyda na ten samochód 80 tysięcy dolarów i tak jest bogaty i raczej nie musi nic nikomu udowadniać. Przepraszam wszystkich miłośników replik, ale takie pojazdy kojarzą mi się z wabikiem na zamroczone alkoholem dziewczyny pod klubami.

„Jeżeli nie widać różnicy, to po co przepłacać” – to stare hasło reklamowe w tym wypadku się nie sprawdza. W samochodzie – zwłaszcza w takim – nie chodzi tylko o wygląd karoserii. Jak dobry by nie był.

Replika-Lamborghini-Diablo-2

A jaka jest wasza opinia na ten temat?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać