Wiadomości / Klasyki

Od lat mówiono, że „renowacja aut amerykańskich” z Piły to przekręt. Teraz już nie ma wątpliwości

Wiadomości / Klasyki 06.07.2018 559 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 06.07.2018

Od lat mówiono, że „renowacja aut amerykańskich” z Piły to przekręt. Teraz już nie ma wątpliwości

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski06.07.2018
559 interakcji Dołącz do dyskusji

Obejrzałem materiał w Polsacie o Marcinie Ż. z Piły. Człowiek ten ponoć oszukał wiele osób, twierdząc że para się profesjonalną renowacja aut amerykańskich. Słyszałem wcześniej o tej sprawie od znajomych, ale podzwoniłem tu i tam, i okazało się, że jest jeszcze gorzej niż sądziłem.

Pamiętam początki Marcina Ż. – lata temu zaczął pojawiać się na zlotach samochodów zabytkowych i amerykańskich, gdzie budził wielkie zainteresowanie. Nie tylko sam wyglądał bardzo oryginalnie, ale przyjeżdżał ekstremalnie obniżonym autem w stylu kustom/rat rod z uciętym dachem, zardzewiałym nadwoziem i hot-roddingowymi gadżetami. Dość szybko rozeszła się fama, że reprezentuje on warsztat renowacji samochodów amerykańskich z prawdziwego zdarzenia. Tacy specjaliści są nadzwyczaj poszukiwani, więc i zainteresowanych nie brakowało.

Mało kto pewnie wiedział, że pojazd odpowiedzialny za rozsławienie warsztatu z Piły nie został nawet w nim zbudowany, tylko kupiony jako gotowy. Mało kto też wie, że warsztat pod nazwą Whiskeyrodz właściwie nie zbudował żadnego samochodu od początku do końca – nawet prezentowane na forum lowrider.pl samochody z tego warsztatu zostały po prostu przywiezione do Polski w gotowej postaci.

Przyjmij pieniądze i zniszcz

Zamówień nie brakowało, a schemat był zawsze ten sam. Marcin Ż. zgadzał się na przyjęcie samochodu amerykańskiego do renowacji lub przeróbki na customa, a następnie pobierał niemałą zaliczkę na poczet prac. W rzeczywistości wykonywano tylko markowaną pracę, polegającą raczej na demolowaniu samochodu niż na jego realnych naprawach. Cięto blachę, amatorsko obniżając pojazd, posuwając się nawet do zespawania nadwozia z ramą, czego się nie robi w przypadku aut o konstrukcji ramowej, bo powoduje to duże trudności z dopasowaniem elementów ruchomych lub delikatnych (drzwi, klapy, szyby). Widziałem samochody, które zabrano z warsztatu Marcina Ż. Były zrujnowane.

W materiale z Polsatu skontaktowano się z trzema poszkodowanymi osobami. Dowiedziałem się jednak, że grupa jest o wiele większa i liczy ok. 40 osób. Jeśli przemnoży się to przez średnią wartość zaliczki, którą przyjmował pan Ż., wynoszącą 25-30 tys. zł, to łatwo obliczyć, że łączna kwota zobowiązań „mechanika” przekracza milion złotych.

Wiele wskazuje na to, że Marcin Ż. to osoba o poważnych zaburzeniach psychicznych. Jego zachowanie nie nosi najmniejszych śladów logiki i konsekwencji. Co bowiem powiedzieć o sytuacji, w której wściekły właściciel domaga się zwrotu samochodu, a Marcin Ż. proponuje mu… inny samochód, twierdząc że tamten już sprzedał? Co powiedzieć o fałszywych zgłoszeniach kradzieży samochodów z warsztatu?

Kto winny?

Marcin Ż. Nie ulega wątpliwości. Ale cała sprawa ma jeszcze drugie dno. Marcin Ż. łatwym sposobem wylansował się w mediach, korzystając z tego, że w Polsce brakowało firmy o jego profilu z prawdziwego zdarzenia – w Stanach takich warsztatów są setki, jeśli nie tysiące. To, że Marcin Ż. nie miał doświadczenia ani umiejętności w dziedzinie, w której jawił się jako specjalista, nie wzbudziło podejrzeń. Klienci byli w pewnym sensie zdesperowani. Ogromne zainteresowanie usługami Marcina Ż. wynika z niechęci warsztatów restaurujących klasyki wobec aut amerykańskich, szczególnie tych po modyfikacjach. Warsztat na co dzień odbudowujący stare Jaguary nie przyjmie do zrobienia Chevroleta z 1953 r. z misją przerobienia go na obniżonego „kustoma”. Nie rozumiem tylko jednego: czy Marcin Ż. sądził, że cała sprawa się nie wyda, a klienci po prostu machną ręką na kilkudziesięciotysięczne zaliczki? Co jeszcze dziwniejsze, przy niektórych samochodach rzeczywiście coś zrobiono, potem jednak wszelkie prace ustały, podobnie jak kontakt z wykonawcą. Sprawę opisano m.in. na stronie nephilimkustoms.pl.

Jestem w kontakcie z osobą reprezentującą poszkodowanych – w przyszłości pojawi się aktualizacja sprawy Marcina Ż. Jak na razie należy przyjąć, że żadnych pieniędzy się od niego nie odzyska. Forsa się rozpłynęła, a sprytny „mechanik” ukrywa się i nie odbiera telefonów.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać