Wiadomości

Jest nowa najtańsza hybryda plug-in w Polsce. To Renault Captur*

Wiadomości 22.06.2020 164 interakcje

Jest nowa najtańsza hybryda plug-in w Polsce. To Renault Captur*

Piotr Barycki
Piotr Barycki22.06.2020
164 interakcje Dołącz do dyskusji

Ten tytuł musi mieć gwiazdkę. Ale jeśli na chwilę o tej gwiazdce zapomnimy, to wiadomość jest prosta i przyjemna – od teraz, jeśli chcemy mieć hybrydę plug-in i zapłacić za nią jak najmniej, wystarczy 120 900 zł. 

Tanio? Raczej niezbyt, biorąc pod uwagę, że mowa o crosoverze segmentu B. Taniej niż trzeba było zapłacić za hybrydy plug-in do tej pory? Tak. W końcu Ceed Kombi PHEV kosztuje cennikowo minimum 127 900 zł, XCeed jest o 2000 zł droższy, a do Niro trzeba dołożyć jeszcze niecałe 1000 zł. Można wymieniać i dalej, ale sens tego jest dyskusyjny – kolejne pozycje na liście przeważnie startują od ceny przekraczającej wyraźnie 140 000 zł, a górna granica buja się gdzieś w okolicach miliona z dużym kawałkiem albo i więcej – w końcu jest na rynku hybrydowy Bentley Bentayga.

I wtedy, cały na [tu wpisz kolor swojego ulubionego lakieru] na scenę wchodzi Renault Captur E-Tech Plug-in Hybrid za niewiele ponad 120 000 zł. Do tego od razu w wersji Intens, czyli m.in. z 17-calowy felgami aluminiowymi, tapicerką z elementami skóry ekologicznej, kartą Hands Free, kierownicą pokrytą skórą ekologiczną, lusterkiem wewnętrznym elektrochromatycznym, elektrycznymi szybami z przodu i z tyłu, systemem Easy Link z nawigacją, czujnikiem deszczu i światła, kamerą cofania, cyfrowymi zegarami, aktywnym systemem wspomagania hamowania i utrzymania pasa ruchu, elektrycznie składanymi i podgrzewanymi lusterkami, reflektorami full LED i klimatyzacją automatyczną.

A, no i nie zapominajmy o napędzie hybrydowym – teoretycznie do 65 km jazdy w trybie elektrycznym w cyklu miejskim (akumulatory 9,8 kWh) i 50 km w cyklu mieszanym (prędkość maksymalna w trybie elektrycznym do 135 km/h). Do tego czterocylindrowy silnik benzynowy o pojemności 1,6 l i sumaryczna moc układu na poziomie 160 KM, czyli najwięcej w całej gamie Captura.

Niestety najwyższa moc nie oznacza to, że mamy do czynienia z naprawdę szybkim samochodem – hybrydowy Captur potrzebuje na sprint do 100 km/h 10,1 s. Wyraźnie tańsza odmiana z Tce 155 EDC FAP na to samo potrzebuje 8,6 s. A kosztuje – uwaga – 25 000 zł mniej. I to przy promocyjnej cenie Captura.

Co jednak nie zmienia faktu, że zwolennicy hybryd plug-in pewnie nie przyspieszenie 0-100 km/h stawiają na pierwszym miejscu. Pewnie nie chodzi też o niskie spalanie, bo takie oszczędności przy niezbędnych dopłatach do zakupu zwracają się bardzo, bardzo powoli. Natomiast, co wiem już po kontakcie z plug-inowym GLC – kombinacja pt. elektryk w mieście, spalinówka w trasie, jest trudna do pobicia, jeśli chodzi o ogólny komfort jazdy i minimalizację wszystkiego, co może męczyć kierowcę. W podróży nie musimy się martwić, że zabraknie nam zasięgu, natomiast w mieście nie zastanawiamy się, czy silnik już się nagrzał, nie mordujemy się ze start-stopem albo nie patrzymy, jak w korkach wskaźnik średniego spalania wędruje w kierunku jakichś absurdalnych wartości. A do tego jest cicho, żwawo i przyjemnie.

Tak, chciałbym, żeby moje kolejne auto było plug-inem (najchętniej w parze z dieslem) i cieszy mnie, że te z roku na rok stają się coraz tańsze. Przynajmniej pozornie, bo teraz trzeba przejść do tej smutniejszej informacji, czyli tej zagwiazdkowanej.

O co chodzi z tą gwiazdką?

Niestety o to, że 120 900 zł to cena premierowo-promocyjna. Poza promocją Renault Captur E-Tech Plug-in Hybrid jest droższy i to do tego stopnia, że przestaje być najtańszą w Polsce hybrydą plug-in. 129 400 zł standardowej ceny plasuje go niemal na równi z XCeedem – minimalnie poniżej, ale i tak powyżej mniej efektownego, ale pewnie bardziej praktycznego Ceeda Kombi z podobnym pomysłem na napęd.

Czy więc zupełnie nie ma się z czego cieszyć? Ależ skąd. Adam w swoim teście hybrydowego GLC napisał, że każde nowe auto powinno być hybrydą plug-in. Przekonstruujmy to trochę na „każde nowe auto powinno mieć opcję plug-in” i już możemy się cieszyć, że Captur wpisuje się w ten trend. Dodatkowo, choć poza promocją nie jest najtańszym w Polsce autem tego typu, to jednak jest kolejną propozycją zmierzającą w kierunku coraz bardziej sensownych cen (a może to auta spalinowe tak drożeją?).

W końcu co nam po kolejnej hybrydowej Bentaydze czy Cayenne, na które mało kogo stać? A tutaj mamy absolutnego europejskiego masowego bestsellera (ponad 222 000 egzemplarzy w 2019 r., więcej niż Duster) z włożonym trochę ciekawszym napędem.

Jedyny poważny problem jest taki, że jeśli ktoś chce kupić Captura i niekoniecznie dysponuje nieograniczonym budżetem, to może być go trudno przekonać do dopłaty, jeśli sam nie spróbuje, jak przyjemny na co dzień może być PHEV. Bazowa cena Captura w wersji Intense to mniej niż 80 000 zł i to jest naprawdę sensowne auto dla wielu. Salonowe próby przekonania, że wystarczy tylko dopłacić no wie pan, takie drobne 50 000 zł, żeby zasmakować jazdy elektrycznej, mogą jednak spotkać się z dużym oporem ze strony kupujących…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać