Felietony

Najnowsza reklama BMW M to prawdziwy koszmar. Kto to wymyślił?

Felietony 22.10.2018 666 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 22.10.2018

Najnowsza reklama BMW M to prawdziwy koszmar. Kto to wymyślił?

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk22.10.2018
666 interakcji Dołącz do dyskusji

Zwykle nie rozumiem narzekań ludzi na to, że ta czy inna reklama rzekomo „propaguje niebezpieczną jazdę”. Ale tym razem sam jestem oburzony.

BMW jakoś nie ma szczęścia do reklam. Kilka miesięcy temu brytyjska organizacja Advertising Standards Authority (ASA) poleciła zdjęcie z ekranów opisanej w tym artykule reklamy. Argumentowano to tym, jakoby spot promował agresywną jazdę i „pokazywał samochody w kontekście emocji”. Największe wzburzenie członków agencji wzbudził moment, w którym jedno z aut na chwilę utraciło przyczepność. Na ułamek sekundy.

Moim zdaniem tamta reklama była po prostu słaba i dość nudna. Brytyjczycy przesadzali. Ale niedawny spot nakręcony w Polsce jest już inny.

Oto M Town – miasto drogowych szaleńców.

Owszem, Warszawa wyglądała w obiektywie kamery doskonale. Ale pokazywanie bardzo szybkiej jazdy i driftów na drodze publicznej, w połączeniu z hasłem M Town, where too much is just right, czyli Tu zbyt dużo to akurat w sam raz, to proszenie się o kłopoty i skargi od osób z uczuleniem na samochody. I nie tylko od nich.

Najnowsza reklama jest jeszcze gorsza.

Na Facebooku zatytułowano ją „Przejazd kolejowy w mieście M”, co już każe się domyślać, co tam znajdziemy. Jak widać, pomysł z fikcyjnym miastem M jest kontynuowany, ale tym razem spot raczej nie był kręcony w Warszawie ani w ogóle w Polsce (choć trop z polską lokomotywą jest niezły – dziękuję spostrzegawczemu czytelnikowi!). Szkoda, znam takie jedno miejsce na Radiowej w Warszawie, gdzie wyszłoby efektownie. Tylko pociąg jeździ tam raz w roku i z prędkością 3 km/h.

Przejazd kolejowy w mieście M.

W mieście M – jeśli siedzisz za kierownicą BMW M4 – światła są zawsze zielone.

Opublikowany przez BMW Polska Środa, 17 października 2018

Pociąg w reklamie jest o wiele szybszy. Wzdłuż torów pędzi młody, arogancko uśmiechający się kierowca w BMW M4. W pociągu jedzie maszynista, który jest przerażony i zestresowany na widok samochodu i na myśl o tym, co może się zaraz wydarzyć.

Oczywiście na końcu pociąg w ostatniej chwili hamuje, a „król szosy” w M4 przejeżdża. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem gorszą reklamę.

Po pierwsze – to naprawdę jest promowanie nieodpowiedzialnej jazdy.

W tym przypadku nie mówimy już o jakimś małym uślizgu koła, tylko o prawdziwym drogowym kretynizmie. Każdy, kto ma więcej niż dwa zwoje mózgowe wie, że wjazd pod pędzący pociąg jest najgorszym, co można zrobić na drodze, bo niemal na pewno skończy się śmiercią. I podczas gdy samorządy i organizacje wydają masę pieniądzy na kampanie typu „Bezpieczny przejazd” i promowanie odpowiedzialnego zachowania, BMW wypuszcza reklamę, która jest na drugim biegunie.

Po drugie – czy tylko ja kibicowałem maszyniście?

Zarozumiały gość w M4 w kolorze żaby po prostu mnie irytował. Pomyślałem sobie, że właściwie to lokomotywa mogłaby zrobić z niego miazgę. Wcale nie zechciałem być taki cool jak on i nie nabrałem ochoty na zakup M4. Wręcz przeciwnie – jeżeli ta reklama jest w czymś dobra, to wyłącznie w utrwalaniu negatywnych stereotypów.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać