Felietony

Chciałem przerejestrować samochód. Zamiast tego myślę o emigracji do Argentyny

Felietony 31.05.2020 1510 interakcji
Michał Koziar
Michał Koziar 31.05.2020

Chciałem przerejestrować samochód. Zamiast tego myślę o emigracji do Argentyny

Michał Koziar
Michał Koziar31.05.2020
1510 interakcji Dołącz do dyskusji

Słyszeliście pogłoski o tym, że w związku z epidemią urzędy nagle się unowocześniły, a rejestracja samochodu w 2020 r. przestała być drogą przez mękę? Nic bardziej mylnego, przynajmniej w Warszawie. Jest gorzej, niż było.

W życiu przerejestrowałem tylko dwa samochody. Reszta była na czarnych blachach, więc zbrodnią byłoby montowanie biało-niebieskich szkarad. Wolałem po prostu zgłaszać zakup. Po nabyciu Fiata Argenty postanowiłem, że przerejestruję trzecie auto w swoim życiu. Nic z tego nie wyszło, a ja widzę interesującą tendencję. Pierwszy samochód, Mercedesa W124, zarejestrowałem szybko, sprawnie i bez problemów. Drugie auto, Polonez, wymagało już trzech wizyt i dwóch kłótni z urzędnikami. Argenta natomiast okazałą się drogą przez mękę i chyba jest skazana na tablice z wyróżnikiem DSW.

Zacznijmy od początku, czyli PCC-3.

Państwo polskie postanowiło odebrać  mi smak życia już na etapie płacenia podatku od czynności cywilnoprawnych, czyli PCC-3. To taki druczek, który trzeba złożyć w urzędzie skarbowym razem z opłatą w wysokości 2 proc. kwoty zakupu. Chyba że urzędnik uzna, że kwota z umowy jego zdaniem jest za niska, ale to inna historia. Tak czy siak, to po prostu zwykła produkcja zbędnego papieru/plików PDF, ale do tego jestem przyzwyczajony. Za to walka z aplikacją do wypełniania takiego druczku to oddzielna historia. Oczywiście sam system portalu podatkowego wygląda jak zrobiony ponad dekadę temu i niezbyt dokładnie przetestowany.

W efekcie wszystko szło pięknie, dopóki nie musiałem wpisać liczby załączników do dokumentu. Kupiłem auto sam, więc dodatkowe druczki nie były potrzebne, ale system miał inne zdanie na ten temat. Kiedy wpisywałem zero, to ono natychmiast znikało. Nie dało się wpisać liczby mniejszej niż jeden, czego by się nie zrobiło. Czyli kreator z góry zmusza do przygotowania błędnego wniosku. Świetnie.

Potem przyszła pora na podpisanie dokumentu. Choć już dawno większość elektronicznych papierów można zatwierdzić profilem zaufanym, to nie dotyczy to tych wysyłanych do skarbówki. Tylko elektroniczny podpis kwalifikowany. To płatna usługa, pewnie kiedyś jakiś kolega ministra miał firmę zajmującą się takimi właśnie podpisami… nieważne. Jest też opcja podpisania się danymi identyfikującymi podatnika. Zawiera jeden kruczek – kwotę przychodu z 2018 r. Myślę sobie: świetnie, PIT składałem elektronicznie, znajdę go na swoim profilu na portalu gov.pl. Ta, jasne. Nic z tego. Kopia z dysku też gdzieś znikła. Policzyłem na piechotę, ale trzy razy pomyliłem się przy sumowaniu kasy ze sprzedaży naklejek. Wreszcie zrezygnowany postanowiłem, że schowam godność w kieszeń i złożę papierowe PCC-3.

fiat argenta

Wrota piekieł na ulicy Wynalazek.

Z gotowym, wypełnionym dokumentem pojechałem na warszawski Mordor, do ursynowskiego urzędu skarbowego. Zrobiłem to w czwartek, a urzędy teraz miały być otwarte tylko w środy i piątki, w pozostałe dni przed urzędami powinny być urny na dokumenty, podobno nawet podzielone na rodzaje pism. Tyle z teorii. Zamiast urn zobaczyłem długą kolejkę na chodniku przed wejściem, która wcale nie przesuwała się w tempie ludzi jedynie wrzucających dokumenty. Trudno, swoje odstałem, w międzyczasie pięć osób wepchnęło się do środka na zasadzie „ja tylko wezmę druczek”. W porządku, to nie wystarczy żebym się zdenerwował. Stałem się buddyjskim mnichem ursynowskiego urzędu skarbowego. Nie słyszałem kłótni w kolejce i durnych pytań.

Wreszcie zbliżyłem się do drzwi świątyni poniżania obywateli i tu wparowała pani z maseczką modnie założoną na brodę, tak, że nie zasłaniała ani ust, ani nosa. Kobieta z tych, które lubią się widywać z kierownikiem sklepu/restauracji/toalety publicznej. Trzy razy powtórzyła, że ona tylko po druczek. Dobra, nie zmąci mojego spokoju, niech sobie wejdzie.

Jak prawie rozpętałem wojnę pod urzędem.

Ta, jasne, po druczek. Pani Stylowa Maska ewidentnie biorąc dwie kartki chciała zobaczyć się z kierownikiem urzędu skarbowego. Dziesięć minut kłóciła się z panią z informacji. Powoli przemieniałem się już w nielegalne zgromadzenie pełne buddyjskich mnichów. Wreszcie pani Maseczka Na Brodzie wyszła, otworzyłem sobie drzwi i pech chciał, że nie zaatakowałem wejścia dostatecznie szybko. Z samego końca kolejki nagle teleportował się starszy pan, który z okrzykiem bojowym „MI SIĘ NALEŻY” wbił się do środka urzędu. Za nim nieśmiało podeszła jego żona, coś mamrocząc, że no, faktycznie, wiecie państwo, starość. Tłum z tyłu kolejki chciał krwi starszego pana i szukał opon do podpalenia. Ja w tym czasie zmieniłem się już w międzynarodowy zlot wszystkich buddyjskich mnichów.

Wreszcie nadszedł ten wyczekiwany moment. Po godzinie stania, w atmosferze bliskiej zamieszkom, wszedłem do urzędu.

-Dzień dobry, ja z PCC-3, wrzucić tutaj do urny?

-Tak, może być w kopercie. Tu ma pan numer konta do opłacenia należności.

-Dziękuję, do widzenia.

Nie wiem co ci wszyscy ludzie przez tyle czasu robili w przedsionku urzędu przy urnie na dokumenty i nie chcę wiedzieć.

Rejestracja samochodu w 2020 r.

Skoro już złożyłem i opłaciłem PCC-3, to została mi tylko rejestracja samochodu, która podobno w dziwnym roku 2020 stała się prostsza. Dowiedziałem się, że urzędy dzielnicy są już otwarte, więc w poniedziałek po prostu pojechałem do ursynowskiego na zasadzie „jakoś to będzie”. No nie będzie. Trzeba się umówić na spotkanie z urzędnikiem, tak mi powiedzieli na wejściu. Brawo ja, nie sprawdziłem tego wcześniej. Zobaczyłem jednak drogowskaz do drugiego wejścia, gdzie podobno jest skrzynka podawcza i można zostawić dokumenty. Świetnie, kolega z innego województwa podobno zarejestrował auto właśnie zostawiając dokumenty i odbierając je kolejnego dnia.

Poszedłem do drugiego wejścia i dowiedziałem się, że co najwyżej mogę zgłosić zakup pojazdu. Fajnie, to akurat mogę zrobić przez internet, w przeciwieństwie do rejestracji. Zakładka jej dotycząca w warszawskim e-urzędzie oczywiście nie działa. W końcu żyję w państwie z dykty i mieście z kartonu.

rejestracja samochodu 2020
Wniosek o rejestrację pojazdu przez internet? Wolne żarty.

Nie ma czegoś takiego jak rejestracja samochodu w Warszawie w 2020 r., zapomnijcie.

Dostałem świstek z numerem telefonu i adresem internetowym do rezerwacji wizyt w urzędzie. Niewiele myśląc zadzwoniłem. Dowiedziałem się, że rejestracja przez telefon nie działa, ale nawet jakby działała, to do 22 czerwca nie ma terminów. Na 23 czerwca pani nie mogła mnie wpisać, bo zapisy jeszcze nie były otwarte. Kazała walczyć od rana na stronie z rezerwacjami i szybko klikać. No tak, nie mam czego robić rano, tylko walczyć o swoją szanse na wpłacenie 200 zł na konto urzędu. O 11:30 np. już można zapomnieć o zarezerwowaniu wizyty, jak widac na poniższym zrzucie ekranu:

rejestracja samochodu 2020

Do zobaczenia w 2021 r.

Po tym wszystkim mam dość warszawskich urzędów i polskiej biurokracji przynajmniej do końca roku. Zgłoszę zakup Argenty przez internet i będę jeździł na blachach ze Śląska. Może żaden wielki warszawiak, wojownik antysłoikowy nie potnie mi przez to opon. Widocznie jestem skazany na rejestrowanie jednego auta na trzy lata. Pierwsze w 2015 r., kolejne w 2018 r., to teraz uda mi się dopiero w 2021 r. Rejestracja samochodu w 2020 r. nie jest mi pisana.

Tymczasem poważnie rozważam emigrację do Argentyny i zostanie rolnikiem gdzieś pośrodku niczego. Kupiłbym sobie Fiata 125 Familiare i zapomniał o polskich urzędach.

reejstracja samochodu
Tyle mam do powiedzenia na temat rejestracji samochodu w Warszawie w 2020 r.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać