Felietony

Dzisiaj Autoblog jest nieczynny. Teraz pan ma relaks

Felietony 19.07.2020 866 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 19.07.2020

Dzisiaj Autoblog jest nieczynny. Teraz pan ma relaks

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski19.07.2020
866 interakcji Dołącz do dyskusji

A skoro już o relaksie mowa, to trzeba zadać sobie pytanie o relaksujące samochody. Jaki jest najbardziej odprężający samochód jakim jechaliście?

Są wakacje i sezon urlopowy, co oznacza dla mnie więcej pracy, a przy okazji to także sezon ogórkowy, w którym tematy na wpisy trzeba strugać ze świeżych warzyw. Do tego wrócimy od jutra, a tymczasem dziś pytanie na niedzielę brzmi „jaki jest najbardziej relaksujący samochód jakim jeździliście?”.

W moim przypadku trudno mi się zdecydować

Wśród nowych aut właściwie nie ma takiego pojazdu, bo wszystkie mają różne hałasujące systemy, które domagają się mojej uwagi. Najgorsze są te, które potrafią z nagła przyhamować auto bez ostrzeżenia, chociaż o niuansach sytuacji drogowej nie mają pojęcia. Ogólnie jednak jako najbardziej relaksujące nowe auto wskazałbym Toyotę Camry. Przejechałem nią ponad 4000 km i wysiadłem niezmęczony. Nie jest może bardzo szybka i przy okazji kompletnie niesportowa, ale relaksująca – z pewnością. Podobnie czułem się w Nissanie Altima – aktualnym modelu.

toyota camry test długodystansowy

Niezwykle relaksujący był mój Mercedes W210

Jechałem sobie nim powolutku (dzięki wolnossącemu 2.0 nie skłaniał do szybkiej jazdy) i słuchałem jak chrupie go rdza. Pewnie gdyby miał automatyczną skrzynię biegów, byłby jeszcze bardziej relaksujący, choć kto to wie – nie czułem się aż tak odprężony w W140. W210 miał w sobie coś, co sprawiało, że nie trzeba było z nikim na drodze konkurować. Być może locha, za sprawą swoich mocnych silników, bardziej zachęcała do wciskania gazu. Z czasem zresztą doszedłem do tego, że gdybym jednak chciał kupić sobie lochę (i już zebrał kasy trochę), to najchętniej chciałbym taką z dieslem 3.0, żeby nie była za szybka.

Mercedes W210

Wicekrólami relaksu są japońskie samochody z lat 80.

Jakiś Nissan Laurel, stara Carina, a już w szczególności te większe Toyoty jak Cressida, Crown i inne nieznane w Polsce, to nadzwyczaj relaksujące samochody. Są one złożone niezwykle precyzyjnie i nic w nich nie skrzypi nawet po ponad 30 latach. Fantastycznie je także wyciszono. Wszystko w nich działa w taki przyjemny, przewidywalny sposób – biegi zawsze wskakują na swoje miejsce, a jeśli trzeba coś włączyć, to wystarczy wcisnąć przycisk i to coś się włączy. Jest to samochód budzący zaufanie, a to znacząco podnosi poziom zrelaksowania podczas jazdy. Niestety, takie wozy są bardzo trudne do kupienia w dobrym stanie, choć nie zauważyłem, żeby jakoś znacząco podrożały. Może nikogo nie interesują.

Ale korona przypada amerykańskim samochodom z okresu Malaise 

Czyli z lat 70. i 80., po kryzysie paliwowym roku 1973. Są brzydkie w środku, mają słabe silniki i ogólnie wszystko źle. Ale ich miękkie kanapy, automatyczne skrzynie biegów z gigantycznym uślizgiem i bulgoczące V8 o żenującej mocy sprawiają, że jeździ się tym wspaniale. Pod warunkiem, że jedziemy sobie na przejażdżkę i donikąd się nie spieszymy. Na liczniku maksymalnie 40 mil, trójeczka wrzucona, silnik robi bleblebleble, otwieramy sobie okienko i mamy idealnie relaksujący kruzing. Nawet to, że stale nie działa coś w elektryce, a rdza chrupie nam podszybie, nie jest w stanie zepsuć nam tego czilu.

Jakie auto najbardziej Was relaksowało?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać