Felietony

Pytanie na niedzielę: jaki samochód ci się podoba, ale nigdy go nie kupisz?

Felietony 14.10.2018 705 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 14.10.2018

Pytanie na niedzielę: jaki samochód ci się podoba, ale nigdy go nie kupisz?

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski14.10.2018
705 interakcji Dołącz do dyskusji

Pytanie na niedzielę to cykl, w którym ja pytam, a Czytelnicy odpowiadają. Tym razem pytanie jest dość skomplikowane: jaki samochód jednocześnie ci się podoba, jak i wiesz doskonale, że nigdy go sobie nie kupisz?

Odrzucamy tu wszelkie supersamochody i wozy typu Ferrari 250 GTO. Wiadomo, że sobie ich nie kupimy, bo na takie wozy stać jeden procent z jednego procenta najbogatszych ludzi świata, więc powód dla których nigdy nie wejdziemy w ich posiadanie jest dość oczywisty. Chodzi o auto, jakie teoretycznie pozostaje w zasięgu finansowym przeciętnego nabywcy samochodu, ale jest na tyle bez sensu, że trudno znaleźć dla niego uzasadnienie. Oczywiście są też ludzie, którzy nie mieli tego wewnętrznego ograniczenia i sobie taki wóz kupili, ale to inna historia i na inny wpis. Dziś chodzi mi o tę łagodną rezygnację z własnego marzenia, na zasadzie „chciałbym, ale to się nie uda”.

W moim przypadku wybór nie był trudny.

Chevrolet Suburban

Uwielbiam ten wóz i jego linię. Jeździł nim Tony Soprano, tzn. James Gandolfini w serialu „Rodzina Soprano”. Suburban jest kompletnie bez sensu – to terenowy bus-dostawczak. Z zewnątrz terenówka, w środku trzy pełnowymiarowe rzędy kanap i jeszcze do tego ogromny bagażnik. Rama, wielkie koła i bulgoczące V8. Koszmarne wykończenie i koszmarny układ kierowniczy. Uzależniający dźwięk silnika, ale wymiary (znacznie ponad 5 m, niektóre wersje mają ponad 5,5 m!) nie pozwalają zmieścić go na żadnym miejscu parkingowym i też właściwie w żadnym garażu, chyba że wcześniej usunie się absolutnie wszystko z tegoż garażu. Nie mam żadnego zastosowania dla takiego wozu, ale uważam że jest to najbardziej amerykańskie z amerykańskich aut jakie można sobie wyobrazić. Pasują do niego wszystkie stereotypy o mieszkańcach Stanów Zjednoczonych: niezbyt finezyjny, zdecydowanie za ciężki, za dużo je, ale i tak go lubisz.

pytanie na niedzielę

Bentley Mulsanne/Turbo R

Nie chodzi o aktualnego Mulsanne, a o kanciastego sedana spokrewnionego blisko z Rolls-Royce’em z lat 80. To takie „malaise” wśród angielskich limuzyn. Ten samochód robi do dziś ogromne wrażenie, nie można powiedzieć żeby się zestarzał – on dojrzał. W środku wszystko jest prawdziwe: prawdziwe drewno, skóra, metal i mnóstwo wygłuszeń. Gigantyczny silnik V8 nie bulgocze jak w Suburbanie, pracuje w zupełnej ciszy. Ten samochód wyraża dla mnie luksus bardziej niż aktualne modele, które świecą ekranami. Zamykasz drzwi i nic już nie musisz, nic nie próbuje walczyć o twoją uwagę, nie wyświetla komunikatów, nie dzwoni, nie brzęczy. Panuje błoga cisza, tylko krajobraz przesuwa się za oknem.

Przy tym takie wozy są tanie. Można mieć ładnego Mulsanne / Turbo R za mniej niż 100 tys. zł. Ba, widziałem takie za 50 tys. zł. To gigantyczna utrata wartości wobec początkowej ceny. Ale nawet gdyby były jeszcze tańsze, i tak bałbym się, że zostanę z wozem, którego nikt w Polsce nie umie naprawić i jakaś drobna usterka – nieunikniona w angielskim samochodzie – wykończyłaby mnie finansowo i czasowo.

pytanie na niedzielę

A Wy?

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać