Felietony

Pytanie na niedzielę 4: czy pożyczyłbyś komuś samochód?

Felietony 23.09.2018 94 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 23.09.2018

Pytanie na niedzielę 4: czy pożyczyłbyś komuś samochód?

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski23.09.2018
94 interakcje Dołącz do dyskusji

Tym razem w dziale „pytanie na niedzielę” temat lekko drażliwy: czy pożyczyłbyś komuś samochód? To pytanie przyszło mi do głowy, gdy mój znajomy pokazał mi swój przypadek i co się stało, gdy pożyczył auto… palaczowi.

Staram się być miłym i pomocnym człowiekiem, bo chciałbym żeby wszyscy byli tacy i zaczynam od siebie. Dlatego wielokrotnie pożyczałem samochody. Faktycznie – zwykle nie były to jakieś bardzo drogie wozy ani rzadko spotykane klasyki w idealnym stanie (pożyczenie takiego auta odpada), tylko stare, używane pojazdy użytkowane przeze mnie na co dzień. Kilkanaście lat temu pożyczałem nawet moje prywatne Polo 86C koledze, który nie miał auta, a mnie trafiały się tzw. samochody prasowe. Niedawno pożyczyłem też mojego busa, bo ktoś potrzebował pociągnąć nim przyczepę, a nie miał samochodu z hakiem holowniczym.

Miałem jednak parę nieprzyjemnych przypadków. Raz zdarzyło się, że po krótkotrwałym pożyczeniu auta dostałem je z powrotem z rozładowanym akumulatorem. Nikt nigdy na szczęście nie przywalił w nic moim autem, co jest zdecydowanie największą obawą podczas pożyczania wozu (poza przypadkiem, kiedy klient rozbił moje auto podczas jazdy próbnej). Jednak jeśli już pożyczam komuś auto, to raczej takim osobom, których nie posądzam o skłonności do agresywnej jazdy.

Znam człowieka, który za żadne skarby nie pożyczyłby nikomu auta. Nawet jak miał Fiata Uno – niezbyt wartościowy pojazd – nie było mowy o tym, żeby ktokolwiek inny wsiadł za kierownicę. Ja nie mam z tym problemu. Gorzej jednak, gdy zdarzy się taki przypadek, o którym wspomniałem na początku. Znajomy pożyczył swoje auto komuś do kogo miał zaufanie, bo akurat tego wozu nie potrzebował (miał auto służbowe). Samochód był czysty, zadbany i mało używany. Tyle że osoba „biorąca w pożyczenie” była i jest nałogowym palaczem. Niby padła obietnica, że w samochodzie nie będzie palone.

Kiedy właściciel odebrał wóz, o mało nie zemdlał.

Auto wyglądało w środku jakby ktoś nie robił w nim nic innego, tylko palił i jadł/pił na przemian. Zresztą zobaczcie zdjęcia:

„Tego się nie dawało ścierpieć” – opowiada właściciel – „nie spodziewałem się, że w tak krótkim czasie tapicerka może tak wchłonąć dym papierosowy”. Z otwartą szybą i głową za oknem pozostało tylko dotoczyć się do zakładu, który pierze tapicerki. Przy okazji taka ciekawostka, z której wiele osób nie zdaje sobie sprawy. W okresie ostatnich 20 lat wskutek coraz szerszych i bardziej restrykcyjnych zakazów palenia społeczeństwo odzwyczaiło się od zapachu dymu papierosowego. Kiedyś był on normalny i towarzyszył nam przez cały czas. Nikt go nie zauważał, bo był jak powietrze. Teraz, gdy palenie jest rzadsze i odbywa się najczęściej w zamkniętych pomieszczeniach, rzadko mamy styczność z dymem papierosowym. Tym bardziej ktoś, kto nie pali, ma trudność z wdychaniem dymu lub nawet jego pozostałości w samochodzie.

pytanie na niedzielę
Coś żółte…

pytanie na niedzielę

pytanie na niedzielę
czy to dziura po pecie? (na dole pośrodku)

 

pytanie na niedzielę
czy to pleśń? Auto stało z otwartymi szybami w wilgoci, bo „miało się przewietrzyć”. Szybko poszło…

Palacz zeznał, że może z raz zdarzyło mu się zajarać w aucie, ale ogólnie wyparł się swoich związków ze smrodem w samochodzie i dziurami w tapicerce. Niestety był to palacz tradycyjny, najwyraźniej nie ogarnął jeszcze że są papierosy elektroniczne i inne Iqosy, które takich śladów i zapachu nie zostawiają. Pozostało prać.

pytanie na niedzielę

pytanie na niedzielę

Na szczęście wyszło nieźle. Ozonowanie wnętrza pomogło. Zapaszek zniknął.

Ale dziura jest dalej. Jakby chociaż podgrzewał e-papierosy lub Iqosy zamiast palić analogowe, to by jej nie było.

I takie przypadki mnie zniechęcają do pożyczania wozu. Pożyczylibyście?

 

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać