Ciekawostki

Fiat szuka partnera w interesach. Oczywistym kandydatem jest PSA, ale jest więcej możliwości

Ciekawostki 12.03.2019 227 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 12.03.2019

Fiat szuka partnera w interesach. Oczywistym kandydatem jest PSA, ale jest więcej możliwości

Adam Majcherek
Adam Majcherek12.03.2019
227 interakcji Dołącz do dyskusji

Mike Manley, prezes FCA, przyznał, że jest bardzo otwarty na rozmowy z potencjalnymi inwestorami. Z kim mógłby się zbratać?

Prezes FCA przyznał ostatnio, że szuka obszarów, w których współpraca – niezależnie od przyjętej formy – mogłaby dać klientom lepsze samochody, a inwestorom – większy zwrot z inwestycji. I mimo, że FCA radzi sobie zupełnie nieźle, nie ma się co dziwić, że prezes szuka możliwości współpracy. Wyzwania stojące przed producentami samochodów sprawiają, że tworzenie nowych produktów w pojedynkę staje się zbyt drogie. Trzeba szukać wsparcia. 

Grupa Fiata z Chryslerem już się kiedyś wsparła, czego wynikiem jest istnienie FCA, ale to nie znaczy, że nie można szukać kolejnych partnerów. Sojusz Nissana, Renault i Mitsubishi, czy budowana przez lata Grupa Volkswagena potwierdzają, że takie podejście do biznesu ma sens. Zresztą, poprzednik Manleya – Sergio Marchionne również twierdził, że branża motoryzacyjna potrzebuje współdziałania, czy nawet połączeń koncernów by bardziej efektywnie zarządzać wydatkami na badania i rozwój. I to szczególnie w kwestii kosztochłonnych projektów takich jak elektryfikacja, czy prace nad pojazdami autonomicznymi.

Nawet Volkswagen – koncern ze ścisłej czołówki producentów na świecie – szuka partnera do rozwoju platformy samochodów elektrycznych. Tzn. oficjalnie zaprasza innych producentów do korzystania z własnych rozwiązań, ale oczywistym jest, że nie chodzi o altruizm. Albo inaczej – można się domyślać jak ważny jest efekt skali w staraniach do osiągnięcia dodatniego wyniku finansowego na elektryfikacji gamy. To pokazuje jak ogromne nakłady finansowe są konieczne, by doprowadzić do powstania produktu mającego szansę na popularyzację. Właściwie to na totalne wywrócenie świata motoryzacji, od zawsze opartej na soku z dinozaurów, jak to poetycko określają miłośnicy nowych technologii.

I nie chodzi wyłącznie o dzielenie się wydatkami na prace nad samochodami elektrycznymi. Równie efektywne może być dzielenie się kosztami produkcji zwykłych samochodów, jeszcze tych zasilanych w staromodny sposób – to może przynieść tak ważne oszczędności. Volkswagen do spółki z Fordem będą pracować nad vanami, BMW z Daimlerem kolaborują w kwestiach związanych z samochodami autonomicznymi i inwestują w usługi mobilne. Każdy szuka oszczędności.

Najbardziej perspektywicznym partnerem dla FCA wydaje się być Grupa PSA. 

W Genewie Carlos Tavares na wieść o tym, że FCA szuka wzmocnienia przyznał, że jest gotów do dyskusji z ludźmi, którzy szukają pola do współpracy. 

FCA do spółki z PSA produkowałyby ok. 9 milionów samochodów rocznie, co stawiałoby je w jednym rzędzie z Grupą Volkswagena, Toyotą, czy sojuszem Renault-Nissan. Taka wielkość produkcji z pewnością pomogłaby w uzyskaniu większego efektu skali, a i prace nad samochodami elektrycznymi byłyby pewnie mniej bolesne finansowo. 

Francuzi kupili już Opla i na nim zarabiają, ale mają apetyt na więcej. W Chinach nie idzie im najlepiej, ale szukają nowych rynków zbytu i mają nawet pomysł na powrót do Stanów Zjednoczonych. A Chrysler działa tam od zawsze, dysponuje siecią sprzedaży i serwisów i mógłby być świetnym oparciem do rozwoju biznesu za Oceanem. Dziś 80 proc. swojej produkcji Francuzi sprzedają w Europie i trudno myśleć o kolejnych sukcesach na tym ciasnym wręcz kurczącym się rynku tłamszonym przez kolejne unijne ograniczenia. Skoro Volkswagen może w Stanach sprzedawać Golfa, a Toyota Corollę, czemu miałoby się nie udać z 308? Albo dlaczego miałoby się nie udać z 3008, czy 5008, które znakomicie przyjęły się w Europie i walczą na szczytach rankingów sprzedaży?

Oczywiście, otwarte zostaje pytanie jak przekonać Amerykanina, żeby wsiadł do jakiegoś Peugeota. I na to też są pomysły. Mówi się, że PSA mogłoby odkupić od FCA którąś z marek, np. Dodge’a, albo nawet Chryslera, bo zdaje się, że Amerykanie sami nie mają na tę markę pomysłu. O ile trudno sobie wyobrazić, by po rebrandingu 308 mogło podbić rynek USA jako nowy Dodge Dart, o tyle 5008 jako kolejny Journey, albo 3008 jako nowa wizja Nitro? Czemu nie. GM sprzedaje Opla Insignię jako Buicka Regala to może z pomocą 508 można by wskrzesić chociażby Dodge’a Avengera?

Co miałoby z tego FCA?

Poza podziałem kosztów produkcji i nakładów na badania i rozwój, przede wszystkim dostęp do platform PSA. Jeep radzi sobie świetnie, ale nie da się na nim zbudować całej gamy Fiata. A francuskie rozwiązania mogłyby posłużyć nie tylko do rozwoju gamy Fiata, ale i skorzystałaby z nich Alfa Romeo. A kto wie, może by i można było wskrzesić Lancię? Choć nie, to chyba zbyt odważna hipoteza. 

Jeśli nie PSA, to kto?

Może GM? Amerykanie dali sobie spokój z rynkiem europejskim, więc nie podbieraliby klientów FCA, za to przez współpracę z Waymo są mocno zamieszani w temat samochodów autonomicznych. Do tego GM radzi sobie w Chinach i prowadzi skutecznie biznes w obu Amerykach. Właściwie to trudno powiedzieć, czy taka współpraca by mu się opłacała. 

W grę wchodzi jeszcze Jaguar Land Rover, który pod skrzydłami TATA Motors przynosi rekordowe straty.  Brytyjskie doświadczenia mogłyby się przydać w tchnięciu nowego życia w Alfę Romeo czy Maserati, ale Hindusi podobno nie mają zamiaru pozbywać się swojego luksusowego członu. 

A może coś z zupełnie innej beczki.

Biorąc pod uwagę, że producenci samochodów coraz bardziej spoglądają w stronę centrów programistycznych i żeby mieć szansę na przetrwanie muszą myśleć o sobie jako dostawcach mobilności, jakimś kierunkiem byłoby nawiązanie współpracy z Google’m i wspólne rozwijanie Waymo, albo prace nad samochodami autonomicznymi z Uberem. Prezes Volkswagena stwierdził ostatnio, że w przyszłości za 90 proc. innowacji w samochodach będą odpowiadały zmiany w oprogramowaniu. Z tego punktu widzenia trudno o lepszego partnera niż koncerny technologiczne. 

A gdyby tak dogadać się z Teslą? 

Podobno mimo wprowadzenia do sprzedaży najtańszej wersji Modelu 3 i planów wprowadzenia na rynek Modelu Y w firmie Muska wcale nie dzieje się najlepiej. Tesla mogłaby dostać od FCA zastrzyk gotówki i rozwiniętą sieć stacji obsługi w Europie – czyli coś, czego naprawdę jej brakuje.  Za to FCA miałoby szansę na dostęp do elektryfikacji, na którą chcąc nie chcąc też musi postawić.

Jestem strasznie ciekaw co przyniosą kolejne miesiące. Tak czy inaczej – zapowiadają się bardzo ciekawe przetasowania. 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać