Samochody używane

Przegląd ogłoszeniowy: samochód „dla żony” do 30 000 zł

Samochody używane 19.03.2018 341 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 19.03.2018

Przegląd ogłoszeniowy: samochód „dla żony” do 30 000 zł

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski19.03.2018
341 interakcji Dołącz do dyskusji

Poniedziałki będzie na Autoblog.pl otwierać przegląd ogłoszeniowy z konkretnym założeniem. W zeszłym tygodniu – trochę pomyłkowo – szukałem SUV-ów do 12 000 zł, w tym oczekiwania są ściśle sprecyzowane. Kolega powiedział mi, że szuka auta dla żony. Ma to być samochód miejski, do 30 000 zł, nie za stary, w ciekawym kolorze i z podgrzewanymi fotelami. Zobaczmy, co da się znaleźć…

Żona kolegi lubi intensywne, wyraziste kolory. Zwłaszcza żółty i niebieski, ale niekoniecznie. Może być i czerwony. Ma też słabość do podgrzewanych foteli. Poza tym samochód ma być po prostu młody i niezawodny. Żona nie ma bowiem preferencji co do marki ani modelu. To nieco ułatwia sprawę. Odpadają jednak wozy większe niż kompaktowe, bo już i te kompaktowe potrafią być spore. Może być „automat”, ale nie jest to warunek niezbędny. Na pewno musi mieć 5 drzwi.

Zacząłem od aut francuskich. Zawsze mnie bawiło że dla fanów aut francuskich byłem niemcofilem, a dla miłośników Audi i BMW francuzofilem. W rzeczywistości pochodzenie auta nie ma żadnego znaczenia i należy kupować to, co ma atrakcyjne ceny – a to z pewnością domena aut francuskich.

Tu od razu rzuciło mi się w oczy ciekawe ogłoszenie z Peugeotem 208.

Peugeot 208 VTi

Dlaczego ciekawe? Zwracam uwagę na wersję 1.4 VTi. To 4-cylindrowy Peugeot 208, ale nie diesel i nie średnio udana wersja GTI. Po prostu 5-drzwiowy hatchback z 4-cylindrowym silnikiem pod maską, tak jak się to robiło kiedyś. 208-mka 1.4 VTi to samochód „prasowy”, który użytkowałem kiedyś najdłużej, bo aż 2 tygodnie i po tym okresie naprawdę trudno mi się było z nim rozstać. Przyzwyczaiłem się do wskaźników za kierownicą, nie przeszkadzały mi niektóre przesadnie oszczędne materiały (najgorszy jest ten na gałce biegów), a i do zdejmowania rękawiczek podczas obsługi ekranu przywykłem, zwłaszcza że na szczęście akurat sterowanie wentylacją da się obsłużyć w rękawiczkach przy -10’C. Poza tym ten samochód ma naprawdę sporo miejsca i mimo 6-letniej obecności na rynku wciąż świetnie wygląda. Jeśli brać 208, to z tym silnikiem.

Ze smutkiem odrzuciłem Renault Clio III, chociaż bardzo lubię ten samochód. Jest niezwykle udany, lepszy niż aktualny model. W ogłoszeniach nie było jednak niczego sensownego. Albo srebrne, albo słabowity silnik 1.2 75 KM (ten silnik jest „mocny” bo wytrzyma niemało, ale osiągi ma akurat w Clio mizerne), albo ogłoszenia były tak handlarskie, że oczy pękały. Autokomis „TDI”, używanie słowa „autko” i „uszanowany” – szanujmy się i nie oglądajmy takich rzeczy. Szkoda pieniędzy na terapię.

Jeśli mowa o Renault, znalazłem coś takiego:

Renault Megane TCe

Megane III to bardzo udany i niedoceniany samochód. Tu mamy do czynienia po pierwsze z bogatą wersją wyposażenia, po drugie z bardzo udanym i mocnym silnikiem 1.4 TCe. Jest turbo, a nie ma bezpośredniego wtrysku paliwa. Mimo wieloletnich prób nie udało mi się stworzyć listy naprawdę typowych usterek dla Megane III. Byłem w tej sprawie 2-krotnie w warszawskich ASO Renault i mechanicy z zakłopotaniem twierdzili, że tak, no ten poprzedni model to się psuł, ale III to w ogóle nie chce!

Jeśli idzie o wady takiego auta: jest trochę ciasne w środku i sporo pali na autostradzie. W uboższych wersjach środek wygląda okropnie, no i te ubogie wersje są wręcz skandalicznie zubożone, np. tylna kanapa nie jest dzielona. Tu problemu nie ma, wyposażenia nie brakuje, jest ładny kolor, świetny silnik i grzanie stołka, niestety w opisie brakuje słowa „bezwypadkowy”.

Zainteresowałbym się też tą ciekawą hybrydą Renault z Nissanem: Megane z napędem z Qashqaia, czyli 2.0 + CVT.

Przy okazji: za te pieniądze trudno będzie trafić naprawdę ładnego Qashqaia. Ale nie jestem fanem tego modelu, więc możemy iść dalej.

Czas na bardziej kontrowersyjną propozycję:

Mercedes klasy B

Mercedes klasy B to minivan o niewiarygodnej wręcz przestronności. Zgadzam się, że kanapkowa konstrukcja z mocno pochylonym silnikiem z przodu ma sporo wad, takich jak wyższy środek ciężkości czy zwiększone koszty serwisowania z powodu nędznego dostępu. Ale mimo wszystko to bardzo udany samochód, wykonany solidnie i często bardzo dobrze wyposażony. Nieduży, ale w stu procentach rodzinny. Zwróciłbym uwagę czy przypadkiem nie ma bąbli rdzy na drzwiach (w spokrewnionej z nim klasie A to była plaga). Z tą ofertą mam dwa problemy: pierwszy widać po otwarciu maski i jest to dość słaby silnik benzynowy 1.5, drugi to komis „Euro Auto” – nazwa przypadkowo identyczna z tym, który nagrał własny hymn w stylu disco polo. Natomiast zupełnie nie obawiałbym się problemów z klasą B. Jedyne co w tym samochodzie jest naprawdę problematyczne, to dostęp do akumulatora znajdującego się pod podłogą po prawej stronie.

A może Daleki Wschód?

Zanim udamy się do Japonii, zatrzymajmy się na chwilę w Korei. Przez chwilę zatrzymałem się nad Kią Soul, ale ten samochód ma żenująco mały bagażnik i do tego w wersji benzynowej po prostu… zamula. Mam natomiast słabość do modelu Venga. Pominę, że kojarzy się ze świetnym zespołem Vengaboys, ale jest to auto tyleż mało atrakcyjne wizualnie, co funkcjonalne i niezawodne. Łatwo się do niego wsiada. Ma duży bagażnik. Ma dużo miejsca z tyłu. Owszem, ma też fatalną widoczność na boki z miejsca kierowcy, ale można się przyzwyczaić. Tu mamy do czynienia z najlepszą konfiguracją tego samochodu, tj. bogate wyposażenie i silnik 1.4 CRDi. Czemu polecam diesla? Bo jeśli kupować nowoczesnego diesla, to na podium stawiam jednostki z Kii i Hyundaia. Taką 1,4-litrową Kią pokonałem trasę Warszawa-Wiedeń-Warszawa zużywając 5,5 l paliwa na 100 km. Silnik był niebywale dynamiczny i cichy, nawet na 6. biegu auto wciąż żwawo przyspieszało. Było to moje największe zaskoczenie in plus jeśli chodzi o nowoczesne diesle. Ponadto użytkownicy tej wersji potwierdzają, że w niej się po prostu nic nie psuje.

Kia Venga

Przedostatni wóz, który rzucił mi się w oczy i zasługuje moim zdaniem na pochwałę to Suzuki SX4.

Suzuki SX-4

Na początek może wady SX4. Jest dość ciasny. Ma raczej mały bagażnik. Słupki boczne są jeszcze bardziej rozbudowane niż w Kii Vendze. Silnik 1.6 wymaga wysokich obrotów żeby jechał. Ale pomijając drobne usterki, jak wadliwa partia fabrycznych alternatorów czy uszkodzenia wiązek przewodów, jest to auto kompletnie niezawodne. Ma też całkiem skuteczny napęd na 4 koła (nie wszystkie go mają, ale te z 2WD łatwo rozpoznać po braku poszerzeń zewnętrznych). Samochód sprawia w środku takie japońskie wrażenie: design kuleje, ale wykonanie jest na wysokim poziomie. Bardzo przyjemnie pracuje w nim też skrzynia biegów. Na pewno żona polubi obecność systemu keyless-go czyli otwieranie i uruchamianie bez wyjmowania kluczyka z torebki.

Co do samego ogłoszenia, muszę jednak przestrzec przed taką sytuacją, że kupujemy auto świeżo sprowadzone od osoby prywatnej. Osoba prywatna z natury nie odpowiada za wady ukryte auta. Za takie wady odpowiada tylko handlarz zawodowy prowadzący działalność gospodarczą. Ten egzemplarz nie jest opisany jako bezwypadkowy, więc lepiej pytać od razu o przeszłość. Nie odradzam niczego, ale zalecam dużą ostrożność. Natomiast absolutnie należy unikać sytuacji, w której rasowy handlarz Grubas opędza nam furę na umowę kupna-sprzedaży bez faktury twierdząc, że akurat to jedno auto sprzedaje prywatnie. To tak nie działa. Albo faktura, albo… jest kilkaset tysięcy innych ogłoszeń.

Wiceliderem tego zestawienia zostaje Ford Fiesta.

Tzw. Mk7 to bardzo udany wóz, który miał szeroką gamę silników. W ogłoszeniach najczęściej spotyka się 1.25 82 KM oraz 92-konnego diesla 1.6 TDCi. Trafia się też 1.4 96 KM, ewentualnie poliftowy 1.0 EcoBoost (znakomity silnik, nie bójmy się aż tak tego downsizingu). Główna wada to brzydkie wnętrze, natomiast da się z nim żyć i nie zwracać na nie uwagi, bo tym samochodem po prostu bardzo przyjemnie się jeździ. Świetnie się prowadzi, nie jest za twardy i brak mu typowych, dręczących usterek. Czasem coś zaskrzypi albo się poluzuje, a czasem 1.25 wciągnie trochę oleju. Jest to jednak samochód o którym nie da się wiele powiedzieć, jego najkrótszą recenzją jest „kup i używaj”. Nawet surowi użytkownicy autocentrum.pl dali Fieście 4,35 / 5 pkt.

Auto z ogłoszenia jest piękne i ma ponoć znikomy przebieg, ale zalecam ostrożność – może najechało tak mało kilometrów bo miało kolizję i stało dłuższy czas nienaprawione?

Ford Fiesta

Natomiast mój typ to…

Honda Jazz

Nie będzie to najtańszy w utrzymaniu samochód w tym zestawieniu, bo części do Jazza nie zalegają na półkach w hurtowniach niezależnych. Z takim autem raczej jeździ się do ASO. Ma „automat” i to CVT, więc trzeba przyzwyczaić się do wycia podczas przyspieszania i raczej nie dusić gazu cały czas do końca, bo CVT tego nie lubi. Nie będzie to też najszybsze auto w tym zestawieniu, bo hondowski silnik 1.33 (oznaczany często jako 1.4) nie należy do demonów mocy. Można za to liczyć na wysoką niezawodność, niesamowitą praktyczność i bardzo małe spalanie. Jazz ma fantastyczny system Magic Seats, który pozwala unosić siedzisko tylnej kanapy do jednej płaszczyzny z oparciem, dzięki czemu powstaje spora przestrzeń za przednimi fotelami i można tam np. włożyć składaka. Można, serio. Zrobiłem to.

Do Jazza przekonało mnie też to ogłoszenie. Od prywatnej osoby, zdjęcia na posesji, samochód nie wygląda na intensywnie czyszczony, a przy okazji ma niewiarygodnie brzydkie kołpaki.

No i jest żółty, a pani uwielbia żółty.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać