Przegląd rynku

Przegląd ofert: duże SUV-y z wiarygodnymi, niskimi przebiegami

Przegląd rynku 24.02.2020 1221 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 24.02.2020

Przegląd ofert: duże SUV-y z wiarygodnymi, niskimi przebiegami

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski24.02.2020
1221 interakcji Dołącz do dyskusji

Koleżanka do mnie napisała, że szuka Range Rovera. Zajrzałem w ogłoszenia i mam ciekawe spostrzeżenie…

Widzę, że w ogłoszeniach wiele się zmieniło. A zarazem nie zmieniło się nic. Zacząłem oglądać Range Rovery, a potem zajrzałem do X5, Cayenne, Touaregów, Land Cruiserów, Mercedesów ML i innych luksusowych/drogich SUV-ów sprzed lat. Jest to rodzaj samochodu, który można kupić za ułamek promila jego oryginalnej wartości, a dalej wygląda bogato, bo jest SUV-em. Jest też oczywiście rynek na tego typu pojazdy i sprzedający dobrze o tym wiedzą. A to coś sprowadzą, a to kupią auto z Polski po którymś właścicielu i zrobią „detaling”, potem wystawią z eleganckim opisem i cyk, sprzedane.

A co się zmieniło? To, że auta w ogłoszeniach nie mają już 160-180 tys. km.

A co się nie zmieniło? To, że teraz mają 240-260 tys. km.

Serio. Obejrzałem masę tych ogłoszeń, bo zawodowo siedzę i oglądam ogłoszenia, i widzę że auta wystawiane przez handlarzy mają niezwykle uczciwe, stuprocentowo prawdopodobne przebiegi. 250 tys. km to przecież bardzo dużo, jeśli tyle jest na liczniku, to znaczy że handlarz mówi prawdę. Wszystkie poniższe ogłoszenia, które zaraz obejrzycie, wyglądają całkowicie uczciwie i nie budzą żadnych podejrzeń. Przecież cofanie liczników jest zabronione i nikt już tego nie robi. Proszę absolutnie nie podejrzewać nikogo o uciekanie się do przestępczego procederu.

Idziemy więc na poszukiwanie luksusowego SUV-a w cenie do ok. 40 000 zł z niezwykle wiarygodnym, prawdziwym przebiegiem. Dla ułatwienia obliczeń będę podawał średni roczny przebieg opisywanych egzemplarzy.

Range Rover

Najpopularniejszy Range za te pieniądze to L322 z trzylitrowym dieslem z BMW – silnik typu M57. To bardzo trwała jednostka napędowa, oszczędna, dynamiczna i cicha. Bez problemu znajdziemy takie auta w cenie 22-30 tys. zł. Na przykład ten czarny Range Rover z Bielska-Białej przez 17 lat przejeżdżał 14 200 km rocznie. Niesamowita okazja. Ale takich okazji jest więcej, za 27 900 zł czarne cacko oferuje pan Mariusz. Auto z rocznym przebiegiem wynoszącym równe 14 000 km na rok. Widocznie nikt nie jeździ więcej swoim Range Roverem w dieslu. Równie niewielki przebieg ma ten dość kosztowny egzemplarz, doinwestowany na 65 000 zł. Auto prezentuje się wspaniale i ma również bardzo uczciwy opis, myślę że może być warte zainteresowania. Oczywiście jeśli ktoś nie boi się kosztów utrzymania dużego Rendża.

W takiej sytuacji można rzucić okiem na mniejszy model Sport. Szkoda, że Sport jest na ramie, a duży (Vogue) – samonośny. Jednak tu nawet łatwiej znaleźć prawdziwe perły. Trzynastoletni Range Sport z dieslem V8 pod maską rocznie przejeżdżał tylko 15 000 km po niemieckich autobahnach. Imponująco przedstawia się również czarny jak noc egzemplarz od pana Michała. Oszczędny diesel 2.7 pod maską i tylko 18 300 km rocznie – ktoś naprawdę go oszczędzał, więc zapewne warto zwrócić na niego uwagę. W ogóle Niemcy to mało jeżdżą. Zwłaszcza najwyraźniej Range Roverami, bo mało który ma ponad 260 000 km. Potwierdzony i udokumentowany przebieg 17,5 tys. km rocznie zachęca również do zainteresowania tym wspaniałym egzemplarzem z 2006 r. Ale jeśli nadal uważacie, że to za dużo, można wybrać dość wysoko wyceniony pojazd Z GWARANCJĄ i przebiegiem rocznym 13,7 tys. km. Albo ten. Tu nie ma żadnych powodów do podejrzeń. Ludzie po prostu kupują te Range Rovery, żeby jeździć nimi do pracy i do sklepu, raz na rok na wakacje na Mazury. Po co mieliby jeździć więcej, dokąd? Jak ktoś przejeżdża piętnaście kafli na rok, to „świat i ludzie”!

Ale prawdziwy rekordzista to ten. 6642 km na rok. 18,1 km na dzień. Pewnie ktoś pracował w domu, a Range Rovera kupił, żeby oglądać go przez okno. Na pewno tak było! Cicho tam!

BMW X5

Do 40 tys. zł można kupić raczej pierwszą generację X5, czyli E53. Ten samochód ma już 21 lat – ale ten czas leci. Oczywiście to nie znaczy, że te wszystkie lata spędził gnając po autostradzie. Większość egzemplarzy kupiono jako eksponaty. Ten pojazd był wtedy wielką nowością i budził zrozumiałą sensację, więc właściciele chętnie wystawiali go przed swoim domem jako wystawę, a użytkowali sporadycznie. To dzięki temu można dziś kupić na przykład wspaniałe E53 z silnikiem V8, które jeździło tylko 13 tys. km rocznie. Prawdziwy youngtimer, którego cena będzie tylko rosnąć. Wciąż za duży przebieg? Spokojnie, tu na ratunek pędzi już diesel z rocznym przebiegiem 12 tys. km, którego jeden właściciel użytkował przez 13 lat. Użytkował to szumnie powiedziane – raczej mu się przyglądał. Tak, wiem, srebrny to nie kolor. To może piękna, głęboka zieleń? I jedyne 13,8 tys. km rocznie. Mówię Wam, tymi dużymi SUV-ami nikt więcej nie jeździ, bo przecież ich szkoda.

Za ok. 40 tys. zł można też wyrwać E70, czyli generację z 2007 r., ale będzie to trudne. Na szczęście auta mają małe przebiegi, na przykład ten dziarski trzynastolatek w wersji amerykańskiej rocznie przemierzał po freewayu tylko 10 600 mil. Amerykanie mają wszędzie blisko i stąd tak mały przebieg.

To i tak znacznie więcej niż to cacko: 9375 km rocznie. Niski przebieg – zachwala sprzedający. No i ma rację, taka okazja nie trafia się codziennie! Również miłośnicy jazdy ze skrzynią manualną znajdą coś dla siebie: takie benzynowe X5, niska cena, śliczny kolor i 13,1 tys. km na rok. Uważacie, że dałem tu za mało linków i złośliwie wybrałem takie egzemplarze? Nic z tych rzeczy, zobaczcie to: link 1, link 2, link 3, link 5, link 6. Ten ostatni to hit, 8,5 tys. rocznie od nowości. Tak było, nie zmyślam. Dobra, to idziemy oglądać Touaregi.

VW Touareg

Zaczniemy mocnym uderzeniem, od King Konga. King Kong nie jeździł więcej niż średnio 16,5 tys. km rocznie. Pod maską najlepszy silnik do Touarega, czyli 3.0 TDI – aż szkoda go było katować dużymi przebiegami. Dla odmiany 5.0 TDI słynie z ogromnej mocy, ale też z wysokich kosztów napraw, nic więc dziwnego że właściciele oszczędzają go. Nikt nie przejeżdża więcej niż 15 tys. km na rok. Mnie też byłoby szkoda – ten biały Touareg z czerwonym wnętrzem jest po prostu piękny. Wspaniała konfiguracja. W ogóle jak się trafia 5.0 TDI, to bardzo często wyjątkowo mało zużyte, jeszcze bardzo daleko przed koniecznymi inwestycjami. Spójrzcie na tego: jedenaście tysięcy osiemset rocznie, to przecież nowe auto za grosze – i to jakie!

Większość aut jest czarnych i ma czarne wnętrze, tak jak ten. Ale nie każdy ma aż tak mały roczny przebieg jak 12 840 km. Przeważają egzemplarze, które bez litości orano po trasie, osiągając nawet 16k/rok. Mowa oczywiście o dieslach. Wersje benzynowe z LPG potrafiły przejechać nawet więcej, nawet 17 tys. km/rok! Szok!

Jeśli planujesz duże przebiegi Touaregiem i nie przeszkadza ci klekot, możesz poszukać wersji 2.5 TDI. Ten silnik spotykało się także w Transporterze T5. Bez problemu osiąga roczne przebiegi rzędu 15,7 tys. na rok. Można go śmiało polecić, choć oczywiście 3.0 TDI będzie miał lepsze osiągi.

Również Touarega da się kupić z manualną skrzynią biegów, ale to rzadkość. Konieczność zmiany biegów zniechęcała właściciela do jazdy i przejeżdżał średnio mniej niż 18 tys. km rocznie. Z pewnością zatem auto jest bardzo mało zużyte.

Na koniec zostawiłem prawdziwe perły: benzynowy V8 z rocznym przebiegiem 12,1 tys. km. Dużo, prawda? Nawet bardzo dużo, jeśli porównamy go z tym dieslem. 7800 km na rok to typowy przebieg dla drogiego SUV-a z dieslem. Ludzie naprawdę je oszczędzają, podobno często kupują Fabię albo Dacię Sandero, żeby nie nakręcać przebiegu.

Toyota Land Cruiser

Land Cruiser to nie SUV, jeździ nim inny typ klienta. Mało kto kupuje go dla typowego lansu, nawet w Polsce. Dlatego sytuacja jest nieco inna. Powiedziałbym nawet, że ogłoszenia mają w sobie powiew realizmu. Chociaż 283 tys. km w 23 lata daje jakieś 12 tys. rocznie. A nie, to wszystko w normie. Ale spokojnie, bo to może tylko wyjątek. Przejrzyjmy więcej ogłoszeń z modelem J120 i J100.

Na przykład to jest mój ulubiony kolor do J12. No i przy okazji malutki przebieg, niecałe 16k rocznie. Zdecydowanie warto mu się przyjrzeć. Te diesle są naprawdę trwałe, choć nie obejdzie się bez kontroli stanu ramy.

Autokomis Quattro daje pisemną gwarancję przebiegu na swojego Land Cruisera. Brzmi dobrze. Ale zaraz! Aż 25k rocznie? Oczy mnie wypadli! To niesamowite co się dzieje z tymi Land Cruiserami. Niektóre jeżdżą po 35 tys. na rok! To w ogóle tyle się da? Po lekturze ogłoszeń Touaregów czy X5 nie sądziłem że to możliwe. Co nie wejdę w ogłoszenie, to widzę jakieś szokujące wartości. Ciekawe, dlaczego ludzie pokonują tak wielkie przebiegi Land Cruiserami, kisząc w garażach ikspiątki.

Na szczęście jednak są Land Cruisery, które mało co jeździły, a bardziej błyszczały, podnosząc prestiż swoich właścicieli. To na przykład ten (16,1k/rok), ten (14,2k/rok) albo ten (14k/rok). Tak że nie denerwujcie się.

Mercedes ML

Nie jest to szczególnie pożądany model na rynku wtórnym. To znaczy W163 już niemal wyginął, nikt go nie chce i zaraz będzie youngtimerem, mówimy tu o W164. Rzeczywiście trudno znaleźć w nim jakieś pozytywne cechy, poza tym że jest wielki, paliwożerny i w amerykańskim stylu.

Widać, że rynek nie jest łatwy i o klienta trzeba walczyć na wszelkie sposoby. Auto z 2006 r., przebieg 16 800/rok i sprzedający pisze o przebiegu typowo autostradowym. To dość krótkie odcinki musiał pokonywać po tej autostradzie, tak 46 km na dzień. Zresztą aut tego rodzaju jest więcej, widocznie takim ML-em po prostu tyle się jeździ. Albo mniej, na przykład 10,5 tys. km rocznie. Stan bdobry bez pneumatyki!

ML nie kończy się oczywiście na dieslu V6, choć faktycznie ta wersja trzęsie rynkiem. Ale były też benzynowe, np. 3.5 V6. Spokojnie, one również nie przekraczają 17,5 tys. km/rok i wierzę w to, bo przecież panie, ile to pali! A gaz chociaż jest? Nie ma? Nie nie, jest, oczywiście że jest! (13,1k/rok).

A król ośmiocylindrowych diesli, 4.0 CDI? Stworzony do połykania kilometrów w dalekich podróżach, po mieście się męczy. Przebieg roczny: 19,4 tys. km. Sami widzicie, że ktoś tym naprawdę bardzo dużo jeździł. Nie będę jednak dręczył dalej W164, bo wydaje mi się że ten wóz nikogo nie interesuje. Choć niektórzy utrzymują, że to Auto Marzeń (14,8 tys./rok).

Porsche Cayenne

Cayenne okropnie dużo pali i jest bardzo drogie w utrzymaniu. Nic więc dziwnego, że nabywcy tego pojazdu używali go przeważnie sporadycznie. Do pracy, do sklepu, do dentysty – okej, ale żeby jechać w jakieś dłuższe trasy, to raczej nie. Dlatego w ogłoszeniach nie brakuje Cayenne z małym przebiegiem. Ogólnie to ludzie nimi jeździli tak gdzieś z 8000 km rocznie z jakimś okładem. Nie no żartuję, raczej koło 15 tys. rocznie, ale przez niepalącą kobietę. Niepalące kobiety w ogóle nie powodują zużycia samochodu.

Jeśli mowa o wersji 4.5 V8 Turbo, to tego rodzaju auto już traktowano zupełnie kolekcjonersko od momentu nabycia, stąd przebiegi typu 12 tys. km na rok. A jeśli dany egzemplarz Cayenne posiada LPG, to przebieg roczny jest jeszcze mniejszy, rzędu 10,6 tys. km/rok, no może 11,3 maks, bo LPG zakładają ludzie, którzy nie mają pieniędzy na paliwo, więc mało jeżdżą. Zapamiętajcie tę ważną poradę.

W ogóle trudno jest znaleźć Cayenne, które przejechałoby więcej niż 15 tys. km rocznie. Taka norma to 13 tys. Nawet mniej, jeśli ma gaz i manualną skrzynię biegów jednocześnie. Kolejnym czynnikiem obniżającym roczny przebieg jest szwajcarskie pochodzenie (10,7 k/rok – Szwajcaria to mały kraj, nie ma dokąd jeździć).

No dobrze, ale skoro wiemy już że zupełną normą jest Cayenne z rocznym przebiegiem między 10 a 11 tys. km, to sprawdźmy ile nalotu mają Cayenne w wieku 3 lat, czyli model roku 2016-2017. Weźmy na przykład ten wóz (wybrałem go, bo ma czerwone wnętrze). W 4 lata najechał 131 tys. km, czyli 32,7k/rok. Nie do wiary. Tu jest jeszcze gorzej, 158 000 km po 4 latach, prawie 40 tys. km na rok. Ale to pewnie dlatego, że to diesle. Weźmy benzynowego. Co? 22 tys. rocznie? No dobra, jednostkowy przypa… eeee… 28 tys. na rok? Niemożliwe. Na pewno lipa i licznik cofany do przodu! Przecież gdyby tak było to… aż liczydło mi się zagrzało od prób liczenia, ile takie auta miałyby po 16 latach. Widzę tylko jedno wytłumaczenie: do 5 lat auto jeździ, potem przez 10 lat stoi, żeby handlarz mógł sprzedać je jako 15-letnie z małym przebiegiem.

Szumi mi w głowie, chyba potrzebuję lekarza

Volvo XC90

Volvo to wybór ludzi wykształconych i rozsądnych. Rozsądni i wykształceni ludzie wiedzą, że jazda samochodem jest środowiskowo nieodpowiedzialna i dlatego jeżdżą nim bardzo mało. Lektura ogłoszeń z XC90 świadczy o tym dobitnie. Zakup bardzo ładnego XC90 z przebiegiem rzędu 17-18 tys. km na rok nie stanowi problemu. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to dużo i wolałby coś mniej zużytego. Jest to jak najbardziej możliwe, trzeba tylko trochę poszukać. 11 350 km na rok – tyle jeździł na przykład ten egzemplarz z silnikiem 2.9 T6. Wiem, ten silnik jest taki średni. Może lepiej brać V8? One też bardzo mało jeździły. Na przykład 13 tys. km na rok. Opcjonalnie można rozważyć rzędową szóstkę 3.2 o mocy 238 KM. Silnik dość rzadko spotykany, ale bardzo przyjemny do spokojnego kruzowania, no i pali nie 17-18, a bardziej 12-13 l/100 km (chyba że ktoś dusi bez sensu gaz). Oczywiście takie egzemplarze też mało jeździły. 16 600 na rok to zupełnie realna wartość.

Ale oczywiście XC90 to głównie diesle 2.4 i taką wersję wybiera przeważająca liczba klientów. To bardzo udany silnik, może nie najoszczędniejszy, ale zasadniczo bezproblemowy (poza najmocniejszą wersją 200/215 KM). Kłopotu nie powinien sprawiać wariant 185-konny, zwłaszcza jeśli jeździł tylko 16,2 tys. km na rok. Zwróciłbym uwagę na wersję Summum ze śmiesznym przebiegiem 14,5k/rocznie, ale nie ma zdjęć wnętrza, więc poszukam czegoś, co ktoś sfotografował do sprzedaży. Ale co ja Wam będę mówił, wystarczy powiedzieć „znawcy tematu wiedzą o co chodzi”, zresztą przebieg tego egzemplarza jest identyczny jak poprzedniego: 14,5 tys. km na rok.

Bo ja myślę, że to jest tak, że te auta jako nowe jeździły nawet po 25 tys. km na rok (wiem, niewiarygodne), a potem im były starsze, tym po prostu dłużej stały, bo właścicielowi się nudziły. Dlatego im wóz starszy, tym średnia roczna wychodzi niższa, jak np. 13 800/rok w sprowadzonym z Niemiec 16-letnim dieslu. To bardzo prawdopodobna teoria. Uwiarygodnia ją na przykład ten egzemplarz: 2.5 turbo benzyna, salon Polska i 10 470 km na rok. Albo ten diesel w pięknym kolorze z pisemną gwarancją przebiegu (12,2k/rok). Albo auto, które ma 200 tys. km po 15 latach i silnik wymieniony na nowy dokładnie po tym przebiegu. Czyli w sumie ma zero, bo to się odejmuje. Tak jakby się automatycznie cofało, jakby wartość na drogomierzu tajemniczym sposobem malała. Nie wiem czy kiedykolwiek się z tym spotkaliście.

Na koniec chciałem się z Wami podzielić taką refleksją: nie możecie zakładać, że sprzedający kłamią. Oni po prostu przedstawiają rzeczywistość w sposób korzystny dla siebie. To zupełnie co innego niż pisanie, że silnik 1KZ-TE ma rozrząd na kołach zębatych. To nowy poziom: kupujesz Land Cruisera „na kołach zębatych”, w drodze do domu pęka pasek rozrządu, a sprzedający powie „no ale są tam koła zębate, tylko że połączone paskiem”.

Niniejszy przegląd nie stanowi oferty w myśl ustawy o rozumie i godności człowieka. 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać