Przegląd rynku

Przegląd ofert: japońskie pochodzenie, japońska produkcja, do 20 tys. zł

Przegląd rynku 28.10.2019 720 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 28.10.2019

Przegląd ofert: japońskie pochodzenie, japońska produkcja, do 20 tys. zł

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski28.10.2019
720 interakcji Dołącz do dyskusji

Dziś w przeglądzie ofert – odrobinę opóźnionym – rzucimy okiem na najlepsze samochody japońskie w cenie do 20 tys. zł. Jest jeden warunek: muszą być wyprodukowane w Japonii. Żadna Anglia ani Turcja nie wchodzą w grę.

W latach 90. producenci japońscy na poważnie postawili na wywiezienie swoich linii produkcyjnych poza Japonię. Niekorzystny kurs jena i wysokie koszty transportu do Europy czy USA skłoniły ich do budowy wielu fabryk istniejących do dziś. Nissan w Sunderland, Honda w Swindon i Toyota w Burnaston opanowały Wielką Brytanię. Toyota ma też fabryki w Turcji i Francji. Honda – w Turcji, Mitsubishi wytwarzało swoje wozy w Holandii, a Mazda w Hiszpanii. Dużą fabrykę w Hiszpanii ma także Nissan.

Dziś jednak nie będziemy oglądać żadnych aut pseudojapońskich z Europy. W tym przeglądzie liczy się tylko produkcja japońska. Właśnie wróciłem z Japonii i każdy Japończyk Wam powie, że tylko auta wyprodukowane u nich na miejscu mają odpowiednią jakość i trwałość, a reszta to patologia i zakażenie. Ustalamy limit na 20 tys. zł, wielkość – maks. klasa średnia, żadnych luksusów i możemy popatrzeć, co tam ciekawego w ogłoszeniach.

Numer jeden: Subaru

Subaru faktycznie produkuje swoje auta w Japonii, przynajmniej jeśli mówimy o pojazdach oferowanych w Europie. Można się spierać czy to faktycznie najlepszy wybór, ale jeśli ktoś na pierwszym miejscu stawia japońskie pochodzenie, będzie usatysfakcjonowany propozycjami Subaru. Niestety, ogłoszenia o sprzedaży tych aut w cenie do 20 tys. zł nie napawają optymizmem. Diesle z początku produkcji odrzucam, naprawdę szkoda ryzykować. Niektórzy sprzedający to wyjątkowi optymiści – kanciasty Forester za dwie dychy nie zdziwiłby mnie jakieś 8 lat temu, ale dziś? Myślę, że jeśli już ma to być kombi, to takie Legacy wydaje się atrakcyjne. No i ma manualną skrzynię biegów, a nie zamulający to auto automat.

Forester z 2008 r. z końca produkcji tej generacji za te pieniądze może wydawać się drogi, ale zawsze polecam kupowanie aut z końcowego okresu produkcji jako najbardziej dopracowanych. Ma LPG, co dla wielu jest zaletą, no i też zmianę biegów z łapy, a obecnie już taka opcja nie jest oferowana w żadnym Subaru – wszystkie mają CVT o nazwie Lineartronic. Są też Imprezy, ale ten egzemplarz wydaje się być niespójnie polakierowany (maska/błotnik – różny kolor, zderzak przedni źle dolega do błotnika). Jednak uwaga, mam swój typ: Impreza manual 1.5 z fabrycznym gazem. Cóż za fantastyczna konfiguracja. Masz Subaru Imprezę, i to niebieską, ale jest wolna, zupełnie niesportowa i na gaz, w dodatku wygląda jak Lanos. Zapewne jest to bardzo przyjemne, relaksujące auto.

najlepsze samochody japońskie

Numer dwa: Lexus

Lexusy faktycznie trafiają do nas z Japonii, ale kwota 20 tys. zł ogranicza nas do aut dość wiekowych, raczej z dużymi przebiegami. O dziwo, można już przebierać w ofertach zarówno IS-a jak i GS-a, a czasem nawet trafia się LS z gazikiem. Przyjąłem jednak na początku że nie wychodzimy ponad klasę średnią, więc przyjrzyjmy się IS-om. Ktoś na przykład zadał sobie trud przytargania IS-a aż z Hiszpanii. Auto ma ładne wnętrze i realistyczny przebieg, nie skreślałbym go od razu, ale wnikliwie sprawdzałbym dokumenty – nie wiem dokładnie co jest potrzebne do zarejestrowania wozu z Hiszpanii, ale nie wydaje mi się żeby Hiszpanie zezwalali na eksport auta z lokalnymi tablicami. Odważni mogą zaryzykować IS-a z wymienionym silnikiem (poprzedni padł, cóż za zaskoczenie – rodzina 1G nie była z tych najbardziej udanych), z dołożonym kompresorem i lekko podgniłymi progami. Myślę, że może być żwawy i pozwolić się nauczyć trochę mechaniki. Mnie nie przekonał do końca, wolałbym tę sztukę, nawet mimo tablic WWL. Przynajmniej już wiem, że jak padnie silnik, to można dobrać coś od „anglika”. Jednak moim bezwzględnym faworytem jest IS Sportcross. Jedyne kombi Lexusa w historii. To jest jakieś. Wiem, tak, dostań coś do tego…

najlepsze samochody japońskie

Numer trzy: Mazda

Większość Mazd przybywa do nas z Japonii. Są też wyjątki – Demio robili w Hiszpanii w fabryce Forda, pickupy – w Malezji. Ale na te wynalazki nie patrzymy. Spójrzmy raczej na ofertę czegoś normalniejszego, czyli trójek, ewentualnie szóstek.

Dobra wiadomość jest taka, że trójka za ok. 20 tys. zł to już będzie druga generacja, czyli BL, lepiej zabezpieczona przed korozją niż pierwsza BK. Sporo z aut to diesle 1.6 – jak ktoś szuka superoszczędnego silnika, to dobrze trafił. Ja wolę benzynową 1.6. Zwróciłem uwagę na tego sedana i szybko się zniechęciłem opisem: wszystko dobrze, ma opony które nie są śmieciami i przeszła badanie techniczne. Serio to są najważniejsze informacje o sprzedawanym samochodzie? I tak jest świetnie, bo na przykład tu w ogóle nie ma opisu. A po co? „Dzwoń dowiaduj się”. Czasem niby wszystko jest dobrze, tyle że opis WIELKIMI LITERAMI też nie należy do tych najbardziej zachęcających. Nie będzie łatwo o ładną trójkę za ten pieniądz, już to widzę. Równie trudno jest o szóstkę. Poprzeglądałem trochę ogłoszenia i zniechęciłem się. Dominuje początek produkcji szóstki II generacji, często z dieslem 2.0 CiTD – tym samym, który ma problemy z podkładkami pod wtryskiwaczami i zalepia się nagarem. Jak już jest wersja benzynowa, to rzadko kombi, a sedan nie należy do najbardziej sensownych. Są też szóstki pierwszej generacji za te pieniądze, co uznaję za żart.

W tej sytuacji nie ma innej możliwości, niż spojrzeć na Mazdę 5. Jest bardzo japońska, bo ma postać minivana z odsuwanymi drzwiami. I jest to strzał w dziesiątkę, bo bez problemu za ok. 20 tys. zł znajdziemy wersję benzynową z polskiego salonu z dobrym wyposażeniem. Może być nawet ta wzmocniona, czyli 2.0 zamiast 1.8 z adnotacją, że nic nie stuka ani nie puka. A jak ktoś szuka tylko auta na gaz, to oczywiście też jak najbardziej w tej kwocie je znajdzie. Zatem jeśli szukasz Mazdy do dwóch dych – patrz na numer pięć.

najlepsze samochody japońskie

Numer cztery: Nissan

Tu jest trudno, ponieważ bestsellery Nissana nie pochodzą z japońskich, a z europejskich fabryk – w szczególności z Sunderland, gdzie po śmierci Primery rozpoczęto wytwarzanie megaprzebojowego modelu Qashqai. Nie należy się jednak zniechęcać, ponieważ stawiający na SUV-y i crossovery Nissan wytwarzał w Japonii model X-Trail. Za ok. 20 tys. zł kupimy tylko pierwszą generację, tj. model T30, ale za to z najmocniejszym silnikiem i z końca produkcji. Moim zdaniem jest to samochód niedoceniony, bo on zasadniczo całkiem nieźle jeździ i nie chce się psuć, a przy tym był dostępny z dobrym do zatrucia gazikiem silnikiem 2.5 – niestety ani z zewnątrz ani wewnątrz nie wygląda on jakoś przesadnie atrakcyjnie. Atrakcyjne są za to oferty: benzyna, automat i trochę plaka, a tu dla kogoś kto lubi samodzielnie zmieniać biegi. Myślę, że jest to auto godne polecenia, jeśli nie wyobrażasz sobie jazdy niczym innym niż SUV.

najlepsze samochody japońskie

Numer pięć: Honda

Civic i CR-V odpadają (Swindon), natomiast za ok. 20 tys. zł można kupić sobie Accorda VII generacji (już nie był wytwarzany w Swindon) albo minivana FR-V (wszystkie są produkcji japońskiej). W przypadku Hondy nie odradzam żadnego silnika, włącznie z 2.2 i-CTDi. Uważam, że jest to najlepszy diesel z czasów złotej popularności diesli, tyle że niekoniecznie najtańszy w eksploatacji. Natomiast wspaniały, jeśli chodzi o osiągi, spalanie i niezawodność. Diesli 2.2 montowanych po 2000 r. było dużo – stosował je Ford, Citroen, Hyundai, Kia, Nissan, Toyota, Opel, Saab, Mitsubishi i inne marki, ale ten z Hondy bije je wszystkie na głowę.

Co kupić? Wygląda na to, że najłatwiej będzie o Accorda, tyle że będzie on sedanem. Ładnych sedanów za 18-20 tys. zł jest naprawdę zatrzęsienie. Miło dla oka prezentuje się ten Accordzik, no i ma pod maską silnik 2.0 z dwoma wałkami rozrządu, a nie SOHC jak następna generacja – o dziwo różnica podczas jazdy jest wyczuwalna. Jak ktoś się uprze to trafi nawet na VIII generację za te pieniądze, ale przebieg z trójką z przodu to norma w przypadku takiego diesla. O ile 2.2 i-CTDi/DTEC faktycznie bryluje jeśli chodzi o niezawodność, o tyle części zużywające się typu koło dwumasowe czy pompa HP będą kosztowne. Są też i kombi, a jakże – dieselki albo benzyna z gazem. Czy zaryzykowalibyście używaną, nowoczesną Hondę z LPG? Nie mówię, że to zła konfiguracja albo że gaz wybuchnie jak gaz i zniszczy wszystko w promieniu 100 metrów, ale jednak miałbym moment zastanowienia.

W przypadku FR-V do wyboru są wersje: 1.8 (silnik z Civica), 2.0 (silnik z Accorda) i diesel 2.2. Ogłoszeń jest niewiele, dominują auta sprowadzone z Niemiec. W opisach często pojawiają się zapewnienia o braku korozji. Właśnie pod kątem korozji należy oglądać ten samochód i to bardzo uważnie, reszta jest przeważnie zupełnie niezawodna. Kwestią otwartą pozostaje czy chcemy mieć z przodu 3-osobową kanapę przy szerokości mniejszej niż w Multipli – 3 osoby z przodu w FR-V czują się już dziwnie. Próbowałem.

Oczywiście powiedzmy sobie prawdę: nie wiem po co się tak napinam na tę Japonię. Żonie kupiłem nudnego hatchbacka japońskiej marki tłuczonego w Wielkiej Brytanii przez polsko-pakistańską załogę fabryki i w nim się od dwóch lat nie zepsuło nic, zupełnie nic.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać