Przegląd rynku

Przegląd ofert: Kia Sportage, o której marzysz

Przegląd rynku 20.09.2021 156 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 20.09.2021

Przegląd ofert: Kia Sportage, o której marzysz

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski20.09.2021
156 interakcji Dołącz do dyskusji

Ostatnio zadebiutowała piąta generacja Kii Sportage. Ale wiem, że marzysz o trzeciej. Używana Kia Sportage to hit: jest ładna, nadal świetnie wygląda, niektórzy twierdzą nawet że się nie psuje. 

Kiedy do salonów wjechało Sportage III, to był niezły cios dla konkurencji. Zamiast kanciastego SUV-a Kia wjechała z odważnie stylizowanym raczej crossoverem, w dodatku bez trzeciego okna i o ostro-pękatych kształtach. Auto debiutowało 11 lat temu, a nadal prezentuje się atrakcyjnie. W dodatku zaoferowano pięć silników, dwie skrzynie biegów i dwa rodzaje napędu do wyboru – były benzynowe 1.6 GDI i 2.0 (MPI i GDI), diesel 1.7 i diesel 2.0 w dwóch wersjach mocy. Przy czym sześciobiegowy automat występował tylko w wersjach dwulitrowych. Produkowane w Żilinie auto od początku sprzedawało się w Polsce jak świeża, koreańska bułeczka.

W dodatku lektura forów czy grup właścicieli raczej nie przeraża. Wszyscy jakoś jeżdżą, zmagając się co najwyżej z drobnymi usterkami, typu a to zalepi się filtr paliwa w 1.7 CRDi zimą, a to DPF się nie wypala, a to kamera cofania działa raz na trzy razy. To już nie te czasy, że koreańskie wozy nie mają renomy, jest wręcz przeciwnie – są droższe niż jakieś francuskie czy włoskie, ustępując tylko japońskim i niektórym niemieckim. Ile więc kosztuje używana Kia Sportage III? Czy da się kupić sensowne egzemplarze? Chodźmy sprawdzić, co tam w ogłoszeniach.

Używana Kia Sportage III w ogłoszeniach

Na sprzedaż jest aż 600 egzemplarzy Sportage III generacji, w tym 250 aut benzynowych (ew. z LPG) i 350 diesli. Tylko 70 egzemplarzy ma automatyczną skrzynię biegów. W ogłoszeniach nie występuje nic poniżej granicy 30 tys. zł, oczywiście o ile mowa o samochodach sprawnych, nie wyglądających jak po zderzeniu z lokomotywą Fablok 6D. Oto najtańsza jako-tako-wyglądająca Kia Sportage III w ogłoszeniu. Kosztuje 31 500 zł. Ma realistyczny przebieg 277 tys. km, silnik 2.0 CVVT (błędnie podana moc, raczej ma 150 niż 165 KM) i dość ubogie wyposażenie. Można kupić i się cieszyć. Na tym tle oferta za 35 tys. zł „wszystko idealnie, tylko trzeba wymienić błotnik” nie prezentuje się tak atrakcyjnie.

35 tys. zł to zresztą taka realna granica, powyżej której pojawia się dużo ofert. Całkowicie szkoda czasu na samochody z Francji z jakimś generycznym opisem. Jak i na zamazywaczy tablic, którzy nie piszą nic o sprzedawanym samochodzie. W najmniejszym stopniu nie rozumiem o co chodzi w tym ogłoszeniu. Wóz z Anglii kosztuje tyle, co europejski. Dlaczego? Czy sprzedający liczy na to, że ktoś przeoczy kierownicę z prawej strony?

fot. Krzysztof

Używana Kia Sportage III za ok. 40 tys. zł

Za tyle można kupić już coś akceptowalnego. Przede wszystkim zupełnie nie ma powodu, żeby szukać aut sprowadzonych, ponieważ ten model był hitem w Polsce. Można bez problemu kupić egzemplarz z polską historią. Ten z poprzedniego linku wygląda na strasznie zużyty, jakby ktoś jeździł w rękawicach z papieru ściernego, wożąc papier ścierny w bagażniku. Dla odmiany ten egzemplarz ma dobrą cenę i fajną konfigurację – diesla 2.0 z manualem i dużą kolorową nawigacją. Jest od handlarza, ale może można przymknąć na to oko.

fot. Łukasz

Niestety, przesuwając się w górę cenowej tabeli zostajemy zalani egzemplarzami sprowadzonymi i niezarejestrowanymi. Rozumiem, że to auto łatwo sprzedać, więc po prostu handlarze je ciągną. W opisach pojawiają się słowa „Niemcy”, „Szwecja”, „Francja”, „gwarancja” i „bezwyp”. Przejrzałem kilka losowych ogłoszeń i właściwie żadne nie miało opisu. Wszędzie było tylko kilka zdań w rodzaju „lakier bez rys i wgniotów” i klauzula „niniejsze ogłoszenie nie stanowi”. Naprawdę szkoda czasu. Z trudem wygrzebałem auto z polskiego salonu, od prywatnego właściciela, rozpoznawalne po tym, że ma zdjęcia wyglądające na zrobione z rozmysłem jak najgorzej. A jeśli „ogłoszenie prywatne” pojawia się już w tytule, to można być pewnym na ok. 112,3%, że sprzedający jest handlarzem.

Trudne pytania

Czy kupić diesla 1.7 CRDi do miasta? I tak i nie, bo ma DPF, podobnie jak 2.0, i trzeba będzie jednak co jakiś czas go przeganiać. Z drugiej strony, ta wersja nie ma dwumasowego koła zamachowego. A czy kupić 1.6 GDI? Gazu tu nie zamontujemy, lub ewentualnie dotrysk. Ta wersja zwykle jest najsłabiej wyposażona, ale za to można kupić naprawdę pewne egzemplarze. Mnie się z tym silnikiem jeździło źle. Jakby w ogóle nie miał mocy ani momentu. No jedzie do przodu, toczy się, ale nie ma żadnego uczucia przyspieszania.

A czy kupić Sportage III z LPG? Ten rodzaj zasilania można zasadniczo zamontować tylko do silnika 2.0 CVVT. Ale jak poczytacie sobie w ogłoszeniu, to znajdziecie tam słowo „lubryfikacja”. Chodzi o to, że gniazda zaworów w tym silniku umiarkowanie dobrze znoszą gaz i po parudziesięciu tysiącach kilometrów wypalają się, a instalacja chroni te gniazda przed wypaleniem nakładając na gniazda warstwę środka ochronnego. Czy to działa, to ja nie wiem, jedno jest wszakże pewne: lubryfikacja gniazd zaworowych to bohaterskie rozwiązywanie problemów, które samemu się na siebie sprowadziło.

fot. Marcin

Używana Kia Sportage III za nieco poniżej 50 tys. zł

Jak ma być drogo, niech będzie wypaśnie. Przyjrzyjmy się ofertom powyżej 45 tys. zł, a poniżej 50 tys. zł. Na przykład pan Paweł sprzedaje benzynową Kię Sportage III 2.0 z napędem na 4 koła. Nie wiem zupełnie po co w tym wozie napęd na 4 koła, moim zdaniem jest zbyteczny, ale co kto lubi. Pan Paweł twierdzi, że w tym aucie jest reduktor, ale to nieprawda. Jest elektronicznie dołączany napęd tylnej osi, który dołączy się wtedy, kiedy system wykryje uślizg kół przednich i wyłączy natychmiast, gdy ten uślizg zniknie. Ponadto można go zablokować do ok. 30 km/h, ale tylko podczas jazdy na wprost – skręcenie kół wyłączy napęd 4×4, żeby nie prowadzić do naprężeń. Szkoda na niego czasu, wersja 2WD będzie lepsza. A tu ktoś przelatał już ćwierć miliona kilometrów od 2011 r. – ciekawa konfiguracja, 2.0 benzyna + automat. Pewnie pali z 12 l/100 km. 1.6 za te same pieniądze będzie miało o wiele mniejszy przebieg. To wcale nie jest łatwy wybór.

Dla zwolenników amerykańskiego stylu życia też znajdzie się coś w ogłoszeniach – amerykańska Kia Sportage 2.4 z automatem. Jest strasznie tania jak na ten rocznik i bez niespodzianki – nie kupiłbym tego, zbyt się różni od europejskiej, raczej na minus niż na plus.

fot. Beata

Full Models Only

Zobaczmy co słychać, jeśli interesuje nas tylko Sportage z najmocniejszym silnikiem i w maksymalnym wypasie, tj. 2.0 CRDi 184 KM AT + 4WD. Marząc o takim Sportydżu musimy pogodzić się z tym, że raczej będzie sprowadzony.

Za 38 900 zł taki wóz sprzedaje pan Andrzej. Auto ma 272 tys. km przebiegu, więc o ile nie należy panikować, o tyle trzeba mieć na uwadze, że ta niska cena znikąd się nie bierze. Ale ustalmy coś: one po prostu już tyle najeździły. Kto kupował Sportage w najdroższej wersji, przeważnie latał nim w trasy i nabijał kilometry. Mniejszy przebieg ma ten egzemplarz z Belgii, ale znowuż – to nie jest najbogatsza wersja. Najmocniejsza, owszem, tak. Podobny problem jest tu. Chociaż jest też inny: jak na tak mały przebieg, to to wnętrze jakieś zmiętoszone. Pewnie jeździła osoba grubopozytywna z pozytywnie długimi paznokciami. Ten egzemplarz kupiłbym tylko po to, żeby zdemontować orurowanie. Na Sportage 2.0 CRDI 4×4 AT z totalnym tłuszczem trzeba położyć sporo ponad 50 tys. zł.

Autor nie podpisał się

I na koniec ciekawostka: amerykański Sportage, ale nie 2.4 wolnossak, tylko 2.0 T-GDI 256 KM. Szybszy niż potrzebujesz, nierealny do zagazowania, idealny dla mnie.

Podsumowując

Co kupić? Gdybym szukał Sportydża tylko do miasta, pewnie stęknąłbym i pozostał przy 1.6 GDI. Jechać się da, w sumie nie pali bardzo dużo. Takie auto można śmiało kupić za 42-45 tys. zł. Gdybym miał w planach bardziej mieszaną eksploatację, wolałbym 1.7 CRDi, które w trasie naprawdę mało pali, a jedzie żwawiej niż 1.6 (choć ta żwawość jest oczywiście nieco subiektywna i nie ma pokrycia w danych). Do jazdy autostradowej najlepszy będzie diesel 2.0 184 KM,  wtedy trzeba brać automat i szykować minimum 50 tys. zł.

Złapałem się jednak na tym, że skrolowałem kolejne strony ogłoszeń, nie mogąc ścierpieć koszmarnych tytułów ze słowami BEZWYP ZAREJ FULL GWARA, odrzucając takie oferty nawet bez klikania. I z sześciuset aut, tych wartych choćby otwarcia ogłoszenia, zostało może 50. Kupującym życzę przede wszystkim cierpliwości.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać