Historia / Klasyki

Prototypy z przeszłości: Buick Signia 20 lat temu zapowiadał inwazję luksusowych crossoverów

Historia / Klasyki 11.11.2018 214 interakcje
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 11.11.2018

Prototypy z przeszłości: Buick Signia 20 lat temu zapowiadał inwazję luksusowych crossoverów

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk11.11.2018
214 interakcje Dołącz do dyskusji

Gdy w 1998 zaprezentowano prototyp Buicka Signii, chyba nikt nie spodziewał się, że niedługo później eksploduje moda na luksusowe crossovery. Ale Signia nie była po prostu jednym z nich.

Szukając informacji na temat Buicka Signii natrafiłem na artykuły zatytułowane „Buick Signia – POWINNI TO SPALIĆ!!!”, „Prawdopodobnie najgorszy samochód na świecie” i „Najbrzydszy prototyp GM”. Racja. To może nie jest najpiękniejszy model w historii. Ale całkiem ciekawy i ważny, bo był jedną z zapowiedzi nadchodzącej ekspansji różnego rodzaju crossoverów.

Signia została pokazana 20 lat temu podczas salonu w Detroit.

Nie jestem pewien, czy po zdjęciu płachty z wystawianego egzemplarza wśród oglądających rozległ się szmer zachwytu, czy może wręcz przeciwnie, krzyk obrzydzenia. Ale trzeba zauważyć, że w nadwoziu tego samochodu wyraźnie widać dążenia projektantów z końca lat 90. do tworzenia „aut przyszłości”. Odważnych, nowoczesnych i kontrowersyjnych. Teraz jakoś tego nie widzę.

Pod spodem – platforma modelu Park Avenue.

Park Avenue jest jednak dużym sedanem. A Signia to – jak w swoich materiałach podawał Buick – „samochód łączący wygodę vana z komfortem jazdy, wygodą i bezpieczeństwem dużego sedana”. W stosunku do Park Avenue, opisywany model był wyższy i szerszy, ale krótszy.

Przede wszystkim miał być praktyczny.

To dlatego mocno podniesiono linię dachu – aby wygodnie się wsiadało i aby można było przewieźć dużo bagaży. Fotele umieszczono wyżej, niż w tradycyjnych autach, a tylne drzwi otwierały się pod kątem 90 stopni.

Najciekawszą częścią Signii jest jej tył.

Nie ma co ukrywać – to z tyłu całość wygląda najgorzej. Ale tu wcale nie chodziło tylko o wygląd. Przeszklony fragment w całości się podnosił, drzwiczki otwierały się na boki, a podłoga bagażnika wysuwała się o prawie 40 centymetrów. Wygodne. No i trzeba przyznać, że drewniane wykończenia robią wrażenie. W sam raz do wożenia worków z cementem!

Kokpit – jeszcze bardziej kosmiczny od nadwozia.

W przypadku wnętrza chyba eksperymenty z przedziwnym wyglądem wychodzą lepiej. A może po prostu tutaj więcej uchodzi?

No cóż, wnętrze Signii jest genialne. Bardzo w stylu końca lat 90. i bardzo futurystyczne jednocześnie. Za sprawą wielkiej kierownicy i masy drewna, wygląda trochę jak kabina jachtu. Ale w jachtach nie ma tylu gadżetów. Chyba.

Po pierwsze, wielki, kolorowy ekran. Po drugie, wyświetlacz head-up. Do tego czujnik martwego pola z ostrzegawczymi lampkami zapalającymi się w lusterkach bocznych.

Oprócz tego, w tamtych latach wielkie wrażenie musiał robić system Personal Choice. Dzięki niemu gdy tylko kierowca podchodził do samochodu ze swoim osobistym kluczykiem, samochód ustawiał fotel i klimatyzację pod niego, włączał jego ulubioną stację radiową i unosił kierownicę, by wsiadanie było wygodniejsze.

Pod maską – silnik V6.

Dokładniej, była to jednostka 3800 Series II V-6 o mocy 240 KM. Signia miała też nowoczesny system dołączanego napędu na cztery koła. Czujniki na bieżąco monitorowały przyczepność każdego z kół i w razie potrzeby system włączał napęd na obie osie. Dziś to nie robi wrażenia, ale w 1998 sprawy wyglądały inaczej.

Kolor określano mianem „metaliczna ochra”. Tajemniczo.

Wiadomo było, że Signia w takiej formie nie ma szans na produkcję. Nie z takim tyłem, nie z takim wnętrzem. Ale echa jej stylistyki można znaleźć w modelu Buick Rendezvous, wprowadzonym w 2001 roku. On z kolei był technicznie bardzo spokrewniony z Pontiakiem Aztekiem.

To co wygląda lepiej – Aztek czy Signia?

pontiac-aztek-7
Buick Signia

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać