Wiadomości

Ruszają pożyczki na używane samochody elektryczne. W Szkocji. U nas rusza się tylko lobby

Wiadomości 16.09.2020 46 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 16.09.2020

Ruszają pożyczki na używane samochody elektryczne. W Szkocji. U nas rusza się tylko lobby

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz16.09.2020
46 interakcji Dołącz do dyskusji

Szkoci chyba nie są tacy skąpi, skoro będą dawać pożyczki na zakup samochodów elektrycznych. Nasza minister potrzebuje dodatkowych krzeseł.

Gdy czytałem ostatnią wypowiedź minister Jadwigi Emilewicz, to zastanawiałem się dlaczego nienawidzi polskich kierowców i co złego zrobili jej drobni przedsiębiorcy. Potem uświadamiłem sobie, że być może po prostu nie rozumie tego co dzieje się w branży motoryzacyjnej, skoro uważa, że olej silnikowy zostawia się w SKP.

Wypadałoby więc wziąć dobrych doradców by objaśnili ten motoryzacyjny świat i jego zawiłości. Na pewno ich wzięła, tylko wybrane grono jest dość wąskie, skoro doradziło jej by utrudnić import używanych samochodów. Widocznie ktoś nie powiedział jej, że rynek wtórny jest dwukrotnie większy od rynku pierwotnego, jeśli chodzi o liczbę sprzedanych sztuk. I nie wynika to z tego, że przeciętny Kowalski lubi klasyki z tureckiego placu, tylko na nowy samochód najczęściej go nie stać.

Z tej samej i jeszcze z kilku innych przyczyn, Kowalscy nie rzucili się na nowe samochody elektryczne. Obawiam się, że dotychczasowi doradcy pani minister nie doradzą jej tego, co doradzono ministrowi w Szkocji. Uznano tam, że dopłaty do nowych samochodów to za mało, ruszają pożyczki na używane samochody elektryczne. W myśl wypowiedzi minister rozwoju, my chyba nie możemy liczyć na takie rozwiązanie, bo nie wspiera ono producentów i sprzedawców nowych samochodów, którzy najwyraźniej mają dostęp do jej ucha.

Pożyczka na zakup samochodu elektrycznego w Szkocji

28 września wystartuje szkocka pożyczka na niskoemisyjne środki transportu, w ramach której będzie można uzyskać finansowe wsparcie na zakup używanego samochodu elektrycznego. Zapewne zakup niektórych elektrycznych modeli wciąż nie będzie mógł zostać sfinansowany w całości, ale oferowana kwota w większości przypadków powinna być więcej niż wystarczająca.

Dotychczas ze szkockiego funduszu przeznaczono 85 milionów funtów na dofinansowanie zakupu pojazdów elektrycznych i niskoemisyjnych. To równowartość mniej więcej 410 milionów złotych. W Polsce udało się zakontraktować tylko ułamek tej kwoty, bo progamy dopłat nie okazały sie do tej pory wielkim sukcsem. Zainteresowanie klientów było nikłe, a w przypadku dopłat do elektrycznych taksówek nie istniało wcale.

W Polsce najwidoczniej przyjmuje się, że jeśli zainteresowania zakupem jakichś nowych pojazdów brak, to znaczy, że należy podnieść ceny na używane, a nie dawać ludziom jakieś pożyczki. Logiczne.

Pożyczka na samochód elektryczny jest nieoprocentowana

Zakup używanego samochodu elektrycznego będzie wspierany w Szkocji nieoprocentowaną pożyczyką w wysokości 20 000 funtów (około 96 tys. zł), udzielaną na okres 5 lat. Oferta nie jest skąpa. Skorzystać mogą z niej zarówno osoby fizyczne, jak i firmy. Dzięki temu zabiegowi motywacja by kupić używany elektryczny samochód na pewno u wielu osób wzrosła.

Rozszerzenie naszej niskoemisyjnej pożyczki transportowej ułatwi większej liczbie osób dostęp do zalet nowoczesnych pojazdów o bardzo niskiej emisji.

Tak twierdzi Michael Matheson, odpowiedzialny w szkockim rządzie za kwestie transportu. Szkoda, że u nas nikt tak nie twierdzi.

Ministerstwo jałowych pomysłów

Znane jest ministerstwo dziwnych kroków, jałowe pomysły też mogą się przyjąć jako nowa nazwa. Myślenie o promocji niskoemisyjnego transportu zdaje się być tam wyjątkowo mało produktywne. Jak ktoś nie je trufli, to trzeba mu podnieść cenę na najtańszą czekoladę. W ten sposób na pewno zmieni swoje upodobania.

Szkoci będą wspierać również rozwój carsharingu i elektrycznych rowerów, także rowerów cargo. Mają więc pomysły, z których sensownością można oczywiście dyskutować, ale na pewno są one inne niż wymuszanie wzrostu cen pojazdów używanych. Ten wzrost to kuriozalny sposób na walkę z emisją. Sprowadzony samochód kompaktowy z pewnością z zasady bardziej truje niż kupiony w polskim salonie olbrzymi SUV.

Jeśli samochody elektryczne mają faktycznie obniżyć poziom emisji dwutlenku węgla i lokalnej emisji innych produktów spalania, to chyba nie ma znaczenia, czy nic nie emituje samochód nowy, czy używany? System dopłat wyłącznie do pojazdów nowych, dyskryminuje obywateli z mniej zasobnym portfelem i tak naprawdę zachęca do zakupu pojazdu niskoemisyjnego osoby już dawno do niego przekonane. Poza tym same dopłaty do samochodów elektrycznych, niezależnie czy nowych czy używanych, zbyt bezkrytycznie przyjęto jako jedyną drogę.

Samochód elektryczny jest obecnie elitarny, niszowy, a szersza znajomość jego zalet i wad w społeczeństwie nie istnieje. Wciąż głównym pytaniem, jakie może zadać nam sąsiad, jest czy tu na pewno nie wlewa się benzyny?. Ten sam sąsiad uda się do pobliskiego warsztatu by wycięli mu DPF, bo kupując samochód nie zadawał sobie sprawy, że jego wymiana przerośnie go finansowo.

Ani system dotacji, ani też wspieranie producentów w sprzedaży pojazdów nowych, nie rozwiążą problemu zanieczyszczenia polskich miast. Jak widać po sukcesie ostaniego konkursu na dopłaty, rozpropagować ideii posiadania elektrycznego samochodu też się na razie nie udało.

Może czas spróbować inaczej zachęcić obywateli do ograniczania emisji z rury wydechowej. Można nie straszyć ich wyłącznie karami za wycięcie DPF, ale pomóc im się uporać z problemem ich wymiany. Producenci DPF-ów i drobne warsztaty samochodowe na pewno się ucieszą z ewentualnego systemu dopłat. Na pewno pomysłów mają więcej. Obawiam się jednak, że dostęp do ucha ministra mają ograniczony. Podobnie, jak sprzedawcy używanych samochodów.

Pani minister, proszę dostawić kilka krzeseł przed swoim gabinetem. Warto czasami nadstawić drugiego ucha.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać