Felietony

Co się dzieje, gdy samochód potrąci cię na chodniku? Sprawdziłem to, samemu będąc potrąconym

Felietony 12.02.2020 2524 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 12.02.2020

Co się dzieje, gdy samochód potrąci cię na chodniku? Sprawdziłem to, samemu będąc potrąconym

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski12.02.2020
2524 interakcje Dołącz do dyskusji

Stałem na chodniku i potrącił mnie samochód, który nie powinien był tam jechać. Co się stało dalej? To bardzo ciekawe.

Zauważyłem, że do pobliskiej szkoły ktoś przywozi dziecko zabytkowym Rolls-Royce’em. Zaczaiłem się więc w niedalekiej odległości, żeby nakręcić film, jak ów Rolls-Royce przejeżdża. Wziąłem nawet statyw do telefonu. Postawiłem całe to badziewie na chodniku i zacząłem kręcić film z przejeżdżającymi autami, licząc na majestatycznego Rollsa.

Niestety, mój plan zakłócił samochód wjeżdżający na chodnik przez przejście dla pieszych. Powiedziałem kierowcy, żeby tu nie wjeżdżał, bo jest tu chodnik, ale on odpowiedział że wjeżdża tu od 40 lat i żebym… po krótkiej rozmowie sądziłem że wycofa i wyjedzie tak, jak wjechał, jednak on pojechał do przodu i potrącił mnie. Przewróciłem się na chodnik i doznałem otarć rąk. Kierowca odjechał, potem się zreflektował, zatrzymał i zaparkował. Wezwałem policję.

I tu najciekawsza część

Najpierw pani z dyspozytorni nie chciała przyjąć zgłoszenia. Potrącenie na chodniku? Jeśli nie potrzebuję pomocy medycznej, to mogę wziąć sobie dane od sprawcy, żeby złożyć zawiadomienie o przestępstwie. Nalegałem jednak na przyjazd patrolu. Okej, dobrze, podeślemy patrol, proszę poczekać.

Patrol przyjechał po ok. 20 minutach od zgłoszenia – był to wydział ruchu drogowego. Opisałem sytuację, policjanci powiedzieli że oni widzą umyślność w działaniu sprawcy – widział bowiem pieszego na chodniku i widział że ruszenie autem grozi jego potrąceniem, a jednak to zrobił. Gdyby to było nieumyślne, to mandat i po sprawie. Ale jeśli jest umyślne, to zmienia kwalifikację z wykroczenia na przestępstwo, a tego już wydział ruchu drogowego nie może „procedować”, pan policjant używał też słowa „rozliczać”. W związku z tym trzeba czekać na przyjazd załogi interwencyjnej, a nie z ruchu drogowego. Policjanci z drogówki nie nałożyli mandatu na kierującego za jazdę po chodniku, poczekali na załogę interwencyjną z rejonu i odjechali, spisawszy tylko nasze dane.

Przyjechała załoga interwencyjna z rejonu

Bo to wtedy już nie jest zdarzenie z ruchu drogowego, tylko inne – gdyby do potrącenia doszło na jezdni, to jest ruch drogowy, ale jak na chodniku, to już nie. Wtedy to jest zdarzenie ogólne, więc przejmuje dział interwencyjny. Załoga interwencyjna była zdziwiona, że po pierwsze kierujący pojazdem nie dostał mandatu, po drugie – że wydział ruchu drogowego zakwalifikował potrącenie jako umyślne. Sprawca twierdził, że rzuciłem się pod samochód – na chodniku? Tłumaczenie mało wiarygodne, równie dobrze można byłoby powiedzieć, że ten kto dostał w zęby, rzucił się pod pięść.

Jednak załoga interwencyjna także nie ukarała sprawcy mandatem. Twierdzili, że nie mogą tego zrobić, bo tylko ruch drogowy nakłada mandaty i tylko za zdarzenia w ruchu drogowym, a tu takiego nie było. Ponadto nie mogą nałożyć mandatu, jeśli pojawia się pierwiastek umyślności, bo wtedy to już nie jest wykroczenie a przestępstwo, a za przestępstwa nie nakłada się mandatów karnych – o karze decyduje sąd.

I co dalej?

Dalej mogę zrobić dwie rzeczy. Olać temat i uznać, że tak bywa, no czasem potrąca cię samochód na chodniku, takie jest życie, on na pewno nie chciał. Mogę też korzystając z numeru służbowego funkcjonariusza udać się na komendę złożyć zeznanie i powiadomić o przestępstwie. Wcześniej jednak powinienem udać się do szpitala celem obdukcji. Powstaje oczywiście pytanie czy warto, i czy tak należy w życiu postępować, czy też wręcz przeciwnie, należy po chrześcijańsku nadstawić drugi policzek i poczekać aż przejedzie po nim inny samochód. Ja znam odpowiedź, ale ciekaw jestem Waszego zdania.

Przy okazji dowiedziałem się, jak niezwykle skomplikowane są przepisy, w ramach których poruszać się musi policja. Wydaje mi się, że jest to specyfika krajów postkomunistycznych. Jedni przerzucają na drugich, wreszcie odpowiedzialność gdzieś się rozmywa i rozpuszcza, i w sumie wychodzi na to, że jak cię najedzie auto na chodniku, to masz problem i radź sobie sam. Trzeba było iść po jezdni.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać