15.04.2019

Poniedziałkowy przegląd ofert: wpisałem w OLX-a „bez DPF” i oto co się stało

Mój znajomy sprzedawał kiedyś samochód. Był to diesel. Diesel był jego własny, salon Polska i takie tam. Wkrótce po wystawieniu zadzwonił pierwszy zainteresowany. Miał tylko jedno pytanie: jest DPF? Jest – odpowiedział znajomy. Klient natychmiast się rozłączył. 

Co się dzieje, kiedy w wyszukiwarce OLX w kategorii „samochody osobowe” zaczniecie wpisywać „bez…”? Czy wyskoczy Wam „bezwypadkowy”? A uchowaj Boże! Podstawowa fraza w tej sytuacji to „bez DPF”. Nieważne, że DPF-y przestały być tak awaryjne jak lata temu, nieważne że można przeprowadzić skuteczne czyszczenie – polski klient ma prostą zasadę, która brzmi czego nie ma, to się nie zepsuje. Zobaczmy więc, co się stanie, kiedy wpisze się w wyszukiwarkę frazę obiecującą całkowity brak problemów z filtrem sadzy.

Chodźmy poemitować trochę filtrów cząstek stałych w atmosferę

Wbrew temu, co piszą antysamochodowi aktywiści, to nie jest tak, że diesle w Polsce nie mają DPF, bo im go wycięto. Nie mają go, bo najczęściej mają ponad 11 lat, a DPF-y są obowiązkowe od niecałych 9 lat, więc przeważnie po prostu im go nie zamontowano.

Rekordową liczbę samochodów z opisem „bez DPF” znajdziemy w przypadku marki Ford. Jest to aż 175 aut. Wszystko wynika z tego, że Ford do samego końca oferował nieco archaiczny silnik 1.8 TDCi bez filtra sadzy w większości swoich modeli. Można było w 2010 r. kupić w salonie nowiutkie Mondeo z dieslem bez filtra sadzy. Jednak z uwagi na to, że nie jestem wielkim fanem silnika 1.8 TDCi z uwagi na głośną pracę i niemałe spalanie, spróbuję znaleźć jakieś inne Fordy bez DPF, tzn. z innym rodzajem diesla pod maską.

I tu od razu mogę zalinkować samochód, który zapewne należy do mojego sąsiada. Jest to Ford C-Max z silnikiem 1.6 TDCi 90 KM bez DPF. Widuję to auto codziennie i prezentuje się bardzo dobrze. Opis może nie jest najbardziej zachęcający na świecie, ale jeśli ktoś szuka minivana w rozsądnej cenie i niezawodnej konfiguracji, pewnie będzie zeń zadowolony. Na pewno ten silnik przekonuje superniskim spalaniem, a to że nie zostaniemy królem lewego pasa autostrady… do tego jeszcze dojdziemy.

Ford w ogóle robi świetne minivany, więc jeśli chcemy coś większego, ale koniecznie bez DPF, to czeka też na nas model S-Max. Ten egzemplarz prezentuje się wyjątkowo, ma taki trochę styl emeryta z końca lat 80., tyle że przeniesiony do dzisiejszych czasów. Te nakładki na fotele, czarne osłony błotników, te plączące się w środku przewody – tu jest wszystko oprócz paska antystatycznego za samochodem. Z drugiej strony, co to komu przeszkadza? Nie chcesz – możesz zdemontować. A DPF-u demontować nie musisz, bo ponoć ten dwulitrowy diesel fabrycznie nie był w niego wyposażony.

Druga najpopularniejsza marka „bez DPF” to Volkswagen

W tym przypadku do wyboru jest 150 samochodów. Bezwzględnie najpopularniejsze modele to w tym przypadku Touran i Passat. Zdecydowanie ustępuje im Golf. Przy czym podkreślam, że mowa tu tylko o samochodach, gdzie sprzedający specjalnie podkreślili brak filtra sadzy. Powszechność występowania tego wyrażenia w przypadku Tourana dobitnie świadczy o tym, do jakiego klienta obecnie kieruje się używane minivany.

Ktoś tu ostatnio narzekał, że za dużo narzekam na gumowe kierownice. Ale serio chcielibyście Passata B6 z gumową kierownicą jak z Fabii jedynki? Nawet jeśli nie ma DPF, i to w silniku 2.0? Akurat w przypadku 2.0 TDI to nie DPF lub jego brak jest czynnikiem zniechęcającym do zakupu. Widziałem ostatnio sprężynki na pompowtryskiwaczach z 2.0 TDI przy przebiegu 350 tys. km. W swoich gniazdach wybiły takie dziury że czas i siła wtrysku były zupełnie losowe. Wiem, to już duży przebieg… to przypomnijmy, ile mają te niezawodne 2.0 TDI bez DPF?

Nieważne, zostawmy te dywagacje i podziwajmy się na jakieś ciekawe oferty. Zafascynował mnie ten Touareg 2.5 TDI ze skrzynią z łapy. Tylko 26 800 zł do negocjacji! Miałem kiedyś koncepcję, żeby kupić sobie Touarega, podzieliłem się nawet nią z moim kolegą, który skomentował ten wóz jako penerstwo. Mnie pierwsza generacja Touarega trochę się jednak podoba, bo jest mimo wszystko taka odrobinę terenowa, a jeszcze ma do tego lekkie naleciałości konceptu, przez co wygląda niespójnie z resztą gamy VW z tego okresu. Zwłaszcza jeśli chodzi o wnętrze. 174-konny 2.5 TDI pochodzi z modelu Caravelle i tak też jeździ, ale jeśli ktoś potrzebuje auta do darcia z przyczepą, to czemu nie?

Wśród pozostałych Volkswagenów bez DPF wyróżnia się jeszcze ten Touran oraz ten Touran z jednym właścicielem od 15 lat i realistycznym przebiegiem 317 000 km. Pan Waldemar wystawia nadzwyczaj prestiżowo prezentującego się Passata sedana z ciekawym silnikiem: 2.0 TDI CR 110 KM. Rzeczywiście była taka jednostka, oznaczona jako CDBC – warto się nią zainteresować, bo mało pali i jeśli pamięta się o kwestii pompy oleju (sprawdzenie stanu „zabieraka”), jest też niezawodna. Jednak ja i tak wybrałbym Golfa Plusa z 1.9 TDI, bo po prostu bardzo lubię ten samochód. Jadąc nim nie czuję jakbym jechał samochodem, bo siedzę w tak naturalnej pozycji i mam tak dobrą widoczność, że mogę się po prostu zrelaksować. W sprawie Golfa Plusa dzwońcie do pana Zbigniewa.

Dwie kolejne najpopularniejsze marki to Audi i Opel

W przypadku Opla chodzi głównie o Astrę III (Astrę H), która w zależności od wersji rocznika miała DPF albo go nie miała. Dlatego tak często w opisach tego modelu pojawia się ta informacja. Czasem sprzedającym coś się miesza i nie wiedzą jakie auto wystawiają, czasem można też spotkać Vectrę bez DPF (umęczyłem się, próbując coś zobaczyć na tych zdjęciach), jednak Astra jest tu zdecydowanym przebojem. Zaletą opisów „bez DPF” w przypadku Astry jest to, że często mowa o wersji kombi z mocnym 1.9 CDTI i niezłym wyposażeniem, więc na dzień dobry mamy już sporo atutów. Ostatecznie mój typ to ten samochód. Strasznie się błyszczy i ma handlarski opis, ale nie oceniajmy książki po pokrywie silnika… Ciekawostka – numer telefonu prowadzi do baru z kebabem.

Jeśli chodzi o Audi, sytuacja jest raczej słaba. Wyraźnie dominuje A4 w budzie B6 lub B7, przeważnie chodzi o 1.9 lub 2.0 TDI, a to oznacza że w przewadze są handlarskie oferty udręczonych aut z dużymi przebiegami. Niektóre ogłoszenia wydają się na pierwszy rzut oka ciekawe, a potem w trakcie okazuje się, że sprzedający wyciął DPF i EGR i jeszcze się tym chwali. No nie mogę jakoś klaskać z uznaniem. Niektórzy podają przebieg 12-letniego diesla na poziomie 179 000 km – przypuszczam, że wątpię. Ewentualnie można rozważyć auto pana Karola, ale też jakoś nie mam przekonania, może przez ten felunek i ciemne szyby. W aucie pana Sebastiana trochę zwisa przedni zderzak, ale nowe są w salonie, więc może warto się przemóc. Mój smutek z użytkowania Audi A4 ukoiłby jedynie jakiś fajny silnik. I proszę, oto jest: 3.0 TDI fabrycznie bez DPF, z quattro, no i jak pisze sam sprzedający w opisie – to ten wzmocniony. Wprawdzie chodzi o wzmocniony zabierak pompy oleju, ale nieważne, ważne że wóz jest szybki i niepozorny. I ma nowy rozrząd. Prawdziwy król lewego pasa!

Do opisania zostały nam jeszcze Citroen i Peugeot

Tutaj do wyboru jest 130 aut. Traktuję te dwie marki razem, ponieważ dzielą rozwiązania techniczne. Jeśli chcemy Citroena bez DPF, najłatwiej kupimy takie auto w przypadku modelu… Berlingo. Głównie z powodu obecności silnika 1.6 HDi 75/90 KM, który faktycznie był prosty jak drut, bardzo oszczędny i dość zamulony. Choć jak się postaramy, to i Grand C4 Picasso znajdziemy bez FAP-u. Szkoda, że ma skrzynię zautomatyzowaną. Spójrzmy więc lepiej na te Berlinga. Pan Mirosław oferuje ładny, osobowy egzemplarz oczywiście z 1.6 HDi. Może trochę powycierany tu i tam, ale nadrabia dwoma drzwiami przesuwnymi i ładnym niebieskim kolorem. Można rozważyć mimo sporego przebiegu. Ale one po prostu już tyle mają. Przy odpowiedniej eksploatacji jeszcze stówa przed nami zanim coś się urwie.

Jeśli chodzi o Peugeota, dominuje model 307. Jestem jego chłodnym fanem, choć doceniam, że jest ogromny w środku i wygodny. Nie będę więc tu jakoś szczególnie go polecał, odnotuję tylko że w przypadku tego auta najciekawsza wersja bez DPF to poliftowy 1.6 HDi 90 KM, może być z nadwoziem kombi. Czy da się kupić takie auta? Tak, i to będą naprawdę tanie, choć trzeba się pogodzić z dużym przebiegiem. Szkoda, że one często w środku wyglądają już na takie umęczone, wszystko wyślizgane, wytarte, pewnie jeszcze klekocze i średnio pięknie pachnie. Dobra, tu macie ładnego niebieskiego…

Ostatnia grupa marek wartych wspomnienia to Hyundai i Kia

Również ci producenci dzielą wspólne rozwiązania, a jeśli chodzi o diesla bez DPF – długo stosowali jednostkę 1.6 CRDi 90 KM bez dwumasowego koła zamachowego. Do wyboru jest 100 Hyundaiów i… Kij? Kii? Nieważne. W obu przypadkach liczy się tylko jeden model: dla Hyundaia to i30, dla Kii oczywiście Cee’d. Niezmiennie polecam te wozy wszystkim, którzy nie interesują się motoryzacją i chcą mieć po prostu święty spokój. Specjalista od fotografii na Spider’s Web jeździ Cee’dem, a motoryzacją interesuje się znacznie mniej niż ja fotografią. Jednak na szczęście na i30 i Cee’dzie oferta koreańskich cacek bez DPF się nie kończy, bo można trafić np. na Santa Fe. Polecam Wam przeczytanie opisu do końca, gdzie sprzedający zgadza się na sprawdzenie auta na niezalizanej stacji diagnostycznej. Tam do licha! Wszystkie SKP, jakie znam, są już zalizane!

Nie mam wątpliwości, że i30/Cee’d nie ma DPF we wczesnej wersji 1.6 HDi 90 KM. Ale 116 KM? Sporo aut z tym silnikiem jest opisanych jako „bez DPF”. Tu mam wątpliwości. Ostatecznie uznaję, że łatwiej kupić Cee’da niż i30 bez DPF, jeśli chodzi o samochody od prywatnych właścicieli. Można na przykład rzucić okiem na ten wóz. Przypomnijmy: to auto dla kogoś, kto motoryzację ma w głębokim niepoważaniu, więc parę zewnętrznych blizn nie robi mu pewnie żadnej różnicy.

W morzu planktonu

Jeśli dodać Forda, VW, Audi, Opla, Citroena, Peugeota, Hyundaia i Kię, to razem mamy już ponad 70% aut opisanych jako bez DPF. Reszta to raczej plankton. Fiat Croma? Toyota „wyciąłem DPF” Avensis 2.2 D-CAT? Jakoś mnie nie przekonują. Może Volvo S40 bez DPF? Nawet spoko, salon Polska, ale to mały sedan. Bez sensu. Mam też hit: Lexus 2.2 D-CAT BEZ DPF „u nas nie ma oszustwa”. Za to wycinanie idzie wam świetnie. Trafiają się nawet BMW bez DPF, za to z przebiegiem ponad pół bańki. Chcesz rozmawiać o cenie? Nie dzwoń. Dobra, nie dzwonię. Szokującą utratą wartości wykazuje się Jaguar S-Type 2.7 D bez DPF, którego można kupić za 11 500 zł.

Ostatecznie jednak czas na jakiś wybór w moim stylu. Jak pewnie wiecie, lubię graty. Znalazłem więc najbardziej zgraciały samochód opisany jako „bez DPF”. Oto Renault Thalia w wersji Alize od pana Lucjana z warszawskiej Pragi Północ. Pan Lucjan pisze krótko: ruda zaczyna się dobierać. Mały, brzydki sedan ze słabym dieslem, i do tego rdzewieje. Proszę zapakować.