Wiadomości

Byłem na zespole parlamentarnym ds. obrony praw kierowców. Tak, goła baba też była

Wiadomości 12.03.2020 289 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 12.03.2020

Byłem na zespole parlamentarnym ds. obrony praw kierowców. Tak, goła baba też była

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz12.03.2020
289 interakcji Dołącz do dyskusji

Tak się mówi, byłem na zespole. Uważam, że parlamentarny zespół ds. obrony praw kierowców jest potrzebny, ale nie daję mu wielkich szans.

Na początku tego wpisu umówmy się, że jestem apolityczny. Przyjmijmy, że moje poglądy polityczne oscylują gdzieś między brakiem zaufania a zrozumieniem, że ktoś musi ten trudny zawód wykonywać, ale i tak są nieistotne w tej relacji.

Zaznaczyć trzeba też, że bardzo bym chciał żeby moje dzieci mogły samodzielnie bezpiecznie pójść do szkoły. I że moje obawy nie wynikają z tego, że w trakcie kilkuminutowego spaceru porwie je czarna wołga, tylko z faktu, że wielu polskich kierowców jeździ jakby piekła nie było. Po prostu nie wierzę, że dzieci są w stanie wielokrotnie bezpiecznie przejść przez ulicę.

Powinienem być więc fanem, a nawet psychofanem, obecnych trendów w postrzeganiu ruchu drogowego. Na same hasło bezwzględne pierwszeństwo pieszych na przejściach klaskać aż do bólu lewicy, ale jednak bardziej prawicy. A nie jestem, bo nie mam przekonania, że pieśń o bezwględnym pierwszeństwie pieszych, która poszła w świat, zmaterializuje się w postaci skutecznie egzekwowanych przepisów.

Niekorzystny dla kierowców kierunek zmian

Jest taka moda by twierdzić, że kierowca to jest relikt przeszłości, mastodont, który zajmuje zwykłym ludziom przyszłości przestrzeń konieczną im do życia. Liczy się pieszy człowiek, zmotoryzowany może odejść, by nie przeszkadzał istotom dwunożnym żyć. Bez znaczenia jest, że kierowca bywa pieszym, a pieszy często idzie tylko po to by zaraz stać się kierowcą.

Dlatego wybrałem się na pierwsze posiedzenie parlamentarnego zespołu obrony praw kierowców. Chciałem zobaczyć, czy kierowców da się obronić. Wersja skrócona: nie da się.

Goła baba na ekranie

Miejmy to już za sobą, pewnie już o tym gdzieś przeczytaliście. Tak, w trakcie przełączania ekranów, dwukrotnie wyświetlona została na ścianie goła baba. Nie ona jednak jest przyczyną tego, że zespół może mieć niewielką siłę przebicia. A chciałby ją mieć, bo ma przyświecający mu cel.

Przecież zebraliśmy się tutaj by zwalczyć ten przepis – tak jeden z członków zespołu parlamentarnego podsumował cel spotkania – przepis o bezwględnym pierwszeństwie pieszych. I to w sumie była jedyna rzecz, która łączyła zebranych. Wszyscy raczej są zgodni, że takiego pojęcia nie można obecnie promować w przestrzeni publicznej. Zresztą, zaproponowane przez rząd przepisy takiego pierwszeństwa nie wprowadzają, ale dla większości uczestników i tak są niepokojące.

Cóż więc się działo na zespole? Otóż działo się to, że każdy bardzo chciał powiedzieć to co miał do powiedzenia i ta kakofonia nie układa się w spójną całość.

Parlamentarny zespół ds. obrony praw kierowców – prezentacja

Ze składem zespołu może zapoznać się tutaj, choć zaproszonych gości było więcej. Nie muszę tłumaczyć wam więc, że przewaga osób kwestionujących ogólnie przyjęte w sferze społecznej dogmaty, jest widoczna. I od kwestionowania się zaczęło.

Przewodniczący Dobromir Sośnierz rozpoczął prezentacją o błędach poznawczych. Źle interpretujemy dane statystyczne i na podstawie błędnych wniosków proponujemy nieskuteczne rozwiązania. Na przykład można dowodzić, że ludzie w czapkach powodują więcej wypadków niż ci bez czapek. Tak zwodnicza bywa statystyka. Na te słowa obecny na sali Emil Rau – znany jako łowca fotoradarów, nałożył czapkę.

Innym błędem może być przekonanie, że skoro liczba najechań na tył pojazdu rośnie, to dzieje się to z powodu agresywnej jazdy. A w rzeczywistości przyczyną może korzystanie ze smartfonów w czasie jazdy.

Już w trakcie dyskusji, pojawiła się teza, że ruchy miejskie zaczęły wmawiać pieszym, że mają pierwszeństwo i ci zaczęli się dziwnie zachowywać. Stąd wzrost wypadków z ich udziałem.

Mowa była również o kasowaniu przejść podziemnych, które fizycznie uniemożliwiają wypadek drogowy. I apel o powstrzymanie działań lokalnych samorządów, które bezwzględnego pierwszeństwa pieszych się domagają i pieszym chcą podporządkować całą miejską infrastrukturę.

Pomysł bezwzględnego pierwszeństwa pieszych nazywano zbrodniczym i apelowano o odwrócenie trendu. Przepis podporządkowania pieszego ruchowi samochodowego jest lepszy, bo wymusza na nim ostrożność i zwiększa bezpieczeństwo.

Jeden z posłów informował, że on już 40 lat temu mówił, że pasy bezpieczeństwa są niebezpieczne, bo dają kierowcom złudne poczucie bezpieczeństwa i po ich wprowadzeniu więcej ludzi zaczęło ginąć. Nazywał też innych posłów (nie tych zgromadzonych w sali) idiotami i głupkami, którzy nie potrafią zrozumieć… itp. Samochód wymyślono po to by jeździć szybko, a nie bezpiecznie.

Wtórował mu innym członek zespołu, argumentując iż szybka jazda samochodem sprzyja wzrostowi gospodarczemu, a zarobione dzięki temu pieniądze mogą zwiększyć nakłady na opiekę medyczną. Chyba także na ofiary wypadków, ale tego już dobrze nie zapamiętałem.

Swoje wystąpienie miał również Emil Rau, który dowodził, iż urządzenia pomiarowe i metody stosowane przez policję są niedokładne. Nie można więc precyzyjnie określić, o ile kierowcy przekraczają prędkość, bo nie ma czym.

Co jest zgodne z poglądem innego z zaproszonych gości, który twierdził, że na strzelnicy on radzi sobie lepiej od policjantów, więc jak oni mają w kogoś trafić radarem.

W tłumie tych wygłaszanych z potrzeby serca racji ginęły te bardziej wyważone. Odnoszące się polskiej infrastruktury i jak ona wpływa na bezpieczeństwo pieszych. Podawano przykłady zagranicznych rozwiązań, w których przejście dla pieszych oznakowane znakiem typu D-6 jest rzeczą bardzo rzadką. W tym Litwy i tego, że nie możemy się do niej porównywać pod względem wypadków na przejściach, bo przejść jest tam o wiele mniej niż u nas.

Wystrzelono tu wszystkie działa – nieuwagę pieszych, rowerzystów, źle zaprojektowane i wyznaczone przejścia, fotoradary, złe intencje policji i nadmierne ograniczenia prędkości. Przekaz był jasny – narracja o ciągłej winie kierowców w powodowaniu wypadków jest budowana na kruchych podstawach.

Przedstawiciele rządu też byli

Ogólnie przyjętych schematów myślenia o bezpieczeństwie drogowym bronił przedstawiciel Ministerstwa Infrastruktury i Sekretariatu Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Dzielnie odbijał piłeczki lecące ze wszystkich stron, trzymając się ustalonej linii, według której sprawy są procedowane. Robimy badania, na podstawie analiz wyciągamy wnioski i proponujemy rozwiązania prawne. Z tonu jego wypowiedzi wnioskuję, że ostateczne brzmienie przepisów dotyczących pieszych na przejściach nie jest jeszcze przesądzone.

Z tak przyjętej ścieżki postępowania wynika, iż wzrasta prędkość samochodów w obrębie przejść dla pieszych a przyczyny wypadków są szczegółowo zbadane. W obronę brano również ujednolicenie limitu prędkości w terenie zabudowanym bez względu na porę dnia. Wytrzymałość ludzkiego ciała przy prędkościach powyżej 50 km/h jest zbyt niska by pozwalać na wyższe prędkości. Niższy limit oznacza również niższą prędkość docelową kierowców i obowiązuje on większości europejskich krajów.

Większość musi się mylić

I tu leży problem. Wielu członków zespołu i zaproszonych gości podważa wszystko. Dane statystyczne, wyciągane z nich wnioski, zaufanie do sprzętów pomiarowych, a niektórzy nawet intelektualną predyspozycję ustawodawców i władz samorządowych. Raczej trudno będzie osadzić swoje racje w ogólnie przyjętym procesie stanowienia prawa.

Na przeszkodzie staną też niektóre z wypowiedzi członków zespołu, które wyrwawszy je z kontekstu, bardzo łatwo ośmieszyć i niemalże w postaci mema wrzucić do internetu. Pokusa by zabłysnąć na ich tle jest duża i co najważniejsze nie trzeba już dyskutować z ośmieszonym.

Doceniam dobre chęci twórców zespołu by trend myślenia o kierowcach odwrócić, ale obawiam się, że trudno będzie mu się wyzwolić z przypiętej łatki samochodowego folkloru. Poza tym, w samym zespole, zbyt wielu ludzi nie bierze pod uwagę, że sami robią błędy poznawcze.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać