Ciekawostki / Samochody używane

Co auta z polskiego Otomoto robią na niemieckim eBayu? Uwaga, to popularny przekręt

Ciekawostki / Samochody używane 23.12.2021 78 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 23.12.2021

Co auta z polskiego Otomoto robią na niemieckim eBayu? Uwaga, to popularny przekręt

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk23.12.2021
78 interakcji Dołącz do dyskusji

„A raczej, jak one się tam znalazły?” – można by dokończyć pytanie z tytułu. Tłumaczę i ostrzegam.

Przekręty i próby wyłudzenia danych lub pieniędzy to chleb powszedni na popularnych portalach ogłoszeniowych. Fałszywe strony, na których rzekomo trzeba wpisać numer karty kredytowej robią ostatnio największą „karierę”, ale metod oszustwa jest o wiele więcej. Pomysłowość ludzi zajmujących się takim procederem wydaje się nieograniczona. Kiedyś cwaniacy polowali na nieostrożnych klientów na bazarach, dziś przenieśli się do internetu. Tam, gdzie jest handel, tam muszą być i oszustwa. Niestety. Trzeba uważać.

Moje podejrzenia wzbudziły pewne ogłoszenia (przepraszam za ten rym)

otomoto
Screen z Otomoto, link do ogłoszenia: tutaj

Najpierw spójrzmy na polskie Otomoto. Mamy tu egzemplarz czarnego Renault Megane III GT ze 180-konnym silnikiem benzynowym. Auto pochodzi z 2010 roku i zostało wycenione przez sprzedającego, pana Tomasza, na 36 900 zł. To świeżo sprowadzony zza Odry egzemplarz. Ma na zdjęciach niemieckie tablice rejestracyjne, ale nie wywozowe, tylko normalne. Powątpiewam w ich oryginalność, ale to znany manewr wśród osób zajmujących się handlem samochodami. Nie w tym rzecz.

Dziwnie podobne ogłoszenie pojawiło się na niemieckim Ebayu

otomoto
Screen z Ebay

Widać na nim ten sam samochód, bardzo podobny opis – tyle że w języku niemieckim – i te same zdjęcia, przy czym numery rejestracyjne są zamazane. Cena jest o wiele bardziej atrakcyjna – to 5000 euro, czyli w przeliczeniu nieco ponad 23 tysiące złotych.

Teoretycznie, można by pomyśleć, że to „oryginalne” ogłoszenie, które nie zostało jeszcze zdjęte przez wystawiającego, a pan Tomasz po prostu kupił wóz na eBayu i teraz sprzedaje go drożej. Tak działa ten biznes, to normalne.

Ale gdy przyjrzymy się zdjęciom, nad całą sprawą zaczyna unosić się podejrzany, nieświeży odór. Jako lokalizację wpisano w ogłoszeniu Niedersachsen – Braunschweig, czyli Brunszwik w Dolnej Saksonii. Na fotografiach widać tymczasem swojski napis „Tu wolno palić” i logo znanej, polskiej firmy ochroniarskiej. Czy wykonano je w Brunszwiku, a napisy są adresowane do licznej tam polskiej mniejszości? Szczerze w to wątpię.

Screen z Ebay

Powiem wam, jak to prawdopodobnie wygląda

Mechanizm przekrętu jest prosty: ktoś bierze zdjęcia z ogłoszenia – w tym wypadku polskiego – i wrzuca fałszywy anons na niemieckim portalu. Skuszeni niską ceną klienci odzywają się do wystawiającego z pytaniem o auto. Słyszą, że owszem, mogą je kupić, ale przydałoby się, by wpłacili zaliczkę w celu rezerwacji, bo zainteresowanie jest duże i już pędzi kilku zdecydowanych klientów z gotówką. Robią to, a następna stacja w tej historii to już komisariat policji. Sprzedający milknie i znika razem z pieniędzmi. To stary i popularny „numer”.

Czy tak jest też w tym przypadku?

Nie mogę stwierdzić tego na 100 procent, sprawdzamy całą sprawę. Ale pamiętajcie, że ostrożności nigdy za wiele. Nie wpłacajcie pochopnie zaliczek. Nie ma oczywiście nic dziwnego w tym, że ktoś ogłasza dany samochód jednocześnie na polskim i niemieckim portalu – czyli np. na Otomoto i Ebayu czy Autoscoucie, ale jeśli różnią się podana lokalizacja i cena, oglądającemu powinna zapalić się nawet nie ostrzegawcza lampka, a cała latarnia morska.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać