Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Ostatnio wszędzie widzę pastę o tym, jak nie zapłacić mandatu. Czy jest w niej choć trochę prawdy?

Bezpieczeństwo ruchu drogowego 08.08.2022 52 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 08.08.2022

Ostatnio wszędzie widzę pastę o tym, jak nie zapłacić mandatu. Czy jest w niej choć trochę prawdy?

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski08.08.2022
52 interakcje Dołącz do dyskusji

Od paru dni po internecie biega pasta ze świetnymi, superprostymi i genialnymi sposobami jak nie zapłacić mandatu. Sprawdziłem, czy jest w niej choć trochę prawdy.

Jak ktoś chce sobie przeczytać całość, to zapraszam:

Mandaty dla nieboszczykówPolacy znaleźli sposoby na pazerną politykę mandatową.Mój kolega dostał zdjęcie z…

Posted by Leszek Szymowski – dziennikarz śledczy on Thursday, August 4, 2022

Tymczasem spróbuję skomentować te genialne treści. Niestety, jest tak jak sądziłem, nabiorą się na to tylko naiwni, ludzie mający styczność z prawem będą raczej kręcić głową z niedowierzaniem. Lećmy.

Jak nie zapłacić mandatu, punkt 1:

Mój kolega dostał zdjęcie z fotoradaru, z którego wynika, że jego samochód przekroczył prędkość o ponad 40 km/h. Do zdjęcia załączone rutynowe formularze do wypełnienia: można wziąć na siebie winę, dostać 8 punktów karnych i 400 złotych, można wskazać kto użytkował pojazd. Kolega wziął gazetę na stronie z nekrologami i wskazał osobę nieżyjącą. Tak wypełniony formularz odesłał do GITD, niepodpisany, aby ktoś go później nie ścigał za fałszywe oskarżenie. Pismo utonęło, kolega ma spokój, nie zapłacił ani grosza.

A skąd kolega miał adres tej osoby nieżyjącej? Teoretycznie ten numer mógłby jednorazowo przejść, ale trzeba byłoby znać dane nieboszczyka włącznie z jego adresem, wówczas faktycznie sprawa byłaby do umorzenia, bo nie byłoby podejrzanego o wykroczenie. Niepodpisany formularz jest zresztą nieważny, można go potraktować jako niewskazanie komu powierzono pojazd i przywalić karę do 8000 zł.

Jak nie zapłacić mandatu, punkt 2:

Znajomy przedsiębiorca dwa razy stracił prawo jazdy za przekroczenie liczby punktów karnych. Musiał więc dwa razy wyrabiać prawo jazdy od nowa, stracił pieniądze i o wiele cenniejszy czas. Rozgniewany, poszukał sposobu na uwolnienie się od tych dolegliwości. I znalazł sposób nietypowy. Podczas delegacji do Izraela zadeklarował, że będzie na terytorium tego państwa przebywał czas, w którym przepisy nakazują wymianę rodzimego prawa jazdy na izraelskie. Za drobną opłatą dokument mu wymieniono. Po powrocie do Polski, kolega wystąpił o wtórnik polskiego i szybko go otrzymał. Gdy w Polsce jest zatrzymywany do kontroli, pokazuje izraelski dokument. Od czasu do czasu zapłaci mandat ale punktów karnych już nie dostaje. Gdy przychodzi zdjęcie z fotoradaru, wysyła kopię izraelskiego prawa jazdy – niech sobie ITD tam właśnie szuka winowajcy.

Izraelskie prawo jazdy w Polsce traci ważność po pół roku zamieszkiwania w naszym kraju. Gdyby ów biznesmen mieszkał na stałe w Izraelu i akurat odwiedzał Polskę, mógłby się posłużyć izraelskim prawem jazdy. Jeśli tak nie jest, to pokazywanie nieważnego dokumentu sprowadzi na niego więcej problemów niż korzyści. Ponadto posiadanie zagranicznego prawa jazdy, jeśli jest się obywatelem polskim, nijak nie pozwoli uniknąć punktów karnych. Policjant zażąda podania nr PESEL i na tej podstawie punkty karne zostaną przypisane do obywatela w bazie. Punkt drugi – odrzucony jako bzdura.

Parkowanie w Tel Awiwie

Jak nie zapłacić mandatu, punkt 3:

Inny znajomy „handluje” w internecie punktami karnymi. Znalazł grupę emerytów posiadających prawo jazdy ale nie korzystających z pojazdów. Gdy przychodzi mandat wraz z wezwaniem do wskazania sprawcy wykroczenia, kierowca wskazuje emeryta, który płaci mandat i punkty bierze na siebie (za co inkasuje 100 złotych od punktu plus kwotę mandatu. Trzech emerytów zrobiło sobie z tego sposób na życie. Tracą prawo jazdy, wyrabiają nowe (na koszt mojego znajomego) przez co mają zajęcie więc nie siedzą w domach i nie gnuśnieją. Tworzą bzdurne statystyki, z których wynika, że najczestszy sprawca wykroczeń to siedemdziesięciolatek nie posiadający samochodu. Jeden ze staruszków poprawił cały system. Załatwił sobie amerykańskie prawo jazdy, którego polskie władze nie mogą mu zabrać i na które nie można dostać punktów karnych. Emeryt przyznaje się do wykroczeń hurtowo, bierze po 100 złotych od punktu karnego. Miesięcznie bierze mandaty po 200-300 punktów, które w jego przypadku są martwe, bo rząd USA ich nie uznaje. ITD rozkłada ręce a dziadek siedzi i kasę liczy. Trzydzieści kawałków miesięcznie do emerytury za podpisanie bzdurnych papierów i może sobie gwizdać na obietnice emerytalne premiera.

Trochę nie chce mi się wierzyć w to, że emeryci stale wyrabiają nowe prawo jazdy, nieustannie chodząc na kursy i zdając egzaminy. To dość żmudna i stresująca procedura, mało który emeryt ma tyle zdrowia i sił, żeby przechodzić przez nią choćby raz, a co dopiero wiele razy. Ponadto amerykańskie prawo jazdy jest w Polsce nieważne, więc oczywiście że władze nie mogą go zabrać, bo ten dokument do niczego nie uprawnia. Trzeba posiadać polskie lub międzynarodowe prawo jazdy. Czyli fikcyjnie „złapany” z amerykańskim prawem jazdy emeryt zapłaciłby jeszcze karę za jazdę bez uprawnień.

Dodatkowo zastanawia mnie kwestia 100 zł za punkt. Przypuśćmy, że ktoś dostaje 10 punktów + mandat 2000 zł, czyli musi zapłacić emerytowi 3000 zł. Nie bardzo widzę na czym w tym przypadku polega opłacalność takiego systemu dla sprawcy wykroczenia. Nie dostaje punktów – to cała korzyść, ale przecież, podążając logiką powyższej pasty, wystarczy żeby wyrobił sobie amerykańskie prawo jazdy, i wtedy w ogóle już nic nie musi, ani płacić emerytom, ani wskazywać żadnych sprawców wykroczeń, ITD rozkłada ręce…

zakaz wyprzedzania się tirów

Jak nie zapłacić mandatu, punkt 4:

Krzysztof K. (poznałem osobiście) nosi najbardziej popularne nazwisko w Polsce. Żeby był zabawniej, po ojcu odziedziczył nie tylko nazwisko ale też imię. Pan Krzysztof zgadza się na to, aby znajomi wskazywali go z imienia i nazwiska jako sprawcę wykroczeń drogowych, za co inkasuje opłatę. Gdy przychodzi mandat, odpowiada, że pod tym samym adresem mieszka jeszcze drugi Krzysztof K. ITD nie wie więc który (ojciec czy syn) jest sprawcą wykroczenia). Kierując się zasadą domniemania niewinności musi więc sprawę umorzyć.

Tu zachodzi podstawowy błąd, bo nikt nie wskazuje „sprawcy wykroczenia drogowego”, tylko wskazuje osobę, której powierzył pojazd. Jeśli ktoś wskazał pana Krzysztofa K., to pan Krzysztof K. zostanie wezwany na przesłuchanie w charakterze podejrzanego o wykroczenie. Na przesłuchanie mogą stawić się obydwaj z ojcem, ale wtedy zapewne zostanie im zadane pytanie, który z nich kierował tego dnia samochodem. Obaj mogą solidarnie nie przyznać się do kierowania pojazdem, chociaż wtedy w kłopoty wpada wskazujący – służby mogą zgłosić się do niego z żądaniem dokładnego wskazania, czy samochód powierzył Krzysztofowi K. synowi, czy Krzysztofowi K. – ojcu. W ogóle sama kwestia wskazywania komu powierzyło się pojazd budzi wiele kontrowersji wśród prawników, ale to temat na osobny wpis i niekoniecznie na Autoblog – w każdym razie w powyższej sytuacji policja czy GITD poradzą sobie z uściśleniem, czy właściciel auta powierzył je juniorowi, czy seniorowi. To, czy tenże junior lub senior się potem faktycznie przyzna i zostanie ukarany mandatem lub skazany na grzywnę przez sąd, to już inna sprawa, ale występowanie dwóch osób o tym samym nazwisku pod tym samym adresem nie jest problemem, który sprawi, że piratowi drogowemu wszystko ujdzie na sucho.

Podsumowując, ta pasta to brednie

Na szczęście mam dla Was supertajny i superskuteczny sposób jak unikać mandatów. Należy jeździć zgodnie z przepisami.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać