Felietony

Rynek szybszy niż prawo. Dzwon hulajnogą objęty samochodowym OC

Felietony 24.09.2020 243 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 24.09.2020

Rynek szybszy niż prawo. Dzwon hulajnogą objęty samochodowym OC

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz24.09.2020
243 interakcje Dołącz do dyskusji

OC na hulajnogę elektryczną. (Resztę leadu dopiszcie sobie sami, bo mi się nie chce kombinować, a taki jest temat tego artykułu i właściwie to nie mam nic do dodania.)

Mam nadzieję, że wszyscy obywatele rozumieją, że jednoosobowy nadzór jednego z parlamentarzystów, w roli ministra bez teki, nad resortami siłowymi, jest o wiele ważniejszy dla ich poczucia bezpieczeństwa niż jakieś głupie hulajnogi.

Taka sprawa, jak uregulowanie statusu hulajnóg i innych elektrycznych pojazdów może być wałkowana miesiącami, bo najwidoczniej, w obliczu spraw wyższego rzędu, jest bez znaczenia. Jakbym był ustawą o urządzeniach transportu osobistego (UTO), to dawno dostałbym odleżyn i doznałbym kryzysu tożsamości spowodowanego ciągłymi zmianami zdania różnych ministerstw w tej sprawie. Skoro tak prosta sprawa jak UTO, nie może doczekać się swojego finału, to jestem ciekaw, jak idzie walka z karuzelą VAT.

Jadący hulajnogą z prędkością 25 km/h ciągle jest pieszym i jeśli ktoś wejdzie takiemu pieszemu pod nogi, to tej kolizji jest winny, a jak przypadkiem jest niewinny, to będzie miał delikatny problem z uzyskaniem odszkodowania za wybite zęby, koszty leczenia i zniszczone mienie. OC na pojazdy elektryczne typu UTO nie dość, że jest nieobowiązkowe, to jest pomysłem praktycznie nieznanym i w zasadzie egzotycznym. Czy ktoś będzie chętny płacić za coś, czego kupować nie trzeba? Nie wiem, ale oferta rynkowa już jest.

OC na hulajnogę elektryczną, czyli okradli mnie

Na jeżdżących urządzeniach elektrycznych łatwo jest zrobić sobie krzywdę. Niestety równie łatwo zrobić ją komuś, a wtedy za wyrządzone szkody wypadałoby zapłacić. I z tym może być kłopot, szczególnie w kraju, w którym wyrażenie zapłacić jest niemal synonimem słów okradli mnie. Jestem bardzo ciekawy, jak dostępna oferta ubezpieczeń przyjmie się wśród właścicieli hulajnóg. Wśród rowerzystów raczej nie zrobiła furory.

Dziś otrzymaliśmy informację prasową od firmy PZU o objęciu ubezpieczeniem komunikacyjnym OC urządzeń transportu osobistego, czyli hulajnóg, urządzeń samopoziomujących się, takich jak Segway Ninebot i2 SE, a także rowerów. Dzięki dodatkowi do OC, ochrona zostanie rozszerzona na zdarzenia spowodowane podczas jazdy UTO. Lepiej swoją hulajnogą celować w tanie pojazdy, bo suma gwarancyjna sięga tylko 5 000 zł na jeden wypadek, bez względu na liczbę poszkodowanych. Za to ochroną nie jest objęty wyłącznie właściciel samochodu, ale i współwłaściciel, leasingobiorca, czy kredytobiorca.

Poczułem się zaintrygowany, bo jak jest oferta, to i pewnie jest klientela. Nie jest to pierwsza i jedyna możliwość objęcia UTO ubezpieczeniem OC. Można je także dokupić wykupując ubezpieczenie na życie, bądź ubezpieczenie nieruchomości, taką ofertę mają inne firmy ubezpieczeniowe.

Oferta jest, ale czy ktoś skorzysta?

Najtańsze OC w kraju, a i tak mało kto je zechce

Polskie prawo wygląda tak, jakby UTO w ogóle nie istniały. Tymczasem pojazdów z napędem elektrycznym przybywa. Niektóre z nich są mocniejsze i szybsze niż motorowery i motocykle, które ubezpieczeniem OC objęte być muszą. Dziura prawna się powiększa i będzie generować coraz to nowe problemy, a nikt nie ma przemyślanej koncepcji regulacji. Pojawiają się tylko coraz głupsze pomysły, jak sprawę pozornie rozwiązać, a pojawiają się dlatego, że jedno ministerstwo chce udawać mądrzejsze niż drugie. Niedawno padł pomysł taki, by UTO całkowicie wyrzucić na ulicę. Taki przepis ochoczo dołączyłby do innych, licznych, nieprzestrzeganych przepisów, takich jak zakaz (warunkowy) jazdy po chodniku rowerem. Podejrzewam, że właśnie ten ma największe szanse realizacji, dlatego, że jest najgłupszy.

Wiele z poruszających się po naszych chodnikach pojazdów aż prosi by objąć je obowiązkowym ubezpieczeniem OC, bo są to w rzeczywistości zakamuflowane motocykle. O tym jednak jest cicho. Ustawodawca zdaje się nie widzieć różnic między hulajnogą z hipermarketu a niehomologowanym, elektrycznym motocyklem. Społeczeństwo o ustawodawcy mądrzejsze jednak być nie chce. Nie wiem czy wiecie, ale wypożyczenie elektrycznej hulajnogi każdorazowo poprzedzone jest komunikatem by nałożyć kask. Widzieliście kogoś na hulajnodze z wypożyczalni jadącego w kasku?

Nie wiem, czy wszyscy wypożyczający lub kupujący elektryczne hulajnogi zdają sobie sprawę, jaki jest ich status prawny i mają choć blade pojęcie na temat przepisów ruchu drogowego. O tym, że można się uderzyć w głowę na pewno specjalnie długo nie myśleli. Przecież takiego obowiązku, jak analiza zysków i potencjalnych strat, nikt na nich nie nałożył. Z pewności nie poświęcili także zbyt wielu wieczorów na analizę, kto będzie winny, gdy jadąc hulajnogą po chodniku lub ścieżce rowerowej, trafią w samochód skręcający na zielonej strzałce w prawo. Można więc zaryzykować, że tak samo nie za często nie przychodzi im do głowy, że OC może wybawić ich z zawinionych przez nich kłopotów.

Jakoś tych kolejek po nieobowiązkowe OC, oczami wyobraźni, nie dostrzegam.

Nie ma niczego, jak u Krzysztofa

Nie ma przepisów regulujących status prawny UTO, wyjaśnianie zdarzeń drogowych jest więc mocno utrudnione. Nie ma również dobrego pomysłu, jakie przepisy przyjąć, bo co kilka miesięcy ktoś ważny odzywa się, że u nich w gmachu to wiedzą lepiej. Nie ma również mowy o kategoriach UTO i narzuceniu niektórym z nich, bądź wszystkim, obowiązku wykupowania polisy OC. Bez przymusu oferta rynkowa może nie odnieść wielkiego sukcesu. Gdyby nie trzeba było mieć OC na samochód, prawie nikt by go nie kupował. Prościej, w razie wpadki, byłoby przepisać majątek na żonę, niż co roku niepotrzebnie wydawać kilkaset złotych.

Pomysł z OC na UTO jest dobry, ale czy jesteśmy gotowi?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać