Przegląd rynku

Zadanie na wieczór: nowe auto do 100 000 zł – nie konfigurujemy, bierzemy co jest od ręki

Przegląd rynku 22.05.2019 112 interakcje

Zadanie na wieczór: nowe auto do 100 000 zł – nie konfigurujemy, bierzemy co jest od ręki

Piotr Barycki
Piotr Barycki22.05.2019
112 interakcje Dołącz do dyskusji

Mamy do wydania 100 tys. zł i chcemy kupić samochód na już. Bez konfigurowania, bez bawienia się w porównanie katalogów i wersji wyposażenia. Po prostu idziemy do salonu i dobieramy sobie coś pasującego ze stanów magazynowych. W czym możemy wybierać?

Warunki naszych poszukiwań? Auto musi być nowe (czyli nie może być demo) i nie może przekraczać 100 000 zł ani o złotówkę.

To do dzieła.

Po co się ograniczać – Volkswagen Passat City 2.0 TDI (99 900 zł)

Ok, to nie jest przesadnie dobrze wyposażone auto. Jeśli ktoś jednak po prostu potrzebuje dużego, wygodnego pojazdu, a dodatkowe gadżety zupełnie go nie obchodzą, to dlaczego nie? Tym bardziej, że mamy tutaj wybitnie passatową konfigurację z 2.0 TDI (w tym przypadku 150 KM).

Wyposażenie? Jest 8-calowy ekran z App Connect, jest kierownica z przyciskami (to nie jest standard w wersji City), są reflektory przeciwmgłowe, są LED-owe światła z tyłu (z przodu – smutne halogeny), jest podłokietnik z przodu, schowek w konsoli środkowej, Bluetooth, regulacja wysokości foteli, kierownica obszyta skórą, dzielone oparcie tylnej kanapy, automatyczna klimatyzacja, bezkluczykowe uruchamianie, czujniki deszczu i zmierzchu, a do tego wewnętrzne lusterko z opcją automatycznego przyciemniania i system Front Assist.

Czyli jednak nie jest tak źle, jeśli chodzi o to, co mamy na pokładzie. Mógłbym jeździć, chociaż jeśli miałby samodzielnie konfigurować taką wersję, to dopłaciłbym 3700 zł do LED-owych reflektorów.

Niestety City nie można już konfigurować samodzielnie – ta wersja wyposażenia zniknęła z cenników.

Po japońsku – Honda Civic X 1.5 (100 000 zł)

 

Teoretycznie taka Honda kosztowałaby 107 000 zł, ale w ramach wyprzedaży rocznika można urwać te 7 tys. zł i zmieścić się w zakładanym przez nas limicie. I o ile zdecydujemy się na biały lakier, samochód jest dostępne od ręki.

Civic z ogłoszenia ma przy tym najmocniejszy dostępny w gamie silnik (182 KM, 8,3 s do 100 km/h), połączony – stety lub niestety – z manualną przekładnią.

Do tego dochodzi jeszcze prawie najwyższa możliwa wersja wyposażenia, czyli Sport plus – powyżej niej jest już tylko Prestige. Możemy więc liczyć na to, że na pokładzie znajdziemy bezprzewodową ładowarkę, automatyczną klimatyzację, nawigację, przyciemniane szyby tylne, kamerę cofania z kompletem czujników, adaptacyjne amortyzatory, panoramiczny dach, dostęp bezkluczykowy, podgrzewane fotele przednie, skórzaną kierownicę, wycieraczki z czujnikiem deszczu, składaną i dzieloną tylną kanapę, 7-calowy wyświetlacz, Bluetooth, przednie reflektory LED i 17-calowe felgi aluminiowe.

Ufff, zdecydowanie jest bogato.

A może tak trochę premium – BMW serii 1 (99 000 zł)

Nie jest to może najlepsze auto kompaktowe na świecie, ale ma swoich fanów, a do tego to… BMW. I to potężnie przecenione, bo katalogowa cena takiego egzemplarza wynosi 135 519 zł, z czego 24 919 zł to wartość samego wyposażenia opcjonalnego.

Na tę kwotę składa się m.in. automatyczna skrzynia biegów (łączona tutaj z silnikiem 18i, czyli 1,5, 136 KM), przyciemniane wsteczne lusterko, spryskiwacze reflektorów, system nawigacyjny, 17-calowe felgi aluminiowe, pakiet dodatkowych schowków, czujniki parkowania z tyłu, diodowe reflektory przeciwmgłowe i reflektory LED.

Do tego dochodzi jeszcze standardowo oferowana skórzana kierownica wielofunkcyjna, podłokietnik z przodu, czujnik deszczu, zestaw głośnomówiący i usługi ConnectedDrive.

No niech będzie SUV – Jeep Compass 1.6 (99 900 zł)

Asfaltu tym egzemplarzem (diesel 1.6 120 KM) raczej nie zerwiemy, ale za to zdecydowanie wyróżnimy się z tłumu Karoqów i innych -roców. Będziemy musieli tylko dyskretnie pomijać w rozmowach ze znajomymi, że kupiliśmy Jeepa z napędem na jedną oś.

Dlaczego ten Compass jest taki tani? Pomijając słabiutki (ale pewnie oszczędny) silnik, jest to egzemplarz wyprodukowany w… 2017 r. Dzięki temu lubelski dealer oferuje go o prawie 30 tys. zł taniej niż katalogowo.

Co na pokładzie? Z płatnych dodatków m.in. przyciemniane lusterko, dostęp bezkluczykowy, alarm, podgrzewane przednie fotele, podgrzewanie przedniej szyby w miejscu wycieraczek i podgrzewana kierownica. Wśród standardowych opcji znajdziemy natomiast 17-calowe felgi aluminiowe, składaną i dzieloną tylną kanapę, przesuwany podłokietnik, asystent pasa ruchu, halogenowe reflektory (szkoda), tempomat, sześć głośników i radio sterowane z kierownicy.

Albo jeszcze inny SUV – Kia Sportage 1.6 (99 200 zł)

Zła wiadomość na początek – to wersja z najsłabszym benzynowym silnikiem w gamie, o mocy 132 KM. Ale takiego auta raczej i tak nie kupuje się do szaleństw, więc pewnie zainteresowanym nie będzie to przeszkadzać.

Tym bardziej, że jeśli chodzi o wyposażenie, to mamy tutaj do czynienia z prawie najwyższą wersją L, do tego doposażoną m.in. w Pakiet Funkcjonalny i Pakiet Bezpieczeństwa. Wśród opcji mamy więc m.in. system autonomicznego hamowania, monitorowania martwego pola, monitorowania ruchu pojazdów podczas cofania, podgrzewaną kierownicę, podgrzewaną przednią i tylną kanapę, a do tego jeszcze automatycznie otwieraną pokrywę bagażnika.

Według obecnego konfiguratora do takiej odmiany nie da się już nawet dokupić zbyt wielu istotnych, pojedynczych opcji – wszystko, co może być w Sportage, jest tutaj w standardzie. Włącznie z LED-owymi reflektorami, półskórzaną tapicerką, bezkluczykowym dostępem i 17-calowymi felgami.

Fakt, że auto pochodzi z wyprzedaży rocznika 2018 raczej więc nie powinien być problemem przy takim wypasie.

I jeszcze jeden – Nissan Qashqai 1.3 (99 200 zł)

Podobny scenariusz – kompaktowy SUV (choć odrobinę mniejszy), również z wyprzedaży rocznika 2018, również w bardzo wysokiej wersji wyposażenia. Za to – dla odmiany – z mocniejszym, 160-konnym silnikiem benzynowym.

Upust? W tym wypadku prawie 22 tys. zł i to pomimo tego, że oprócz wyposażenia standardowego dla wersji N-Connecta dostajemy jeszcze pakiet Styl i Zimowy, czyli mamy m.in. reflektory Full LED, doświetlanie zakrętów, panoramiczne okno dachowe, a także podgrzewaną przednia szybę i przednie fotele.

Do tego doliczmy jeszcze standardowe czujniki parkowania z tyłu, 7-calowy system multimedialny z nawigacją, 18-calowe felgi, system wspomagania hamowania, dwustrefową klimatyzację automatyczną, manualną regulację podparcia lędźwiowego i wiele, wiele innych elementów, w tym np. system kamer 360 stopni.

Ok, to już ostatni SUV – Mazda CX-3 2.0 (99 150 zł)

Właściwie to niewielki crossover, ale za to w konfiguracji idealnie nadającej się do jazdy po mieście.

Mamy tutaj bowiem niewysilony, 2-litrowy silnik benzynowy, automatyczną skrzynię biegów i – uwaga – napęd na cztery koła. Wśród opcji wyposażenia widnieje natomiast m.in. czujnik deszczu i zmierzchu, automatyczna klimatyzacja, regulacja wysokości foteli z przodu, podgrzewane lusterka boczne, Bluetooth, 7-calowy zestaw multimedialny i 16-calowe felgi aluminiowe.

I tak, prawie 100 tys. zł za malutkiego crossovera to sporo, ale nie zawsze większe jest lepsze – co tylko potwierdzają wyniki sprzedaży CX-3 w naszym kraju.

Powrót do zwykłościSkoda Octavia 1.5 (100 000 zł)

Nie jestem pewien, czy chciałbym zapłacić 100 tys. zł za Skodę Octavię, ale nie da się jej odmówić szeregu zalet. W tym i – w oferowanej wersji Style – niezłego wyposażenia.

Już w standardzie w Style mamy automatyczną klimatyzację, Bluetooth, 8 głośników, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, 8-calowy ekran systemu multimedialnego ze SmartLink+, fotele kierowcy z regulacją wysokości i podparcia lędźwiowego, 8 głośników i 17-calowe felgi. Do tego w tym egzemplarzu dostajemy m.in. reflektory Full LED, tylne światła LED, podgrzewane przednie fotele, przyciemniane lusterko wsteczne i srebrne relingi dachowe.

Niestety jest to samochód z bieżącego roku modelowego, więc upust wynosi niezbyt imponujące 3 tys. zł.

Z drugiej strony, jeśli miałbym do wydania 100 tys. zł i musiał za to kupić nowy samochód, pewnie poszedłbym do… salonu Fiata. Ewentualnie zawsze można kupić dwa Dustery, które kochacie tak samo jak my. I jeszcze nam trochę zostanie.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać