Wiadomości

Fabrycznie nowy Polonez Atu stoi we Francji. I kosztuje tylko 4000 euro

Wiadomości 11.10.2019 2650 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 11.10.2019

Fabrycznie nowy Polonez Atu stoi we Francji. I kosztuje tylko 4000 euro

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski11.10.2019
2650 interakcji Dołącz do dyskusji

„Fabrycznie nowy polski samochód”, niekoniecznie z czasów PRL, to dla wielu kolekcjonerów święty Graal. Nie wiem dlaczego, ale jeśli ktoś kocha Polonezy, ma teraz niepowtarzalną szansę na fabrycznie nowe Atu.

Czy Atu było sprzedawane we Francji? Najwyraźniej tak, choć zapewne liczba sprzedanych pojazdów była mniejsza niż liczba bagietek zjadanych tygodniowo przez przeciętnego Francuza. Większość oczywiście skończyła na złomie, przygnieciona stertami Renówek piątek i Peugeotów 205. Ale oto nagle na Leboncoin pojawia się fabrycznie nowe „FSO ATOU” – ta dodatkowa literka „o” przypomina nam, że jesteśmy we Francji.

Ogłoszenie jest co najmniej dziwne

Samochód faktycznie wygląda na zupełnie nowy. Ma folię na fotelach i stan licznika 89 km. Pewnie tyle przejechał od dilera do hali, w której stoi. Czy też może bardziej do lochu, bo takie wrażenie robi na mnie miejsce jego składowania. Ma typowy dla Polonezów niebieski kolor. Do tego momentu wszystko się zgadza. Potem zaczyna się zgadzać trochę mniej. W ogłoszeniu podano, że auto jest pięciodrzwiowe, podczas gdy Atu ma czworo drzwi, bo jest typowym sedanem. Zdjęcie zrobiono tak, że idealnie nie widać tyłu. Przy maksymalnym powiększeniu mogę powziąć podejrzenie, że faktycznie jest to Atu, ale w sumie to diabli wiedzą.

nowy polonez na sprzedaż

Na zdjęciu widać jednak tablice rejestracyjne, dość nieporadnie zamazane. Chyba francuskie, bo na niebieskim pasku z flagą UE widać tylko jedną literę i najprawdopodobniej jest to F. Nowy, ale zarejestrowany na świeżych tablicach? Nieco dziwna sytuacja. Sprzedający pisze, że samochód zarejestrowano w 1997 r. – możliwe, ale wtedy nie było jeszcze blach z gwiazdkami, więc coś od tego czasu musiało się zmienić. Najważniejsze, że jest kwit.

A nie, bo najważniejsza jest cena

4000 euro, czyli 17 200 zł według dzisiejszego kursu. Zapewne z przywiezieniem do Polski wyszłoby jakieś 20 tys. zł. Wiecie, co ja ogólnie uważam o Polonezach i z jakim entuzjazmem rozjeżdżałbym je walcem drogowym, uprzednio upewniwszy się że w środku nie siedzi redaktor Koziar. A mimo to powiedziałbym, że 20 kawałków za zupełnie nowego Poloneza praktycznie bez przebiegu to znośna cena, natomiast samo auto powinno zdecydowanie uzupełnić jakąś polską kolekcję „bardzo późnego PRL-u”. Do jeżdżenia go szkoda, i w sumie niespecjalnie się nadaje – takie Atu jest dość okropne, chyba najgorszy Polonez jaki mógł być, jak ogólnie cała seria Caro. Albo Plus, albo Borewicz – o ile w ogóle.

Natomiast powiem Wam jak będzie moim zdaniem – pewnie ktoś już jedzie lawetą po fabrycznie nowego Atou, przytarga go do Polski, zrobi detaling i wystawi za 77 320 zł (uwielbiam te handlarskie ceny). Auto będzie wisiało w ogłoszeniach tak długo, aż stanie się memem, jak znany czerwony Maluch po tuningu na tablicach NAN, który na sprzedaż jest chyba od 7 lat. Wiem, nie przemawia przeze mnie optymizm, to się nazywa doświadczenie. Dobra, nie ma czasu – ruszajcie do Francji, fani FSO.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać