Testy aut nowych

Już wiem, co twój samochód będzie miał w wyposażeniu za 20 lat. Nowy Mercedes S W223: premiera

Testy aut nowych 23.09.2020 883 interakcje
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 23.09.2020

Już wiem, co twój samochód będzie miał w wyposażeniu za 20 lat. Nowy Mercedes S W223: premiera

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk23.09.2020
883 interakcje Dołącz do dyskusji

Najnowsze gadżety zwykle najpierw pojawiają się w najdroższych limuzynach, a dopiero potem trafiają pod strzechy. Dlatego zaglądając do W223, zajrzałem w przyszłość klasy kompakt. Nowy Mercedes S – premiera odbyła się dziś.

Tak się zwykle dzieje, że to właśnie Mercedes klasy S jest zapowiedzią tego, co już niedługo stanie się standardem w prawie każdym wozie. Gadżety z „S-ki” najpierw powodują opad szczęki u wszystkich oglądających, a potem stopniowo pojawiają się w coraz tańszych modelach. Pewnie za jakiś czas będzie je można dokupić do klasy E, potem C… no i ani się obejrzymy, a te same rozwiązania przestaną szokować nawet w Volkswagenie Polo. Albo ID.2, czy jak może się nazywać jego daleki, elektryczny następca.

Nowy Mercedes S: premiera w Polsce

nowy mercedes s premiera w223

Byłem dziś na statycznym pokazie najnowszego, flagowego Mercedesa. To oznacza, że nie tylko sprawdziłem, jak na żywo wygląda ultra-kontrowersyjne wnętrze pełne ekranów dotykowych. Znam też przyszłe wyposażenie twojego auta służbowego.

Najpierw klasa S musiała dorównać konkurentom

Do wymieniania gadżetów, które są zupełną nowością, przejdę za chwilę. Zanim Mercedes wziął się za wyprzedzanie konkurentów spod znaku Audi i BMW, musiał im dorównać. W poprzedniej generacji – produkowanej od 2013 roku – za żadne skarby świata nie można było zamówić skrętnej tylnej osi. Klienci na to narzekali, bo konkurencyjne limuzyny – mimo że równie wielkie – były o wiele zwinniejsze w mieście. Mercedes oczywiście posłuchał ich próśb. W nowej generacji tylna skrętna oś już jest.

Jeszcze tylko chwila o wyglądzie…

„Nasi klienci bez problemu zaakceptują futurystyczne wnętrze, ale nie życzyli sobie równie awangardowego nadwozia” – usłyszałem dziś od przedstawiciela marki.

To dlatego nowa klasa S wygląda dość zachowawczo. Na pierwszy rzut oka widać, że to Mercedes. Trochę trudniej go teraz pomylić np. z klasą E. Czy wygląda dobrze? Moim zdaniem tak, a srebrny lakier bardzo mu służy. Podczas prezentacji słyszałem trochę narzekania innych dziennikarzy na nowy styl projektowania tyłu, czyli na poziome światła. Mnie nie przeszkadzają.

nowy mercedes s premiera w223

Widoczny na zdjęciach egzemplarz to wersja długa. Co ciekawe, w przypadku poprzednika, „Long” sprzedawał się o wiele lepiej. Co ja mówię: on nokautował sprzedażą wersję krótką. W Europie nawet 9 na 10 Mercedesów S to te, którymi trudniej się parkuje.

Przechodzimy do gadżetów

nowy mercedes s premiera w223
Na szczęście zza kierownicy nadal widać gwiazdę na masce.

Jednym z najważniejszych są nowe reflektory LED Digital Light. Inżynierowie długo pracowali nad tym, by zapewniały doskonałą widoczność, ale nie oślepiały kierowców jadących z przeciwka, np. gdy Mercedes wjeżdża na górkę. Podobno się udało. Snop światła sięga na 650 metrów, ale mógłby dalej, tyle że nie pozwalają na to przepisy.

Reflektory klasy S potrafią też wyświetlać różne animacje, np. na powitanie i pożegnanie kierowcy. Najciekawszą opcją związaną ze światłami jest jednak funkcja pokazywania różnych znaków na asfalcie przed autem. LED-y ostrzegą nas, że musimy zatrzymać się przy znaku „stop” albo pomogą trzymać pas ruchu na remontowanym odcinku, wyświetlając „tor” przed wozem. Czekam na moment, w którym będzie można obejrzeć wyświetlany przez reflektory film. Może po liftingu?

Podobne funkcje ma wyświetlacz head-up

Nie miałem gdzie wrzucić zdjęcia bagażnika, to jest tutaj.

Tutaj także Mercedes mówi o „rozszerzonej rzeczywistości”. Gigantyczny head-up robi już o wiele więcej niż tylko pokazywanie prędkości. Jego rolą jest także np. wyświetlanie strzałek na tym, co kierowca widzi przez przednią szybę. Eeee, nic ciekawego, w Need for Speedzie taki bajer był już 15 lat temu… Żartuję. To może być naprawdę dobre.

Pora na to, co jest najbardziej kontrowersyjne. Czyli na wnętrze

Prawdopodobnie wszyscy już widzieli, jaki kokpit ma nowy Mercedes S. Tak, tak – składa się głównie z dwóch ekranów. To także zapowiedź wnętrz nowych aut tej marki. Główny wyświetlacz ma być pionowy również np. w nadchodzącej klasie C.

Czy czuć tu klasę?

nowy mercedes s premiera w223

Oto główne pytanie, na które chciałem dziś poznać odpowiedź. Czy wypełnione ekranami, proste i „techniczne” wnętrze pasuje do topowego Mercedesa? Czy aby nie powinno tu być trochę… bardziej barokowo? Jak w eleganckiej willi, a nie w laboratorium?

Na żywo, ekrany nie przeszkadzają aż tak, jak na zdjęciach. W środku pachnie skórą, fotel jest bajecznie wygodny i ma wygodniejszy zagłówek niż poduszka na moim łóżku. To dodaje atmosfery luksusu. Ale i tak trochę mi jej brakowało. Czułem się, jak w jakimś kosmicznym pojeździe z powieści science-fiction. Albo jak w samochodzie autonomicznym, w którym tylko klika się przycisk, a wóz sam jedzie tam, gdzie mu każemy.

Gdybym miał głosować na to, czy lepiej się czułem za kierownicą poprzedniej klasy S, czy nowszej, bez wahania powiedziałbym, że lepiej było w starszej. Może zmienię zdanie po przejażdżce.

Czas na kilka słów o wyświetlaczach

Na początek, ważna informacja. Średni wiek klienta na Mercedesa klasy S w Europie to 60 lat. W Chinach: zaledwie 40. Wnętrze nowej generacji jest zdecydowanie zaprojektowane z myślą o tych drugich.

Jak się obsługuje te wszystkie ekrany? Wydaje mi się, że całkiem intuicyjnie, ale po pierwsze, jestem młodszy nawet od statystycznego chińskiego milionera (i dlatego ciągle się pocieszam, że moja szansa na fortunę nie jest stracona). Po drugie, w warunkach prezentacji nie miałem okazji dobrze poznać multimediów nowej klasy S. Wiem, że oparto je na nowym silniku i jest to nowa generacja systemu MBUX. Wiem też, że każdy z użytkowników pojazdu może mieć tu swój profil z ustawieniami, do których dotrze „biometrycznie”, czyli po wczytaniu odcisku palca.

Ale nie miałem okazji poznać wszystkich funkcji

nowy mercedes s premiera w223
Czy workout siedzisko poprawia wygląd pośladków?

Kolejka do tego, by usiąść za kierownicą samochodu na prezentacji była spora, a gdy ktoś tylko za długo się zasiedział, mógł usłyszeć znaczące chrząknięcia. Dlatego zrobiłem tylko kilka klików na ekranie. Dotarłem między innymi do przepastnego menu wyboru kolorów podświetlenia wnętrza. I wtedy zadałem sobie ważne pytanie.

Czy europejski 60-latek będzie potrafił cokolwiek tu ustawić?

OK, może i tak. W końcu większość 60-latków – zwłaszcza takich, których stać na S-klasę – korzysta z nowoczesnych komputerów i smartfonów. Ale czy zrobi to tak, by się przy okazji nie rozbić? I – przede wszystkim – czy będzie mu się chciało? Dotarcie do wszystkich zakamarków systemu może na pewno zająć kilka tygodni. Zgaduję, że większość europejskich, starszych użytkowników będzie jeździło na jakichś bazowych ustawieniach i nie będą mieli pojęcia o połowie funkcji, za które zapłacili. Pomyślcie o 60-latkach, których znacie. Czy naprawdę chciałoby im się klikać w ekran, by zmienić kolor listwy na drzwiach?

O tej listwie mowa.

A może lepiej po prostu usiąść z tyłu?

Napisałem wcześniej, że czułem się za kierownicą trochę tak, jak w samochodzie autonomicznym. Mimo bardzo zaawansowanych systemów wsparcia kierowcy (autonomia na poziomie 3, przygotowanie do poziomu 4), klasa S jeszcze nie potrafi sama nigdzie dojechać. Rozwiązaniem – znanym i stosowanym przez wielu właścicieli Mercedesów – jest zatrudnienie szofera.

Można wtedy rozsiąść się z tyłu. Tam też są ekrany dotykowe, ale służą wyłącznie czystej przyjemności. Można zmienić piosenkę, ustawić typ masażu albo obejrzeć film. Da się też zasnąć, bo fotel jest cudownie wygodny. Na prezentacji prawie to zrobiłem, ale obudziło mnie znaczące chrumkanie wściekłych oczekujących.

nowy mercedes s premiera w223

Z tyłu także zadebiutowały dwa rozwiązania, które pewnie niedługo trafią do tańszych aut. Po pierwsze, to czołowa poduszka powietrzna dla drugiego rzędu. Ukryto ją w oparciu fotela kierowcy. Pomysł brzmi rewelacyjnie. Ciekawe, dlaczego nikt wcześniej tego nie zrobił.

Drugi gadżet jest jeszcze lepszy. To tak zwane „Audio 4D”. Można ustawić – w skali od 1 do 10 – jak mocno basy ze słuchanej przez nas muzyki będą nas… masować. Fotel drgał w rytm piosenki, a ja poczułem się jak na imprezie typu Car Audio Tuning Fest 2001. Świetne. Brakowało tylko kiełbasek z grilla.

Czekam na pełen test klasy S. Ciekawe, jak to wszystko działa na drodze.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać