Ciekawostki

„Nowy” Lexus LX470 za 105 000 dolarów: okazja bez okazji

Ciekawostki 05.04.2018 206 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 05.04.2018

„Nowy” Lexus LX470 za 105 000 dolarów: okazja bez okazji

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk05.04.2018
206 interakcji Dołącz do dyskusji

Nowe-stare samochody to ostatnio gorący temat. W Polsce można kupić BMW E38 z przebiegiem 250 km, a w USA wystawiono na sprzedaż Lexusa LX470, który przejechał zaledwie tysiąc mil. Pasowałyby do siebie… stojąc razem w muzeum. Bo na pewno nie w garażu.

Toyota Land Cruiser V8 i bardzo blisko spokrewniony z nią Lexus LX są znane z tego, że świetnie trzymają cenę. Kilkunastoletni egzemplarz za 60 czy 80 tysięcy złotych nikogo nie dziwi i nie szokuje. Ale LX 470 za 105 tysięcy i to dolarów to już coś mocno niecodziennego.

Mowa o egzemplarzu, który pojawił się na amerykańskim eBayu. Pochodzi z 2001 roku, zaś tajemnica kosmicznej ceny tkwi w przebiegu: wynosi on zaledwie 1,043 mile.

Tak – tu nie ma literówki!

Lexus-LX-2

W przeliczeniu na kilometry, to niecałe 1700. Skąd taki niski przebieg? Zdaniem sprzedającego samochód został w 2001 roku skradziony z salonu, w którym czekał na klienta, po czym spędził kilkanaście lat w ukryciu. Szajka złodziei została w końcu rozbita, policja odkryła dziuplę, w której oprócz Lexusa znajdowało się jeszcze 20 drogich samochodów, a LX470 wkrótce później zmienił właściciela.

Po latach w ukryciu zasłużył na nieco uwagi

Lexus-LX-3

Sprzedający twierdzi, że zanim auto trafiło na sprzedaż, wstawił je do autoryzowanego serwisu Lexusa, gdzie wykonano duży serwis. Rachunek wyniósł 3900 dolarów, choć nie zawierała się w tym wymiana opon – te nadal pochodzą z 2001 roku.

Podobno w środku nadal pachnie nowością

Lexus-LX-4

Rzeczywiście, na zdjęciach ten Lexus wygląda jak nowy. Jest piękny, błyszczący, a przełączniki nie są wytarte – zresztą pewnie połowa z nich nigdy nie była wciskana. Ale czy jest warty aż – w przeliczeniu – 360 tysięcy złotych? 105 000 dolarów to więcej, niż trzeba zapłacić za nowego LX 570 w salonie. Co ciekawe, jeszcze kilka dni temu sprzedający życzył sobie 129 tysięcy „zielonych”. Jak widać, czas weryfikuje jego oczekiwania.

Najpierw myślę sobie, że taki egzemplarz to świetna sprawa

Lexus-LX-5

Muszę się przyznać, że uwielbiam ten model, zresztą tak samo, jak Land Cruisera V8. I to pomimo tego, że mają sporo wad. Po pierwsze, mimo że raczej się nie psują, sama ich eksploatacja pochłania tyle pieniędzy, co utrzymanie średniej wielkości miasteczka. Po drugie, nie ma tu hamulców, tylko zwalniacze. Po trzecie, Land Cruiser/LX470 jest o 4 centymetry zbyt szeroki na standardowe, europejskie miejsce parkingowe. To oznacza, że koła są zawsze idealnie na liniach. A więc albo nie wjedziemy, albo nie wysiądziemy z auta.

Mimo tego, lubię te wozy za to, że świetnie wyglądają, zawstydzają większość nowoczesnych aut w terenie i robią wrażenie niezniszczalnych. Albo i są niezniszczalne.

Lexus-LX-7

Dlatego chętnie kupiłbym takiego Lexusa

Lexus-LX-6

Ale tak naprawdę to zupełnie nie ma sensu – jeżeli mówimy o tym egzemplarzu. A to dlatego, że nie wiadomo, co można z nim zrobić. Kupujemy go i… co dalej? Szkoda nim jeździć, bo z każdym pokonanym kilometrem będzie tracić swoją wyjątkowość, a utrata wartości będzie olbrzymia.

Nie ma też po co wstawiać go do garażu w celach kolekcjonerskich. W końcu to nie Ferrari 250 GTO, na które można po prostu patrzeć i cieszyć oko. To też nie jest samochód, które nabierze wartości. Już teraz jest kosmicznie drogi i wątpię, by mógł jeszcze zdrożeć. Nawet gdyby to był ostatni Lexus LX470 na świecie, raczej nikt nie zapłaciłby za niego więcej.

Może ewentualnie kupi go jakieś muzeum, na przykład jakieś prowadzone przez szalonego arabskiego szejka-miłośnika Land Cruiserów. Ale jeszcze o takim nie słyszałem

Nie jestem też pewny, czy kilkanaście lat stania wyszło mu na dobre

Lexus-LX-8

To wiadomo od dawna – samochody nie znoszą stać bez ruchu. OK, właściciel zostawił w serwisie parę ładnych dolarów i na pewno sporo części zostało wymienionych, ale czy wszystkie, które tego potrzebują? To nie jest tak, że samochód, który od nowości stoi, w jakiś magiczny sposób ulega hibernacji i po 20 latach jest nadal fabrycznie nowy. Guma parcieje, części się zużywają, całość niszczeje i się kurzy.

Dlatego lepiej omijać takie oferty

Wolałbym kupić zadbany egzemplarz z normalnym (czyli około 300 tysięcy kilometrów) przebiegiem za co najwyżej 1/5 tej ceny. Albo poczekać, aż ten jeszcze stanieje. W końcu staniał już o niemal sto tysięcy złotych.

A czy Waszym zdaniem taki zakup ma sens?

Lexus-LX-9

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać