Ciekawostki

Jakie nowe auto kupilibyśmy w 2019 r.? Oto typy naszej redakcji

Ciekawostki 01.01.2019 200 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 01.01.2019

Jakie nowe auto kupilibyśmy w 2019 r.? Oto typy naszej redakcji

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski01.01.2019
200 interakcji Dołącz do dyskusji

Początek nowego roku to tradycyjny moment na ważne postanowienia, których zwykle nikt nie dotrzymuje. Albo życzenia, które w końcu mogłyby się spełnić.

Zebraliśmy noworoczne postanowienia/życzenia* członków redakcji Autobloga. Oczywiście te motoryzacyjne. Dla utrudnienia zawężone do wyłącznie nowych samochodów, które chcielibyśmy w końcu postawić w swoich garażach. A dobrze wiecie, że nie brakuje wśród nas takich, którzy auta z salonów kupowaliby wyłącznie pod przymusem. Oto nasze typy.

*niepotrzebne skreślić

Tymon Grabowski – Volkswagen Up! GTI albo Suzuki Jimny

Nie dałem rady się zdecydować. Jak zwykle muszę mieć więcej niż jeden samochód. Oczywiście w obu przypadkach decydującym kryterium było jak najlepsze nawiązanie do klasyki. W przypadku Up-a GTI wreszcie możemy mówić o prawdziwym hot-hatchu, czyli samochodzie, który nie jest absurdalnie mocny, ale na tyle mocny, żeby dawał przyjemność z jazdy. W hot-hatchach nie chodzi o to, żeby mieć 4 sekundy do setki, tylko żeby był tzw. fun. Liczy się dźwięk silnika, pozycja za kierownicą, reakcja na skręt kierownicą – to wszystko musi wywoływać w kierowcy wrażenie, że naprawdę idzie ogniem i jest prawdziwym Ogierem (jestem dumny z tego suchara). Taki właśnie jest Up! GTI. Więcej niż 115 KM nie jest do niczego potrzebne. Nie przesadzono z dodatkami w stylu GTI, nie przedobrzono, zrobiono właśnie rzetelne, idealne auto do miasta, które zarazem daje przyjemność z jazdy. Biorę dwa.

Ale nie mógłbym pozostać obojętny wobec nowego Jimny. Jako właściciel klasycznej terenówki tej samej marki doceniam odwagę Suzuki we wprowadzeniu na rynek Jimny MR 2018 i za każdym razem gdy czytam o świetnych wynikach sprzedaży tego auta, me serce rośnie i wypełnia się nadzieją, że jeszcze nie wszystko stracone. Zapewne gdybym potrzebował jeździć maksymalnie w dwie osoby, to takie Jimny odpowiadałoby wszystkim moim oczekiwaniom. Wygląda świetnie, marka słynie z niezawodności, można jechać i po mieście, i po szosie, i po terenie (a autostradą nie jeżdżę). Nie jest może bardzo atrakcyjne cenowo, ale dawno nie widziałem tak dobrego, klasycznego samochodu produkowanego aktualnie.

Suzuki Jimny 2018

Michał Koziar – UAZ Classic (Buchanka)

Może to nieco kontrowersyjna opinia jak na miłośnika motoryzacji, ale dla mnie samochód nie jest dobrem pierwszej potrzeby. Mieszkam w Warszawie, więc z praktycznego punktu widzenia czterokołowa kupa żelastwa jest tylko kosztowną zabawką. Specyfika życia w wielkim mieście sprawia, że na co dzień lepiej wybrać inne środki transportu niż samochód, by uniknąć korków i irytacji przez brak miejsca do zaparkowania. W przypadku dalszych wyjazdów mam w pobliżu kilka dworców i 2 lotniska, gdy trzeba coś przewieźć – pod ręką zawsze jest carsharing lub taksówki. Dzięki temu przy wyborze auta mogę poddać się absolutnemu brakowi rozsądku, co z resztą zrobiłem przy zakupie obu moich obecnych wozów i co chętnie uczyniłbym sprawiając sobie nowego UAZ-a Classic. Czyli starą, dobrą i toporną Buchankę.

Czy może być coś piękniejszego niż nowiutki dostawczak rodem z 1965 r.? Na ramie, z prawdziwym 4×4, w cenie przeciętnie doposażonej wersji Fiata Tipo? Trudno dzisiaj o bardziej brutalny i ascetyczny nowy samochód niż Buchanka. Nie ma tu czegoś takiego jak wyposażenie, chyba że nazwiemy tak samotny prędkościomierz na środku deski. Producent chwali się, że wprowadził regulowane fotele i miękką kierownicę oraz miejsce na pajoniera. Nie sprawdzajcie kalendarzy, nadal jest początek 2019 r. Kabina znajduje się bezpośrednio nad silnikiem – benzynową jednostką o pojemności 2,7 litra i mocy 148 koni. Podobno jakimś cudem udało się go nawet dostosować do norm Euro 6! Jeszcze lepsze jest to, że importer oferuje na życzenie zmianę silnika na 90-konnego diesla Andorii.

nowe samochody 2019
Nie regulujcie odbiorników. To oficjalna grafika.

Ten samochód to bastion bluźnierstwa przeciwko wszelkim dogmatom na temat samochodów, które panują w Europie. G-klasa się ucywilizowała, Defender umarł, 452 Classic nadal jest absurdalnie brutalny i pozwoli przewieźć 9 osób przez głębokie błota. Pragnę tego samochodu, ale Polska to nie Syberia, więc jedyna rola jaką może pełnić to weekendowej zabawki. I bardzo dobrze.

Marta Daszkiewicz – Suzuki Swift Sport

Koledzy z redakcji pewnie obstawiali, że wybiorę BMW Mini, ze względu na ogromny sentyment do miniaków. I chociaż Worksem w wersji hatch bym nie pogardziła, to jednak nie byłby to mój pierwszy wybór. W sumie dziwi to nawet mnie.

Podobno kobiety kupują oczami. Nie do końca, chociaż ziarnko prawdy w tym jest. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Swifta Sport na ulicy, zdobył moje serce. Dość zgrabny, ale przy tym nieco pokraczny. Mały, ale nie za mały. A przede wszystkim (co sprawdziłam później) o mocy 140 koni przy silniku 1,4 i niecałej tonie masy.

Cóż, od czasu kiedy przez kilka lat jeździłam Roverem 200 vi, lubię małe i (w miarę) mocne samochody. Co prawda Mikołaj się w Swifcie nie zakochał, ale ja chętnie bym się przejechała i sprawdziła sama, jak to jeździ.

Adam Majcherek – Toyota GT86

Wiem, że to żadna nowość, ale jestem zakochany w GT86 odkąd tylko się pojawiło. Uwielbiam je za łatwość prowadzenia, przewidywalne zachowanie, nieskomplikowaną konstrukcję podatną na modyfikacje i za ogromną frajdę z jazdy, którą daje nawet mało doświadczonym kierowcom. I wcale nie przeszkadza mi to, że pod maską pracuje wolnossący silnik o mocy 200 KM, więc w sprincie do setki Gietek przegrywa z pierwszym, lepszym warm hatchem. Nie ma nic lepszego niż szybka jazda tylnonapędówką po krętej drodze. A tego nie da nawet najlepszy hot hatch. Z GT86 jest trochę jak z MX-5, o którym pisał Mikołaj – stworzono je po to, by nim jeździć, a nie docierać do celu. Wsiadasz, zrastasz się z autem i wchodząc coraz szybciej w kolejne zakręty cieszysz się, że przednie koła służą wyłącznie do nadawania kierunku. Właściwie, to nie tylko one – prawa stopa też, o ile potrafisz wykorzystać nadsterowność. To świetna baza do tego by nauczyć się naprawdę jeździć samochodem, a nie tylko się przemieszczać. I podobno nie będzie mieć następcy, więc trzeba kupować, póki jeszcze produkują…

Piotr Szary – Ford Mustang GT

Samochód powinien być praktyczny, sensowny i tani w utrzymaniu. Ford Mustang GT nie spełnia żadnego z tych kryteriów, ale wybrałbym właśnie jego, z kilku powodów. Po pierwsze, uwielbiam silniki V8 – nie tylko ze względu na ich osiągi, ale także (a może przede wszystkim) ze względu na dźwięk. A silnik 5.0 w Mustangu brzmi wyjątkowo dobrze, oferując szeroki zakres doznań słuchowych – od miarowego bulgotu aż po dziki ryk prosto z piekielnych czeluści.

Kolejna kwestia to dusza – dla wielu osób kwestia zupełnie bzdurna, ale jeśli już którykolwiek samochód tę duszę będzie mieć – będzie to właśnie Mustang. Uwielbiam w tym samochodzie, że całe nadwozie buja się nawet przy lekkim dodaniu gazu, uwielbiam to lekkie celowanie przodem wozu w niebo podczas przyspieszania. No i to jedno z aut, które oferują tyle samo przyjemności ze spokojnej, powolnej jazdy, jak i z nagniatania z gazem w podłodze.

Poza tym Ford Mustang GT to przedstawiciel wymierającego gatunku: nie dość, że oferowany tu silnik V8 jest wolnossący, to jeszcze można go mieć w połączeniu ze skrzynią manualną. To nie tak, że ta skrzynia jest jakaś wybitnie dobra – jest zaledwie przyzwoita. Ale dla samej przyjemności samodzielnej zmiany biegów z taką fabryką mocy pod maską, automatu nawet przez chwilę bym nie rozważał.

Mustang to samochód, który choć nie jest idealny, to idealnie trafia w mój gust. Poproszę.

Mikołaj Adamczuk – Ford Fiesta ST

Nuda! Przecież mam już teraz Fiestę ST. Czy w takim razie kupiłbym ten samochód jeszcze raz? Nie do końca – tym razem mam na myśli najnowszą generację. Czyli tą, którą… jeszcze nie miałem okazji jeździć. Ale wszelkie opinie osób, które już to robiły, są niesamowicie entuzjastyczne. To oznacza, że nowa Fiesta ST zachowała wszystkie zalety poprzedniej (czyli mojej), ale za to poprawiono jej wady.
Kocham moją Fiestę za jej ochotę do nabierania prędkości – jest szybka, ale nie za mocno, nie przeraża. Kocham ją też za to, jak skręca i jak lekko się prowadzi. Po prostu za to, ile radości daje. Nowa podobno jest w tym jeszcze lepsza, a przy tym ma ładniejsze i lepiej wykonane wnętrze i więcej możliwości dobrania dodatkowego wyposażenia. Reflektory LED? Poproszę. Ogrzewanie kierownicy? Również. A że nowa Fiesta ST jest trzycylindrowa? To podobno nie ma znaczenia. Po teście nowego Focusa z tym samym motorem jestem w stanie w to uwierzyć, bo ten silnik jest naprawdę kulturalny.

Choć szczerze mówiąc, w głebi serca miałem nadzieję, że nowa Fiesta ST będzie beznadziejna. Wtedy wystawiłbym moją na sprzedaż jako ostatnią prawdziwą i zarobił miliony.

Piotrek Barycki – Alfa Romeo Giulia

Wpisałbym oczywiście Porsche Panamerę Sport Turismo w dowolnej wersji (może poza 4), ale jeśli urealnić plany zakupowe do czegoś, co faktycznie mógłbym kupić, to wybór jest prosty – Giulia.

Dlaczego? Głównie ze względu na kombinację ceny, silnika, skrzyni biegów i tego czegoś. Do jakiego nowego samochodu segmentu D bym się – póki co teoretycznie – nie przymierzał, zawsze zerkając na końcową cenę pojawia się u mnie myśl: mógłbym za to mieć Giulię. Superb z małym TSI, umiarkowanie dobrym wyposażeniem, napędem na przód i manualną skrzynią biegów? Mógłbym mieć za to Giulię. Podobny Passat? Mógłbym mieć za to Giulię. Outlander? Mógłbym mieć za to Giulię. Talisman? Mógłbym mieć za to Giulię. Giulię, która ma 200 KM, automatyczną skrzynię biegów, napęd na tył. I którą uruchamia się z przycisku na kierownicy. 

bmw 320d

Doskonale przy tym wiem, że byłby to kiepski od strony praktycznej wybór. Giulii nie da się kupić w kombi (a jeżdżę prawie zawsze z psem). Jeśli kupię nówkę z salonu, to na dzień dobry mogę pożegnać się z gigantyczną kwotą, której nigdy nawet częściowo nie odzyskam przy odprzedaży. Do tego prawdopodobnie po zakupie trzeciej Alfy z rzędu rodzina zerwie ze mną wszystkie kontakty i złoży wniosek o ubezwłasnowolnienie.

Ale że prawie każdy samochód jest tak naprawdę bez sensu i jest albo wielkim wydatkiem, albo wielką skarbonką bez dna – dlaczego nie kupić tego, na widok którego będziemy się za każdym razem uśmiechać. I kto wie – może nie w 2019 r., ale w 2020 czy 2021 pójdę właśnie do salonu i poproszę taką Giulię. Obowiązkowo na felgach 16 cali. 

Macie jakieś motoryzacyjne plany na 2019 rok?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać