Testy aut nowych

Tak jeździ nowe Renault Austral. Ma znaczek Alpine i nie słychać w nim kierunkowskazów

Testy aut nowych 15.12.2022 130 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 15.12.2022

Tak jeździ nowe Renault Austral. Ma znaczek Alpine i nie słychać w nim kierunkowskazów

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk15.12.2022
130 interakcji Dołącz do dyskusji

Wcale nie trzeba jechać do Australii, żeby sprawdzić, jak jeździ nowe Renault Austral. Pojechałem nim do Siewierza.

„Fajny samochód. Szkoda, że dostępny tylko jako elektryczny” – usłyszałem niedawno o Renault Megane E-Tech. Nie dziwię się. Elektryczne Megane może się podobać, ale jeszcze nie każdy jest gotowy na auto wyłącznie na prąd. Byłoby szkoda, gdyby te wszystkie pomysły stylistyczne, gadżety i rozwiązania były zarezerwowane tylko dla klientów gotowych już dziś na wóz EV.

Na szczęście istnieje Renault Austral

renault austral

To nie jest po prostu spalinowe Megane E-Tech, tylko większy samochód, ale ma z elektrycznym kompaktem sporo wspólnych cech, detali i elementów. Austral to mierzący 4,51 m SUV. Tak jak jego poprzednik, czyli Renault Kadjar, też dzieli DNA z Nissanem Qashqaiem. Na celownik bierze m.in. Hyundaia Tucsona, Toyotę RAV4 albo Peugeota 3008. Na wstępie już punktuje.

Austal po prostu dobrze wygląda

Właściwie to trudno mi sobie przypomnieć Renault, które wyglądałoby źle – i to nawet gdy cofam się w czasie o kilkanaście lat (zapomnijmy o Thalii). Tak czy inaczej, Austral to naprawdę świetnie narysowany wóz. Nie zaskakuje i nie szokuje, ale jakoś nie mogę sobie wyobrazić kogoś, kto powiedziałby, że mu się nie podoba. Ciekawe, czy tylko ja widzę w profilu tego wozu jakieś dalekie powiązania z Volkswagenem ID.4.

renault austral

Wersja widoczna na zdjęciach to taka o nazwie esprit Alpine. To nowość w gamie Renault. Żegnaj R.S. Line. Teraz odmiany z usportowionymi detalami będą nosiły imię marki produkującej niszowe coupe i charakterystyczne, niebieskie „A” na błotniku. Austral z „A” ma czarne detale zamiast chromowanych (mowa np. o grillu i znaczku), czarny dach, 20-calowe felgi i specjalny lakier. Jest szary i „satynowy”. Teraz tego typu kolory są w modzie. Tutaj pasuje.

We wnętrzu Renault Austral jest podobny do Megane E-Tech

Na plus: system multimedialny tworzony przez Google, co oznacza wbudowanego asystenta głosowego (podróż w jedną stronę upłynęła mi na zadawaniu mu egzystencjalnych pytań i wydawaniu rozkazów udawania odgłosów zwierząt i dźwięków rodem z toalety – wiem, jestem bardzo dojrzały) i Mapy Google służące tu za „fabryczną” nawigację.

Podoba mi się też head-up, który nie jest już – jak w Kadjarze – wysuwaną szybką, tylko „pełnoprawnym” wyświetlaczem na przedniej szybie. Polubiłem kierownicę (świetna jest ta alcantara na dole) i środkowy panel z przesuwanym fragmentem z ładowarką indukcyjną i rączką wyglądającą jak dźwignia z samolotu. To nie pierwszy raz, gdy element wnętrza Renault kojarzy mi się z lotnictwem. Przypomniała mi się dźwignia hamulca ręcznego z… Megane II.

Całość jest dobrze zmontowana i czaruje detalami oraz designem. Łatwo poczuć się w tym wnętrzu dobrze. Co nie znaczy, że nie ma wad.

Po pierwsze – za dużo manetek

To ten sam problem, co w przypadku elektrycznego Megane. Po prawej stronie za kierownicą mamy manetkę do wycieraczek, dźwignię zmiany przełożeń i jeszcze manetkę do sterowania radiem. Nie da się nie pomylić i nie włączyć wycieraczek, gdy chce się cofnąć.

Po drugie, szkoda, że designerom wnętrza nie znudził się jeszcze błyszczący, czarny plastik.

Z tyłu wygodnie usiadłem sam za sobą. Bagażnik ma 500 litrów pojemności i można wozić pod nim koło dojazdowe.


renault austral

Renault Austral – jazda

Albo silnik benzynowy (producent opisuje go jako miękką hybrydę) 1.3 turbo o mocy 140 lub 160 KM, albo hybryda E-Tech rozwijająca 200 KM. Tak wygląda gama silników Australa. Nie ma ani diesla, ani hybrydy plug-in. E-Tech jest bowiem hybrydą, która nie wymaga ładowania. Nie jest to E-Power znany z Nissana Qashqaia, a zupełnie nowy układ konstrukcji Renault.

renault austral

Co do braku hybrydy plug-in: niewykluczone, że kiedyś taka wersja pojawi się w gamie. Platforma jest na to gotowa, podobnie jak… klapka wlewu paliwa. Jest potwornie długa, by zmieściło się pod nią ewentualne, przyszłe gniazdo do ładowania. Gdyby klapka otworzyła się w Australu przypadkiem podczas jazdy, auto z pewnością zaczęłoby się zachowywać jak samolot po wysunięciu hamulców aerodynamicznych z jednej strony…

Czego jeszcze tu nie ma? Napędu na cztery koła, nawet w opcji, niezależnie od wersji. Pozycja o nazwie „4Control” na liście wyposażenia to dobrze znany układ skrętnej tylnej osi. Po co o nim wspominam? W Australu został przeprojektowany i udoskonalony. Tylne koła wychylają się teraz aż o 5 stopni, a nie o 3,5 jak wcześniej. To sprawia, że na parkingu ten SUV zawróci na raz tam, gdzie kierowca Clio będzie musiał cofać i poprawiać.

Jeździłem wersją 160 KM

Deklarowana w danych technicznych setka w 9,7 s nie zapowiada kosmicznych wrażeń. Rzeczywiście, Austral 1.3 nie sprawia, że kierowcy pocą się ręce z emocji. Jest jednak zwyczajnym i przyjemnym podczas jazdy wozem. W mieście radzi sobie rewelacyjnie, choć czuć na dziurach, że felgi mają aż 20 cali (wersja esprit Alpine nie wpływa na nastawy zawieszenia – jest jednak dość twardo). Na trasie mniej więcej do 130 km/h też jedzie się miło. Później ochota auta do nabierania prędkości znacząco maleje i – co gorsze – do głosu dochodzi szum opływającego powietrza. Wiatr walczy głównie z lusterkami bocznymi. Mogłoby być trochę ciszej.

renault austral

Za ciche są za to… kierunkowskazy. Podczas zmiany pasa albo zjeżdżania w boczną drogę nie słychać cykania. Trzeba patrzeć na zegary, by wiedzieć, czy migacz się włączył. Dziwne.

Renault Austral mogłoby też nieco mniej palić. Wynik z trasy pokonywanej z prędkościami 120-140 km/h na poziomie 9 litrów na sto kilometrów nie zachwyca. Ale może to kwestia pogody, a może niskiego przebiegu testowanego wozu.

Czy Renault Austral zrobi karierę?

Testowana wersja esprit Alpine z motorem 160 KM i automatyczną skrzynią kosztuje 180 900 zł. Da się dojść do dwustu tysięcy, bo sam szary lakier kosztuje 7500 zł (i trzeba go połączyć z opcją dwukolorowego nadwozia za 2500 zł), audio Harman Kardon to 4000 zł i kolejne 4000 zł trzeba zapłacić za reflektory Full LED. Do tego 3000 zł za head-upa – i przekroczyliśmy magiczną granicę.

renault austral

Nie można jednak powiedzieć, by konkurenci byli o wiele tańsi. Czekam na dłuższy test Australa, w którym sprawdzę spalanie, jeszcze dłużej pogadam z Asystentem Google i pojeżdżę po zakrętach (tylko mogłoby nie sypać śniegiem). Póki co, po pierwszych jazdach, mój werdykt brzmi następująco: to zwyczajny, nowoczesny i niezły crossover, tyle że ładniejszy od większości konkurentów.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać