Testy aut nowych

Nowe BMW M240i jest (aż za) bardzo kulturalne. Spodziewałem się brutala, a to jest profesor

Testy aut nowych 01.08.2022 19 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 01.08.2022

Nowe BMW M240i jest (aż za) bardzo kulturalne. Spodziewałem się brutala, a to jest profesor

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk01.08.2022
19 interakcji Dołącz do dyskusji

Nowe BMW M240i to samochód, któremu trudno zarzucić coś konkretnego. Niestety, o ile poprzednik był zawadiaką, następca spędził trochę za dużo czasu w bibliotece.

Dwoje drzwi, 374 KM z sześciocylindrowego silnika, dostępny napęd wyłącznie na tył, żadnego układu hybrydowego. Halo, halo, czy mamy rok 2015, albo i jeszcze bardziej zamierzchłe lata? Taka podróż w przeszłość miałaby sporo zalet (BITCOIN GDZIE KUPIĆ… przepraszam, nie to okno), ale tym razem wehikuł czasu zostawiamy w garażu. Samochód, do którego pasuje powyższy opis, został pokazany w roku 2021, gdy ludzkość znała już takie pojęcia jak „pandemia COVID-19” i „problemy z dostępnością materiałów”, a nadwozie dwudrzwiowe dawno wyszło już z mody.

Zawsze lubiłem BMW serii 2

Zapomnijmy na chwilę o tym, że pod taką nazwą może kryć się również minivan (doskonale jeżdżący, jak na auto tego typu – ale to nie o nim dziś mówimy). „Mała” seria 2, czyli dwudrzwiowe coupe, to jeden z modeli marki, który zawsze wyróżniał się charakterem. Krótkie nadwozie z charakterystycznymi poszerzeniami mogło przypominać stare BMW 2002 albo E30. Właściwie trudno nazwać ten wóz typowym coupe, to raczej dwudrzwiowy sedan. Zwarty i z przyjemnie agresywnym charakterem.

Stylistyka nowej serii 2 dzieli niczym rozmowy o polityce przy świątecznym stole. Ogólny zamysł na krótkie i zadziorne nadwozie pozostał, ale rysunek – zwłaszcza tylnej części nadwozia – jest inny niż wcześniej. Są tacy, którzy go chwalą, ale większość narzeka. Że dziwny, nieproporcjonalny, że auto wygląda, jakby było smutne. Moim zdaniem dużo pomaga tu kolor. Lakier o nazwie Thundernight to ścisła czołówka barw dostępnych w paletach producentów samochodów w 2022 roku. No i kojarzy się z legendarnym (tak, to właściwe słowo) E36.

bmw m240i

Zostawmy temat wyglądu. Jak jeździ BMW M240i xDrive?

Ostatni człon nazwy zdradza, że ktoś, kto konfigurował testowy egzemplarz (gratuluję za gust do kolorów) dodał też napęd na cztery koła. Być może to z troski o dziennikarzy, by żadne ulewy ani nieoczekiwanie zacieśniające się zakręty nie były potem powodem rozpaczliwych telefonów zaczynających się od „słuchajcie, jest pewien problem”. Napęd na cztery koła jest tu wisienką na torcie nadmiernej dojrzałości serii 2. Ale nie uprzedzajmy faktów.

M240i to wersja z silnikiem sześciocylindrowym. Ma trzy litry i rozwija aż 374 KM. Nowa seria 2 utyła w stosunku do poprzednika o potężne 150 kilogramów. To tak, jakby zawsze wozić ze sobą średniej wielkości Amerykanina. Większa moc w stosunku do starszego M240i – które miało 340 KM – pozwoliła jednak nie tylko na wyrównanie strat w przyspieszeniu do setki, ale i na zostawienie lżejszego poprzednika nieco z tyłu. Nowe BMW M240i jest bardzo szybkie. Osiąga 100 km/h w 4,3 s.

Czy to w takim razie idealny, mały samochód sportowy?

Teoretycznie – tak. Po kilku dniach spędzonych z BMW M240i trudno mi doszukać się w nim znaczących wad. Może oprócz zdumiewającej ciasnoty na tylnej kanapie. Miejsca i na nogi i na głowę jest dla osoby dorosłej bardzo, bardzo mało. To nie jest miejski samochód (mierzy 4,5 metra), więc byłem zdziwiony. Ale kto potrzebuje wozu rodzinnego, nie rozważa przecież serii 2 coupe.

bmw m240i

Oprócz tego, w tym samochodzie wszystko jest… dobre. Wnętrze – co ciekawe, jeszcze ze starszym typem systemu multimedialnego i dawnym układem przycisków i ekranów – wypada wzorowo pod względem ergonomii. Plastiki są nieco gorsze niż np. w serii 3, ale nadal bardzo przyzwoite. Wszystkie funkcje są na swoim miejscu i działają tak, jak można by się tego spodziewać. Gruba kierownica idealnie leży w dłoniach, a fotel perfekcyjnie podtrzymuje ciało nawet na ostrych i szybko pokonywanych zakrętach.

W BMW M240i można poczuć się jak w serii 4

W każdym innym trybie niż Sport+ – w którym auto staje się z kolei trochę zbyt „napięte”, a skrzynia mocno przeciąga biegi – M240i jest łagodne i wyważone. Na klawiaturę ciśnie mi się słowo „dojrzałe” – i to chyba ono pasuje tu najlepiej.

To bardzo szybki samochód, ale ani przez chwilę nie ma się wrażenia, że ma wobec kierowcy jakieś plany kulinarne (to znaczy, że nie chce odgryźć mu głowy). W trasie jest nie tylko stabilne, ale i bardzo ciche, jak na swoją klasę i brak ramek w szybach. Mógłbym tak jechać na koniec Europy. BMW M240i nie zamiata tyłem, nie próbuje się wyrywać, a do tego również – niestety – niezbyt ciekawie brzmi. Ale za to sprężyście resoruje, nieprzesadnie dużo pali (11 litrów w mieście), precyzyjnie się prowadzi, doskonale przyspiesza przy wyższych prędkościach i jest… zwyczajne.

To wywołuje pewien niedosyt

bmw m240i

Poczułem się tak, jakbym umówił się na piwo z kolegą z podstawówki, z którym zawsze było wesoło. Ale zamiast wspominania dawnych, szalonych akcji i śmiania się do rozpuku, tym razem kumpel rozpoczął rozmowę o filozofii. Też jest ciekawie, też nieźle się bawiłem, ale trochę nie o to chodziło.

Trudno mi zarzucić BMW M240i jakąś wadę, którą da się zmierzyć albo łatwo zauważyć. Nie mogę przecież narzekać na to, że auto jest dobrze wyciszone, stabilne na drodze i jeździ tak, jakby było jeszcze większe i droższe. Ale mam wrażenie, że „Dwójka” coupe, z prawie 400-konnym silnikiem, za bardzo dorosła. Dawny chuligan teraz poszedł do fryzjera, dostał grzeczną fryzurę z przedziałkiem i zachodzi na lekcje w wyprasowanej marynarce. Wciąż widać, że kryją się pod nią mięśnie i tatuaże. Ale to już nie jest gość, który żywi się wyłącznie papierosami i płynami, o których nie mogę pisać, bo jest przez godziną 22.

Testowany egzemplarz kosztuje ok. 320 tysięcy złotych

BMW M240i xDrive bez dodatków w rodzaju widocznego na zdjęciach lakieru (warto) czy lepszego audio (też warto, zwłaszcza że silnik nie wchodzi głośnikom w paradę) kosztuje 259 500 złotych. Rezygnacja z napędu na cztery koła – która może dodać nieco pikanterii jeździe – oznacza oszczędność 10 tysięcy złotych. Taki egzemplarz, jak testowany, ma na pokładzie opcje o wartości około 60 tysięcy.

bmw m240i

Z jednej strony to dobrze, że można mieć wygodne i „dorosłe” auto za cenę o około 80-100 tysięcy mniejszą od porównywalnego BMW serii 4. Z drugiej – chyba w „Dwójce” chodziło jednak o to, by była tym bardziej nierozsądnym wyborem dla ludzi, którzy po nocach grają w gry wyścigowe i oglądają filmiki o tym, jak szybko przejeżdżać zakręty, najlepiej bokiem.

Wszystko rozbija się teraz o to, jakie będzie nowe BMW M2. Jeśli pójdzie drogą M240i i się uspokoi, powstanie problem, a klienci szukający zadziornych, małych i mocnych aut będą musieli… chyba zmienić wymagania, bo na rynku nie pozostanie im za dużo propozycji do wyboru. Ale jeśli M2 pozostanie agresywne, gama „Dwójki” będzie ułożona logicznie. „Emka” do szaleństw, M240i na trasy i na co dzień. Bo to bardzo, bardzo dobry samochód. Tylko trochę za dobrze wychowany – co nie każdemu będzie przeszkadzać.

bmw m240i

Fot. Chris Girard

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać