Wiadomości

Wszystko, byle nie Skoda Fabia. Co można kupić w cenie najmniejszej Skody?

Wiadomości 31.07.2021 914 interakcje

Wszystko, byle nie Skoda Fabia. Co można kupić w cenie najmniejszej Skody?

Piotr Barycki
Piotr Barycki31.07.2021
914 interakcje Dołącz do dyskusji

Nowa Skoda Fabia w końcu zadebiutowała na polskim rynku i znamy jej ceny. A to prowadzi do oczywistego pytania: co na to konkurencja?

Zacznijmy może jednak od podstaw, czyli od tego…

Ile kosztuje rozsądna Skoda Fabia?

Pewnie można byłoby tu wrzucić cenę bazowej wersji, z bazowym silnikiem i kilkoma dodatkami – w końcu to auto do miasta, więc MPI da radę i w ogóle. Tyle że… nie do końca. Nowa Fabia jest już całkiem sporym autem, ze znaczną przestrzenią dla pasażerów i – jak to bywa w przypadku Fabii – dużym bagażnikiem. Nie ma więc powodu, żeby nie traktować jej jako auta uniwersalnego – czyli takiego, którym pojedziemy sobie po zakupy do miasta, ale i takiego, którym skoczymy z rodziną (albo i bez niej) na jakiś weekendowy wypad.

Serio, traktowanie segmentu B – w momencie, kiedy jest on tym, czym jest – jako auta typowo miejskiego, nie ma już żadnego sensu.

Bierzemy więc na start środkową wersję wyposażenia – Ambition. Jest tutaj tempomat (przyda się w trasie), są czujniki parkowania z tyłu (przydadzą się w mieście), jest kilka systemów bezpieczeństwa, jest centralny zamek ze zdalnym sterowaniem z kluczyka, jest Bluetooth, czujnik zmierzchu, SmartLink, 8-calowy wyświetlacz, dwa gniazda USB-C, komputer pokładowy z wyświetlaczem Maxi Dot, 6 głośników, parasolka, podstawowe LED-y z przodu i stalowe felgi 15″. Dobrze, przynajmniej będzie tanio, kiedy przyjdzie do zakupu opon. Lakier niech sobie będzie darmowy.

Nasza Fabia wygląda aktualnie tak:

Nowa Skoda Fabia
Nowa Skoda Fabia

Jeśli chodzi o silnik, to wybór jest raczej prosty. MPI odrzucamy, bo nie wiem, czy ktoś chciałby we współczesnym ruchu drogowym toczyć się z 80 KM pod maską. 1.0 TSI 95 KM z kolei istnieje… nie wiem po co – dopłata do 1.0 TSI 110 KM z 6-biegową przekładnią (w 95 KM jest 5 biegów) wynosi równe 1500 zł. Dopłacamy i mamy Fabię za 67 650 zł.

Jeśli chodzi o opcje i pakiety, to sam dla siebie wybrałbym pakiet Business (1000 zł, podłokietnik z przodu, podgrzewane dysze spryskiwaczy, regulacja wysokości i podparcia lędźwiowego w fotelach z przodu), przednie reflektory przeciwmgłowe (900 zł), skórzaną kierownicę wielofunkcyjną (1600 zł), pakiet zimowy (950 zł) i na tym bym w sumie zakończył. Zostaje jeszcze ewentualnie kwestia decyzji, czy kupować dwustrefową automatyczną klimatyzację, czy nie.

W rezultacie katalogowo taka przyjemna Fabia kosztowałaby katalogowo 72 100 zł. Tak, sporo jak na Fabię, ale z drugiej strony – to w sumie auto, które pewnie podołałoby wszystkim moim samochodowym potrzebom, a przy dzisiejszych cenach aut taka wartość na fakturze nie wyrywa z kapci.

No ale zobaczmy, co jeszcze można kupić w tej cenie.

Fiat 500L

Tego się nie spodziewaliście! Ale tak, w okolicach ceny, która wyszła nam – katalogowo – za Fabię, można kupić trochę dziwacznego minivana (?). Według aktualnego cennika promocyjnego, za odmianę Cross zapłacimy 73 400 zł.

Wyboru silnikowego wielkiego nie ma. W ofercie uchował się wyłącznie wolnossący silnik 1.4 o mocy 95 KM, łączony z manualną przekładnią. Tak więc 500L może i nie jest zbyt piękny, ale za to jest strasznie wolny (13,9 s do setki).

Fiat nadrabia natomiast, jeśli chodzi o wyposażenie. Nie tylko ma terenowe dodatki stylistyczne, ale też elektrycznie sterowane szyby z przodu i z tyłu (Fabia – tylko przód), skórzaną kierownicę, automatyczną klimatyzację, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, światła przeciwmgielne, tempomat, 7-calowy ekran systemu multimedialnego z Android Auto i CarPlay, 16-calowe felgi aluminiowe i jeszcze kilka innych gadżetów. Czyli jednak jest na bogaciej.

Ach, no i jest też większy bagażnik. Nowa Fabia ma 380 litrów, a 500L – 455 l. To jest różnica.

Kia Ceed Kombi

Kia Ceed 2018 test

Tak, mając te 70 000 zł z hakiem można spokojnie polować na kompaktową Kię – i to w wersji kombi. Szału nie będzie, bo w najlepszym wypadku stać nas na odmianę S z silnikiem 1.0 T-GDI 120 KM (73 990 zł), ale hej – to zawsze jednak kompaktowe kombi z bagażnikiem o pojemności od 625 l.

Niestety wyposażenie takiej odmiany raczej nas nie rozpieści. Są poduszki powietrzne, LED-y do jazdy dziennej, czujnik zmierzchu, zdalnie sterowany centralny zamek, elektrycznie sterowane szyby z przodu i z tyłu, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, radio z MP3 i USB plus 6 głośników, manualna klimatyzacja, tempomat, kilka systemów bezpieczeństwa i… relingi dachowe.

W sumie dramatu nie ma. Szkoda tylko, że jedynym pakietem, który można dokupić do wersji S, to czujniki parkowania z tyłu za 1000 zł. Biorąc pod uwagę rozmiar auta – pewnie bym dopłacił.

Hyundai Bayon

Jasne, Fabia to rozsądne auto, nie ma co kupować crossoverów, wszystkim wystarczy to, co oferuje. Tyle że dla niektórych pewnie i Fabia będzie oferować za dużo, bo oni jeżdżą sami, daleko do pracy/sklepu/kościoła/kosmetyczki nie mają, a w bagażniku przeważnie jeździ torba/plecak/torebka czy coś. Więc crossoverek też da radę.

A że crossoverki są spoko, póki są nowe, bo potem szybko tracą na atrakcyjności, to niech będzie jeden z najnowszych, czyli Bayon. Który – swoją drogą – uderzająco różni się w wersji podstawowej od wersji prasowo-zdjęciowej. Zobaczcie sami:

Gdyby ktoś mi pokazał te dwa zdjęcia, to nie powiedziałbym, że to to samo auto.

Cena na start? 66 700 zł, ale możemy sobie pozwolić na trochę luksusu i wybrać odmianę Modern za 73 000 zł. Dostajemy tutaj kilka systemów bezpieczeństwa, czujnik zmierzchu, centralny zamek, manualną klimatyzację, tempomat, czujniki parkowania z tyłu, wybór trybów jazdy (?), cyfrowe zegary 10,25″, wielofunkcyjną kierownicę obszytą skórą, Bluetooth, stalowe felgi 15″, halogenowe reflektory (smuteczek), światła do jazdy dziennej LED i jeszcze trochę gadżetów.

Niestety taki Bayon będzie miał pod maską 1.2 MPI z 5-biegową przekładnią. Jeśli zechcemy mieć 1.0 T-GDI i 6 biegów, to musimy już naszykować 78 100 zł. Cóż, podatek od SUV-ów ma się dobrze.

Toyota Yaris

toyota yaris test

W końcu możemy przejść do segmentowych rywali Fabii, w tym chyba najpoważniejszego – Toyoty Yaris.

Tutaj jednak pojawia się problem, bo najbardziej kusząca wersja to oczywiście hybryda 1.5 z przekładnią e-CVT. Tyle tylko, że trzeba za nią zapłacić – i to w ramach promocji – minimum 78 800 zł. Mamy wtedy nie tylko hybrydę, ale i nie trzeba zmieniać ręcznie biegów.

Przy czym wersji Active kupować raczej nie warto, bo za zaledwie 900 zł więcej mamy odmianę Comfort. Co dostaniemy za te pieniądze? M.in. przednią szybę ograniczającą hałas w kabinie (ciekawe, czy Active po prostu nie ma szyby przedniej, czy co), automatyczną klimatyzację jednostrefową, podgrzewane i sterowane elektrycznie lusterka, kamerę cofania, światła przeciwmgielne i do jazdy dziennej LED, podłokietnik, kierownicę wielofunkcyjną obszytą skórą, 4 głośniki, USB, Bluetooth, 7-calowy ekran systemu multimedialnego z Android Auto i Apple CarPlay, kilka systemów bezpieczeństwa, czujnik zmierzchu i adaptacyjny tempomat.

Niestety Yaris jest nie tylko mniejszy od nowej Fabii, ale ma też dużo mniejszy bagażnik – zaledwie 286 l.

Renault Clio

Clio startuje od 57 900 zł, ale wskoczmy może od razu na wyższą wersję wyposażenia, czyli Intens (68 500 zł). I teraz mamy dwie opcje – albo automatyczna przekładnia X-Tronic (74 400 zł), albo LPG i manual (71 400 zł). Wybieram LPG, żeby było taniej w eksploatacji, szczególnie biorąc pod uwagę ceny benzyny na stacjach.

Co dostajemy w standardzie? Chociażby ekran 7″, przednie szyby w prądzie, światła przednie Full LED, kilka systemów bezpieczeństwa, automatyczną klimatyzację (!), kartę Renault Hands Free, czujnik deszczu, cyfrowe zegary, ogranicznik i regulator prędkości, a za 300 zł dostaniemy jeszcze skórzaną kierownicę. Gdyby to miało być moje auto, rozruszałbym jeszcze trochę wnętrze szarymi wstawkami (600 zł), dokupił podgrzewane fotele i kierownicę (1500 zł) i poszedł do salonu z planem negocjowania jakieś trochę lepszej ceny niż katalogowe 73 500 zł.

Ford Fiesta

ford fiesta ecoboost hybrid

Mieliśmy już hybrydę, automat, LPG, więc tutaj możemy zaszaleć inaczej. Za 73 500 zł można kupić Fiestę w drapieżniej wyglądającej wersji ST-Line. Dostaniemy tutaj m.in. 17-calowe felgi aluminiowe, LED-owe światła do jazdy dziennej i mijania, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, automatyczną klimatyzację, 3-ramienną kierownicę wielofunkcyjną wykończoną skórą, tempomat i jeszcze kilka gadżetów.

Na silnik też raczej nie będziemy narzekać – w naszym przedziale cenowym zmieści się 1.0 EcoBoost 100 KM z manualną, 6-biegową przekładnią.

I na koniec ciekawostka:

Można sobie w konfiguratorze Skody wyklikać nową Fabię za ponad 120 000 zł. Jestem niesamowicie ciekaw, czy ktoś kiedykolwiek faktycznie zamówi takie auto. Tzn. ja to zrobię, jeśli kiedyś przypadkiem np. wygram grube miliony – tylko po to, żeby zobaczyć miny pracowników salonu i zobaczyć, czy zostanę obsłużony, czy grzecznie wyproszony.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać