Chcesz kupić nowego Nissana? Zapraszamy na przejażdżkę Toyotą RAV4. To nie żart

Nissan jest wyjątkowo pewny swojego nowego SUV-a, czyli Rogue. Chętnym na jazdę próbną oferuje najpierw jazdy konkurencyjną Toyotą.

O ile w Polsce reklama porównawcza – z bezpośrednim odnoszeniem się do rywali – zazwyczaj stanowi naruszenie zapisów o przeciwdziałaniu nieuczciwej konkurencji, o tyle w Stanach Zjednoczonych jest niemal zawsze legalna i chętnie stosowana. Dzięki temu powstało wiele interesujących kreacji, które robiły potem karierę także po naszej stronie Oceanu, na przykład na Youtube. Wystarczy wspomnieć reklamę Pepsi, w której chłopiec kupił kilka puszek Coca Coli, by zbudować z nich schodki i dosięgnąć do przycisku z Pepsi. Firmy motoryzacyjne też szturchały się w ten sposób: pewnie widzieliście reklamę BMW przestawiającą auta tej marki wiezione na lawecie marki Mercedes. Podpis głosił: „Mercedes też może dostarczać radość z jazdy”.

Nissan wznosi „reklamę porównawczą” na nowy poziom

Dotychczas tego typu reklamy opierały się na delikatnym wyśmianiu przeciwnika. Nissan przy okazji premiery modelu Rogue (o którym pisaliśmy tutaj. W skrócie, to nowy, europejski X-Trail) robi jednak coś zupełnie niespodziewanego.

Jak donosi portal AutoNews, klienci chętni na przetestowanie Rogue’a, będą wcześniej dostawać… Toyotę RAV4, czyli najgroźniejszego konkurenta Nissana. Jak w materiale wideo rozesłanym do dealerów zapewniał Judy Wheeler, wicedyrektor ds. sprzedaży w amerykańskim oddziale Nissana, „wiemy, że gdy klienci porównają Rogue z RAV4, będą oczarowani naszym standardem, zaawansowaną technologią, designem premium i – przede wszystkim – ogólną jakością”. W rozmowie z AutoNews, Wheeler dodał: „gdy porównasz nasz samochód z jego głównym konkurentem, na pewno kupisz Nissana, bo jest o wiele lepszy”.

Odważnie. Nawet bardzo

Podobno Nissan zamierza przekonać do tego pomysłu mniej więcej połowę ze swoich 1074 amerykańskich dealerów. Nie jest wyjaśnione, skąd będą brać testowe RAV4. Być może po prostu je kupią, ale to byłoby dość absurdalne, bo wiązałoby się ze zwiększeniem sprzedaży konkurencji. I tak jest ona zresztą olbrzymia, bo RAV4 to najchętniej kupowany SUV tej wielkości w Stanach Zjednoczonych. Żarcik, niemal na pewno wezmą je z wypożyczalni.

Czy klienci dadzą się przekonać? Jeździłem RAV4 i uważam, że to bardzo solidny model, o ile ktoś nie ma ambicji wyścigowych (choć jeśli je ma, to raczej nie szuka takiego wozu). Nie jeździłem jeszcze nowym Rogue ani X-Trailem, ale domyślam się, że Nissan nie będzie miał łatwego zadania. Jest więcej niż pewne, że niektórzy klienci wsiądą do RAV4 i od razu się w nim zakochają. Również tacy, którzy wcześniej nigdy nie myśleli o Toyocie, bo np. od 20 lat jeżdżą tylko Nissanami.

Rogue może i jest – zgaduję – cichszy, lepiej się prowadzi i ma nowocześniejsze multimedia, ale wielu klientów zwraca uwagę na kompletnie inne rzeczy w rodzaju tego, jak wsiada się do wozu albo tego, czy można zamówić lakier w ulubionym odcieniu czerwonego. Ciekawe, czy dealerzy będą specjalnie zmieniali ciśnienie w oponach albo lekko uchylali szyby w RAV4, by pogorszyć wrażenia z przejażdżki.

Toyota już o wszystkim wie

Przedstawiciele tej marki podkreślają, że są „zaszczyceni”. Ten pomysł albo zasłuży na największe nagrody przyznawane w branży marketingowej… albo ktoś straci pracę. Albo najpierw dostanie nagrody, a potem – po cichu – wypowiedzenie.

Gdybym miał już podpowiadać którejś marce podobny manewr, to Kii, która celuje swoim Sorento idealnie w rewiry cenowe RAV4 – tyle że Kia jest o wiele większa, czyli ma konkretną przewagę nad rywalem. Choć z drugiej strony… gdy ktoś już przyszedł do Nissana czy Kii to chyba nie po to, żeby jeździć Toyotą.