Wiadomości

Pod Dorohuskiem zapalił się Nissan Leaf. Nie wyciągajmy pochopnych wniosków

Wiadomości 14.09.2021 123 interakcje
Adam Majcherek
Adam Majcherek 14.09.2021

Pod Dorohuskiem zapalił się Nissan Leaf. Nie wyciągajmy pochopnych wniosków

Adam Majcherek
Adam Majcherek14.09.2021
123 interakcje Dołącz do dyskusji

Nissan Leaf zapalił się po prostu stojąc na lawecie, pożar gasiło 6 zastępów straży pożarnej.

Ot Nissan Leaf jakich wiele. Stał sobie na lawecie czekając w kolejne na odprawę przed przejściem granicznym w Dorohusku. Nie wiadomo skąd pochodził, ani w jakim był stanie. Na zdjęciach, którem można zobaczyć na stronie internetowej Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Chełmie nie wygląda, jakby był to egzemplarz pokolizyjny, ale mógł mieć wypadkową przeszłość i być wadliwie naprawiony. A być może to topielec zza zachodniej granicy, który po ostatnich powodziach miał dostać drugie życie gdzieś za wschodnią granicą.

Wygląda na to, że pożar ugaszono już w początkowej fazie – na zdjęciach widzimy coś więcej niż tylko zwęglone resztki. W akcji brało udział 6 zastępów, samochodu pilnowano przez ponad 9 godzin – na bieżąco sprawdzano temperaturę akumulatorów kamerą termowizyjną, a ich temperatura ustabilizowała się dopiero po 8 godzinach akcji gaśniczej.

Po tym wydarzeniu warto odpowiedzieć na kilka pytań, które padają po każdym pożarze samochodu elektrycznego:

Czy samochody elektryczne mają tendencję do samozapłonu?

Same z siebie raczej się nie palą. No chyba, że Chevrolet Bolt z akumulatorami, które wymagają wymiany. Albo Hyundai Kona, który też powinien trafić na akcje serwisową. W Holandii sam z siebie zapalił się już kiedyś I-Pace. Ale to wyjątki od reguły. Nie ma danych statystycznych, które mogłyby potwierdzić, że samochody elektryczne mają tendencję do stawania w płomieniach częściej niż samochody z silnikami spalinowymi. Tesla na każdym kroku podkreśla, że ich samochody palą się 10 razy rzadziej niż zwykłe.

Pożary samochodów elektrycznych przyciągają wiele uwagi, bo elektryki to wciąż nowość dla szerokiej publiczności, a to co nieznane, wzbudza ciekawość. Do tego złe informacje interesują ludzi o wiele bardziej niż dobre. No i istotny jest fakt, że

ugaszenie pożaru samochodu elektrycznego jest znacznie trudniejsze, niż ugaszenie spalinówki.

Prof. Mariusz Walkowiak z Centralnego Laboratorium Akumulatorów i Ogniw w Poznaniu wyjaśnił w rozmowie z Autokultem, że dzieje się tak dlatego, że w akumulatorach litowo-jonowych stosuje się rozpuszczalniki organiczne, których opary są palne, dodatkowo „materiały elektrodowe zawarte w akumulatorach podczas rozkładu wydzielają kolejne palne składniki i zawierają w sobie tlen”, który podtrzymuje ogień i utrudnia gaszenie.

Ile trwa proces gaszenia samochodu elektrycznego?

Procedura Tesli ostrzega, że gaszenie akumulatorów może zająć nawet dobę. Dokument stwierdza, że do gaszenia i wystudzenia płonącego akumulatora może być potrzebne 3 do 8 tys. galonów wody, czyli od 11,5 do 30 tys. litrów. A w zasadzie to najlepiej pozwolić im się wypalić w kontrolowanych warunkach. Mówi się, że najefektywniejszym sposobem na zgaszenie samochodu elektrycznego jest wstawienie go do kontenera ze środkami gaszącymi i coraz częściej jednostki gaśnicze są na taką ewentualność przygotowane.

Czy samochody elektryczne są mniej bezpieczne od spalinowych?

W testach zderzeniowych samochody elektryczne zwykle wypadają znakomicie. Dekra przeprowadziła nawet bardziej wymagające testy niż Euro NCAP i nie znalazła powodu, by uznać samochody elektryczne za mniej bezpieczne od sprzedawanych w Europie aut z napędem spalinowym.

Trzeba tylko pamiętać, że akumulatory po wypadku potrafią się zapalić po jakimś czasie, nawet bez żadnego zewnętrznego powodu – dlatego istotne jest kontrolowanie ich temperatury, by zapobiec wzrostowi temperatury i pożarowi wywołanemu przez jakieś zwarcie, którego nie da się dostrzec gołym okiem.

pożar tesli

Auta spalinowe też się palą

Zdarza się, że zapalają się na skutek kolizji. Bywa, że pożar wiąże się z wadą konstrukcyjną jak w przypadku niedawnych zdarzeń z BMW, albo jest wynikiem nieudolnie przeprowadzonej naprawy serwisowej, jak w przypadku Toyot GT86 (prawdopodobnie – sprawa w toku).

ferrari f40 pożar

Ludzie obawiają się ognistej pożogi, do której przyczynią się samochody elektryczne, a nie zdają sobie sprawy, że sami mają w autach coś gorszego.

Jeśli względnie nowy samochód ma klimatyzację, to z dużym prawdopodobieństwem jest ona napełniona czynnikiem R1234yf (lub HFO-1234yf). Problem z tym środkiem chemicznym jest taki, że jeśli nastąpi pożar pojazdu, to czynnik zamieni się po prostu we fluorowodór. Fluorowodór zdecydowanie nie jest czymś, z czym chcielibyśmy mieć do czynienia – szczególnie w połączeniu z wodą (np. w trakcie gaszenia pojazdu), kiedy to tworzy się kwas fluorowodorowy. Mercedes wezwał już w związku z tym do serwisu ponad ćwierć miliona aut.

pożar samochodu na a2

I nie, nie chodzi o  przykrywanie tematu pożarów w samochodach elektrycznych pożarami spalinówek znaną w polityce metodą „kradniemy, ale ci przed nami kradli więcej”. Chodzi raczej o walkę ze stereotypem. Póki nie ma oficjalnego komunikatu ze strony policji, nie mamy co gdybać co mogło się stać ze wspomnianym Leafem. Ale nie ma z czego robić zagadnienia i wyciągać daleko idących wniosków. Samochody elektryczne to nie są jeżdżące pułapki. Ale faktem jest, że jak już się zapalą, to gasi się je trudniej niż pojazdy z klasycznym układem napędowym. A te gaśniczki, co to je wozimy obowiązkowo w autach, wiele nie pomogą ani jednym ani drugim.

zdjęcie otwierające: JRG 2 Chełm

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać