Wiadomości

„Specjalne” części w samochodach przeznaczonych do testów zderzeniowych? Są podejrzenia

Wiadomości 15.10.2018 173 interakcje
Adam Majcherek
Adam Majcherek 15.10.2018

„Specjalne” części w samochodach przeznaczonych do testów zderzeniowych? Są podejrzenia

Adam Majcherek
Adam Majcherek15.10.2018
173 interakcje Dołącz do dyskusji

Eksperci Euro NCAP odkryli elementy samochodów rozbitych w testach oznaczone jako „przeznaczone do testów”. Kroi się kolejna afera?

Dziś wszystkie masowo produkowane samochody sprzedawane w Europie przechodzą serię testów zderzeniowych, które mają potwierdzić wysoki poziom bezpieczeństwa. Dla niektórych bezpieczeństwo to decydujący czynnik podczas wyboru nowego auta. Samochody rozbijane są według ściśle określonych standardów, które pozwalają potem na porównanie ich wyników wewnątrz danej klasy. Czasem nie do końca są też one dopasowane do faktycznego przeznaczenia pojazdów, co skutkuje zaskakująco niskimi ocenami, które wymagają szerszej interpretacji.

Opinie na temat testów są bardzo różne.

O ile nikt nie wątpi w konieczność sprawdzania, jak zachowują się samochody podczas wypadków, o tyle nie brakuje opinii, że samochody są dziś budowane nie z myślą o tym, by były jak najbardziej bezpieczne, ale by jak najlepiej zdały testy zderzeniowe. Oczywiście – jedno nie wyklucza drugiego. Jednak czasem faktycznie producenci sami się podkładają i próbują oszczędzić w miejscach, które nie są objęte testami. Przykład? 

Amerykańskie IIHS, które przeprowadza testy w Stanach Zjednoczonych, w ramach procedury testowej przeprowadza krawędziowy test zderzeniowy – small overlap front crash test. Zgodnie z jego założeniem samochód uderza w przeszkodę narożnikiem od strony kierowcy, z prędkością 40 mil na godzinę. Gdy wprowadzono go w 2012 r. producenci zaczęli wprowadzać zmiany konstrukcyjne zwiększające poziom bezpieczeństwa w przypadku takiego uderzenia. Ale nie wszyscy byli do końca uczciwi. Okazało się, że część z nich wprowadziła zmiany wyłącznie po stronie kierowcy – tej, która brała udział w teście zderzeniowym. Sprawa wyszła na jaw, gdy IIHS przeprowadziło testy zderzeniowe ze strony pasażera. Konstrukcja części samochodów wyglądała po obu stronach identycznie, ale w testach zachowywały się inaczej.

Oczywiście producenci szybko zaczęli naprawiać ten błąd. Wciąż jednak nie brakuje podejrzeń, że niektórzy nie są do końca szczerzy w swoich działaniach. A w dobie afery dieselgate i wszelkich oszustw w temacie emisji spalin, trudno uznać koncerny samochodowe za w pełni godne zaufania.

Nie pomagają w tym również najnowsze doniesienia ekspertów Euro NCAP i instytutu Thatcham, przeprowadzającego testy zderzeniowe w Wielkiej Brytanii. Jak podaje portal thisismoney.co.uk, pracownicy tych instytucji podczas testów znajdują czasem elementy oznaczone jako „przeznaczone wyłącznie do testów”. Trafiają na nie przeprowadzając drobiazgowe kontrole każdego egzemplarza rozbitego podczas testu. Szef działu rozwoju Thatcham Research – Matthew Avery – zdradził, że takie opisy zdarzało się znajdować na modułach poduszek powietrznych, czy na mocowaniach fotelików dziecięcych. Sam przyznał, że to wzbudza podejrzenia. 

Producenci proszeni o wyjaśnienie sytuacji czasem tłumaczą się mętnie.

Avery mówi, że jedni tłumaczą, że są to oryginalne podzespoły, ale w bardzo wczesnych wersjach, dlatego nie mają prawidłowych oznaczeń. Inni mówią, że samochody na potrzeby testów zamawiane są przez działy bezpieczeństwa i są specjalnie oznakowane, bo harmonogram testów jest ściśle określony i to ważne, by dana produkcja nie załapała opóźnienia. Dlatego czasem poszczególne elementy są odręcznie oznaczane za pomocą markera, by było wiadomo, że mają trafić do tych samochodów, a nie innych, które nie są tak pilne.

Jeszcze inni mówią, że chcą mieć pewność, że do samochodów testowanych przez Euro NCAP trafią właściwe elementy z najnowszych serii produkcyjnych. 

Ale czy to oznacza, że do zwykłych samochodów mogą trafić starsze (w domyśle gorsze) części?

Cytowany Matthew Avery uspokaja, że w jego przekonaniu w 99 na 100 przypadków można mówić o uzasadnionej przyczynie takiego oznaczanie elementów. Ale dodał, że jest przekonany, że jego eksperci jeszcze nie widzieli wszystkiego. I w rozmowie z autoexpress.co.uk przyznał, że o ile dekadę temu faktycznie zdarzało się, że producenci próbowali naciągać wyniki testów, o tyle teraz się to nie zdarza. Niemniej jednak, jak w tym dowcipie z brodą, niesmak pozostaje.  

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać