Ciekawostki

Wziąłeś dotację? To przyklej naklejkę wstydu. Bo jak tego nie zrobisz, to…

Ciekawostki 17.10.2022 121 interakcji

Wziąłeś dotację? To przyklej naklejkę wstydu. Bo jak tego nie zrobisz, to…

Paweł Grabowski
Paweł Grabowski17.10.2022
121 interakcji Dołącz do dyskusji

Naklejka na samochodzie oznajmiająca światu, że wzięliśmy dotację z programu Mój Elektryk jest obowiązkowa. Tymczasem okazuje się, że stanowi ogromny problem dla dumnych posiadaczy samochodów elektrycznych.  

Program dotacji, który miał zachęcić do kupowania samochodów elektrycznych trwa w najlepsze, ale ludzie dopiero teraz odkrywają, że oprócz pieniędzy przyjęli na siebie pewne obowiązki, które nagle stają się olbrzymim problemem. Zwłaszcza gdy na beneficjentów padł blady strach, że będą musieli zwrócić dotację, bo podobno organ dotujący wyruszył na kontrolę i nie ma żadnej litości. O co chodzi?

Naklejka na samochodzie elektrycznym stygmatyzuje kierowców

A przynajmniej takie wrażenie można odnieść po lekturze kilku postów na najpopularniejszych grupach dla właścicieli samochodów elektrycznych. Skąd jednak pomysł, żeby cokolwiek naklejać na samochód? Rządzący doszli do wniosku, że czas na popularyzację pojazdów zeroemisyjnych w społeczeństwie, a doświadczenia innych państw pokazały, że najlepiej robić to za pomocą pieniędzy. Na nic zdały się protesty niektórych grup, że dotuje się osoby dobrze sytuowane, których stać na zakup nowego samochodu elektrycznego. Program ruszył z kopyta, znaleźli się nawet chętni na korzystanie z niego. Do wzięcia nadal są dwie wysokości dotacji – 18 750 zł (maksymalna wartość auta wynosi 225 000 zł) oraz 27 000 zł dla posiadaczy Kart Dużej Rodziny. W ich przypadku nie obowiązuje maksymalna wartość pojazdu.

naklejka na samochodzie elektrycznym
Na tego dajcie 27 tysięcy

Jednym z warunków otrzymania dotacji i uznania jej za prawidłowo wykorzystaną jest naklejenie na kupiony z jej udziałem samochód naklejki, która wszystkich wokół informuje, że auto zostało zakupione z dofinansowaniem ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Regulamin dotacji określa jej wielkość – 44 cm x 7 cm i jej wygląd:

naklejka na samochodzie elektrycznym

Naklejkę z logotypem należy umieścić na karoserii Pojazdu w jednym ze wskazanych poniżej miejsc:
1) tylna klapa bagażnika Pojazdu nad tablicą rejestracyjną,
2) tył Pojazdu obok tablicy rejestracyjnej, na jej wysokości,
3) na bocznych drzwiach przednich Pojazdu, po dowolnej stronie, w górnej części drzwi,
4) na przednim nadkolu Pojazdu, w jego górnej części.

Naklejka może nie jest zbyt piękna, ale za to doskonale denerwuje ludzi, więc jest idealna.

Właściciele są oburzeni, bo jak to tak na ich prestiżowym samochodzie takie naklejki umieszczać. Kombinują z naklejkami na transparentnej folii, żeby tylko jak najbardziej ukryć ten napis. To trochę dziwne, bo skoro tak się wstydzą, to po brali pieniądze? Oburzeni są również inni, którzy nie mogą przeżyć, że państwo sponsoruje fanaberie motoryzacyjne dobrze zarabiających ludzi. Ale najlepsze dopiero przed nami.

Na tego też można wziąć 27 tysięcy
Na tego też można wziąć 27 tysięcy

Beneficjenci boją się kontroli

W internecie rozeszła się informacja, że NFOŚiGW ruszył na kontrole. Ma do tego uprawnienia wynikające z regulaminu i zawartej umowy dotacji. Znalazł się w niej taki zapis:

Oświadczam, że Pojazd objęty dofinansowaniem będzie oznakowany logotypem NFOŚiGW co najmniej w okresie trwałości przedsięwzięcia.

Wyrażam zgodę na przeprowadzenie przez NFOŚiGW lub osoby wskazane przez NFOŚiGW wizytacji / kontroli przedsięwzięcia objętego dofinansowaniem w okresie obowiązywania umowy pod rygorem jej wypowiedzenia i zwrotu otrzymanych środków wraz z odsetkami.

Plotka głosi, że pracownicy NFOŚiGW porównują bazę beneficjentów ze zdjęciami samochodów elektrycznych spotkanymi na ulicy i sprawdzają, czy na pojeździe na pewno jest naklejka. Jej brak to złamanie warunków dotacji, co w konsekwencji może skutkować wypowiedzeniem umowy i koniecznością zwrotu dotacji wraz z odsetkami. I się zaczęło. W internecie jest pełno oburzenia, ale o dziwo nie na cwaniaków, którzy nie wywiązują się z zawartych umów, tylko na urzędników. Trochę to smutne, że piętnuje się nie tych, co trzeba. Oburzonym przypominamy — czytajcie umowy przed wzięciem pieniędzy, bo później jest płacz. A jak się wstydzicie, to nie bierzcie pieniędzy.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać