Felietony

Najlepszy hot hatch to słaby hot hatch

Felietony 04.03.2018 10 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 04.03.2018

Najlepszy hot hatch to słaby hot hatch

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk04.03.2018
10 interakcji Dołącz do dyskusji

Najnowszy VW Up! GTI ma szanse być najfajniejszym „gorącym hatchbackiem” na rynku. Mimo że nie jest ani mocny, ani przesadnie szybki. Ale po co komu 300 koni?

W ostatnich latach najmocniejsze hatchbacki stały się naprawdę przerażająco mocne. Peugeot 308 GTI ma 280 KM, Volkswagen Golf R 310 KM, Honda Civic Type R o 10 więcej, a Ford Focus RS osiąga aż 350 KM. To pozwala tym samochodom na rozpędzanie się do 100 km/h w tempie, jakiego jeszcze dwie dekady temu nie powstydziłyby się modele Ferrari.

Producenci prześcigają się w podawaniu czasów, w jakich ich hot hatch przejechał północną pętlę toru Nurburgring. Każdy z tych modeli jest naszpikowany najnowszą technologią, która poprawia przyczepność, trakcję, docisk i dźwięk silnika.

Tyle że na co dzień to nie ma żadnego znaczenia.

Na tle wspomnianych modeli, nowy VW Up! GTI wydaje się po prostu śmieszny. Ma zaledwie litrowy silnik, 115 KM, a 100 km/h osiąga w niemal 9 sekund. Przecież w dzisiejszych czasach vany są szybsze! A więc dlaczego uważam, że to prawdziwy hot hatch i to w dodatku fajniejszy, niż tamte drogie, mocne i skomplikowane modele? To bardzo proste.

W przypadku hot hatchy osiągi tak naprawdę się nie liczą

VW-Up-GTI
Up! GTI osiąga 115 KM z silnika 1.0 TSI

Wiem, że taka opinia jest kontrowersyjna w dobie nieustającego przechwalania się danymi z tabelek. Ale pamiętajmy, że nawet najlepszy hot hatch nie jest samochodem wyścigowym. Jest używany na ulicy i w tak zwanym „prawdziwym życiu”. A to oznacza, że ważna jest wyłącznie przyjemność kierowcy.

Dlatego gdybym miał wybrać auto, którym pokonam kręty, górski odcinek i po jednej stronie stałby na przykład nowy, kipiący mocą Type R, a po drugiej nowy Up! GTI, biorę VW. Albo innego zawodnika z tej klasy. Może być Twingo RS. Dlaczego?

Dlatego, że mały i słaby hot hatch pozwoli na przejechania większej części trasy z gazem w podłodze. Dlatego że można w nim poćwiczyć optymalny tor jazdy, wyczuć odpowiedni moment na hamowanie i nauczyć się szanować prędkość.

W mocnym aucie chwilami aż strach wcisnąć gaz do końca, a wszelkie błędy zostaną natychmiast albo skorygowane przez armię elektronicznych pomocników, albo nadrobione za sprawą olbrzymiej mocy.

Nie jestem wcale przekonany, czy na mecie mały hatchback byłby pierwszy. Ale z całą pewnością wiem, że jego kierowca wysiądzie z szerszym uśmiechem.

Również w mieście mniejsza moc to więcej zabawy

Honda-Civic-Type-R
Honda Civic Type R ma 320 KM i napęd tylko na przód

Nie oszukujmy się i nie zgrywajmy zbyt poważnych. Jednym z głównych powodów, dla których kupuje się mocnego hatchbacka są wyścigi spod świateł. Wiadomo, że 300-konne auto wygra ze 115-konnym. Ale po muskularnym, obwieszonym spojlerami kompakcie każdy się tego spodziewa.

W dodatku zza kierownicy mocnego wozu trudno jest znaleźć jakiegoś godnego konkurenta. Większość potyczek przypomina wizytę Garriego Kasparowa na turnieju szachowym dla pierwszoklasistów. Nikt nie jest zdziwiony, że wygrał.

A w słabszym aucie? Rywalem może być każdy, od przedstawiciela handlowego w Octavii, przez studenta w aucie taty. Do tego zwycięstwo małego, żwawego pudełka zdecydowanie bardziej cieszy – również tego drugiego kierowce, który chętnie się uśmiechnie i zdziwiony otworzy szybę, by spytać, „co pod maską?”.

W dodatku – co być może najważniejsze – można tu wciskać gaz do dechy od świateł do świateł i nadal nie stracić prawa jazdy.

Wiadomo, że mocny hot hatch będzie lepszy na autostradzie

VW-Up-GTI-2
Z takiej perspektywy Up! GTI będzie oglądany… o ile tylko kierowca wykaże się sprytem i umiejętnościami

Zabawa w mniejszym aucie kończy się w okolicach 100 km/h. Ale jeśli ktoś często jeździ po autostradach, dlaczego nie kupi sobie po prostu mocnego diesla? To wszystko prowadzi nas do niepokojącej konkluzji: samochody klasy hot hatch zapomniały, do czego zostały stworzone.

W wyścigu o moc i ułamki sekund gdzieś po drodze zgubiła się pierwotna radość z jazdy. Nowe modele tego typu nie tylko są drogie, ale i potwornie skomplikowane i po prostu za szybkie dla zwykłego kierowcy i na zwykłe ulice.

Kto nigdy nie jechał jak wariat małym, żwawym autem, ten nie wie, co to jest prawdziwa przyjemność z prowadzenia. I wystarczą do tego nawet Citroen Saxo czy Peugeot 106, niekoniecznie w najmocniejszych wersjach.

Aha, nowego Up!’a GTI nie widziałem jeszcze na oczy, nie wspominając o prowadzeniu go. Ale już wiem, że będzie fajny. I dobrze, że nie jest mocniejszy.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać