Wiadomości

Najechał na studzienkę elektrycznym samochodem. Wycena naprawy to 400 tys. zł (to auto nigdy tyle nie kosztowało)

Wiadomości 27.01.2023 580 interakcji

Najechał na studzienkę elektrycznym samochodem. Wycena naprawy to 400 tys. zł (to auto nigdy tyle nie kosztowało)

Piotr Barycki
Piotr Barycki27.01.2023
580 interakcji Dołącz do dyskusji

Ile kosztuje naprawa samochodu elektrycznego i czy – w prawie nowym aucie – może to być kwota przewyższająca cenę zakupu nowego egzemplarza? Odpowiedzi to kolejno: bardzo dużo oraz tak. Oraz: niekoniecznie.

Nie chodzi tutaj jednak wcale o ultra drogie już na starcie samochody w rodzaju Porsche Cayenne, naprawa pozornie niegroźnego uszkodzenia jest w stanie pochłonąć kilkadziesiąt tysięcy złotych, co przy cenie całego auta jest zrozumiałe. Chodzi o markę zdecydowanie popularną, która kusi… ceną.

Przy czym cena dotyczy zakupu, nie naprawy.

Naprawa taniego samochodu elektrycznego wcale nie musi być tania.

O czym przekonał się jeden z mieszkańców Norwegii, poruszający się chyba jedyny dostępnym w Europie elektrycznym kombi, czyli MG5. Cena zakupu takiego auta? Według norweskiego cennika – równowartość około 150 000 zł. U nas za tyle sprzedawane są zwykłe elektryczne kompakty i samochody segmentu B, więc mimo że 150 000 zł to jednak sporo pieniędzy, to w elektrycznym świecie zdecydowanie nie jest to fortuna.

Wszystko byłoby pewnie dobrze, gdyby nie pechowe zdarzenie, polegające na uderzeniu podwoziem samochodu w pokrywę studzienki.  Dokładniej – samochód najechał na luźno leżącą pokrywę studzienki, która wbiła się pomiędzy koło a zestaw akumulatorów. O dziwo samochód nie informował po tym incydencie o żadnych problemach i po krótkim zabiegu pokrywę udało się usunąć, a następnie dojechać do domu, po czym skontaktować z serwisem.

Oczywiście takie sytuacje zdarzają się (z pominięciem tych akumulatorów) i w samochodach spalinowych, również i w ich przypadku naprawa do tanich pewnie nie będzie należeć, ale raczej nie przekroczy wartości całego samochodu, o ile niedawno wyjechał on z salonu.

Tutaj naprawa samochodu elektrycznego kosztowała tyle, ile… 2 nowe samochody. I jeszcze pół.

Zgodnie z informacjami podawanymi przez norweski Motor, naprawdę czteromiesięcznego samochodu wyceniono na 940 000 koron, co przekłada się na równowartość… mocno ponad 400 000 zł. Dla przypomnienia, nowe auto prosto z salonu kosztuje 335 000 koron, czyli ok. 150 000 zł. Na tym tle wyceny Jaguara, BMW czy Audi zdecydowanie bledną.

Ponad 700 000 koron z tej kwoty stanowił nowy zestaw akumulatorów, natomiast aż 240 000 koron – koszt pozostałych części i robocizny. Co już samo w sobie oznacza, że producent wycenił „części drobne” oraz robociznę na poziomie niewiele niższym niż koszt samego samochodu w formie gotowej do jazdy i odbioru. Zszokowany całościową wyceną miał być nawet sam serwis, któremu zlecono naprawdę . Jego szef miał nawet stwierdzić, że „nigdy w życiu nie widział takich kwot”, mimo tego, że zajmują się właśnie wymianą pakietów akumulatorów.

Osobną kwestią jest cena samego pakietu akumulatorów, która już sama w sobie jest dwukrotnie wyższa od ceny samochodu w bazowej wersji. Według MG w sumie to nie ma problemu, bo generalnie akumulatory są teraz bardzo drogie i kiepsko dostępne, a jeśli już są – idą na pierwszy montaż.

Według ubezpieczeniodawcy, samochód – przy takiej wycenie naprawy – nadawał się wyłącznie do zezłomowania.

I wtedy nagle okazuje się, że wszystko jest nieporozumieniem.

Zgodnie ze stanowiskiem firmy, monstrualna wycena wynikała z „błędnego zrozumienia” problemu. Uszkodzona okazała się bowiem tylko obudowa zestawu akumulatorów – w tym przypadku koszt naprawy wynosi 17 000 koron, czyli niecałe 7500 zł. Dalej sporo, ale już bez szoku w porównaniu do samochodów spalinowych, w których taka pokrywa również mogłaby narobić kosztownych, może nawet droższych w naprawie szkód.

Ale…

Co się stało z samochodem?

Czy został naprawiony? Nie. Uszkodzone srebrne MG5 zostało zastąpione… czarnym MG5. Najwyraźniej właścicielowi spodobał się ten model i nie przeszkadzało mu ryzyko związane z mało prawdopodobnym przypadkiem ponownego uszkodzenia zestawu akumulatorów obudowy zestawu akumulatorów.

Srebrne elektryczne kombi – według autorów Motor – stoi natomiast nieruszane i czeka na decyzje związane ze swoją przyszłością. Patrząc na wycenę faktycznie niezbędnej naprawy – może uda się coś z tym zrobić i sprzedać innemu chętnemu – byle tylko nie za wielokrotność ceny nowego.

Czytaj również:

Rekordowe ceny paliw – może już czas na samochód elektryczny? Obliczyliśmy, czy się opłaca

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać