Przegląd rynku / Klasyki

Najciekawsze klasyki do 20 tys. zł. Przegląd odrzutów z jesiennego okienka transferowego

Przegląd rynku / Klasyki 14.12.2019 632 interakcje
Michał Koziar
Michał Koziar 14.12.2019

Najciekawsze klasyki do 20 tys. zł. Przegląd odrzutów z jesiennego okienka transferowego

Michał Koziar
Michał Koziar14.12.2019
632 interakcje Dołącz do dyskusji

Gorączka transferowa końcówki sezonu jazdy klasykami minęła, drogowcy wysypali pierwszą sól. Na serwisach ogłoszeniowych zostały już tylko odrzuty, które są zaskakująco ciekawe i nie przekraczają kwoty 20 tys zł.

W życiu polskiego rynku klasyków można wyróżnić dwa powtarzające się co roku specjalne okresy. To takie trochę okienka transferowe, kiedy liczba transakcji gwałtownie rośnie, a popularne klasyki w racjonalnych cenach znikają z ogłoszeń jak podwozie Mazdy 6 I generacji w czasie zimy. Pierwszy taki okres to wiosna. Deszcze zmywają z ulic ostatnią sól, zbliżają się pierwsze otwarcia sezonu, ludzie szukają klasyków do lansowania się na wydarzeniach lub po prostu jazdy bez obaw o intensywny rozwój korozji.

Potem wraz z jesienią nadchodzi kolejne okienko transferowe. Pogoda jest coraz gorsza, zamknięcia sezonu już się odbyły, a wielu nie ma gdzie trzymać auta w czasie zimy. Innym kończy się OC lub po prostu znudziło się dane auto. Kolejna grupa szuka aut do grzebania w garażu w długie, zimowe wieczory. Wtedy burza transakcji przetacza się przez OLX i inne serwisy ogłoszeniowe. Nagle obok drogich stałych bywalców ogłoszeń wystawionych jeszcze w lato pojawiają się zastępy popularnych youngtimerów w rozsądnych cenach.

Nie inaczej było w tym roku. Zaraz po zakończeniach sezonu rynek tańszych klasyków był niezwykle pobudzony. Wyraźnie spadły też ceny aut takich jak Fiaty 125p czy Polonezy. Sam widziałem jak uczciwie wycenione egzemplarze znikały w kilka godzin, a spekulanci cenowi musieli obejść się smakiem.

Szał cenowo-zakupowy nie trwa nigdy wiecznie. Ci, którzy nie mieli co zrobić z autami już się ich pozbyli. Nowi właściciele wstawili je do garażu i zaczęli dłubać. Nie dotyczy to jednak wszystkich modeli, a jedynie ulubieńców polskich fanów youngtimerów. Każdy chce mieć Mercedesa/BMW/Mustanga/FSO/Malucha. Reszta nikogo nie obchodzi i wisi dalej w serwisach ogłoszeniowych. A szkoda.

Odrzuty z jesiennego okienka transferowego.

Wystarczy rozszerzyć swoje pole widzenia poza klasyki jedyne takie zobacz typu W124/125p/Borewicz by odkryć, że w Polsce da się kupić dużo dobrego żelaza w cenie do 20 tys. zł. Tak, wiem, ciągle wypisuję bajki o nietypowych klasykach, a potem kupuję kolejnego Poloneza. Szewc bez butów chodzi czy coś.

Tak czy siak, spójrzmy na ciekawe odrzuty, których nikt nie chciał kupić w ramach jesiennego okienka transferowego. Pominę auta za sporo więcej niż 20 tys. zł, one rządzą się trochę innymi prawami. Najlepsze w przeglądaniu ofert takich aut jest to, że bardzo często sami sprzedawcy nie wiedzą co mają, jak rzadkie i wartościowe to jest. Zwróćcie uwagę na opisy większości aut z tego przeglądu.

youngtimery do 20 tys
Suzuki LJ 80.
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Autor: MOTO-CARS

Youngtimery w cenach do 20 tys. zł.

Pierwszy przykład z brzegu. Suzuki LJ 80 vel Jimny z 1981 r. W opisie takie kwiatki jak „Napęd 4×4” i nic więcej. Tak jakby sprzedawca koniecznie chciał coś napisać o aucie, ale kompletnie nie miał pojęcia co ma na placu. W skrócie – to legendarna, mała japońska terenówka, która walnie przyczyniła się do popularyzacji off-roadu. Obecnie – dość rzadki pojazd w Europie. Cena nie jest zła, ale nie ma mowy o okazji, na poziomie ofert z mobile.de.

Na początek coś, co wydawałoby się w miarę znane. Niestety odrobinę przekracza wymogi przeglądu, ale zawsze można negocjować. Poza tym wynagradza ewentualną dopłatę swoim stanem Wołga GAZ 21 z 1960 r. za 22,6 tys. zł. Piękny kolor, którego nie umiem nazwać, żółte blachy, a nie jakiś import z Ukrainy z cłem do opłacenia i na oko świetny stan. Taka cena za idealną Wołgę 21 powinna była zapewnić niemal natychmiastową sprzedaż. Przecież to się nawet nadaje na ślubowóz, halo, ludzie, co z wami? Chyba że ma jakąś ukrytą wadę… Np. nie jest czarna. Nie pasuje do legendy, internetowi rzeczoznawcy określili wartość na 1000 zł.

youngtimery do 20 tys
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Autor: Tomek

Jedziemy dalej z w miarę rozpoznawalnymi youngtimerami do 20 tys. zł.

Kolejny wóz, który niby powinien być skazany na sukces to włoski Fiat 125 z 1968 r. za 13,5 tys. zł. O 125p z tego samego roku ludzie się zabijają, a rekiny biznesu w podobnych cenach wystawiają graty do kapitalnego remontu. Fakt, mam wrażenie, że kiedy pierwszy raz widziałem tego Włocha na OLX, to kosztował o ładnych kilka tysięcy mniej. Gdzieś z tyłu głowy mam mgliste wspomnienie o 7 tys. zł. To może być sekretem jego niepowodzenia. Mimo wszystko jest kompletny, nieźle zachowany, a dokumentów powinno wystarczyć do w miarę bezbolesnej rejestracji na żółte. Warto porządnie sprawdzić podwozie i jeśli okaże się zdrowe to można negocjować cenę i brać tego Fiata. Chyba że znowu zdrożeje.

Wróćmy na chwile znowu do socjalistycznych sprzętów. Tym razem będzie to jedyny masowo produkowany samochód osobowy polskiej konstrukcji, Syrena. Nie zamykajcie jeszcze karty! Nie chodzi tu o 105 z 1981 r., tylko bardzo już rzadką 102 z 1963 r. z drzwiami otwieranymi pod wiatr. Kosztuje niecałe 14 tys. zł, opis jest uczciwy, a samo auto wydaje się naprawdę przyzwoicie zachowane i kompletne. Co prawda to Syrena, ale wczesne modele jak najbardziej są warte kupowania i ratowania. Zwłaszcza, że cena tego egzemplarza wydaje się racjonalna. Sądząc po tym jak długo wisi, pewnie uda się coś jeszcze z niej uszczknąć.

youngtimery do 20 tys
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Autor: Jarek

A co tam panie w reichu?

Nie opuszczamy jeszcze terenów na wschód od dawnej Żelaznej Kurtyny. Kolejny ciekawy sprzęt na zimowe wieczory to Trabant P60 kombi z 1965 r. Fakt, wygląda jak straszny kibel, ale na oko wydaje się kompletny. Poza tym jest tani. 7,4 tys. zł za dość unikatowe auto do w miarę łatwego remontu nie jest złą ofertą. Pod warunkiem, że lubi się mydelniczki.

Jeśli jednak wolicie coś bardziej konwencjonalnego i gotowego do jazdy w momencie zakupu – zawsze możecie postawić na Zachodnie Niemcy i Volkswagena Passata. Spokojnie, nie będzie tu żartu o tym, że B5 jest klasykiem. Nawet jeśli już nie da się kupić dobrego egzemplarza.

Chodzi mi o pomarańczowy wóz pierwszej generacji z 1973 r. Kosztuje aż 12,9 tys. zł, ale wygląda na idealny egzemplarz. Jasne wnętrze skradło mi serce od pierwszego spojrzenia na zdjęcia. Co ważniejsze, choć Polska Passatem stoi, to tej generacji się prawie nie spotyka na wszelkiej maści spotach. Auto jest sprawne, nie widać też korozji. Niestety, to wóz z komisu i sprzedawca niczego o nim nie napisał, ale nadal wart rozważenia ze względu na stan. Gdybym lubił Volkswageny to pojechałbym chociaż go obejrzeć. Dzwonić nie warto, handlarz pewnie niewiele o nim wie.

youngtimery do 20 tys
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Autor: AUTO PRO

Nikt nie kupuje samochodów na F…

Francuskie fury nie mają w Polsce dobrego życia. Nawet fani klasyków jako priorytet stawiają łatwość napraw. Zupełnie jakby kupowali busa na budowę. Dlatego jakieś dziwne Citroeny z hydropneumatycznym zawieszeniem muszą długo szukać nowego właściciela. Spośród nich wyróżnia się BX GTI z 1988 r. za 12,5 tys. zł.

Ogłoszenie z nim jest zrobione źle. Bardzo źle. Zdjęcia nie pokazują prawie niczego, opis jest dramatycznie lakoniczny. Dowiadujemy się w zasadzie tylko tyle, że w bagażniku jest rdza. Auto na zdjęciach nie wygląda idealnie, ale nie dostrzegam też tragedii. Biorąc pod uwagę, że to naprawdę rzadka i ciekawa wersja, a cena w porównaniu do tych z mobile.de wygląda atrakcyjnie – warto choć zadzwonić i wymacać teren. Nie każde złe ogłoszenie oznacza marny samochód.

…dlatego można je wyrwać za śmieszną kasę.

Rzadka wersja Renault 11 z elektronicznymi zegarami w ładnym stanie? 6,6 tys. i pies z kulawą nogą się nie zainteresuje. Co z tego, że to auto z 1983 r. które do ciebie mówi i jest świetnie wyposażone. Francuskie, do tego zbyt nowocześnie wygląda i ma mały silnik, tylko 1.3. Lepiej kupić kolejne W124 z napędem na gnojówkę. Na Mobile.de znalazłem jeszcze tylko jedną więcej wersję TSE, znacznie droższą. Tak, w opisie jest coś o mankamentach, ale warto próbować. To naprawdę niezwykły youngtimer. Tylko przyjeżdżając nie gadajcie po niemiecku, bo cena będzie prawie 2 razy wyższa.

Jak wiadomo, auta na F się psują, więc to Uno pierwszej generacji z dieslem 1.3 ma na liczniku zaledwie 423 tys. km i wygląda… bardzo dobrze. Wczesne, niewielkie, kanciaste Fiaty miały ogromne problemy z korozją, więc te które się ostały zdecydowanie są już youngtimerami. Ten egzemplarz z 1985 r. wygląda na zdrowy, zadbany i zaskakująco mało zniszczony pomimo lat i przebiegu.

Opisu nie warto czytać, handlarz nie ma pojęcia co sprzedaje, podejrzewam, że telefonicznie też niczego ciekawego nie powie. Trzeba zaryzykować i pojechać na miejsce. Przynajmniej ja bym tak zrobił, niecałe 4 tys. zł za zdrowe Uno pierwszej generacji w mojej ocenie obecnie nie są już marzeniami ściętej głowy. Warto negocjować, ale nie jest to już cena z kosmosu.

youngtimery do 20 tys
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Autor: DMMOTORS

Trochę dziwadeł.

Jeśli powyższe auta nadal są dla was zbyt typowe, można zawsze postawić na japońskie klasyki z przełomu lat 70. i 80., które prawie u nas nie występują. Poza wymienionym wyżej Suzuki na serwisach ogłoszeniowych wisi dwóch ciekawych przybyszy z Japonii.

Pierwszy z nich to Mitsubishi Cordia GSL z 1984 r. w wersji specjalnej Shogun. Widzieliście kiedyś takie na żywo, jeżdżące po Polsce? Kosztuje niecałe 17,8 tys. zł i wydaje się ciekawą propozycją. Nie tylko wygląda na egzemplarz w bardzo dobrym stanie, ale ma mieć dołączoną historię serwisową. Do tego dodajmy niski przebieg i uczciwie brzmiący opis. Nic tylko brać, tylko na chwilę zapomnieć, że to auto udające z wyglądu sportowe, a posiadające zaledwie 75-konny silnik i napęd na przód. Problem w tym, że coś tu się nie zgadza. Ogłoszenie wystawiono w Opolu, a na Mobile.de można znaleźć dokładnie ten sam egzemplarz w Berlinie. Co więcej, tam w opisie wyraźnie napisano, że wóz stoi w stolicy Niemiec, a nie Opolu. Poza tym wszystkie informacje się zgadzają, nawet opis po niemiecku zawiera bardzo podobne zwroty i porusza te same kwestie. Handlarz kupił Cordię z Niemiec i pożyczył sobie zdjęcia?

Kupowanie japońskiego klasyka do 20 tys. zł nie może być za łatwe.

Nie sądzę. Niemiec napisał, że cena jest ostateczna i wynosi w przeliczeniu 18,8 tys. zł. Nikt o zdrowych zmysłach nie przywoziłby do polski tego Mitsubishi po to, by sprzedać je taniej. Obstawiam, że polskie i niemieckie ogłoszenie to ta sama osoba, a wóz jest w Berlinie. To Opole na OLX zapewne jest podpuchą, by nie zniechęcać z góry polskich klientów dużą odległością i kosztami sprowadzenia. Tak czy siak, może i to ciekawy, rzadki klasyk, a cena nie wydaje się zła, ale zalecam ostrożność.

youngtimery do 20 tys
Zdjęcie z obu ogłoszeń.
Autor: trudno powiedzieć, być może rafał.

Druga propozycja to Honda Accord z 1983 r. za 15 tys. zł. Auto sprowadzono ze Szwajcarii, poza tym ponownie sprzedawca zdaje się nie wiedzieć co ma. Informuje tylko, że ma zestaw różnego rodzaju papierów do auta. Nie napisał nic o automatycznej skrzyni biegów (na szczęście w tym roczniku to już nie powinien być Hondamatic), nie podał też wersji silnikowej. Ba, nawet nie zrobił zdjęcia spod maski. Z drugiej strony – auto wygląda na ładnie zachowane (który raz powtarzam to sformułowanie w tym przeglądzie?), kompletne i oryginalne. Wnętrze tego modelu nieustannie szalenie mi się podoba. Warto choć zadzwonić i dowiedzieć się co siedzi pod maską i co dokładnie oznacza ten wymagany serwis. O ile sprzedawca będzie miał cokolwiek do powiedzenia. Jeśli nie – warto zaryzykować i sprawdzić samemu, zwłaszcza pod kątem korozji podwozia. To bardzo rzadki w Polsce model za uczciwą kwotę, można stracić dla niego trochę czasu.

Na koniec coś zapomnianego.

Choć Saab upadł już ładnych parę lat temu, w Polsce wciąż istnieje spora grupa ludzi zainteresowanych tą marką. Jednak wbrew obiegowym opiniom raczej nie są to już prawnicy i architekci, a najlepsze wzięcie mają tanie modele z drugiej połowy lat 90. oraz początku lat 00. Tymczasem starsze Saaby są zazwyczaj pomijane i prawie nieobecne. Jeśli się pojawiają, to często na takiej zasadzie jak tu – wóz w złym stanie ściągnięty do polski chyba tylko po to by go zgnić w wysokiej trawie.

Tymczasem za niecałe 15 tys. zł można kupić ładnego Saaba 95 kombi z 1973 r. To egzemplarz z widlastą czwórką 1.5 z Forda Taunusa. Ponownie, sprzedawca zdaje się nie wiedzieć zbyt wiele o aucie. W Polsce to raczej rarytas, poza tym trudno o bardziej stylowy sposób na przewiezienie 7 osób. Oferta warta przynajmniej telefonu.

youngtimery do 20 tys
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Autor: Marek

Które auto z tego przeglądu wybrać? Przyznam szczerze, że nie wiem, wszystkie są warte jakiegoś zainteresowania. Chyba postawiłbym na Uno. Kusi mnie by sprawdzić jak jeździ po przeszło 400 tys. km. Nie jest to jednak kategoryczna rekomendacja, zwłaszcza, że tył nie zgadza się z rocznikiem. Bierzcie, to co najbardziej do was przemówi, wybór ciekawych i w miarę niedrogich klasyków jest zaskakująco duży. Po to napisałem ten przegląd – by pokazać wam jak wiele ciekawych aut można kupić w Polsce bez zastawiania złotej zastawy babci. O, zapomniałem o Zastavach…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać