Felietony

Motoblender 6, czyli subiektywny przegląd niusów motoryzacyjnych

Felietony 14.04.2018 128 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 14.04.2018

Motoblender 6, czyli subiektywny przegląd niusów motoryzacyjnych

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski14.04.2018
128 interakcji Dołącz do dyskusji

Zapraszam na Motoblender, czyli subiektywny przegląd niusów motoryzacyjnych z komentarzem. Dziś zagłębimy się w tematykę korporacyjną oraz pojawią się brontozaury, a na końcu napisałem projekt ustawy.

Po pierwsze: mamy nowego prezesa VW. To znaczy VW ma nowego prezesa, Herberta Diessa. Herbert Diess pracował kiedyś w BMW, a teraz będzie zarządzał Volkswagenem. Jego pierwsze decyzje to kompaktacja struktury R&D połączona z ewaluacją pozasamochodowych aktywów bleblebleble kogo to obchodzi.

Zobaczcie: czy jako klienci macie jakąkolwiek styczność z producentem samochodów oprócz używania jego produktu?

Przecież ten producent nawet wam tego samochodu nie sprzedaje. Sprzedaje go diler i to od postawy dilera zależy, czy klient będzie zadowolony. Tak samo jest potem z gwarancją – jeśli coś się psuje na gwarancji, to jedziemy do dilera a nie do Wolfsburga. Producenta samochodów znamy z jego logotypu i z reklam w telewizji i internecie. Co za różnica, kto jest jego prezesem? Tego prezesa mogłoby w ogóle nie być. To by na pewno zaoszczędziło wiele pieniędzy grupie VW. Bardzo ważna jest na przykład osoba, która układa listy wyposażenia i pakietów, bo to oddziałuje bezpośrednio na klientów. Niezwykle ważni są designerzy projektujący wnętrze, bo dzięki nim albo wręcz przeciwnie, przez ich niekompetencję siedzę w niewygodnej lub relaksującej pozycji. Bardzo mnie interesuje, kto projektuje przyciski na kierownicy, bo ich funkcjonowanie potrafi być decydujące dla zadowolenia z produktu – i tu przykład Skody czy Golfa VI, w których podczas manewrów niechcący pogłaśnia się radio. Co za bzdura.

Bardzo ważni są ludzie, którzy konstruują silnik dla waszego samochodu. To oni potrafią zmniejszyć grubość pierścieni tłokowych o 0,016%, co powoduje przegrzewanie się przy wyższych temperaturach i w konsekwencji zużycie oleju z powodu erozji materiału. Oraz bardzo interesuje mnie typ, który zjeżdża moim nowym wozem (akurat nie moim – ale to metafora) z linii produkcyjnej i wykonuje jazdę próbną. Czy dawał mu od razu na zimno, a może mu się nie chciało i jednak go oszczędził? No to to są ważni ludzie, a ten prezes został pewnie prezesem, dlatego że nic w życiu nie umie. Ci, którzy coś potrafią, nie będą nigdy prezesami, bo ktoś musi realnie projektować te korbki od tylnych szyb i skręcać silnik ze skrzynią biegów.

A skoro już o prezesach mówimy, to odchodzący Sergio Marchionne, prezes FCA, upiera się jednak przy tym, żeby grupa FCA jeszcze się z kimś połączyła.

Już nawet Carlos Tavares z PSA-Opel powiedział żeby Sergio przestał, bo są przepisy anty-trustowe, które zabraniają powstawania tak dużych firm. Ja jestem jednak zdecydowanie za – FCA powinno połączyć się z Fordem, Ford z GM, GM z VW, VW z BMW, a BMW z Mercedesem i powstanie tym sposobem Global Car Industries, pangalaktyczny producent samochodów pozbawiony jakiejkolwiek konkurencji. Będą mogli stosować wszystkie najgorsze antyklienckie sztuczki (które już i teraz są stosowane, tyle że na małą skalę) i na przykład stworzyć sieć stacji benzynowych, na których będą sprzedawać paliwo pasujące tylko do swoich samochodów w ustalonej przez siebie cenie. Nawet mycie będzie musiało się odbywać w autoryzowanej myjni. Ależ by wtedy skoczyły wartości samochodów używanych i spadła sprzedaż aut nowych. A swoją drogą, skoro Marchionne był takim geniuszem biznesu i tak niesamowicie wywindował Fiata z fatalnego do doskonałego poziomu, to jak to jest, że przez 14 lat sprawowania funkcji prezesa nie udało mu się zlecić opracowania nowego Punto? Ten samochód był przez lata lokomotywą Fiata w Europie. Obecnie zaś wygląda tak, jakbyśmy w sklepie ze zwierzętami mogli kupić żywego brontozaura. Ale bym sobie kupił brontozaura. Woziłbym go Fordem Bronco i dał na imię Bronek.

Brontozaur
Nie macie pojęcia, jak trudno jest znaleźć dobre zdjęcie brontozaura.

Skoro już mowa o brontozaurach, to mam ostatnio wrażenie, że benzynowe samochody, o dieslach nie wspominając, giną jak dinozaury po starciu z asteroidą.

Codziennie jestem wręcz bombardowany niusami że to lub tamto będzie elektryczne czy zelektryfikowane. Wchodzę w cenniki nowych aut, a tam dalej jest jak jest. Kiedy debiutował Nissan Leaf I generacji, zdaniem ekspertów było absolutnie pewne, że błyskawiczna elektryfikacja dokona się w ciągu zaledwie 3-5 lat. Leaf doczekał się następcy, a tu tak: no mamy elektryczne BMW, nawet dwa modele i trochę się je widuje. Mamy jakieś tam Audi plug-in hybrid i Mercedesy też, ale one dalej mają silniki spalinowe. Mamy jakieś elektryczne Volkswageny, których nikt nie kupuje. Jest elektryczny Hyundai – też widuje same wersje hybrydowe. No i trochę Leafów też się widzi. Jestem bardzo ciekaw, co by było, gdyby producenci rzeczywiście podążyli drogą którą sobie wyznaczyli i faktycznie postawili na totalną elektryfikację w ciągu najbliższych 3 lat. Wszystkie diesle won z oferty, wszystko co się da na prąd i jakiś jeden benzynowy model dla grzybów, koniecznie sedan. Ależ by wtedy skoczyły wartości samochodów używanych i spadła sprzedaż aut nowych. Nie wspominając o tym, w jakim tempie trzeba byłoby likwidować wszystkie przywileje dla elektryków.

A skoro już o przywilejach dla elektryków mówimy, to Sejm zajmuje się ustawą o opłatach za parkowanie.

Serio, to nie żart. Tak już było za PRL, Sejm zajmował się kwestiami najdrobniejszymi, o zerowym znaczeniu państwowym. Drogi Sejmie, zupełnie za darmo przygotowałem dla Was projekt jedynej słusznej ustawy o opłatach za parkowanie. Oto ona:

USTAWA O OPŁATACH ZA PARKOWANIE Dz. U. 25868, poz. 509e

§1

Samorządy mogą sobie ustalać opłaty za parkowanie na swoim terenie jakie se żywnie uważają. Guzik nas to boli.

§2

Ustawa wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.

Patrzcie, jakim jestem prawnikiem. Mógłbym pisać ustawy. Większość by tak wyglądała. A tak serio, to naprawdę nie rozumiem po co państwowo regulować opłaty za parkowanie na terenie zarządzanym przez samorząd miejski. Jak dajmy na to prezydent Warszawy wphowadziłaby, że godzina pahkowania kosztuje od teraz 29,90 zł – bo tak – to co najwyżej wywieźliby ją na taczkach z hatusza, a następca/czyni obniżyliby opłaty do rozsądnego poziomu.

Skoro parkowanie jest usługą, to rynek powinien ustalać cenę. Chyba że traktujemy opłatę za parkowanie jak karę za zajmowanie przestrzeni swoim samochodem. Całkowite uwolnienie opłat za parkowanie od państwowej kontroli pozwoliłoby też na stworzenie jakichś rozsądniejszych systemów, np. miejsc płatnych od dwóch godzin postoju wzwyż, albo w ogóle możliwych do zajęcia tylko na 2 godziny i takie tam. Ale nie, bo to by oznaczało oddanie ułamka władzy, którą przecież dał sejmowi sam Suweren, i teraz te grzyby tam będą siedzieć i dłubać ustawę o tym, ile dwuzłotówek mam wrzucić do maszyny, która nielegalnie zapisuje w swojej pamięci moje tablice rejestracyjne.

No i na koniec odkrywanie Ameryki w konserwie, wersja szwedzka

Szwedzi zrobili crash test zardzewiałego auta. Podoba mi się, że wzięli do tego celu Mazdę 6. Szósteczki naprawdę wzruszająco rdzewieją. I wyszło im, uważajcie, że taki samochód jest bardziej niebezpieczny niż niezardzewiały i że rdza jest zła. NO SHIT SHERLOCK!!! Mogłem wam to powiedzieć za 10% ceny tego crash-testu. Podobno prawdopodobieństwo śmierci w zardzewiałym samochodzie jest o 20% wyższe. Ale wyższe od czego – od prawdopodobieństwa w nowym samochodzie produkowanym obecnie, czy nowym, ale tego samego typu co zardzewiały wóz testowy? Nie wiadomo, bo cały ten test nadaje się do potłuczenia o odkształcalną barierę.

Bierzesz przypadkowy samochód, nie wiadomo jak eksploatowany i ile razy naprawiany i go rozbijasz. Czego to dowodzi? Niczego. Manekin uderzył głową o słupek B – tak, uderzył, nie przeczę. Tylko że to czysty przypadek. Rozbijcie kolejnych 1000 takich Mazd i zobaczcie, ile razy uderzył czymś w coś. Nowe samochody są powtarzalne, dlatego wystarczy przetestować jeden. Używane – każdy jest inny, więc przetestowanie jednego, przypadkowego egzemplarza daje zerowe pojęcie o ogólnych trendach dla całości. I naprawdę trudno mi docenić ten niezwykle przenikliwy wniosek, że samochód w lepszym stanie jest bezpieczniejszy niż ten w gorszym. No ale Szwedzi to wyjątkowy naród, oni nawet… dobra nieważne, koniec motoblendera, do zobaczenia w kolejnej edycji!!!

 

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać