Felietony

Motoblender 38/2019: zagrajmy w bingo

Felietony 12.10.2019 402 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 12.10.2019

Motoblender 38/2019: zagrajmy w bingo

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski12.10.2019
402 interakcje Dołącz do dyskusji

W ostatnim Motoblenderze ktoś w komentarzu napisał, że wpisy z tej serii składają się z punktów, które trzeba odhaczyć i jest to rodzaj gry w bingo. Po skreśleniu wszystkich punktów można śmiało oddać się urokom weekendu. Zaczynajmy więc moto-bingo.

Raz: zła Unia Europejska

Nie mam niczego mocnego przeciwko Unii Europejskiej w tym tygodniu, ale chciałem napisać o tym, że Skoda Scala – potencjalny europejski bestseller – nie trafi do Rosji czy na Ukrainę i Białoruś, bo jest za nowoczesna i oni tam nie chcą takiego wozu. Zamiast tego Skoda zrobi lekki lifting Rapida, wrzuci mu pewnie 1.6 MPI z Polo sedana, którego produkuje w fabryce w Kałudze i będzie dalej pompowało ten model na rynki wschodnie, żeby wydłużyć jego żywot. Pomyślmy, jaką popularnością cieszyłaby się w Polsce Skoda Rapid z silnikiem 1.6 MPI. Byłby to król flot, taksówek, Uberów, służb ochroniarskich itp. Nawet na radiowozach by pewnie latały na wioskach, bo czemu nie. Ale jak wiemy, to co jest dobre po jednej stronie Bugu, po drugiej już jest niedopuszczalne, bo u nas jest zupełnie inna atmosfera niż tam, i tam sobie mogą emitować, a u nas nie. Widzicie – nawet z takiego prostego niusa wybrnąłem w kierunku dokopania UE. BINGO-BONGO!

skoda scala

Dwa: bzdurne limity CO2

Hyundai nie widzi nic niestosownego w reklamie, w której sportsmenkę Mireię Belmonte zamyka się w foliowej bańce, a następnie do tej bańki podłącza się rurę dołączoną z drugiej strony do układu wydechowego samochodu. NIE, W TYM W OGÓLE NIE MA NIC NIESTOSOWNEGO. Oczywiście pani Belmonte nie dusi się, bo samochód, który stoi przed nią to Hyundai Nexo z ogniwami wodorowymi, emitujący czyste powietrze z parą wodną. No ja ogólnie bardzo popieram samochody wodorowe, to znaczy te oba którymi jeździłem, ale nasuwa mi się takie pytanie. Biorąc pod uwagę nadzwyczaj niską wartość EROEI wodoru (Energy Returned on Energy Invested = zwrot energii zainwestowanej), jak powinno się liczyć emisję CO2 dla samochodów wodorowych? W końcu nie ma się co oszukiwać, że pozyskanie i składowanie wodoru jest zupełnie neutralne dla środowiska.

Trzy: głupi aktywiści

Nie no, absolutnie nie napiszę „głupi aktywiści”. To byłoby zniesławienie z art 212 kk. Aktywiści są bardzo mądrzy, bardzo dobrze zorganizowani i niezwykle sprytni. Proszę, zapoznajcie się z poniższym postem:

ZDM trochę to zajęło, ale cieszymy się, że wdraża wreszcie nasz postulat o rozszerzeniu strefy płatnego parkowania….

Opublikowany przez Miasto Jest Nasze Piątek, 11 października 2019

Z tego posta mogłoby wynikać, że ZDM rzeczywiście realizuje uwidoczniony na tej mapie szalony pomysł o objęciu większości terytorium Warszawy strefą płatnego parkowania. W ogóle kształt tej pomarańczowej strefy to są takie jaja, że nie idzie uwierzyć. Moje ulubione części to te wyspy w Ursusie i na Włochach oraz odnogi bemowska (na zachodzie) i służewsko-stegieńska (na południu). Z tego co wiem, to strefa płatnego parkowania ma być po to, żeby ludzie nie parkowali za darmo naokoło stacji metra. W związku z tym nasze słoneczka z MJN proponują, żeby płatna strefa obejmowała Stegny i Wilanów, gdzie żadnego metra nie ma i nie będzie, ale żeby nie obejmowała Ursynowa, gdzie od lat jeździ metro. IKS DE. Ogólnie ktoś kto rysował tę mapę ma widać grubą rozkminę w tematach „gdzie co jest w Warszawie”, bo wyrysował strefę na terenach wiejsko-rolniczych. Oto jedna z ulic objętych planowaną strefą MJN (to nie jest żart):

motoblender
Tu musiałyby stanąć parkomaty. Dla ciągników także.

Uznajmy jednak, że ktoś nie wziął lekarstwa i że cała ta planowana strefa to taki prank. Zresztą chwila riserczu potwierdza moje przypuszczenia: nikt nie planuje wprowadzić takiej wersji, zamiary rozszerzenia SPPN są o wiele skromniejsze. Rozchodzi się o zupełnie co innego. Przy obecnej sytuacji parkingowo-abonamentowej sami mieszkańcy domagają się rozszerzenia strefy. Przypuśćmy że ona obejmuje tylko ulicę A, więc mieszkańcy ulicy B krzyczą „to niedopuszczalne żeby jakieś słoiki sobie parkowały U NAS ZA DARMO!”, ponieważ wiedzą, że najgorsze co ich może spotkać, to konieczność płacenia 30 zł rocznie za możliwość parkowania na publicznych miejscach bez opłaty. Pomyślmy teraz, że miasto wprowadza propozycje aktywistów i abonament rośnie do 200 zł na miesiąc. Czy mieszkańcy dalej tak entuzjastycznie lobbują za rozszerzeniem? No właśnie. Gdyby taka zmiana weszła w życie, mieszkańcy wychodziliby z widłami na nowe parkomaty.

I wtedy wchodzę ja, z moją GENNIALNĄ propozycją: całe miasto powinno być strefą płatnego parkowania. Ta ulica na fotce powyżej też. Ale zamiast parkomatów – rozwiązania dobrego sto lat temu – wprowadzamy winietki parkingowe. Chcesz parkować w mieście? Kup winietę. Na tydzień, na miesiąc, na rok. Na swoją dzielnicę, albo na całe miasto. Może to być np. winietka uprawniająca do parkowania tylko przez 2 godziny w jednym miejscu, albo przez 24 h na dobę. Całoroczna winietka na całą Warszawę powinna kosztować kilkaset zeta. I skończy się dzielenie miasta granicami SPPN ustalonymi przez [wyedytowałem ze względu na możliwość popełnienia przestępstwa zniesławienia].

Cztery: producenci się nie znają

Znany z odkurzaczy Dyson jakiś czas temu zapowiadał, że zbuduje swój własny elektryczny samochód. Wszyscy mu mówili „Dyson, uspokój się, samochody to nie odkurzacze. Rób to, co robisz najlepiej”, ale gdzie by tam Dyson słuchał hejterów. Ja słyszałem dokładnie to samo, jak robiłem riwajwal kanału na jutubie – pisz, bo masz słabą dykcję i jesteś brzydki, a ja im na to „dobra, dobra” i dalej robiłem swoje. Dyson podobnie – dysponujący niemal nielimitowanymi zasobami finansowymi prezes James Dyson wyciągnął z kieszeni 2,5 miliarda dolców (!!!) i przeznaczył je na projekt Dyson Automotive. Samochód miał być absolutnie jedyny w swoim rodzaju i produkowany w Singapurze (świetne miejsce, haha). Początek produkcji zaplanowano na rok 2021. Mamy październik 2019 r. i James wysyła do pracowników maila, że niestety, no rozumiecie, ale nie udało się, bo nie widzimy perspektyw na sprzedaż tego potencjalnego pojazdu i zarabianie na tym. No nie opłaci się słuchajcie, sory. Ale 2,5 miliarda baksów udało się wpompować, i ja to szanuję. Zawsze mnie cieszy jak miliarderzy przepalą trochę forsy zamiast ją kitrać po zagranicznych kontach. Bardziej mnie martwi co się stanie z 500-osobowym zespołem badawczo-rozwojowym – pewnie wrócą do projektowania autonomicznych odkurzaczy.

Dyson samochód elektryczny

Porsche i Boeing planują razem zbudować elektryczno-autonomiczny samolot do transportu ludzi w miastach. Partnerstwa samochodowo-samolotowe to niezła heca. Czy firma Boeing ma jakiś tajemniczy sposób napędu takiego samolotu, który sprawi że będzie się on unosił niczym antygraw Jabby the Hutta w „powrocie Jedi”? I w czym ma się przydać udział Porsche jeśli chodzi o budowę samolotu? Czyżby inżynierowie marki z Cufenhałzen przeczytali książkę „Jak zbudowacz Flugzeug” i teraz będą już specjalistami od tego tematu? Podpowiem wam, drodzy przyjaciele z Porsche – to działa. Ja od lat udaję, że się na czymś znam, podczas kiedy znam się tak naprawdę na czymś zupełnie innym.

Tymczasem w Stanach Zjednoczonych trwa strajk pracowników GM zrzeszonych w związku zawodowym UAW (United Auto Workers). Pracownicy przede wszystkim domagają się redukcji lub zawieszenia importu samochodów przez GM do Stanów Zjednoczonych, twierdząc że wszystkie oferowane na amerykańskim rynku modele powinny być też tam produkowane. Dał im przykład Donald Trump, jak zwyciężać mają. Co śmieszne, pracownicy GM domagają się, aby koncern zaprzestał prac nad samochodami elektrycznymi i autonomicznymi, i skupił się na wielkich, paliwożernych sedanach i pickupach, bo ponoć Amerykanie takie lubiejo, a z tej całej elektryki to powiem panu, nic dobrego nie będzie. Widzicie – typy z UAW też twierdzą, że producenci się nie znajo. Punkt 4. odhaczony. BINGO!

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać