Felietony

Motoblender 30: ograniczenia w zużyciu paliwa nie mają sensu

Felietony 29.09.2018 181 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 29.09.2018

Motoblender 30: ograniczenia w zużyciu paliwa nie mają sensu

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski29.09.2018
181 interakcji Dołącz do dyskusji

Sobota rano. Motoblender. Subiektywny przegląd niusów motoryzacyjnych z zeszłego tygodnia. Dilujcie z tym.

Ostatnio co nie wchodzę na jakieś strony motoryzacyjne, to tam są niusy o Elonie Musku, że Elon może być sądzony że coś tam zrobił z akcjami Tesli, albo że jakaś komisja giełdowa w Nowym Jorku przesłucha go na okoliczność przekrętów giełdowych. Czytuję też czasem wiadomości o tym jak to inna firma Elona, The Boring Company (idealna nazwa, pasowałaby do wielu producentów samochodów), drąży jakiś tunel albo go nie drąży. Drąży to drąży, na co drążyć temat? A już te wiadomości finansowe na temat Elonka to już kompletna mielonka niemająca nic wspólnego z motoryzacją. Co mnie obchodzi co odwala jakiś biznesmen, który przypadkowo akurat produkuje samochody? Jak dla mnie właściciel i założyciel firmy może nawet siedzieć w pace, byleby samochody były dobrze zrobione. Dlatego tym razem nie będzie nic więcej o Elonie i o Tesli. BTW: 3 dni temu widziałem srebrną Teslę Model 3 na lawecie w Warszawie. Wow.

General Motors będzie zbierać dane o tym, jakiego radia słuchają użytkownicy ich aut.

GM chce się dowiedzieć, jakie preferencje w kwestii stacji radiowych mają użytkownicy ich samochodów. W tym celu zainstaluje zaawansowane oprogramowanie, które będzie sprawdzać, jakich stacji radiowych najczęściej słucha się w jakich samochodach. W Polsce jeszcze nie ma takich przejawów nowoczesności, ale mogę wam powiedzieć zupełnie bez oprogramowania, że w eleganckim Mercedesie albo nowoczesnym SUV-ie prawie na pewno będzie rżnęło TOK FM, gdzie do debaty politycznej zaprasza się trzech przedstawicieli tej samej opcji. W busie na pewno wali VOX FM albo RMF MAXX ze swoim permanentnym umc-umc-umc. A typ jadący wozem starszym od niego, ozdobionym naklejkami i palący dżojnta podczas jazdy pewnie słucha Radia Kampus. Takie są moje doświadczenia, przynajmniej z Warszawy i okolic – inne duże miasta też mają swoje lokalne radiostacje utożsamiane z konkretnym typem słuchacza. W tym celu wcale nie trzeba zbierać big data. Wystarczy trochę poobserwować ludzi.

Volkswagen przekonuje się do samochodów wodorowych

Do tej pory była mowa o tym, że w okresie najbliższych kilku lat grupa VW zaprezentuje jakąś zupełnie oderwaną od rzeczywistości liczbę nowych samochodów elektrycznych. Można jednak stawiać dolary przeciwko DPF-om, że to nie wypali. Natomiast najwyraźniej zainteresowano się samochodami wodorowymi, tzn. napędzane przez prąd wytwarzany przez ogniwa paliwowe. Jeździłem samochodem wodorowym – była to oczywiście Toyota Mirai, innych aut wodorowych w Polsce nie uświadczysz. Jeździ on zdecydowanie przyjemniej niż elektryczno-bateryjny (BEV). Jest lżejszy, bardziej liniowo nabiera mocy i prędkości, nie ma gwizdu silnika elektrycznego. Wspominam tę przejażdżkę doskonale. Jeśli ma być więcej samochodów wodorowych, jestem zdecydowanie za. Volkswagen dość szczegółowo opisuje problemy, jakie napotyka na drodze do budowy aut wodorowych i wszystko wydawałoby się zupełnie zrozumiałe, gdyby nie to, że już nie jeden, a trzech producentów opracowało gotowy, produkcyjny model wodorowy: to Toyota, Honda i Hyundai. Na tym tle oświadczenie Volkswagena „eeej, my też chcemy!” jest żywcem wzięte z tego mema z przeglądarkami i Internet Explorerem.

Zabrońmy czegoś! To zawsze poprawia humor

Skoro już jednak mowa o VW, wypada wspomnieć, że niemiecki koncern będzie wyposażał swoje diesle w bardziej skuteczne układy oczyszczania spalin – mowa tu o silnikach w samochodach używanych, co ma pomóc niemieckim kierowcom ominąć zakazy wjazdu dieslami do niektórych miast. Czyli jest tak, podsumujmy: kupiłeś diesla zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą i w najlepszej wierze. Diesel był legalny i dopuszczony do ruchu. Okazało się jednak, że tam ktoś coś manipulował, więc nie jest aż tak czysty, jak powinien być. W odpowiedzi na to, twoje miasto zakazuje ci wjazdu twoim własnym, legalnie kupionym samochodem. To jedna kara, druga jest taka, że zamontują ci jeszcze dodatkowy filtr, który będzie pogarszać osiągi i przyczyni się zapewne do kłopotów z normalnym użytkowaniem auta. Świetny dil. To bardzo podnosi zaufanie do instytucji państwowych i samorządowych. Nic dziwnego, że opędzisz ten samochód tureckiemu handlarzowi, który potem sprzeda go Polakowi.

Kolejka do montażu DPF.

Gdyby nie władze niemieckie, nakładające represje na własnych obywateli, choć zawiniła korporacja, to do Polski nie jechałoby aż tyle diesli w wieku 10 lat i więcej. Ale wtedy różne Kubliki i Farysie nie miałyby o czym pisać swoich płaczliwych tekstów o „ZALEWIE ŚMIERCIONOŚNYCH TRUPÓW Z ZACHODU” i strasznie by od tego zbiednieli. Ale najzabawniejsze jest to, że takie teksty piszą ludzie, którzy popierają członkostwo Polski w UE. Tak tak, Polska powinna być w UE, ale nooo, te całe swobody, to nie takie dobre, trzeba by czegoś zabronić.

Jaguar planuje lifting XE

To oni jeszcze robią XE? Nie do wiary. Znalazłem dane, że do tej pory, tj. od 2015 r. sprzedało się 67 tys. sztuk tego samochodu. Przy czym w samej Europie tylko w jednym miesiącu tego roku udało się opędzić więcej niż 1000 sztuk na miesiąc. W tym roku zapewne klientów znajdzie ok. 12 tys. sztuk XE w Europie. Tymczasem BMW serii 3 w Europie rocznie sprzedaje się w liczbie 140-160 tys. Ostatnio w ramach mikroliftingu wycofano wszystkie silniki V6 z modelu XE, jeszcze bardziej podnosząc jego atrakcyjność dla klientów.

To nie jest wcale tak, że ja jestem hejterem nowych samochodów. Po prostu patrzę na nie krytycznym okiem. Mam swoje preferencje co do tego co bym kupił (Kia Niro, VW Up! GTI, Suzuki Jimny), a wiele aut podoba mi się, ale nie do tego stopnia, żebym podpisywał umowę kredytową. W przypadku Jaguara XE jestem do dziś zdziwiony, że w ogóle go zaprezentowano. Wygląda jak zrobiony za karę. Jakby zaprezentowali go w 2006 r., rok po E90, to bym powiedział że jest całkiem niezły. Ale to jest model roku 2015. Jak to w ogóle jest możliwe, że to przeszło przez wszystkie szczeble decyzyjności. Jaguar-Land Rover ma w ofercie naprawdę fajne i ciekawe wozy. Velar, i-Pace – jak ktoś lubi takie technonowinki, to będzie zadowolony. Ale XE, tego serio nie czaję.

Powstał nowy pomysł na ekologiczny samochód. To FitCar PPV

Zaczyna się filmikiem z Amsterdamu, gdzie szczęśliwi, wieloetniczni ludzie jeżdżą na rowerach, a smutasy-głuptasy stoją w samochodowym korku i mięśnie im flaczeją. Dlatego FitCar ma rewolucyjny pomysł: przerobili Audi A4 Avant na pedały. Nie, to nie tak. Silnik został na swoim miejscu, hamulec znajduje się teraz w dźwigni przy kierownicy, jak w autach dostosowanych dla osób niepełnosprawnych, a pedały są pod kolumną kierownicy i im szybciej pedałujesz, tym szybciej samochód jedzie. To odpowiednik pedału gazu. Czyli jeśli chcesz jechać w długą trasę autostradą to po prostu musisz bardzo szybko pedałować przez wiele godzin. Brzmi nieźle. Albo wyprzedzanie ciężarówki pod górę – też może być ciekawym doświadczeniem. Problem moim zdaniem polega na tym, że pozycja siedząca za kierownicą samochodu nie sprzyja pedałowaniu, bo musisz trzymać nogi do przodu i pedałować przed siebie, a nie w dół jak na rowerze. Niektórzy oczywiście jeżdżą na rowerach poziomych i je sobie chwalą, ale jakoś ja nie mogę się do nich przekonać. Wolę trzymać nogi w dół i wspomagać nacisk na pedał siłą grawitacji. Co do samego samochodu, to w sposób kreatywny połączono główną wadę roweru (dojeżdżasz do roboty zziajany) z główną wadą samochodu (nie ma gdzie go zaparkować). Szanuję ten ciekawy sposób na zmarnowanie pieniędzy.

No i na koniec zła wiadomość: amerykańska agencja NHTSA twierdzi, że temperatura na Ziemi wzrośnie o 3,5 stopnia Celsjusza do 2100 r., nieważne co zrobimy

Wygląda na to, że różne sposoby obniżania zużycia paliwa w samochodach i emisji CO2 z tego wynikającej nie mają żadnego sensu, ponieważ ich wpływ na środowisko jest żaden. Od lat to mówię: to kompletnie nieistotne ile palą nasze samochody. Dla środowiska liczy się tylko czy samochód został wyprodukowany i czy go używasz. Jeśli tak, przyczyniasz się do ogólnego wzrostu emisji. Wszystkie działania w tej sprawie podejmowane przez rządy są pozorowane i są formą represji przeciwko obywatelom. Gdyby władze światowych mocarstw chciały NAPRAWDĘ spowodować gwałtowny spadek emisji CO2, to na dzień dobry należy zabronić samochodów w ogóle. Następnie zlikwidować przemysł, intensywne rolnictwo i przemysłowy chów zwierząt. Potem trzeba sprawić, żeby usługi medyczne były dostępne tylko dla superbogatej garstki elit, reszta ludzi ma po prostu umierać w młodym wieku, żeby spowodować depopulację Ziemi. Rozwinięta cywilizacja stoi w sprzeczności z naturą i natura na to reaguje w sposób, który może być dla ludzkości zgubny. Zatem jeśli sądzisz, że kupując auto które pali 6 l zamiast 9 l na 100 km przyczyniasz się do polepszenia świata – to nieprawda. Ale przynajmniej będziesz wydawał mniej na paliwo, a tego zgubnego ocieplenia może nie dożyjesz, czego i Wam życzę.

 

 

 

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać