Felietony

Motoblender 29: czyja wina? Policja nie ma pojęcia

Felietony 22.09.2018 265 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 22.09.2018

Motoblender 29: czyja wina? Policja nie ma pojęcia

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski22.09.2018
265 interakcji Dołącz do dyskusji

Dzień dobry. Zapraszam na Motoblender. Co zdarzyło się w ostatnim tygodniu? Co na ten temat uważam? Na te pytania odpowie właśnie motoblender. Jeśli szukasz tu czegoś obiektywnego i wyważonej treści, to muszę cię rozczarować. To najzupełniej subiektywny przegląd niusów.

Na początek taki oto film z TVN24. W skrócie: jeden kierowca wyprzedzał innych w terenie zabudowanym. Wyprzedzany kierowca skręcił w lewo na posesję i doszło do zderzenia. Policja nie ma pojęcia kto jest winien, już od sześciu dni wertują prawo o ruchu drogowym i szukają, kogo by tu ukarać. No paradne. Policja chyba czyta nie tę ustawę co powinna, albo może sprawca ma jakieś powiązania z policją. Rzecz jest najzupełniej oczywista. Nie wolno wyprzedzać tego, kto sygnalizuje zamiar skrętu w lewo – art. 24 ust. 1 i 5 P. o R. D. Gdyby kierowca auta skręcającego w lewo nie sygnalizował tego manewru wcześniej, to byłby winny. A że na filmiku widzimy jego kierunkowskaz migający na długo przed manewrem, to jakieś wątpliwości w tym przypadku są zupełnie zbyteczne. Winny jest w sposób oczywisty kierowca samochodu, który wyprzedzał. To niczym się nie różni od sytuacji, w której jechałby tuż za innym autem, ono włączyłoby lewy kierunkowskaz, a on wtedy rzuciłby się wyprzedzać. Heloł, policjo? Czas się ogarnąć. Dodam, że sprawca tego groźnego wypadku jechał Oplem. To oczywiście fakt całkowicie pozbawiony znaczenia.

Dzień bez dnia bez samochodu

Dziś dzień bez samochodu. Ostatnio dzień bez samochodu jest w weekend. Moim zdaniem jest to objaw totalnej kapitulacji pomysłodawców tego wydarzenia. Dzień bez samochodu miał być po to, że tego jednego, szczególnego dnia rezygnujesz z pojechania autem do pracy i wybierasz coś innego: autobus, metro, rower, urlop, bezrobocie lub śmierć z przepracowania. Tymczasem zrobiono go w sobotę. Ja całkiem dobrze radzę sobie w dni powszednie bez samochodu, zwłaszcza jak jest ładna pogoda. Ale w sobotę? Muszę pojechać po zakupy, bo w niedzielę sklepy są nieczynne (żeby pracownicy handlu, jako uprzywilejowani mogli korzystać z pracy innych osób, które muszą pracować w niedzielę), chcę zabrać gdzieś rodzinę i ani mi się śni tłuc się autobusem, albo jadę po słoiki do teściów i nie będę wiózł ich komunikacją miejską. Sobota jako dzień bez samochodu odpada całkowicie. Po to mam samochód, żeby z niego korzystać, a w weekendy ruch nie jest aż tak duży jak w dni powszednie, więc nie czuję się winny że dokładam swoją cegiełkę do korków.

Zresztą w niektórych miastach w Europie dzień bez samochodu oznacza zakaz korzystania z samochodu (macie być szczęśliwi, albo was zmusimy!) i wtedy zanieczyszczenie powietrza spada tam nawet o 28-35%. Mając na uwadze, że samochody odpowiadają za (w zależności od aktywisty) od 70 do 80% zanieczyszczeń w mieście, ich eliminacja powinna usunąć tyle samo zanieczyszczeń, a nie dwa razy mniej. Ale na pewno ktoś znajdzie pozornie logiczne wytłumaczenie tego faktu.

Najbardziej antysamochodowy burmistrz w Hiszpanii

W międzyczasie możecie poczytać sobie o burmistrzu miasta Pontevedra w Hiszpanii, który jest najbardziej antysamochodowym burmistrzem w tym kraju, a może i poza nim. „Dlaczego prywatna własność, jaką jest samochód, ma zajmować przestrzeń publiczną?”, pyta burmistrz Miguel Anxo Fernández Lores, stojąc w tym czasie swoimi najzupełniej prywatnymi nogami na publicznych schodach ratusza. Podobno dzięki burmistrzowi Loresowi Pontevedra stała się wręcz rajem, przyciągając tysiące nowych mieszkańców. Oczywiście krótka wycieczka po google street view pozwala przekonać się, że to wszystko propaganda i że miasta w Hiszpanii po prostu tak wyglądają – mają bardzo ciasno zabudowane starówki, gdzie co do zasady nie wolno wjeżdżać samochodem. I dużo parkingów podziemnych. Dodajmy, że Pontevedra ma 80 tys. mieszkańców. To takie Siedlce. Tak, zgadzam się, że bardzo fajnie żyje się w mieście, gdzie mieszka tylko 80 tys. ludzi i wszędzie jest blisko. Proszę przerobić tak Warszawę, a niezwłocznie pozbędę się samochodu.

Przypadkowy strzał z Pontevedry. Już mi się tam podoba.

Ktoś zapłacił 6 tysięcy dolców za instrukcję do samochodu

Dokładnie do Porsche 911 3.0 RSR, którego zbudowano 54 sztuki. Instrukcja do niego jest więc nie tylko bardzo rzadka, ale też wyjątkowo rozbudowana, bo i sam samochód był bardzo specjalny. Ta instrukcja to właściwie segregator z kartkami zapisanymi pismem maszynowym, szczegółowo wyjaśniająca jak działa ten wóz i jak go konserwować. Sześć tysięcy dolarów to całkiem sporo pieniędzy, tzn. za 6 tysięcy dolców kupiłbym sobie właściwie dowolny samochód z mojej listy wymarzonych samochodów. A ktoś dał tyle za taki zeszycik. Jego prawo. Chciał, to dał. Widocznie było tyle warte. Jest inny problem – teraz wszystkie instrukcje, a już zwłaszcza te do Porsche, podrożeją jak oszalałe. Każdy będzie mówił: a widziałeś tę za 6 klocków? To nie są tanie rzeczy. To jest do Porsche, proszę pana. No wiem, że do 924, ale Porsche to Porsche. 5800 dolców – okazja, bo o 200 dolarów taniej. Dokładnie jak ten dziad, od którego chciałem kupić kiedyś Micrę wystawioną za 2000 zł i ponieważ dzwoniło sporo osób, to starszy pan w trakcie oględzin podniósł cenę na 4000 zł.

motoblender

Już niedługo producenci zaprezentują 6 278 439 nowych modeli elektrycznych

Volkswagen ostatnio zapowiedział ich chyba osiemdziesiąt. Mercedes wspominał, że gama EQ przekroczy 10 modeli do 2022 r. Teraz Peugeot-Opel-Citroen (POC) twierdzi, że od tej pory wszystkie modele będą zelektryfikowane, a w ciągu najbliższych dwóch lat planuje aż piętnaście premier aut elektrycznych lub plug-in hybrid. Czyli co siedem tygodni powinni wypuszczać nowy model. Od dziś. Moim zdaniem żadne z tych zapowiedzi nie sprawdzą się.

Nic dziś nie pisałem o Elonie Musku, to teraz mogę – moim zdaniem żadna ofensywa aut elektrycznych ze strony producentów europejskich nie nastąpi, bo utrzymywanie tak dużej gamy w ofercie dla tak małej sprzedaży kompletnie mordowałoby zyskowność. Elon nadal będzie królem rynku aut elektrycznych. I teraz, i w 2020 r., i w 2022 r., a nawet w 2025 r. Tesla, tak jak Apple, jedzie na tym, że ludzie ją kochają i wybaczają jej wpadki, bo jest jedyna w swoim rodzaju. A to jest nie do zastąpienia gamą nawet 300 modeli elektrycznych. Co z tego, że one byłyby dostępne, skoro nikt by o nich nie marzył? Czy ktoś marzy o elektrycznym DS-ie? Wyłamując się ze standardu zakupu auta spalinowego, spełniasz jakieś marzenie. Dlatego ludzie kupują Tesle. Dopiero kiedy zacznie być tak, że samochód elektryczny kupuje się z powodów pragmatycznych (jak w Norwegii), Tesla zacznie mieć problem. Ale i tak nie będziemy chcieli jakichś paskud z kwadratowymi kierownicami. Po prostu następnego Golfa klienci kupią z napędem elektrycznym i tak się dokona ten przewrót. Nie będzie w ogóle spektakularny.

Ktoś przeprowadził badanie, z którego wynika, że hamulec ręczny na linkę pojawia się w autach coraz rzadziej

NO SHIT SHERLOCK. Nawet bez tych badań jestem w stanie wymienić bardzo dużo rzeczy, które w samochodach pojawiają się coraz rzadziej. Najpierw zniknęły gaźniki, potem popielniczki. Następnie odtwarzacze kaset i radia montowane w desce rozdzielczej osobno od niej. Potem zaczęły znikać korbki do szyb w przednich drzwiach i koła zapasowe. A następnie rozpętał się istny szał znikania, jak w opowieści Lema o Trurlu i Klapaucjuszu, którzy zbudowali maszynę zdolną robić Nic, i z powodu tego Nic zniknęły na zawsze murkwie. Znikają stacyjki z kluczem na grot, odtwarzacze CD, pokrętła od nawiewów, manualne skrzynie biegów, linkowe hamulce ręczne, bębny hamulcowe, tradycyjne wskaźniki ze wskazówkami, silniki Diesla, tradycyjne żarówki w przednich lampach i dziesiątki innych rzeczy, co zresztą jest tematem na osobny wpis. Ogólnie jesteśmy w fazie znikania w motoryzacji i wszystkie trendy są takie, że z czasem zniknie wszystko, co znamy, włącznie z silnikiem spalinowym i kierownicą. Wówczas osiągniemy Najwyższą Fazę Rozwoju, co także trafnie przewidział Stanisław Lem. Po osiągnięciu NFR nie trzeba będzie robić już nic więcej, bo wszystko będzie zrobione.

motoblender
Pierwszym autem z elektrycznym ręcznym było BMW E65 z 2002 r.

I to tyle w dzisiejszym Motoblenderze. Następny już za tydzień.

 

 

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać