Felietony

Motoblender 26: elektryczne crossovery projektuje się ołówkiem na kartce post-it

Felietony 01.09.2018 240 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 01.09.2018

Motoblender 26: elektryczne crossovery projektuje się ołówkiem na kartce post-it

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski01.09.2018
240 interakcji Dołącz do dyskusji

Co się stało w motoryzacji w ubiegłym tygodniu? Dowiecie się tego, czytając Motoblender. O ile będziecie w stanie zaakceptować, że niusy podlane są subiektywną opinią autora. W komentarzu zawsze warto napisać „widać, że autor nie ma pojęcia o czym pisze”.

BMW wypuściło najkrótszą informację prasową w historii. Nazywa się „proces projektowania modelu Vision iNext” i zawiera tylko jedno zdanie: BMW Vision iNext – coming soon (wkrótce nadejdzie). Jest też zdjęcie: dwaj goście stoją na tle ściany z mnóstwem karteczek post-it, na których zapewne coś naszkicowali. Czyżby nie mieli komputera? Czyżby Vision iNext miał zostać zaprojektowany za pomocą ołówka i glinianych modeli? To byłoby coś. Zresztą BMW całkiem słusznie nie bawiło się w zbyteczne treści na temat nowego Vision iNext. Przecież wiadomo, że będzie zeroemisyjny, prestiżowo-sportowy SUV-crossover nowej generacji, wyznaczający trendy w segmencie premium. Wsiądź do niego i zawładnij drogą. Poczuj, jak elektryczny dreszcz nowości przeszywa twe ciało. Jesteś bezpieczny jak nigdy dotąd i twoi bliscy także. BMW Vision iNext. Next!

Motoblender

Co tam nowego u Elona?

Elon raz na jakiś czas coś mówi, potem mówi coś zupełnie przeciwnego, ale nikt się tym nie przejmuje. Tym razem powiedział, że głównym wąskim gardłem („bottleneck”) w przypadku modelu 3 jest jego lakierowanie. Zajmuje strasznie dużo czasu, bo przecież farba musi wyschnąć i stwardnieć, a nie ma mowy żeby ten proces odbywał się poza namiotem produkcyjnym, bo wszystko się do niej przylepi. Elonie! Piszę do ciebie z przeszłości. Musisz podjąć radykalne ruchy. Ogranicz kolorystykę modelu 3 do jednej barwy. Po co komu czarna, biała, czy niebieska Tesla? Wystarczy ta czerwona, która jest na wszystkich zdjęciach prasowych tego wozu. Pamiętaj – model 3 możesz zamówić w każdym kolorze, pod warunkiem że będzie to kolor czerwony a’la Mazda. To pisałem ja, Henry Ford.

W Polsce pojawiły się nowe znaki drogowe.

Oznaczają wjazd i wyjazd ze strefy czystego transportu, do której mogą bez opłat wjeżdżać tylko auta elektryczne, wodorowe i napędzane CNG. Czyli właściwie żadne w polskich warunkach. Na razie taką strefę postanowiono wyznaczyć tylko na krakowskim Kazimierzu, ale jestem pewien, że gdy nadejdzie zima i zacznie się sezon na smog z tzw. niskiej emisji, to zaktywizują się aktywiści z większych miast i będą wyć, i drzeć swoje drogie, kupione im przez rodziców ciuszki, o tym że trzeba natychmiast wprowadzić takie strefy w centrum Warszawy, Poznania, Wrocławia itp. To, że w sezonie zimowym największy smog jest w małych miejscowościach, to nieistotna kwestia gdy chodzi o osiągnięcie celów politycznych. Na razie, póki jeszcze strefy czystego transportu pozostają raczej teorią, proponuję się cieszyć ostatnimi chwilami wolności. Nadal mam też wrażenie, że rodzaje pojazdów „ekologicznych” wybrano w taki sposób, żeby obejmowały maks. 0,1 proc. polskiego parku samochodowego. Jestem bardzo ciekaw, jak postąpić z człowiekiem, który przez strefę czystego transportu przejechał hybrydą plug-in w trybie wyłącznie elektrycznym. Miał samochód elektryczny czy nie?

Mahindra chce sprzedawać w USA kopię Jeepa. FCA protestuje

Cała sprawa wygląda bardzo ciekawie. Mahindra twierdzi, że ma umowę, w której zezwolono jej na produkcję kopii Willysa, którą odnowiono w 2009 r. i obowiązuje do dziś. Chrysler-Jeep (dziś FCA) musi jedynie wyrazić zgodę na kształt grilla. Wyrażono wstępną zgodę na pięciootworowy grill modelu Roxor, który to samochód Mahindra planuje sprzedawać w USA jako pojazd rolniczy bez dopuszczenia do ruchu ulicznego. I kiedy wszystko było już gotowe, FCA złożyło w Stanach wniosek o niedopuszczenie Roxora do sprzedaży, jako zbyt podobnego do Jeepa CJ. Ponoć „ogólna linia i proporcje w nadmierny sposób odpowiadają wyglądowi oryginalnego Jeepa CJ”. Możliwe, ale wiele samochodów jest podobnych do siebie, a już zwłaszcza terenówki. Austin Gipsy – Land Rover Series I. Mitsubishi Pajero I – Isuzu Trooper. Daihatsu Wildcat – Suzuki LJ80. Willys-Ford GP – Gaz 67 Czapajew. Takich par można znaleźć dziesiątki. Co więcej, w Indiach Mahindra sprzedaje w ogóle dokładną kopię Jeepa, razem z grillem, pod nazwą Thar.

Motoblender

Rzecz jest dość prosta: skoro Roxor nie ma zamiaru konkurować w Stanach z Wranglerem i nie podbierze mu klientów (co jest niemożliwe, biorąc pod uwagę że będzie sprzedawany jako ciągnik rolniczy), to FCA walczy z Mahindrą tylko żeby prawnicy mieli co robić. A może by ich zagnać do roboty na polu.

Fordowi czkawką odbija się koncepcja przeniesienia produkcji Focusa Active do Chin

Focus Active miał zostać jedynym osobowym modelem w amerykańskiej gamie Forda, nie licząc Mustanga. Ale plany jego sprzedaży zarzucono po tym, jak administracja prezydenta Trumpa nałożyła cła na produkty importowane z Chin – plan Forda przewidywał bowiem, że Focusa Active na amerykański rynek będzie wytwarzał tylko w Chinach. Chodzi o ok. 50 tys. aut rocznie. I teraz możecie mówić co chcecie, ale Trump w tym momencie wygrywa to starcie. Mówi – zobaczcie, nie dopuściłem do tego, żeby producent amerykański sprowadzał nam tu auta, które zrobi w Chinach. Chce sprzedawać Focusy w USA, niech je tu robi. Ma fabrykę, ma możliwości – co stoi na przeszkodzie? A Ford na to się obraża i mówi „to my się w ogóle z tego wycofujemy”. Trump wychodzi na gościa, który chciał ratować gospodarkę przed nadmiernym napływem towarów chińskich, a Ford – na bezduszną korporację, bez amerykańskiej tradycji i patriotyzmu. Na rednecków takie coś zadziała. Może nawet sprawić, że następnego pickupa kupią od General Motors.

Motoblender

Kończy się produkcja TX4, „ikonicznej” londyńskiej taksówki

Z tej okazji postanowiono wypuścić 5 egzemplarzy w wersji superluksusowej, wycenionej na gigantyczną kwotę 150 tys. funtów. Będą miały charakter typowo kolekcjonerski, a ponoć ich wykończenie ma być inspirowane samochodami Rolls-Royce. Nawet lekko podłubano ich 100-konne, ciężarowe diesle. To właśnie diesle decydują o tym, że te auta przestają być produkowane. Następca ma być oczywiście elektryczny. Tymczasem warto zwrócić uwagę, w jak niewielkim stopniu londyńska taksówka zmieniła się od swojego debiutu w 1958 r. (w rzeczywistości miał on miejsce w 1948 r., ale starsza wersja nie zrobiła takiej kariery). Austin FX4 stał się synonimem taksówki. Model właśnie wychodzący z produkcji jest oczywiście inny technicznie pod każdym względem, ale ogólna linia niewiele się zmieniła. Podobnie jest z autami terenowymi. Unowocześnianie ich kształtów jest zbytecznym trudem.

Została nawet ta podcinka poniżej linii klamek.

Ktoś podjął niezwykły, daremny wysiłek polegający na obniżeniu Land Rovera Defendera

Pamiętam, że z 11 lat temu kupiłem sobie amerykańskie czasopismo motoryzacyjne o tematyce tuningowej i tam był dział „beka z czytelników” – opisywano tam przykład jakiegoś młodego miłośnika wielkich felg, który ekstremalnie obniżył swojego GMC Yukona, dołożył mu super-wielkie zderzaki i obręcze 24-calowe. Pisano tam (pamiętam jak dziś): „BRO, zrobiłeś ze swoim autem coś, co odebrało mu wszelki sens, ale wybaczymy ci, jeśli przyślesz nam zdjęcia Corvette na podwyższonym zawieszeniu i terenowych oponach”. Podobnie jest z tym Defenderem. Ciekawe, że ludzie dalej inwestują czas i pieniądze, żeby zrobić coś bez sensu, i żeby potem wszyscy mieli z tego polewkę. No ale w sumie to samo można powiedzieć o większości sportów.

Motoblender

No i na koniec – ciekawe ogłoszenie

Za jedyne 450 450 zł możemy stać się właścicielami legendarnego Mercedesa klasy S W140 Coupe w wersji 12-cylindrowej AMG z kuloodpornymi szybami, którego pierwszym nabywcą był sam DIETER BOHLEN! Już mi gra w głowie motyw z „Chery Chery Lady”. Ale potem oglądam tego Mercedesa i za bardzo nie widzę w nim tego AMG. Wydaje mi się, że szyby w drzwiach bezramkowych mają taką samą grubość jak w W140 Coupe, którym jeździłem przy okazji filmu, jaki kręciłem o tym aucie na Youtube. Mogę jednak się mylić, bo zdjęcie jest małe, a pamięć bywa zawodna. Ciekawe jak z tym Dieterem Bohlenem w dokumentach.

Rozumiem jeszcze płacenie sporej forsy za samochody po znanych ludziach, jeśli te samochody stanowiły jakąś część życia tych znanych ludzi. Na przykład napisali o nich piosenkę, zagrały w filmach albo ogólnie byli z nimi kojarzeni. No, przynajmniej jeśli można znaleźć jakieś zdjęcie stanowiące niezbity dowód, że dana sławna osoba faktycznie poruszała się swoim samochodem, a nie kupiła go tylko do schowania do garażu. Ale jeśli nie ma nic innego niż deklaracja sprzedającego, to możemy uznać, że jest to sytuacja analogiczna do Forda Escorta Jana Pawła II. Czyli lipa. W dobie hurtowej wręcz produkcji celebrytów – kiedy byle typ piszący o gratach do internetu może stać się „znany” – trzeba uważać na takie pseudookazje.

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać