Felietony

Motoblender 24/2019: bierzmy przykład z zachodu, chyba że robi źle

Felietony 07.07.2019 1171 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 07.07.2019

Motoblender 24/2019: bierzmy przykład z zachodu, chyba że robi źle

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski07.07.2019
1171 interakcji Dołącz do dyskusji

Witam w Motoblenderze. W dzisiejszym odcinku dowiemy się, że Polska powinna zawsze brać przykład z krajów zachodnich, no chyba że one robią coś źle, to wtedy nie.

Chodzi między innymi o kontrowersyjną decyzję PRAWICOWEGO (zawsze trzeba to podkreślać – przy lewicowych politykach tego nie podkreślamy, bo lewicowość jest stanem domyślnym, podobnie jak dwunożność) burmistrza Madrytu, który zawiesił obowiązywanie kar za wjazd do strefy bez samochodów w centrum hiszpańskiej stolicy. Aktywiści zawyli z oburzenia, no bo jak to możliwe, żeby demokratycznie wybrana władza podejmowała jakieś decyzje? Niedopuszczalna rzecz. No ale w Europie Zachodniej na szczęście są wolne i niezawisłe sądy, i taki sąd wczoraj zawiesił decyzję ratusza na wniosek organizacji aktywistycznych. Czyli burmistrz zawiesza kary, a sąd zawiesza decyzję burmistrza. Pochodzący z wyborów powszechnych burmistrz nie ma nic do gadania, ponieważ miastem rządzi sąd i w razie potrzeby podejmuje działania z zakresu władzy wykonawczej. Sami widzicie, tak to działa w cywilizowanych krajach. Przy czym jeśli chodzi o moją opinię, to znając zabudowę centralnej części Madrytu, jest to jedno z ostatnich miejsc na ziemi w które chciałbym się pchać samochodem. Zatem pewnie można to zamknąć dla ruchu bez szczególnej szkody.

Typowa ulica w centrum Madrytu.

Rowerzysta potrącił pieszą idącą na czerwonym. Może zapłacić 100 tys. funtów w odszkodowaniach

Na razie ma zapłacić tylko 4100 funtów, ale poszkodowana piesza wycenia swoje szkody związane z potrąceniem na 96 tys., więc wszystko razem może ostatecznie przekroczyć stówę. A było to tak: jadąc ok. 20 km/h i przejeżdżając przez zielone światło cyklista z Londynu potrącił przechodzącą na czerwonym nauczycielkę jogi gapiącą się w smartfona. Wydaje się, że wina jest oczywista, wlazła na czerwone i ma za swoje. Nic bardziej mylnego – nowa wykładnia bezpieczeństwa w ruchu drogowym jest taka, że winny nie jest ten, kto wypadek spowodował, ale ten, kto go nie uniknął. Jeśli jedziesz przepisowo przez zielone i pieszy wybiegnie przed twój pojazd nie dając ci szansy zahamowania, to twoja wina – masz jechać tak, żeby nikogo nie potrącić, nawet jeśli ten ktoś/nikt nie stosuje się do żadnych przepisów i łamie wszystkie możliwe zasady ruchu (sprawdzić czy nie Piotr Najsztub). Tym razem sprawa jest o tyle śmieszna, że dotyczy rowerzysty, więc wszelkie ruchy pieszo-rowerowe mają totalny mindfuck i nie wiedzą, kto tu jest dobry, a kto zły.

Zostańmy na chwilę w Wielkiej Brytanii

Ma tam zostać wprowadzony całkowity zakaz parkowania na chodniku. Nawet częściowo, połową samochodu – nie i koniec, chodnik jest od chodzenia, a nie od parkowania. To oczywiście świetny plan, dzięki któremu znaczna liczba brytyjskich kierowców nie będzie mieć gdzie zaparkować, ale przecież kiedy kupowali samochód, to wiedzieli, że państwo nie ma obowiązku zapewnić im miejsca parkingowego. Wprawdzie do tej pory legalnie parkowali przed własnym domem na chodniku, ale teraz będzie to nielegalne. Oczywiście zrozumiałe jest, że nie można parkować tak, żeby piesi nie mieli jak przejść, ale jeśli dla wszystkich starcza miejsca, to tego rodzaju przepis służy jedynie tworzeniu sztucznych konfliktów między grupami społecznymi. Ponoć poparcie dla planowanych przepisów wyraża aż 45% ankietowanych. Jest ono więc szokująco duże, niemal jednogłośne. Przypomnijmy, że Brexit poparło zaledwie 52% głosujących, a więc nie ma się z nim co spieszyć.

motoblender
Typowa ulica w Anglii. Wszyscy się jakoś mieszczą. Wprowadźmy więc zakaz, który wywoła dodatkowe konflikty społeczne i podsyci nienawiść.

Samochody z rajdowej grupy B przypomniały, dlaczego je wycofano

Zakończył się tegoroczny Festival of Speed w Goodwood. To wspaniałe wydarzenie, które radzę zobaczyć raz w życiu każdemu fanowi i fance motoryzacji. Tegoroczna edycja przejdzie do historii jako ta, podczas której udało się rozbić Lancię Deltę S4. To taka B-grupowa rajdówka z centralnie umieszczonym silnikiem 1.8 turbo+kompresor o mocy 500 KM. Miała napęd na 4 koła, masę 900 kg i była równie szybka, co nieprzewidywalna. Podjazd pod górę po torze w Goodwood nie jest jakoś szczególnie wymagający, ale okazał się za trudny dla kierowcy Delty S4, który na prędkości załadował się bokiem w słomiane baloty, demolując kompozytowe nadwozie rajdówki. Fani rajdów na całym świecie zaszlochali, a Cytryn i Gumiak zarechotali, mówiąc „to się zateguje”.

motoblender
Janusz, teraz to dałeś

Hyundai namieszał coś z zaworami

Niby silniki spalinowe nie mają żadnej przyszłości i prąd czeka nas czy tego chcemy czy nie, a mimo to producenci wciąż inwestują forsę w ich udoskonalanie. Tego się nie da pojąć. Hyundai na przykład wprowadza do swoich silników zupełnie nowy system pod nazwą CVVD – Continously Variable Valve Duration, czyli stałozmienny czas otwarcia zaworów. Dzięki temu rozwiązaniu zawory ssące będą mogły dłużej pozostawać otwarte przy spokojnej jeździe (trochę jak system Atkinsona), co ma zmniejszyć emisję szkodliwych substancji o 12%, a spalanie o 5%. Gdy dajemy w palnik, zawory będą zamykać się wcześniej, żeby zwiększyć sprężanie i dodać więcej mocy. Czy coś. Tak to mniej więcej działa, a jak sprawdza się w praktyce – jeszcze nie wiem. Postaramy się niedługo zamieścić bardziej szczegółowy wpis na ten temat, teraz tylko zajawiam że Hyundai nadal rozwija spaliniaki. Czy auta z CVVD trafią do Europy? Trudno powiedzieć. Nowa rodzina silników nazywa się Smartstream i na razie obejmuje benzynową jednostkę 1.6 Turbo 180 KM, czyli strasznie wielką i paliwożerną jak na europejskie warunki. Zatem fani nowinek technicznych nie powinni się jeszcze ekscytować.

Jeśli Bugatti albo McLaren jeszcze się zastanawiają nad SUV-em, to już mogą przestać…

…i brać się za jego projektowanie. A to wszystko dlatego, że zgodnie z przewidywaniami, super-SUV Lamborghini, czyli Urus, sprzedaje się doskonale. W pierwszym półroczu 2019 r. sprzedało się prawie 2700 Urusów, więcej niż Huracanów i Aventadorów razem wziętych. Właściwie to te sportowe supersamochody można zupełnie bez żalu zaorać i produkować wyłącznie SUV-y. Nabijałem się z Boba Lutza w poprzednim motoblenderze, a tu proszę, Bob znowu ma rację. Musi być SUV Corvette, SUV Bugatti, SUV Ferrari, bez tego co miesiąc są tracone MILIONY DOLARÓW!

W Stanach dzielnie walczą z emisją CO2. Na przykład Ford…

…w drugim kwartale bieżącego roku sprzedał tam 650 tys. samochodów, w tym 324 tys. ciężarowych i pickupów, a tylko 110 tys. osobowych. Przy okazji ciężarówki i pickupy to jedyny segment, który zanotował wzrost – odpowiada za niego duży popyt na serię F (to jakby oczywiste), ale też wzrost zainteresowania dużymi ciężarówkami oraz znaczna popularność nowego Rangera. Samych Fordów serii F sprzedało się więcej niż wszystkich SUV-ów tej marki razem wziętych, o autach osobowych nie wspominając. Bez nadmiernej przesady można powiedzieć, że Ford bez serii F w Stanach może się zasadniczo zwijać. Oczywiście się nie zwija, bo zapotrzebowanie na F-ki nadal jest gigantyczne. Potwierdzam to również z własnych obserwacji. Większość z tych aut ma pod maską V6 lub V8. Powstaje więc pytanie, jakim sposobem Komisja Europejska tego nie zauważa. Ktoś powie – ale to jest za oceanem i w innym kraju. To oczywiście prawda, ale nadal mieszkamy na jednej planecie. Jeśli mój sąsiad z naprzeciwka pali w piecu śmieciami i powoduje smog w naszym miasteczku, to raczej zwrócę mu uwagę, a jeśli nie zastosuje się do wezwania zaprzestania tych działań, będę musiał powiadomić odpowiednie służby. To, że mieszka po drugiej stronie ruchliwej szosy jest nieistotne, ponieważ jego działania wpływają bezpośrednio na mój komfort.

Dlatego całkiem szczerze i nieironicznie uważam, że również Stany Zjednoczone powinny wziąć przykład ze wschodu i przyjąć limit 95 g/km, jeśli mowa o emisji CO2. Wiem, że oni tam nie mają kilometrów tylko mile, dlatego przeliczyłem to żeby wyglądało bardziej życiowo: 1/3 funta na milę.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać