Felietony

Motoblender 21: nawet strajk bywa niemodny

Felietony 28.07.2018 157 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 28.07.2018

Motoblender 21: nawet strajk bywa niemodny

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski28.07.2018
157 interakcji Dołącz do dyskusji

Motoblender to taki typ wpisu, w którym znęcam się nad wiadomościami motoryzacyjnymi z ubiegłego tygodnia, o których z różnych powodów nie napisaliśmy na Autoblogu. To już 21. raz. 

Zacznę od takiego niusa, który potrzebuje trochę wytłumaczenia i kontekstu. Otóż po raz pierwszy od wielu lat, letni strajk w Hyundaiu w Korei zakończył się tak szybko i po spełnieniu minimalnych postulatów strajkujących. A w dodatku zarządowi udało się jeszcze je znegocjować w dół. Letnie strajki w Hyundaiu, w szczególności w największej na świecie fabryce samochodów w Ulsan, to koreańska tradycja od wielu lat. Odkąd istnieje fabryka w Ulsan, tylko cztery razy nie ogłoszono letniego strajku.

Dlaczego ten zakończył się tak szybko? Powody są zasadniczo dwa. Pierwszy jest taki, że nawet pracownicy Hyundaia widzą, że popyt na nowe modele nie jest tak duży, jak planowano. Wakacyjna przerwa będzie trwała dwa razy dłużej niż zwykle. Elantra nie sprzedaje się zbyt dobrze. Brakuje nowych modeli SUV-ów na rynku amerykańskim – Santa Fe dopiero wchodzi, Tucson dostał lifting ale i tak nie miażdży rywali, nie ma pickupa, ogólnie jest tak średnio. W takiej sytuacji wielu osobom ze strajkiem nie jest zbytnio po drodze. Boją się, że w razie cięć (z których Hyundai też jest znany), stracą robotę i już.

Druga kwestia to uzwiązkowienie załogi w Hyundaiu. W całej Korei Południowej tylko 10% pracowników należy do związków zawodowych. W Hyundaiu jest to aż 70%. Pracownicy Hyundaia bywają nazywani „związkową elitą” i są oskarżani o to, że mimo znacznych przywilejów ciągle walczą o więcej, podczas gdy miliony robotników pozostających poza związkami muszą godzić się na dużo niższe płace i gorsze warunki pracy. Nie ma więc co liczyć na poparcie społeczne. Jak widać, nawet strajk może stać się niemodny. Próba strajku w Fiacie z powodu transferu Cristiano Ronaldo do Juventusu Turyn zakończyła się jeszcze gorzej, na strajk przyszło mniej niż 10 osób.

Chińczycy tymczasem płyną z designem

Samochody elektryczne pozwalają trochę popłynąć z designem. W końcu silnik ma mikre rozmiary, a baterie można poupychać w różnych miejscach, niekoniecznie pod maską. Można, jak Tesla, wyłożyć nimi całą podłogę. Nie trzeba zanadto kombinować, którędy puścić wydech czy wlot powietrza opływającego chłodnicę. I dlatego można pozwolić sobie na taką ciekawostkę jak Baojun E200.

Baojun

Opisywaliśmy ostatnio najlepiej sprzedający się model Baojuna. Jest to jedna z najmłodszych popularnych marek motoryzacyjnych, której nazwa może być przetłumaczona z chińskiego jako „piękny rumak”. Stąd koń w logo. Baojun produkuje z jednej strony standardowe auta osobowe, z drugiej – dwuosobowe mikrosamochody elektryczne, które dały się już poznać jako wybitnie dziwne pod względem designerskim. Model E200 nie jest tu wyjątkiem. Rozmawiałem ostatnio z osobą odpowiedzialną za sprzedaż w bardzo dużej marce samochodów (dokładnie w jej polskim przedstawicielstwie) i ta osoba powiedziała mi, że im mniejszy samochodzik, tym bardziej musi być stylowy, dziwny, oryginalny i niecodzienny. Chińczycy najwyraźniej to wiedzą. Ciekawe, czy jakby jeszcze go zmniejszyć, to mógłby być jeszcze bardziej stylistycznie od czapy.

Sergio Marchionne był chory co najmniej od roku i wiedział o tym. Ale milczał

Wszystko wskazuje na to, że Sergio wiedział, że się kończy. I to od roku. Nie poinformował o tym zarządu FCA ani w ogóle nikogo. Swój stan zdrowia utrzymywał w tajemnicy, choć trudno było ukryć, że na ostatnim swoim zdjęciu nie wyglądał zbyt korzystnie. Pojawia się pytanie: czy słusznie? Czy powinien był poinformować: ustępuję z powodu stanu zdrowia, sory, radźcie sobie dalej? A może trzeba zrozumieć, że chciał pracować do końca i zrobić jak najwięcej, zanim śmierć go dosięgnie?

I tu właśnie jest ten moment, w którym nie mam jednoznacznego zdania. Rozumiem jego powody, ale niepoinformowanie zarządu jest trochę niepoważne. Z drugiej strony, tak właśnie sobie wizualizowałem Marchionnego (byłem raz na konferencji prasowej z jego udziałem): niby śmieszny, fajny gość w sweterku, ale tak naprawdę interesowała go tylko korporacja, praca, forsa, cyferki i zyskowność. Wspaniale wyprowadził Fiata z długów, ale wyprowadzić z długów to jedno, a zachować jakiś charakter, legendę marki, jakąś szczególną cechę dla której ludzie kupują akurat te auta, to już inna rzecz. Wydaje mi się, że Marchionne nieszczególnie kochał motoryzację. Był po prostu doskonałym menedżerem, w 101% oddanym swojej funkcji.

Sergio Marchionne

W Stanach złodziej nie poradził sobie z hamulcem ręcznym

Oglądać płaczącego z bezsilności złodzieja to zawsze zabawna rzecz. W Stanach Zjednoczonych pewien mężczyzna włamał się do szafki na siłowni i ukradł stamtąd portfel i kluczyki do samochodu. Znalazł ten samochód zaparkowany przed siłownią, otworzył go, uruchomił, i ruszył. Hamulec ręczny był lekko zaciągnięty i auto dzwoniło podczas jazdy. Złodziej spanikował i zaciągnął ręczny z całej siły do końca. Potem nie mógł go już zwolnić. Jeździł bezradnie po parkingu krzycząc FUCK!!! i drąc tylnymi kołami po asfalcie, aż ktoś go zaczepił, że chyba coś jest nie tak. Złodziej tłumaczył mu, że właśnie ma awarię i musi jechać TO THE FUCKIN SHOP, BRO. Przypadkowy przechodzień chciał mu pomóc, ale złodziej nie bardzo był chętny do przyjęcia tej pomocy i próbował jechać dalej. W końcu porzucił auto i zaczął uciekać na nogach.

Policja na drugi dzień znalazła porzucone auto. Jestem zdziwiony, ile czasu zajęło rozgarnięcie złodziejowi, że to jest przypał i trzeba uciekać. Moim zdaniem, jak kradniesz samochód, to nie kręcisz się nim po parkingu, gdzie jest monitoring i nie wdajesz się w rozmowy z przypadkowymi osobami. Nie znam amerykańskich realiów, ale zastanawiam się, co złodzieje robią tam z samochodami, które ukradli, skoro każdy ma samochód. Jeżdżą nimi? Sprzedają na części? Nie wydaje mi się to zbyt dochodowym zajęciem. Ale to już nie pierwszy amerykański złodziej pokonany przez technologię – parę lat temu głośno było o nastolatkach, którzy nie poradzili sobie z Hondą, bo miała manualną skrzynię biegów, a oni nigdy nie widzieli sprzęgła na oczy.

Skoro już mowa o sprzęgle, oto ciekawa wypowiedź prezesa BMW M…

…„skrzynie manualne nie mają żadnego sensu, ale będziemy dalej je oferować, bo klienci tak chcą”. Tak powiedział. To nie jest wkręt. Następnie prezes M wymienia wady skrzyń manualnych, takie jak większe zużycie paliwa (serio?) i wolniejsza zmiana biegów niż w nowoczesnej skrzyni automatycznej (ale czy o to chodzi?). Oraz dodał, że „klienci głosują portfelami, więc nadal będziemy stosować to bezsensowne rozwiązanie”.

Mocne słowa. Właściwie można by to pociągnąć dalej: sześciocylindrowe silniki w BMW M nie mają żadnego sensu. Są bardziej skomplikowane, cięższe i paliwożerne w stosunku do silników 3-cylindrowych, no ale skoro klienci chcą… Modele BMW z serii M nie mają żadnego sensu. Są dużo droższe i palą więcej niż zwykłe, bazowe wersje, no ale skoro klienci chcą… Produkcja samochodów nie ma żadnego sensu. Samochody są duże, drogie i niebezpieczne, ale klienci… – trudno mi uwierzyć, że szef takiego przedsięwzięcia jak BMW M mówi wprost, że jego produkt jest bez sensu i utrzymuje go tylko ze względu na popyt. Potwierdza to tylko moją teorię, że prezesami firm motoryzacyjnych są ludzie, którzy nienawidzą motoryzacji i jeśli mają do wyboru patrzenie na tabelkę z ZYSKOWNOŚCIĄ w Excelu a polatanie po torze BMW M4, to wybiorą Excela. I nie chodzi tu o Lotusa.

I na koniec coś lekkiego i przyjemnego: jak wyglądałyby dzisiejsze modele, gdyby wypuszczono je wiele lat temu?

Angielski Autocar przygotował wspaniałe wizualizacje aktualnych modeli w realiach lat 50., 60. i 70. Niektóre są absolutnie zachwycające. W szczególności wzruszyło mnie Cayenne i Toyota Prius. O ile Prius wygląda dobrze/źle (niepotrzebne skreślić), o tyle w przypadku szkicu z Cayenne idealnie uchwycono ideę współczesnego SUV-a klasy premium. Zainspiruj się stylizacją auta sportowego, postaw nadwozie absurdalnie wysoko i zrób z niego pokraczne kombi. Wszystkie duże SUV-y tak wyglądają – wyjątkiem są tylko „dinozaury” w postaci Toyoty Land Cruiser czy Mercedesa klasy G.

Porsche Cayenne

 

 

 

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać