Felietony

Motoblender 17: telepraca z aresztu nie wchodzi w grę

Felietony 30.06.2018 139 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 30.06.2018

Motoblender 17: telepraca z aresztu nie wchodzi w grę

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski30.06.2018
139 interakcji Dołącz do dyskusji

Witajcie w sobotni poranek. Kiedy czytacie te słowa, ja jestem na rajdzie nawigacyjno-terenowym, a tymczasem zapraszam na Motoblender, wyjątkowo subiektywny przegląd wiadomości.

Prezes Audi raczej straci pracę, po tym jak trafił do aresztu

Na początek wracamy do Ruperta Stadlera, prezesa Audi, który siedzi w areszcie z powodu afery z dieslami. Przykra sprawa, wcale mu nie zazdroszczę. Zapewne straci pracę, tzn. po wyjściu z przymusowego zamknięcia nie będzie już pełnił funkcji prezesa Audi. Jasna sprawa, że aferę o której mowa trzeba wyjaśnić do końca, winnych ukarać itp. Powstaje jednak pytanie, czy akurat prezesa Audi trzeba trzymać w areszcie. Sądziłem, że aresztuje się kryminalistów, co do których zachodzi duże podejrzenie, że zwieją i rozpłyną się w powietrzu. Serio ktoś uważa, że prezes Audi – człowiek „na świeczniku” – nagle zniknie? Brzmi to niedorzecznie. Bardziej wygląda mi to na akcję ze strony władz w rodzaju „no wiemy że daliśmy ciała w sprawie tej afery, więc teraz będziemy prowadzić absurdalnie restrykcyjne działania w tej sprawie, żeby sprawić wrażenie, że jesteśmy tacy bezwzględni”. To tak jak z „uszczelnianiem działania systemu badań technicznych w Polsce”, który jak na razie skończył się tym, że diagności nie chcą przepuszczać w pełni sprawnych samochodów, żeby jednak wyszło, że coś robią i że są tacy „ostrzy”. Mój znajomy ostatnio dostał wynik N za zieloną żarówkę kierunkowskazu, problem w tym że klosz był czerwony, a kolor światła widocznego na zewnątrz – pomarańczowy.

Celebryci polubili luksusowe auta

Za bardzo ciekawy uznałem artykuł z Bloomberga o tym, że celebryci chcą kupować samochody elektryczne i że 12 cylindrów jest już źle widziane. Oczywista rzecz. To po prostu jest modne i chcą się wpasować w tę modę, tak jak wtedy, gdy kupowali Toyoty Prius. Oczywiście ci celebryci kupują najdroższe i najbardziej bezsensowne auta elektryczne, jednocześnie żyjąc w najbardziej możliwie wystawny sposób i marnotrawiąc gigantyczne ilości zasobów. Kupują sobie, dajmy na to, Teslę P100D, żeby pojechać nią na lotnisko, gdzie prywatny samolot – bynajmniej nie elektryczny – wiezie ich przez wiele tysięcy kilometrów, aby wygłosili odczyt na temat globalnego ocieplenia. To nie kit. Leonardo DiCaprio kiedyś tak zrobił. Ogólnie trudno mi sobie wyobrazić bardziej zakłamaną grupę społeczną niż amerykańscy celebryci. Są oni mistrzami tzw. virtue signal, czyli przedstawiania się z dobrej strony, zarazem jednak absolutnie nie rezygnując z żadnej przyjemności, którą mogą sobie sprawić. Rozliczne przypadki przemocy seksualnej, kwiki zarzynanej świni po zwycięstwie Trumpa i udawanie „ekologicznych” przez kupowanie bardzo drogich samochodów pokazują tylko zupełną kompromitację gwiazd Hollywood. Możecie kupić nawet milion Tesli – i tak to wasz styl życia jest odpowiedzialny za największe zanieczyszczenie planety.

Tesla Roadster ma rozwijać 100 km/h w 1,9 s

Ale pytanie: po co? Co to ma wnieść? Zapewne można byłoby zbudować samochód, który byłby w stanie zrobić to jeszcze szybciej. Na przykład w 1,5 s. Tesla Roadster ma także móc rozpędzić się do 400 km/h, jak Bugatti Veyron. Czy Elon „Ernst Blofeld” Musk nie wie, że do takiego wyzwania potrzeba naprawdę specjalnych opon? I tu pojawia się kluczowe pytanie: kto potrzebuje samochodu rozpędzającego się do setki w niecałe dwie sekundy? Wykorzystasz to w mieście czy raz do roku na dragstripie? Moim zdaniem wysiłki producentów powinny raczej iść w stronę przekonania ludzi, że samochód elektryczny jest zdatną na co dzień alternatywą dla auta spalinowego. Produkowanie czegoś takiego jak Tesla Roadster jest marnowaniem zasobów naturalnych.

Smart ma 20 lat i osiąga najniższe wyniki sprzedaży w historii

Smart Fortwo

Smart ma rzeczywiście 20 lat i niedawno zapowiedziano, że stanie się marką sprzedającą tylko pojazdy elektryczne. Odważny krok jak na niszowego wytwórcę. O 20-leciu Smarta wkrótce napiszemy coś więcej, tymczasem ja tylko chciałem zwrócić uwagę, że po 20 latach rozwijania marki, w tym roku amerykański oddział Smarta może pochwalić się najgorszymi wynikami w historii. Od początku roku sprzedały się 524 sztuki Smartów w USA. Łączna liczba sprzedanych Smartów w ogóle to 2,2 mln, z tego za większość odpowiada ForTwo pierwszej generacji, który rzeczywiście jest niezwykle powszechnie spotykany w krajach basenu Morza Śródziemnego. Ale rezygnacja z wersji spalinowych w Smarcie wydaje mi się nie tyle strzałem w kolano co po prostu zabójstwem tej marki przez koncern Mercedesa, na zasadzie „nie mamy innego pomysłu, to zróbmy coś głupiego”.

Włosi chcą mieć milion aut elektrycznych za 4 lata

Jeszcze bardziej oderwani od rzeczywistości są Włosi. Rządzące partie wymyśliły, że w ciągu 4 lat liczba samochodów elektrycznych w tym kraju ma wzrosnąć do miliona. Na ten moment do zrealizowania celu brakuje im 995 tys. samochodów. Czyli przez następne 3 lata liczba samochodów elektrycznych sprzedawanych we Włoszech powinna osiągnąć wartość 330 tys. aut rocznie, co oznacza ok. 120-krotny wzrost w stosunku do aktualnego poziomu. Brzmi prawdopodobnie… nie. Może problem leży w tym, że włoscy producenci odpuścili sobie samochody elektryczne. Fiat ma jeden taki model, jest to 500e, co do którego Sergio Marchionne mówił zupełnie bez ogródek, żeby go nie kupować, bo on do niego dokłada z własnej kieszeni. Włosi też patrzą na własne kieszenie i kupują dużo tańsze auta spalinowe.

Nie mogę się doczekać SUV-a coupe w wykonaniu Renault

Serio. Ależ to będzie dziwny samochód. Uwielbiam dziwne, bezsensowne auta skazane na porażkę. BMW X6 się sprzedaje, bo jest szybkie i wygląda jak dynamiczniejsze X5. Renault Captur w wersji coupe pewnie będzie miało pod maską w najlepszym razie 1.3 TCe, do tego napęd na przód i niewygodne nadwozie. Zapowiada się wspaniały model, który szybko zostanie youngtimerem. Coś w rodzaju współczesnego Avantime na zasadzie „podłączmy się pod modę na crossovery-coupe nie mając zielonego pojęcia o tym segmencie”. To musi się nie udać! Gorąco temu kibicuję.

Aby uczcić możliwość prowadzenia aut przez kobiety w Arabii Saudyjskiej, Aseel Al-Hamad prowadziła samochód we Francji. 

Pani Aseel Al-Hamad z Arabii Saudyjskiej przejechała bolidem Formuły 1 po torze we Francji w tym samym dniu, w którym po wielu latach uchylono zakaz prowadzenia samochodów przez kobiety w tym kraju. Na zdjęciach z tego wydarzenia widzimy panią Aseel Al-Hamad z odsłoniętymi włosami i twarzą, co nadal jest zakazane w Arabii Saudyjskiej. Może się nie znam, ale w jaki sposób jeżdżenie samochodem we Francji jest aktem odwagi i symbolem dla wszystkich kobiet, które są w Arabii Saudyjskiej traktowane jak obywatele piątej kategorii? Myślałem, że w ramach prawdziwej odwagi, pani Aseel przejedzie Toyotą Land Cruiser z odsłoniętymi włosami przez centrum Rijadu, stolicy Arabii Saudyjskiej. To byłoby coś. A jeżdżenie we Francji to taka sama odwaga jak Robert De Niro mówiący „Fuck Trump” z mównicy wśród samych przeciwników Trumpa albo parada równości w Szwecji czy Holandii. Niech ją zrobią w Turcji, albo w Arabii Saudyjskiej, to będzie historyczne wydarzenie…

I na koniec: najdroższy w historii samochód australijski

Ford Falcon

To 400-konny Ford Falcon GTHO Faza III z silnikiem V8 i manualną skrzynią biegów wyprodukowany w roku 1971. Auto rozpędzało się do 225 km/h i było najszybszym seryjnie produkowanym sedanem na świecie. Cena idealnie zachowanego egzemplarza osiągnęła na aukcji 1,3 mln dolarów australijskich. I to skłoniło mnie do zastanowienia się, jaki był najdroższy samochód produkcji polskiej sprzedany na aukcji lub w ogłoszeniu? Dziwne, że nikt nie prowadzi takich statystyk. Udało mi się jedynie ustalić, że ponad wszelką wątpliwość w Polsce sprzedała się przynajmniej jedna Warszawa M20 za 100 tys. zł. Co jest o tyle dziwne, że jeszcze jakieś 10 lat temu mój znajomy kupił jeżdżącą Warszawę kombi za 2000 zł. Ale rzeczywiście nie miała ona 400 KM, ani nie była najszybszym kombi na świecie. Natomiast niezwykle malowniczo kapał z niej olej, co znajomy kwitował „mówią że mi kapie, ja pytam co, oni mówią – olej. To olewam”. I tego wam w ten weekend życzę. Do zobaczenia za tydzień w kolejnym motoblenderze.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać