Felietony

Motoblender 13/2019: polski samochód elektryczny powinien być 1. polski, 2. elektryczny

Felietony 06.04.2019 450 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 06.04.2019

Motoblender 13/2019: polski samochód elektryczny powinien być 1. polski, 2. elektryczny

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski06.04.2019
450 interakcji Dołącz do dyskusji

W czasie gdy czytacie ten Motoblender, ja lansuję się na pokazie aut zabytkowych Autonostalgia. Lansuję się to szumnie powiedziane, ponieważ głównie ganiam za dziećmi. Tymczasem przez resztę tygodnia ganiam za niusami, żeby opisać je w Motoblenderze.

Zaczynamy oczywiście od polskiego samochodu elektrycznego. „Mamy zdjęcia, tylko u nas”, napisał dziennik.pl i nie dał zdjęć żadnych zdjęć, tylko jakieś upośledzone wizualizacje, na których nic nie widać. Brawo, dobra robota! Ale warto też przeczytać cały artykuł, bo tam są same hity. Przede wszystkim polski samochód elektryczny będzie jak TOYOTA i HONDA. Chodzi o słowa prezesa Zaremby, który twierdzi że linie samochodów VW i Skoda już się opatrzyły, więc polski samochód elektryczny będzie miał mniej oczywiste linie jak Toyota, Nissan i Honda. Ale jaka Toyota? Może Avanza? Może Etios? Może Honda WR-V? Koniecznie zróbmy polską, elektryczną Hondę WR-V! Albo Mobilio! Albo Brio!

MAMY ZDJĘCIA

Zatrzymajmy tę karuzelę śmiechu i czytajmy dalej. Przeprowadzono ankietę na reprezentatywnej grupie 1500 potencjalnych odbiorców i stwierdzono, że to będzie musiał być 5-drzwiowy hatchback albo SUV. Mogłem im to powiedzieć za 12,30 zł po przejrzeniu Top 5 polskiego rynku nowych aut. Ponadto udało się stwierdzić, że dla klientów jest ważne, żeby polski samochód elektryczny był wytwarzany w Polsce. Brzmi sensownie. A także, aby miał walory auta benzynowego przy zachowaniu bezemisyjnego napędu. Czyli teraz wiemy już wszystko: polski samochód elektryczny powinien być przede wszystkim polski, po drugie zaś elektryczny. Niepodważalne! Mając tak rozbudowaną wiedzę o preferencjach klientów można już właściwie przystępować do produkcji. Mogę się zająć jej organizacją. 2 miliardy złotych proszę przelać na moje konto: 16 1020…

Mercedes pozwany. Zrobił zdjęcia klasy G na tle murali

Zrobił zdjęcia na tle murali, autorzy murali go pozwali. Uznali, że zrobiono specjalnie zdjęcia w tym miejscu, żeby promować klasę G i w związku z tym im należą się PIENIĄDZE. Genialne. Malujesz z własnej woli mural w mieście, widoczny dla wszystkich, a potem ścigasz tych, którzy zrobili mu zdjęcie. Żeby jeszcze Mercedes zrobił zdjęcia samych murali i próbował sprzedawać jako swoje, ale nie – one były w tle, a całość zdjęcia była osobną kompozycją przedstawiającą klasę G, budynki, murale, niebo i ruch drogowy. I ci „artyści” ocenili, że doszło do naruszenia ich interesów, i pozwali Mercedesa. W odpowiedzi Mercedes pozwał ich o próbę wyłudzenia pieniędzy.

motoblender

Sprawa jest moim zdaniem dosyć prosta. Jeśli Mercedes miałby rzeczywiście zapłacić za wykorzystanie wizerunku czegoś, co jest publicznie dostępne, to i artyści powinni zapłacić. Przecież nie wymyślili swoich murali z niczego. Posłużyli się powszechnie znanymi i dostępnymi kolorami, literami, wzorami. Jedyne, co zrobili, to utworzyli z nich kompozycję, dokładnie tak samo jak zrobili fotografowie Mercedesa. Kiedy tylko artyści z Detroit zapłacą za wykorzystanie liter alfabetu, kolorów czy motywów oczu/czaszki/smoka, będą mogli domagać się również zapłaty za użycie swoich murali jako tła do zdjęć Mercedesów. Podobnie rzecz się ma z „projektantami fontów”. Są ludzie, którzy piszą litery i sprzedają to jako swoją pracę, uważając że ponoć je „zaprojektowali”. Wydaje mi się, że litery alfabetu łacińskiego są od dawna zaprojektowane, a jeśli chcesz je zaprojektować od nowa, to najpierw wyskocz z paru denarów na rzecz potomków starożytnych Rzymian.

Będą opłaty za wjazd do Nowego Jorku

Ale ograniczą się do Manhattanu. Aktualny burmistrz Nowego Jorku, Bill de Blasio, ma zamiar wprowadzić to, co nie udało się Michaelowi Bloombergowi w 2008 r. Przy okazji jestem fanem tego, jak na stanowisku burmistrza Nowego Jorku od lat wymieniają się przedstawiciele dwóch ważnych dla tego miasta nacji. Fiorello LaGuardia – Robert Wagner – Vincent Impellitteri – Ed Koch – Rudolf Giuliani – Michael Bloomberg – Bill DeBlasio. WIDZICIE TO, PRAWDA?

Nieważne. Ważne, że będą opłaty – i wcale nie uważam, żeby to było złe. Opłaty to nie zakaz, a akurat – jeśli wierzyć Google Street View – centrum Nowego Jorku jest zabudowane niezwykle gęsto, z parkowaniem jest słabo i ogólnie jeśli nie masz potrzeby wozić tyłka własnym wozem, to lepiej tego nie rób. Mam jednak zamiar jeszcze zdążyć przeparadować przez Times Square furą zanim opłaty zostaną wprowadzone, podobnie jak udało mi się jeszcze przejechać samochodem po nabrzeżach Sekwany w Paryżu. W dodatku był to niemiecki diesel.

Jeśli Trump zamknie granicę z Meksykiem, amerykański przemysł motoryzacyjny upadnie natychmiast

Uważam, że Trump został nasłany przez jakieś tajemnicze obce mocarstwo (zapewne pozaziemskie, być może Reptilian), żeby parodiował urząd prezydenta w Stanach. Wiadomo, że i wcześniej nie brakowało prezydentów-głupków albo prezydentów-komediantów, ale Donald przebija ich o kilka rzędów wartości. Planuje zamknąć granicę z Meksykiem, żeby jak wyraził się jego polski odpowiednik – „nie było niczego”. I rzeczywiście nie będzie niczego, bo amerykański przemysł motoryzacyjny, nawet ten produkujący samochody w samych Stanach, importuje wiązki elektryczne właśnie z Meksyku. Oblicza się, że 7 na 10 aut opuszczających amerykańskie fabryki ma wiązki produkcji meksykańskiej. Czyli 70% produkcji musiałoby stanąć w miejscu. Pracownicy 70% fabryk na pewno byliby zachwyceni tym posunięciem z gatunku „Make America Great Again”. A może to chodzi o „Make America Grat Again”, żeby nie robić nowych samochodów, tylko jeździć gratami? Wchodzę w to!

Wielkimi krokami zbliża się minivan Lexusa

Pisałem już o tym w Motoblenderze, ale tym razem jak to mówią „kał stał się poważny”, bo już oficjele Toyoty mówią że zapewne zaoferują minivana z logo Lexusa na rynkach azjatyckich. Być może będzie nazywał się LM (skrót od „Lexus Minivan” – kreatywnie!) i będzie dopasioną wersją vana Toyoty pod nazwą Alphard. Którego zresztą można kupić sobie w Rosji jako nowego. Ten samochód aż się prosi o zostanie Lexusem.

Jeśli takie auto dojdzie do skutku, to powinni koniecznie zamówić je prawdziwi fani Legii, bo wiadomo LM = Legia Mistrz. Niestety prędzej Donald Trump założy sombrero i dołączy do grupy mariachis, niż ktokolwiek w Europie rozważyłby zakup luksusowego minivana z logo Lexusa. To też dość śmieszna sytuacja, bo w Europie mamy tylko jeden model w tym segmencie i jest to Mercedes Vito / klasa V. Znacie jakiegoś innego eleganckiego vana? No właśnie. Lexus wie co robi. Zwróćcie uwagę, że tylko Europejczycy to głąby, którzy nie rozumieją idei vana. Amerykanie lubią minivany, im większe tym lepsze. Azjaci je uwielbiają. W Ameryce Południowej sprzedają się świetnie. A Europejczycy chrząkają z niechęcią i kupują kolejnego crossovera. I jak Europa ma przetrwać?

Ile kosztuje elektryczny Smart?

Gazeta Wyborcza w artykule Marka Meissnera opisuje temat dopłat do samochodów elektrycznych w Polsce. Z artykułu niewiele można zrozumieć, ale można dowiedzieć się z niego rzeczy zupełnie szokujących. Na przykład tego, że od 1 lipca 2018 r. władze samorządowe miały wydawać winiety uprawniające do poruszania się po strefach czystego transportu dla samochodów na LPG. Yyy? Pierwszy raz o tym słyszę. Zawsze była mowa TYLKO o CNG, wodorze i autach czysto elektrycznych. Dziwne. Pan Marek twierdzi też, że samochód elektryczny jest o wiele droższy w utrzymaniu od benzynowego. Jeszcze dziwniejsze. Moim zdaniem nie jest droższy, bo jest o wiele prostszy. Po prostu jego użytkowanie wiąże się z koniecznością lepszej organizacji – znalezienia ładowarki i takiego planowania przebiegów, żeby nie znaleźć się w szczerym polu z pustym zbiornikiem prądu. Ale droższy?

Na kolorowej apli znalazły się przykładowe samochody elektryczne dostępne w Polsce. Możemy się z niej dowiedzieć, że w najtańszej kategorii znajdują się samochody w cenie „do 100 000 tys. zł”. Serio tak napisali. Wszyscy tak piszą w ogłoszeniach, bo ogłoszenia zwykle wystawiają rasowi handlarze, którzy zakończyli edukację na technikum o profilu mechanika. Ale żeby tak pisać w ogólnopolskiej gazecie? Zobaczcie sami.

I to już koniec narzekania w tym Motoblenderze. Dzieci, stójcie, nie właźcie tam!

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać