Felietony

Motoblender 10/2019: Mustang to nowe E36

Felietony 16.03.2019 744 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 16.03.2019

Motoblender 10/2019: Mustang to nowe E36

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski16.03.2019
744 interakcje Dołącz do dyskusji

2019 r. pędzi jak szalony. Już dziesięć razy w tym roku musiałem odpalić Motoblender. Tym razem zupełnie nietypowo zapraszam na subiektywny przegląd niusów motoryzacyjnych.

Zaczynamy od…

Wspaniałego przejawu równości kobiet nad mężczyznami

W Berlinie pasażerki autobusów komunikacji miejskiej zapłacą o 21 proc. mniej niż mężczyźni za bilety. To dlatego, że ponoć w Niemczech kobiety średnio zarabiają o 21% mniej niż mężczyźni. Jak to możliwe, żeby w tak wspaniałym, rozwiniętym kraju kobiety zarabiały tak mało? Aż trudno w to uwierzyć. W każdym razie mamy do czynienia z sytuacją, gdy słabo opłacany ochroniarz (często imigrant) zapłaci o 1,5 euro więcej za bilet na komunikację miejską od zarabiającej grube tysiące euro prawniczki, bo gdzieś tam coś się różni w statystyce. To się nazywa sprawiedliwość! Ale zaraz zaraz, jest jeden problem – dlaczego białe heteroseksualne kobiety mają płacić za bilety mniej niż czarnoskóry mężczyzna-gej? To nie wygląda najlepiej. Trzeba coś z tym zrobić, wprowadzić jakieś karty zaszeregowania przynależności płciowo-etnicznej i na tej podstawie wyliczać cenę biletu. Można by przy okazji oznaczyć ludzi jakimiś kolorowymi opaskami, żeby od razu było wiadomo kto powinien ile zapłacić. Ależ to wspaniały, nowatorski pomysł. Może dzięki niemu chłopaki ze spajdersłebu otrzymają jakąś prestiżową nagrodę od ambasadora Niemiec?

A skoro już o Niemcach mowa, to prezes VW miał problem, jak powiedział „Ebit macht frei”, gdzie Ebit znaczy w języku finansowym „przychód”. Strasznie mu się dostało, no nie można mówić takich rzeczy jak jest się prezesem VW. A może oni po prostu tak mają, tylko się z tym dobrze kryją i dlatego są tacy sfrustrowani, wymyślając kolejne debilne akcje.

Właściciele Mustangów mają jakiś problem

Mustang to chyba takie amerykańskie E36 coupe. Ford powinien poważnie rozważyć podniesienie cen tego modelu, bo jak na razie jest tani i trafia do właścicieli, którzy nie rozumieją jak działa samochód. Ileż to już razy oglądałem filmy typu „Wyjazd z Cars & Coffee, Mustang uderza w krawężnik”. Jest nawet wyrażenie po angielsku „to do a Mustang”, czyli wykonać idiotyczny groźny manewr zakończony najczęściej stłuczką z przeszkodą stałą. Na przykład na tym filmie właściciel Mustanga uznał że można nim kręcić bączki ile się da – w pewnym momencie widać, że kłęby dymu powinny mu podpowiedzieć „ENOUGH”, ale on smaży laka dalej, aż w końcu cały samochód zaczyna się palić. Potem jacyś przypadkowi ludzie podchodzą i oblewają go wodą z butelek – nie róbcie tego, nie polewajcie płonącej instalacji elektrycznej wodą. W końcu wszystko zamienia się w kulę ognia. A fool and his money are soon parted, jak mówi amerykańskie przysłowie o nabywcach Mustangów.

3000 zł kary za wymianę części w samochodzie

Sejm przyjął nowelizację przepisów, która przewiduje karę więzienia za cofanie licznika. Kara jest naprawdę surowa, może wynosić nawet 5 lat więzienia. Może ją ponieść zarówno zleceniodawca, jak i wykonawca. Rozumiem, o co chodziło ustawodawcy – patologiczny i szeroko reklamowany proceder korekcji liczników widać gołym okiem, tyle że trwa on już tyle lat, że ludzie nauczyli się traktować stan licznika jako jakąś ogólną wskazówkę co do stanu pojazdu. Rzadko kiedy biorą go jednak poważnie w przypadku starszych aut, machając ręką i mówiąc „eee, pewnie kręcony”. Wszyscy się do tego przyzwyczaili. Te przepisy to należało wprowadzić w 2004 r., kiedy Polska wchodziła do Unii i import się rozkręcał, a nie teraz. No ale będą, ale nie to jest najlepsze. Najbardziej rozbawiło mnie, że będzie można dostać grzywnę w wysokości 3000 zł, jeśli zmienimy licznik w samochodzie, a nie zgłosimy tego w SKP. Chyba powinno być „nie zgłosimy tego w SKP przed sprzedażą” – bo co komu przeszkadza co zrobiłem ze swoim samochodem, jeśli nie zamierzam nigdy go sprzedawać? Wprowadzę w błąd moje dzieci, które go odziedziczą czy pracownika stacji demontażu pojazdów?

Pozostaje jeszcze kwestia przebiegu zapisywanego w innych sterownikach niż ten od wskaźników. Licznik motogodzin, licznik godzin pracy świateł DRL/mijania itp. Ciekawe, że te elementy można wymieniać bez zgłoszenia, choć da się z nich odczytać istotną informację co do przebiegu.

56% busów straciło dowód rejestracyjny podczas zaledwie dwóch kontroli

Wojewódzka Inspekcja Transportu Drogowego rozstawiła swoją mobilną stację kontroli pojazdów i wzięła się za kontrolowanie busów. Podczas pierwszej tury skontrolowała 22 pojazdy, 12 z nich straciło dowód rejestracyjny. W następnym rzucie skontrolowała 23 samochody, dowód rejestracyjny straciło 13 aut. Czyli ponad połowa uczniów dostała pałę z egzaminu. I tu już można zacząć się zastanawiać, czy to uczniowie są leniami i głąbami, czy może wymagania egzaminacyjne były za trudne? Można by w sumie zaproponować taki stan rzeczy, że ITD zatrzymuje dowód rejestracyjny bez oglądania busa i wysyła go od razu na dodatkowe badanie techniczne – ciągle słyszę, że stacje kontroli pojazdów nie opłacają się i zarabiają za mało, a taki manewr pozwoliłby zdecydowanie podnieść ich dochody.

Afrykański student z Kenii zbudował samochód zasilany energią słoneczną

To bardziej taki zmotoryzowany, elektryczny wózek. Wygląda tak:

motoblender

Ciekawa koncepcja trochę przypominająca Voisina Biscutera. Duży panel słoneczny w połączeniu z zespołem akumulatorów pozwala jednego dnia zgromadzić energię pozwalającą na przejechanie aż 50 km, a wszystko dzięki małej masie pojazdu. Oczywiście rozumiem, że część estetyczna nie była aż tak istotna, więc widać raczej prototypowe wykończenie, ale zasięg 50 km dziennie tylko na energii ze słońca wydaje się wręcz wspaniałym osiągnięciem. Mnie by zupełnie wystarczył. Ciekawe, jaką prędkość osiąga ten pojazd. Nie wiadomo o nim nic więcej. Jeśli ruszy produkcja seryjna, powinien nazywać się WEWUZ KANGZ. Zwracam uwagę, że duże koncerny, jeśli stosują panele słoneczne, to tylko do utrzymania pracy klimatyzacji, czyli de facto nic pożytecznego z tej energii nie płynie.

Ruch na Florydzie jest tak duży, że mieszkańcy gotowi byliby zrezygnować z seksu dla mniejszych korków

Co piąty ankietowany porzuciłby seks na rzecz płynniejszego ruchu (pozostałe 80% pewnie nie ma czego porzucać). Aż połowa zrezygnowałaby z alkoholu, a co trzeci z Netflixa. Ciekawe koncepcje, ale mam dla nich najlepsze, zupełnie uniwersalne rozwiązanie – jeśli chcecie mniejszych korków, może rozważcie… rezygnację z samochodów? To naprawdę działa, co widać po tym jak zmniejsza się ruch samochodowy w dużych miastach w trakcie wakacji. Na Florydzie jest zwykle ciepło, można kupić sobie skuter albo elektronogę, albo coś. Jeśli teraz brzmię jakbym był jakimś antysamochodowym aktywistą, to poczekajcie na wywiad, który przeprowadziłem z Janem Mencwelem z Miasto Jest Nasze. Zamieszczę go tu na Autoblogu, bo w końcu czemu by nie?

No i na koniec…

Można znowu kupić Teslę 3 w Chinach

Chińczycy zablokowali import elektrycznego sedana po tym jak stwierdzili, że auto nie ma wymaganych opisów i ostrzeżeń w języku chińskim. Wiem, że oni tam mają koncesjonowany internet i w sumie okropny reżim komunistyczny, ale podoba mi się, że samochód sprzedawany w Chinach musi mieć opisy po chińsku. Znalezienie w Polsce samochodu dobrze opisanego po polsku jest niemal niemożliwe. Wszystkie auta mają informacje najczęściej w języku angielskim. Zgadzam się, że coraz więcej nowych aut ma menu komputera w naszym języku, ale bardzo często jest ono koślawe i korzysta z wyjątkowo złych tłumaczeń albo skrótów, które więcej zaciemniają niż wyjaśniają. Gdybyśmy byli tak restrykcyjni jak Chińczycy, to większość nowych aut nie mogłaby być sprzedawana w Polsce. Może to nie byłby taki zły pomysł.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać