Przegląd rynku

Zima nie musi być szara, czyli jaki crossover do 100 tys. zł? Warunek: dziki kolor

Przegląd rynku 06.11.2019 369 interakcji

Zima nie musi być szara, czyli jaki crossover do 100 tys. zł? Warunek: dziki kolor

Piotr Barycki
Piotr Barycki06.11.2019
369 interakcji Dołącz do dyskusji

Miał być przegląd różowych kabrioletów w dieslu, niestety ta propozycja nie została zaakceptowana. Dlatego dziś przyjrzymy się – werble – jak najbardziej kolorowym crossoverom do 100 000 zł. Tak, dobrze widzicie kryteria. Będzie jazda bez trzymanki.

Serio?

Serio. Co kieruje ludźmi, którzy wybierają crossovery? Wygląd. Wygląd, a także to, że crossovery wciąż potrafią wyróżnić się z tłumu szarych kombi i hatchbacków. Tym razem spróbujemy się wyróżnić jeszcze bardziej – tak, żebyśmy byli wyróżnieni nawet na zdjęciach z drona. Poszukamy czegoś w jak najbardziej odjechanym kolorze. Przy czym nie – czerwony to nie jest nie odjechany kolor. Miałem czerwoną Fabię pierwszej generacji i zdecydowanie nie było to porywające auto. Pomarańczowy to absolutne minimum.

Poza tym – i tym, że auto powinno być crossoverem w cenie do 100 000 zł (których i tak nikt nie zapłaci, bo weźmie na długoterminowy wynajem) – nie ma żadnych wymagań. Automat? W porządku, liczy się na plus. Napęd 4×4? Szczere zdziwienie, ale ok – bierzemy. I tak dalej, i tak dalej. Przy okazji, jeśli komuś spodoba się auto, ale nie spodoba mu się jednak dziwaczny kolor – pod każdą propozycją alternatywa w postaci nudnawego lakieru.

To co – do dzieła!

Volkswagen T-Cross

volkswagen T-Cross test
Egzemplarz testowy. Ten z oferty nie ma pomarańczowych felg.

Uspakajam, będą też auta innych marek, choć dla nabicia komentarzy mocno kusiło mnie wrzucenie do zestawienia samych Volkswagenów.

Grzegorz napisał, że Golf może się pakować, bo oto na rynku pojawił się może i mniej praktyczny, ale za to modniejszy i praktyczny do bólu T-Cross. No to zobaczmy, co takiego znajdziemy do 100 000 zł.

Egzemplarz, który mieści się w zakładanym limicie, kosztuje 97 720 zł i ma wspólny z naszą testową sztuką lakier – i o to właśnie chodziło. Niestety nie jest aż tak odjechany jak testówka i nie ma muśniętych pomarańczą felg – trzeba bez tego jakoś przeżyć.

Ma natomiast 115-konny, trzycylindrowy silnik, który pod względem dynamiki jest w porządku, i przekładnię DSG. To drugie jest o tyle zaletą, że według Grzegorza manualna przekładnia w T-Crossie to pomyłka. Lepiej więc, że nie trzeba machać lewarkiem, tym samym oszczędzając sobie wysiłków w miejskich korkach, gdzie przez większość życia będzie się poruszał T-Cross. A że nie poczujemy jedności z maszyną? A kto by chciał czuć jedność z T-Crossem…

Poczujemy natomiast na pewno satysfakcję z odpowiednio długiej listy wyposażenia. Nie powinno to zresztą dziwić – w stosunku do ceny bazowej dołożono tu prawie 30 000 zł (choć większość to silnik i DSG). Mamy tu więc pakiet stylistyczny Black, adaptacyjny tempomat, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, skórzaną kierownicę, automatyczną klimatyzację, czujniki zmierzchu i deszczu, reflektory LED, podgrzewane fotele i spryskiwacze, Android Auto, CarPlay, kamerę cofania, dostęp bezkluczykowy, system monitorowania martwego pola i tak dalej, i tak dalej.

Nieźle.

Oczywiście można nie przepłacać i kupić po prostu czerwonego, a nie jakiegoś miedzianego, T-Crossa i oszczędzić 20 000 zł. W sumie dalej wygląda całkiem przyjemnie.

Alternatywa dla nudziarza: Srebrny. Jeżdżę srebrnym Volkswage… zieew. Tak, też mam srebrne auto i ubolewam nad tym każdego dnia.

Suzuki Vitara

suzuki vitara lifting
I wtedy wjeżdża ona, cała na złoto.

Początkowo Vitara nieco uciekła mi spośród ogłoszeń, ale to dlatego, że ten żółty/złoty to jej naturalny kolor, więc nie rzuca się aż tak w oczy. Z drugiej strony – na tle smutnych szaro-czarno-srebrnych propozycji, Vitara zdecydowanie pasuje do zestawienia.

Co tutaj mamy? 87 300 zł, czyli mniej niż za T-Crossa, ale teraz uwaga. Na całokształt naszej Vitary składa się m.in.

  • czterocylindrowe 1.4 o mocy 140 KM
  • napęd 4×4
  • lakier o nazwie Solar Yellow Pearl Metalic

I to wszystko jeszcze w wersji Premium (żeby było śmiesznie, jest to wersja druga od dołu), z 17-calowymi felgami, chromami tu i tam, elektrycznie regulowanymi i podgrzewanymi lusterkami, kierownicą multifunkcyjną, Bluetoothem, systemem multimedialnym z ekranem 7″, tempomatem adaptacyjnym, kamerą cofania i kilkoma innymi dodatkami.

Zdecydowanie nie jest to zła oferta, a do tego ten kolor!

Alternatywa dla nudziarza: Vitara ma prawie same odjechane kolory. Więc przewrotnie wybierzmy tutaj najbardziej odjechaną wersję, czyli Vitarę plus… motocykl.

Jeep Renegade

Mały, ale musi wystarczyć.

Nic nie poradzę, ale to kolejne w zestawieniu żółte auto. I przy okazji chyba jak na razie zwycięzca konkursu pt. Wyróżnij się jak najbardziej. Zdecydowanie koło takiego Renegade’a nie da się przejść obojętnie.

Pójdziemy tutaj jednak inną drogą niż w przypadku Vitary. Ten Renegade nie ma napędu 4×4, za to ma automatyczną przekładnię. Do tego jest w wersji wyposażenia Longitude (16-calowe felgi aluminiowe, Bluetooth, asystent pasa ruchu i hamowania, system multimedialny UConnect, etc.), z całkiem sporym silnikiem 1.3 150 KM (9,4 s do 100 km/h) i jeszcze jednym pakietem na dokładkę. Co trochę szokuje, to pozostawienie przy tym wszystkim manualnej klimatyzacji. Może dlatego zamiast 99 450 zł trzeba zapłacić 85 860 zł?

A jeśli jednak pójść w kierunku 4×4? Tutaj będzie dużo trudniej. Najtaniej – z jakimś dzikim kolorem – upolujemy chyba tego Renegade’a. Nie do końca mieści się wprawdzie w budżecie, ale automat, 180 KM, benzyna, napęd 4×4 – może jednak warto dopłacić?

PS. Ewentualnie TEN (uwaga na oczy!).

Alternatywa dla nudziarza: Szary. Ok, dalej nie jest srebrnym Volkswagen, ale traci trochę swojej jajeczności. Trochę nawet za dużo.

Hyundai Kona

TAK, ZNOWU ZŁOTY.

Bezdyskusyjnie mój faworyt, jeśli chodzi o odjechane z zewnątrz crossovery. Nie ośmielę się wprawdzie napisać, że np. taka Kona wygląda ładnie, ale zdecydowanie wyróżni się z tłumu.

Gdyby jednak mnie los zmusił do zakupu Kony do 100 000 zł, pewnie pobiegłbym do tej, nawet pomijając bardzo skomplikowany sposób wyliczenia tych 99 000 zł. Kolor jest ten sam, ale pod maską siedzi 177-konny silnik benzynowy o pojemności skokowej 1.6, obsługiwany przez dwusprzęgłową, automatyczną przekładnię. Do tego jeszcze niemal najwyższa wersja Style i… tak, aż chciałoby się, żeby do kompletu był jeszcze napęd 4×4, ale to wymagałoby dołożenia jeszcze mniej więcej 10 000 zł.

Natomiast przed ostatecznym podpisaniem umowy pogłowiłbym się jeszcze, czy zmieszczę się w 100 000 zł z hybrydową Koną. Niestety na razie małe na to szanse, przynajmniej jeśli chodzi o odjechane kolory lakieru.

Alternatywa dla nudziarza: Poddaję się. Każda Kona wyglada ciekawie.

Kia XCeed

kia xceed cena
Złoty jest zbyt oczywisty.

Długo walczyłem z tym, żeby wstawić tutaj kolejne żółte auto. Szczęśliwie udało się wygrać i jest jakieś takie lekko miedziane.

Do tego mieści się w budżecie (89 000 zł), ma silnik 1.4 140 KM, automatyczną klimatyzację, 18-calowe felgi (!), reflektory LED, kilka systemów wspomagania jazdy, 8-calowy ekran z Android Auto i Apple CarPlay, Bluetooth, przyciemniane lusterko wewnętrzne i elektrycznie sterowane oraz podgrzewane lusterka zewnętrzne.

Niebezpiecznie mi się z jakiegoś powodu to auto podoba, więc może przejdźmy dalej.

Alternatywa dla nudziarza:Biała w dieslu. Chociaż czarna też może powalczyć.

Fiat 500X

Uwaga, nie jest żółty!

Właściwie to trudno mi stwierdzić na bazie zdjęć, jaki jest, ale według opisu to Zielony Alpi. A to oznacza, że na żywo powinien być bardziej zielony niż na tych fotografiach i zdecydowanie będzie się wyróżniał z tłumu.

Tym bardziej, że to egzemplarz 500X dopasiony chyba do granic możliwości. Cross Look? Jest. 150 KM i dwusprzęgłowy automat? Jest. S-Design? Jest. Częściowo skórzana tapicerka? Jest. Jest też automatyczna klimatyzacja, dostęp bezkluczykowy, elektrycznie sterowana regulacja odcinka lędźwiowego, kamera cofania, 17-calowe felgi, podgrzewane, fotele i łopatki zmiany biegów przy kierownicy

Jasne, za 100 000 zł można kupić większe auto, ale czy będzie tak ciekawe? Wątpię.

Alternatywa dla nudziarza: Czarny. Nie dość, że nuda, to jeszcze wiecznie będzie brudny. Włoskie samochody powinny być w ogóle sprzedawane wyłącznie w kolorze kawy z mlekiem i tyle.

Opel Mokka X

Zaraz cię szturchnę i spadniesz.

Kolejny przedstawiciel rodziny miedzianych, a przy czym członek klubu posiadaczy przekładni automatycznych. I to za mniej niż 90 000 zł.

Żeby było ciekawiej, Mokka X z tego ogłoszenia ma nie tylko automat, ale i rozsądne 140 KM, sporo opcji dodatkowych (w tym automatyczną klimatyzację) i… okno dachowe, a także podgrzewane fotele i koło kierownicy.

W sam raz na długie zimowe noce pod gwiazdami… Ok, chyba zbyt długo siedzę przed komputerem.

Alternatywa dla nudziarza: Ten. Trochę wygląda, jakby zapomnieli go pomalować.

Renault Kadjar

TAKI TYLKO ZIELONY.

Większość Kadjarów jest czerwona, a czerwony trudno uznać za porywający i oryginalny kolor. Ten jednak nie tylko mieści się w budżecie, ale i jest zielony (i to Zielony Ural!). I przy okazji potężnie przeceniony, bo aż o 13 500 zł.

Co mamy tu poza tym? Automatyczną przekładnię. Silnik 1.3, więc czujemy się jak w Mercedesie. Nawigację z mapą Europy (pewnie jest beznadziejna, ale ok). Fotele z regulacją w kilku kierunkach i regulacją podparcia lędźwiowego. Bezkluczykowy dostęp z kartą. Kilka systemów wspomagania jazdy i automatyczna klimatyzacja.

Wspomniałem już, że to auto jest cholernie zielone? Na Otomoto jest ponad 150 ogłoszeń z nowymi Kadjarami, a tylko 9 z nich to Kadjary zielone.

Alternatywa dla nudziarza: Niebieski. Pewnie połowa albo więcej będzie niebieska, bo i taka była wersja reklamowa.

Citroen C3 Aircross

Wrr, jadę ci wcitroenić.

Uroda dyskusyjna (zaraz się okaże, że tylko ja tak uważam), ale widoczność z daleka niepodważalna. Szczególnie w lakierze w kolorze wściekłej pomarańczy. Wprawdzie w tym ogłoszeniu sprzedający zastrzega, że cena obowiązuje przy zakupie na działalność, ale jeśli zerkniemy na oferty stockowe, to okaże się, że w zakładanym przez nas limicie mieści się… absolutnie każdy ze 132 nowych C3 Aicrossów (ten jest najdroższy).

Jeśli miałbym się pokusić o jak najlepszą rekomendacje tego modelu, to nasz redaktor prowadzący na hasło C3 Aircross zareagował ‌to fajny wóz jest!. Co oznacza, że albo jest totalnie bez sensu i właściwie nie jest nikomu na nic potrzebny, albo jest naprawdę fajnym wozem.

Musicie zaryzykować! Oczywiście o ile nie przeszkadza wam, że wasz samochód wygląda jak wkurzona, uzbrojona gąbka kuchenna.

Alternatywa dla nudziarza: takich tu nie ma.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać